Przygotujmy się na kolejnego Oscara, jaki trafi w polskie ręce już za 6 tygodni, w niedzielę 4 marca tego roku. Nasz amerykański informator polskiego pochodzenia, który jest członkiem AMPAS, na gorące prośby z naszej strony, ostatecznie zgodził się i przeprowadził „potajemny” sondaż wśród swoich znajomych ze środowiska filmowego, będących także członkami Akademii (tylko członkowie AMPAS i uprzedni zdobywcy Oscara mają prawo głosować komu zostaną przyznane kolejne Oscary).
Z jego oczywiście nieoficjalnego sondażu wynika, że na ponad 40 zapytanych osób aż 33 z nich wybrało „Twojego Vincenta”!
Oczywiście istnieje niewielka szansa, że jesteśmy w błędzie, gdyż ostateczne wyniki głosowania zależą od kilku czynników i zdarzało się już w przeszłości, że „faworyci” nie zdobywali Oscara. Jednak jest to możliwe jedynie w kategorii „Najlepszego filmu roku”, we wszystkich innych kategoriach prawie nigdy to nie zdarzyło się, gdyż wynika to z bardzo szczególnego sposobu liczenia głosów i systemu głosowania.
Jak wspomnieliśmy, do głosowania mają prawo jedynie członkowie Akademii. Obecnie jest ich trochę ponad 6000 i jest to bardzo ekskluzywny „klub”, gdyż aby zostać jego członkiem nie wystarczy być filmowcem czy aktorem. Trzeba jeszcze mieć jakieś osiągnięcia w swej dziedzinie i być aktywnym w zawodzie od wielu lat, lub też być… uprzednio nominowanym lub zdobywcą Oscara. A otrzymać samą tylko nominację do Oscara nie jest łatwo: na początku grudnia należy nadesłać OSC (Official Screen Credits) potwierdzające spełnienie wszystkich warunków wymaganych przez Akademię, m.in. film musi mieć co najmniej 40 minut (inaczej jest to film krótkometrażowy), muszą istnieć przynajmniej 3 jego kopie, musiał być wyprodukowany nie później niż ileś-tam dni przed poprzednimi Oscarami, mieć premierę nie dalej niż w przedostatnim grudniu, musiał być pokazywany i dostępny codziennie przez minimum tydzień w co najmniej jednym z publicznie dostępnych „normalnych” kin (czyli zarobkowych – projekcje w np. Domu Kultury czy nawet pokazy na innych festiwalach nie liczą się), a w dodatku przynajmniej jedno z tych kin musiało znajdować się w obrębie miasta lub gminy Los Angeles. Tylko ten ostatni wymieniony wymóg powoduje dyskwalifikację wielu filmów, a takich nierzadko dziwnych wymagań w OSC jest dużo więcej…
Mała dygresja: członkowie Akademii podzieleni są na grupy, aktorzy z aktorami, reżyserzy z reżyserami, itd. itp. Każda grupa (branch) nominuje i głosuje tylko na filmy lub osoby z ich własnego kręgu, a więc aktorzy na aktorów, reżyserzy na reżyserów itd. Co ciekawe, każdy z członków AMPAS może należeć tylko do jednej z grup, nawet jeśli ma osiągnięcia i nagrody (włącznie z Oscarami) w kilku różnych grupach. Dla przykładu aktor, scenarzysta i reżyser Clint Eastwood, który zdobył szereg Oscarów i był wielokrotnie nominowany do Oscara jako aktor i jako reżyser, obecnie głosuje jedynie w grupie reżyserów (a więc może oddać głos w kategorii „Najlepszy reżyser roku”), do której został przeniesiony kilka lat temu, chociaż przez większość życia był członkiem grupy aktorów–mężczyzn. Natomiast Ben Affleck, będący w podobnej sytuacji, co Clint Eastwood (także zdobywał i był nominowany za aktorstwo i reżyserię) nadal pozostaje w grupie aktorskiej, pomimo, że od dłuższego czasu zajmuje się głównie reżyserowaniem filmów i także jest członkiem SAG (Screen Actors Guild – Stowarzyszenie Aktorów USA) i DGA (Directors Guild of America – Stowarzyszenie Reżyserów USA). Dlatego też np. panowie Zbigniew Rybczyński i Tomasz Bagiński, czyli Polacy którzy zdobyli Oscary w kategorii „Najlepszy krótkometrażowy film animowany”, niestety nie będą mogli oddać swych głosów na „Twojego Vincenta”, gdyż jest to inna grupa / kategoria.
