Nie pozwól aby przepadły stare fotografie, filmy czy pamiętniki! Podziel się nimi ze wszystkimi Polakami i przekaż do zasobów Archiwum Narodowego IPN!
OSTRZEŻENIE: NASZA WITRYNA JEST NIEPOPRAWNA POLITYCZNIE I WYRAŻA BEZMIERNĄ POGARDĘ DLA ANTYPOLSKICH ŚCIERW ORAZ WSZELKIEJ MAŚCI LEWACKIEJ DZICZY I INNYCH DEWIANTÓW.
UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2

Jan Olszewski – między nieskutecznością a kultem

Cały wczorajszy wieczór oglądałem telewizję. Obok leżała moja schorowana i ledwo chodząca teściowa, która czasem spoglądała w odbiornik jednym okiem. Babcia, bo tak ją teraz nazywamy, przez całe swoje życie szczerze nienawidziła Wałęsy. Kiedy jednak wczoraj, w filmie „Nocna zmiana” pokazali pana Lecha wraz z Antonim Macierewiczem, powiedziała – wiesz Gabryś, ten Wałęsa to jednak był ładny. Nie powiem, zdziwiłem się bo nigdy nie myślałem o Lechu Wałęsie w takich odjechanych kategoriach.

Smutny był ten wieczór, bo zmarł Jan Olszewski, do którego ja szczególnego serca nie miałem.
Jan Olszewski, jakby nie było premier, nie został upamiętniony w portalach tak, jak prezydent Adamowicz. Informacja o jego śmierci pojawiła się, ale gdzieś na samym dole, w newsach dotyczących cycków celebrytek. W Wirtualnej Polsce zaś nie było jej wcale. Miało to wszelkie cechy wendetty. Jak głupim trzeba być, jak chytrym przy tym i podłym żeby robić takie rzeczy, w dodatku na zlecenie. Bo ja rozumiem, że to się stało na zlecenie, albowiem normalnie jest tak, że kiedy umiera ktoś ważny informacje o tym idą na hot spoty.

Oglądając wczoraj wszystkie wspominki o Janie Olszewskim, film „Nocna zmiana”, a także zmontowany na chybcika film „Prawnik w czasach bezprawia”. Uświadomiłem sobie kilka spraw istotnych, zobaczyłem kilka istot zupełnie potwornych, kilku durniów, a także przekonałem się ostatecznie o niesamodzielności polityki polskiej w każdym jej dostępnym naszym zmysłom wymiarze. Zrozumiałem także dlaczego my, ludzie od polityki oddaleni, nigdy nie będziemy przez nią poważnie traktowani i dlaczego nie możemy nawiązać żadnej komunikacji z politykami. O tym jednak później. Zacznę może od tych potworów. Pokazywali Kuronia. Ja pierniczę….nie wiedziałem co powiedzieć i zrobić. Już o nim całkiem zapomniałem. Kilka razy zdarzyło mi się wysłuchać opowieści o tym, jak wrażliwy Kuroń cierpiał w celi z kryminalistami. Zobaczyłem wczoraj jakie spektrum emocji przewija się przez twarz pana Jacka w ciągu kilku sekund, kiedy zapytano go o uchwałę lustracyjną. To było naprawdę niezwykłe. Pomyślałem, że należy się jakaś specjalna renta tym wszystkim ludziom, których za karę zamknięto kiedyś w celi z Kuroniem. Ja bym się chyba ze strachu przecisnął przez to małe okienko i uciekł po ścianie. Pokazywali też pana ministra Włodarczyka, który wyśpiewywał peany na cześć zmarłego. Mówił o jego uczciwości, prawości, charakterze i temu podobnych sprawach, całkowicie zwykle zafałszowanych, o których mówi się w godzinie śmierci. Wspominam o Włodarczyku albowiem napisałem do niego z pięć chyba maili z prośbą, żeby pozwolił mi wydać opracowane przez siebie wspomnienia Marii Kleniewskiej, cienką, ale ważną książeczkę dokumentującą życie ziemian na Powiślu Lubelskim. Nie odpowiedział ani razu. Poprosiłem Związek Powiślan z Wilkowa, żeby z nim porozmawiali. Bez skutku. Nie muszę więc chyba dodawać co sądzę o ludziach opowiadających w telewizorze o prawości, uczciwości, charakterze, których nie stać na to, by odpisać na list wydawcy zainteresowanego książką.

Wysłuchałem tego co mówili Zofia Romaszewska, Semka, Piotr Naimski i Antoni Macierewicz i nie mogłem wyjść ze zdumienia, że oto Jan Olszewski, siostrzeniec Stefka Okrzei zostaje premierem, gangi odwołują jego rząd, a na to Semka pisze książkę zatytułowaną „Lewy czerwcowy”. Rozumiem więc, że ów siostrzeniec Stefka Okrzei, wychowany w tradycji PPS reprezentował w Polsce prawicę?