Mniej–więcej w drugiej połowie grudnia AMPAS udostępnia swym członkom kopie zgłoszonych filmów (do niedawno były to specjalnie zrobione kopie na DVD, dostarczane przez posłańców; jednak od kilku lat Akademia zachęca swych członków, aby oglądali te tzw. „screenery” przez internet poprzez specjalne, zabezpieczone połączenie, jakie jest im udostępniane na życzenie). Członkowie mogą też samemu zgłosić jakikolwiek inny film lub rolę, jeśli uważają za godny nominacji – Akademia nawet do tego zachęca. Wtedy też rozpoczyna się wstępne głosowanie, z którego wyłonionych zostanie kilka oficjalnych nominacji do Oscara. Także i ten proces jest dosyć powikłany. Jak chyba większość z oglądających ceremonie rozdania nagród Oscara zauważyła, w każdej z kategorii co roku jest inna ilość nominowanych filmów. To właśnie wynik tego powikłanego systemu liczenia, opierającego się na „średniej plus jeden”. W skrócie przebiega on mniej–więcej w następujący sposób: najpierw członkowie oddają swe głosy na 5 najlepszych ich zdaniem filmów lub aktorów w ich grupie. Załóżmy, że w tym roku w danej kategorii zgłoszonych zostało 8 filmów (oczywiście spełniających wszystkie wstępne wymagania wspomnianego wcześniej OSC). Najpierw głosy członków Akademii z grupy reprezentującej daną kategorię zostają zliczone. Załóżmy, że 400 członków tej grupy oddało głosy na owe 8 filmów. Z tej puli głosów i zgłoszeń wylicza się średnią plus jeden, czyli tzw. „magiczną liczbę” ("magic number"), która określi, które i ile ze zgłoszonych filmów zostaną nominowane. Tak więc w naszym przykładzie 400 (głosów) jest dzielone przez 8+1 (8 zgłoszonych filmów plus jeden), czyli 400÷(8+1)=44,44 Ponieważ wynik jest po przecinku zawsze zostaje to zaokrąglone w górę, a więc (w tym przykładzie) „magiczna liczba” to 45. Zgodnie z tak wyliczoną „magiczną liczbą” wszystkie zgłoszone filmy, które otrzymały 45 lub więcej głosów, przechodzą do dalszej selekcji, a pozostałe (44 lub mniej głosów) odpadają.
Następnym krokiem jest zliczanie głosów na filmy według wyboru głosujących. Jak pamiętamy, każdy z głosujących członków podał 5 jego zdaniem najlepszych filmów (lub osób) i na swoim głosie wpisał pięć tytułów (lub nazwisk). Zapytałem wtedy naszego rozmówcę, czy zdarza się, że głosujący oszukują wpisując pięć razy ten sam film (aby zwiększyć jego szanse). Wytłumaczył mi, że chyba nigdy tak się nie dzieje, gdyż Akademia – chociaż tego nie zabrania – po prostu w praktyczny sposób uniemożliwia takie próby poprzez system liczenia w następnym kroku. Otóż kolejność wpisanych tytułów (lub nazwisk) na każdym głosie jest bardzo ważna. Mianowicie teraz wszystkie głosy zostają ponownie liczone właśnie pod kątem ich pozycji. Najpierw liczone są filmy wymienione na pozycji nr.1 u wszystkich głosujących i film lub aktor, który uzyskał najwięcej głosów na tej pozycji zostaje nominowanym numer 1. Następnie liczone są głosy wszystkich pozycji nr.2 i film lub aktor, który uzyskał najwięcej głosów na pozycji nr.2 u głosujących zostaje nominowanym nr.2 i tak dalej, ten sam proces zostaje powtórzony dla pozycji nr.3, 4 i 5. W przypadku, gdy głos nie posiada „ważnego” wyboru filmu bądź aktora (bo został już wybrany w poprzedniej pozycji, a ktoś wpisał ten sam tytuł czy osobę na wszystkich pozycjach swego głosu), taki głos zostaje unieważniony (dla obecnie liczonej pozycji), a „magiczna liczba” zmieni się z powodu unieważnienia tego głosu. Oczywiste jest więc, że w tym systemie nawet jeśli ktoś wpisał ten sam film lub nazwisko pięć razy na wszystkich pozycjach w swym głosie, to i tak może to zostać policzone tylko raz, a jego głos na ten sam film czy osobę na innych pozycjach za każdym następnym razem automatycznie unieważni się.
Cały ten proces od określenia „magicznej liczby” w selekcji wstępnej aż po zliczanie głosów na pozycjach nr.1-5 zostaje powtórzony w każdej kategorii i grupie, za wyjątkiem kategorii „Najlepszy film roku”, która rządzi się trochę innymi, własnymi prawami. W tej kategorii „magiczna liczba” zawsze wynosi 10+1, gdyż Akademia dopuszcza aż do 10 nominacji w tej kategorii. Także wszyscy członkowie Akademii ze wszystkich grup (a nie tylko producenci i reżyserzy) głosują na „Najlepszy film roku”. Dlatego też czasami jest dużo, a w innych latach mniej filmów nominowanych w tej kategorii, natomiast we wszystkich innych kategoriach zawsze jest 5 lub mniej.
Wszystkie głosy członków są oddawane na zwykłych papierowych formularzach, które członkowie muszą wypełnić i odesłać pocztą w załączonej kopercie zwrotnej. Każde liczenie odbywa się ręcznie, jest powtarzane trzykrotnie (papierowe głosy wrzucane do przezroczystych szklanych „beczek”) i odbywa się w obecności członków Akademii. Każdy członek może w tym uczestniczyć, jednak 12 wybranych członków Akademii co roku ma obowiązek nadzorować jego przebieg. Liczenie przeprowadzane jest przez tą samą firmę PricewaterhouseCoopers z Londynu (widzimy ich także podczas ceremonii rozdania nagród; to panowie i panie z zaplombowanymi teczkami z wynikami), która uważana jest za jedną z najsolidniejszych także w Ameryce.
Ponieważ każdy członek może oddać tylko 1 głos (odesłać jeden formularz) i jest to sprawdzane ręcznie, nie ma możliwości oszustwa poprzez np. wysłanie kilku głosów (formularzy). Podobno w latach 90. ktoś próbował podszyć się pod członków Akademii nadsyłając wiele sfałszowanych głosów, co oczywiście zostało wykryte natychmiast. Spowodowało to jedynie dodatkowe telefoniczne rozmowy pracowników PwC z tymi członkami Akademii, pod których próbowano się podszyć w celu potwierdzenia ich głosów i wyborów, jakich dokonali.
W każdym razie system ten został doprowadzony do perfekcji na przełomie lat 40. i 50. ubiegłego wieku i od tego czasu sprawnie działa do dzisiaj – bez komputerów bądź innych maszyn liczących…
Tak wyłonione nominacje zostają ogłoszone publicznie nie wcześniej niż 2 miesiące i nie później niż 6 tygodni przed dniem oficjalnej ceremonii. A opisaliśmy ten proces po to, aby uświadomić Szanownym Czytelnikom często pomijany fakt, że samo otrzymanie nominacji do Oscara to już ogromny sukces!
Na dwa tygodnie przed dniem ceremonii rozpoczyna się głosowanie ostateczne (final vote). Członkowie Akademii mają wtedy tydzień czasu na dokonanie swych wyborów spośród nominowanych filmów i odesłanie swych kart głosowania w wyznaczonym terminie (od 2015 roku jest możliwe głosowanie przez internet, ale papierowe karty sa nadal rozsyłane wszystkim członkom). Wtedy właśnie wszyscy członkowie Akademii niezależnie od grupy głosują na „Najlepszy film roku”, a także – zostało to wprowadzone niedawno – na „Najlepszy film roku”, „Najlepszy film zagraniczny” oraz „Najlepszy pełnometrażowy film dokumentalny”.