Przejdźmy jednak od tych, niesmacznych w gruncie rzeczy szczegółów, do konstatacji ogólniejszych. Politycy w Polsce żyją w pewnym schemacie operacyjnym, którego sami nie potrafią do końca zrozumieć. My zaś żyjemy w życiu naszym i próbujemy coś z tego ich schematu pojąć, ale oni się denerwują, że zrozumiemy więcej niż oni sami, a także, że w ogóle próbujemy coś zrozumieć zamiast słuchać i wierzyć. Taki wniosek wyciągnąłem podczas wczorajszego, w zasadzie zmarnowanego wieczoru.

Polityka w Polsce, i to było widać wczoraj wyraźnie, w filmie Kurskiego i w tym drugim – „Prawnik w czasach bezprawia”, opiera się na skonstruowanym jeszcze w XIX wieku antycarskim schemacie operacyjnym, w którym socjaliści, bo dla nikogo innego nie było tam miejsca, podzieleni są na frakcje. One są z istoty sobie wrogie, choć wyrastają z tego samego budżetu. Ponieważ w czasie działań operacyjnych zleconych przez sponsora wrogość pomiędzy frakcjami narasta, a stopień zrozumienia sytuacji maleje, przywódcy frakcji próbują opisać swoją i swoich braci w wierze, sytuację za pomocą innych schematów operacyjnych, takich do których aspirują. Najważniejszy z nich jest brytyjski system parlamentarny. To jest wprost kłamstwo, ale pomyślane tak, żeby uratować ich mózgi oraz zrobić odpowiednie wrażenie na ludziach zwanych wyborcami. Mamy więc ten rzekomo realny schemat operacyjny wzorowany na brytyjskim parlamentaryzmie, a w nim prawicę, lewicę i centrum. To jest fikcja i wczoraj było to widać bardzo wyraźnie. Istotne jest coś innego – oni nie rozumieją dlaczego mają się zwalczać, ale się zwalczają. Najchętniej jednak by się pogodzili, ale ciągle coś im przeszkadza. Tym czymś jest istota schematu operacyjnego, czyli mechanizm wymyślony dawno temu gdzieś w piwnicach pałacu barona Rotschilda, zakładający, że nie może być żadnej zgody między braćmi. Musi być zawsze jakiś dobry powód, żeby oni zaczęli do siebie strzelać. Mike musi zabić Freda, bo ten się po prostu nie nadaje do prowadzenia interesu, a poza tym szuka sojuszy gdzie indziej. Jeśli nie rozumiecie o czym mówię przejdę do szczegółów.

Pokazywali wywiad w którym Lis Tomasz rozmawiał z Rokitą i Niesiołowskim. Myślałem, że zlecę ze stołka. Piekielnie inteligentny Rokita mówił, że uchwała lustracyjna to zło i akt antyprawny, a Niesiołowski mówił, że to uratuje Polskę i machał przy tym rękami. Potem, w czasie sławnej narady u Wałęsy, którą chyba wszyscy oglądają jednym okiem, widać ,prócz wszystkich ludzi Mike’a Corleone, także dwóch braci Tataglia czyli Janowskiego i Niesiołowskiego właśnie, na których nikt nie zwraca uwagi, bo i po co. Oni siedzą sobie z prawej strony Wałęsy, jakby byli podporą tronu. Niesiołowski nie mówi nic, a Janowski mówi, że trudno będzie przekonać jego klub do głosowania przeciwko rządowi. Widzimy więc wyraźnie jakie to jest ciekawe przedstawienie. Jak wielowarstwowe i jak przy tym nieautentyczne. Comedia del arte to przy tym szczyt psychologicznego wyrafinowania. Nawet przedstawienie „Pajac i żandarm” jest lepsze. Potem zaś pokazują Semkę, który z przejęciem opowiada o wielkości i przyzwoitości Jana Olszewskiego, w podobnym tonie wypowiada się Czesław Bielecki. No i oczywiście ministrowie Macierewicz i Naimski. I wszyscy mówią o pewnej politycznej tradycji w Polsce, o tradycji II RP. Proszę Państwa, w Polsce nie ma żadnej politycznej tradycji. Ta umarła wraz z Hipolitem Milewskim, Edwardem Woyniłłowiczem i Emmanuelem Małyńskim. To co jest przedstawiane jako polityczna tradycja to obliczony na walki frakcyjne lewicy schemat operacyjny opracowany w Londynie przez I wojną światową. Schemat, którego Semka zrozumieć nie potrafi, a Naimski boi się, że ktoś odkryje jaka jest jego istota. Z tych dwóch postaw bierze się całe zamieszanie w polskiej polityce, zamieszanie, w którym my, ludzie zwani wyborcami jesteśmy jedynie przedmiotem, nawet nie zabiegów i kokieterii, irytacji raczej, a nieraz żądań popartych wściekłością. Pokazywali też wczoraj Ernesta Bryla, człowieka wyjątkowo naiwnego, który nie mógł zrozumieć, że kiedy odwoływano rząd Olszewskiego, robotnicy, których w Warszawie i w Ursusie było jeszcze pełno, nie wyszli na ulicę i nie zablokowali tego odwołania świętym gniewem ludu. Proszę Państwa nikt z tych ludzi, wliczając w to samego Jana Olszewskiego, nawet nie pomyślał o takim rozwiązaniu, albowiem na naszych oczach rozegrała się utarczka frakcyjna, którą różni frajerzy wzięli za starcie gigantów. Konsekwencjami tej utarczki żyjemy do dziś i żyć pewnie będziemy jeszcze długo, bo politycy, całkowicie uwikłani w swój stary, operacyjny schemat, nie rozumieją, że my ludzie, nie słuchamy ich i nie będziemy słuchać, do momentu, w którym nie zrezygnują z tego, fałszywego całkiem języka wynikającego z całkiem fałszywej i w dodatku przez nich samych nie rozumianej sytuacji.