Koniec głosowania przez internet następuje zawsze o północy czasu w Los Angeles, na dwa tygodnie + 5 dni (czyli licząc od piątego dnia przed dniem ceremonii), a karty odesłane pocztą przyjmowane są do godz. 17:00 tego samego dnia (czasu w Los Angeles). Wtedy pracownicy PricewaterhouseCoopers zaczynają liczenie i ręcznie wypisują wyniki w dwóch kopiach, które zostają komisyjnie zaplombowane i złożone w sejfie. W dniu wręczania Oskarów teczki zostają dostarczone na Galę Ceremonii Wręczenia Nagród Akademii, gdzie wybrani prezenterzy oskarowi na żywo przed telewizyjnymi kamerami odpieczętują i publicznie przeczytają wyniki.
© DeS, Sunt Facta
23 stycznia 2018
(wersja pierwotna: 1 marca 2014)
specjalnie dla: Ilustrowany Tygodnik Polski ☞ tiny.cc/itp2
23 stycznia 2018
(wersja pierwotna: 1 marca 2014)
specjalnie dla: Ilustrowany Tygodnik Polski ☞ tiny.cc/itp2
P.S.
Ponieważ felieton o głosowaniu został napisany w 2014 roku i tylko częściowo zmieniony pod kątem uwzględnienia tegorocznej nominacji filmu „Twój Vincent”, musimy dodać wzmiankę o kolejnych niepokojących lewicowych trendach, jak od tego czasu zagnieździły się w samej Akademii (będącej przecież „od zawsze” gniazdem skrajnego wręcz lewactwa i innych zboczeń – tak umysłowych, jak i seksualnych). Po tym, jak przez dwa lata pod rząd wszyscy nominowani aktorzy i aktorki okazali się być Białymi (tak brzmi oficjalna wersja, chociaż jest to nieprawdą – byli wśród nich przecież także „Żółci” Azjaci, ale dla Białego lewactwa Azjaci są widocznie za mało „kolorowi” i oczywiste jest, że nieoficjalnie chodziło o brak tych biednych, ciemiężonych przez Białych Amerykanów jakieś sto lat temu „Czarnych” amerykańskich Murzynów) w Akademii zapanowały wielkie zmiany o których rzadko kto nawet w Ameryce wspomina publicznie. Napiszemy krótko: jesteśmy przekonani, że już za kilka lat zmiany te zostaną zauważone przez naszych Czytelników podczas oglądania transmisji z jednej z przyszłych ceremonii, gdy ze zdziwieniem zauważycie Państwo, że większość członków amerykańskiej Akademii to Murzyni… Nie żartujemy! Zobaczycie Państwo sami już za kilka lat.
Ale wróćmy do najważniejszych zmian: przede wszystkim dotychczasowe dożywotnie członkostwo w AMPAS zostało obecnie zmienione do maksimum 10 lat. Jedynie zdobywcy Oscara mają teraz dożywotnie członkostwo w Akademii, ale i to najprawdopodobniej także ulegnie wkrótce zmianie, gdyż polowanie na Białych Gwałcicieli najwyraźniej dopiero nabiera rozpędu (do których ostatnio zaliczono już kogoś tylko dlatego, że „obleśnie się uśmiechnął” do którejś z hollywoodzkich feminazistek! To nie jest żart – proszę poczytać sobie samemu #MeToo na Twitterze, niedługo szurnięte feminazistki będą tam dodawać nawet facetów, którzy im „szowinistycznie” drzwi otworzyli!). Widać i słychać już „słuszne” głosy domagające się, aby w trybie nagłym odbierać członkostwo także zdobywcom Oscarów oskarżonym o gwałt. Jest to więc tylko kwestią czasu, gdy taki Kevin Spacey zostanie z medialnym hukiem wyrzucony z Akademii na zbity pysk, a może nawet siłą odbiorą mu obydwa zdobyte Oscary?