Przez cały wieczór liczyłem na to, że dowiem się kogo bronił w sądzie Jan Olszewski. I rzeczywiście dowiedziałem się – bronił Michnika. Potem powiedzieli coś jeszcze o jakimś chłopcu skazanym na 10 lat i tyle. Nie wymieniono żadnego nazwiska, nie wskazano żadnej konkretnej rodziny robotniczej, a to chyba jest do cholery ważne, jak się jest działaczem organizacji o nazwie Komitet Obrony Robotników, prawda? Było za to dużo o rozmowie Jana Olszewskiego z papieżem i o tym, że przejście Olszewskiego pod skrzydła episkopatu nie spodobało się Janowi Józefowi Lipskiemu i Szopotańskiemu. Czyli komu? Masonom się nie spodobało, prawda? Było o pracy Jana Olszewskiego w „Po prostu” oraz o wielkości pisma „Po prostu”, które, jak pamiętamy przygotowało grunt, pod wyniesienie Gomułki. Nie było za to ani słowa o tym, że Jan Olszewski bronił w latach 70-tych pisarza Jerzego Rawicza, dawnego działacza PPS Lewicy przed oskarżeniami rodziny Heil z Krakowa. Rawicz napisał w jednej ze swoich książek, że ojciec Romana Heila, który się tu ze mną często kłócił na blogach, był agentem gestapo. Dlaczego mecenas Olszewski postanowił bronić Rawicza, pozostanie dla nas zagadką. Sprawę przegrał, a Rawicz musiał swoje oskarżenia odwołać.

Może więc lepiej by było powiedzieć ludziom, że Jan Olszewski nie był postacią jednowymiarową, a nie robić z niego herosa, który stał na pierwszej linii i walczył ze smokami? To bowiem jest zwyczajnie nie do uwierzenia, podobnie jak nie do uwierzenia i nie do zaakceptowania będą wszystkie konsekwencje tej legendy. Jestem głęboko przekonany, że wartość legendy Jana Olszewskiego będzie maleć, a próba utrzymania jej, jaką dobra zmiana zapewne podejmie, będzie z każdym rokiem coraz kosztowniejsza i coraz bardziej nonsensowna. Nikt tego nie kupi, nikt poza ludźmi uwikłanymi w schemat operacyjny, o którym piszę, ludźmi rozumiejącymi, że polityka i publicystyka polityczna w Polsce żyje życiem innym niż naród. I to jest także przyczyny wiecznych utyskiwań, a czasem wściekłości ludzi zajmujących się publicystyką i polityką – że naród nie dorósł do ich koncepcji. Naród dorósł, tylko oni nie chcą powiedzieć prawdy. Jest jeszcze jedna sprawa. Polityka w Polsce jest całkowicie wprasowana w politykę globalną i nikt tutaj o niczym tak naprawdę nie decyduje. Nie mogę już słuchać jak Kostrzewa Zorbas mówi, że przewodniczył negocjacjom, które doprowadziły do wyprowadzenia wojsk radzieckich z Polski, a stało się to ponieważ Czesi i Węgrzy okazali solidarność z Polakami i zatrzymali transporty wojska jadące z wschodnich Niemiec do ZSRR. Zatrzymali, bo ktoś im kazał. Upadek komunizmu to był plan dalekosiężny, do którego cały czas szukano wykonawców. I oni musieli się zaleźć tak czy inaczej. Nikt jednak nie przewidział, że wykonawcy będą sobie rościć prawa do sprawstwa najważniejszych wypadków politycznych lat 90-tych. Ani w Polsce, ani w żadnym innym kraju Europy Środkowej nie ma i nie będzie żadnej organizacji, z którą światowe potęgi musiałby się liczyć. Są tylko wynajęci ludzie odgrywający przedstawienie pod tytułem „Pajac i żandarm”. Ich rolą istotną jest tak głębokie zdegradowanie nas – ludzi zwanych wyborcami – żeby mogli sami uwierzyć we własną moc. Tak to niestety wygląda. Na dziś to tyle. Pomódlmy się za śp. Jana Olszewskiego, premiera Rzeczpospolitej.


© Gabriel Maciejewski
9 lutego 2019
źródło publikacji:
www.Coryllus.pl





Ilustracja © brak informacji / Archiwum ITP

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2