Obecnie nowych członków do Akademii przyjmuje się jak leci (grunt, że „kolorowi” lub kobiety) za samym poręczeniem dwóch obecnych członków; co prawda jest to procedura używana niby w szczególnych przypadkach, ale czyż bycie feminazistką i w dodatku Czarną to nie przypadek szczególny sam w sobie? Szczególnie, że Akademia postawiła sobie za cel trzykrotne zwiększenie do roku 2020 liczby „kolorowych” ludzi z chromosomem XX w swoich szeregach (proszę wybaczyć ten koszmarek słowny, ale określenie „pań” do nich nie pasuje, a „członków” mogłoby być wzięte za złośliwą seksistowską zniewagę), o czym wprost mówiła rok temu pani prezydent AMPAS (samemu będąc oczywiście Czarną „afroamerykanką”). Trudno więc dziwić się wściekłości feminazistowskich i lewackich kręgów Hollywood (czyli większości członków) na ubiegłoroczny wybór Białego i w dodatku heteroseksualnego mężczyzny, jakim jest John Bailey, na obecnego prezydenta AMPAS. Proszę się jednak nie dziwić za wiele, gdyż pan Bailey jest z pewnością kolejnym typowym Białym lewakiem z lewackiego środowiska Hollywood, którego bardzo chwaliła niedawno np. Al Arabiya za wieloletnie promowanie arabskich twórców w Ameryce.
Jak w każdym socjalistycznym czy też innym lewackim kołchozie, tak samo w Hollywood już od kilku dekad umiejętności, doświadczenie i wiedza są niczym w porównaniu z „właściwym” światopoglądem (sprzyjania lewactwu) czy też „właściwym” pochodzeniem (do niedawna preferowani byli homoseksualiści; obecnie są to „kolorowe” feminazistki własnego chowu, ewentualnie importowani troglodyci płci obojga z im ciemniejszą skórą – tym lepiej). Za kilka lat feminazistki także będą passé i lewactwo znajdzie sobie nową preferencyjną grupę „ciemiężonych”, co dla nas „normalnych” jest oczywiście bez znaczenia, bo zasady działania lewactwa są ciągle te same i nie zmieniły się od czasów powstania ZSRS.
My Polacy już to przerabialiśmy przez cały nasz nieszczęsny PRL i nawet co bardziej ogłupiona młodzież obecnie nie daje się u nas na to łatwo nabrać. Niestety, Ameryka, podobnie jak kraje „starej Unii Europejskiej”, muszą doświadczyć tej zarazy na własnym żywym społeczeństwie i przejść przez to jak przez chorobę, zanim na przyszłość także uodpornią się na lewacką dzicz.
Sunt Facta, DeS
23 stycznia 2018
23 stycznia 2018
ZWIASTUN FILMU „Twój Vincent”:
Ilustracja © Archiwum ITP
Wideo © BreakThru Productions / Trademark Films / Silver Reel / Odra Film / Centrum Technologii Audiowizualnych /Polski Instytut Sztuki Filmowej
Nie wiem czy będę się cieszyć. Oczywiście świetnie gdy Polacy zostają docenieni i nagrodzeni, ale jak już widzieliśmy na przykładzie Festiwalu w Szanghaju "Vincent" zdobył tam nagrodę dla Wielkiej Brytanii, a "główniejszym" reżyserem (bo wymienianym na 1 miejscu wszędzie poza Polską) jest Hugh Welchman. Przykład z chińskiej telewizji: http://www.imdb.com/title/tt3262342/mediaviewer/rm1321479680
OdpowiedzUsuńJeżeli zobaczę że przy tytule filmu będzie (POL) zamiast (GB) to wtedy będę się bardzo cieszyć. Ale bardzo w to wątpię.
hAmerykański Krytyk z Domowej Kanapy
Olać ich! Nie oglądam tego gówna od czasu jak dali oskara jakiemuś kiczowi zamiast "Pianiście" to najlepszy przykład jak oni są poj**ani
OdpowiedzUsuńTym "informatorem" jest pewnie pan Zbigniew Rybczyński?
OdpowiedzUsuńNo przecież napisali że on nie może głosować w tej kategorii
Usuńale 'informatorem' mógł być
UsuńMam nadzieję, że pani Kobiela na ceremonię Oskarów pokaże się choć troszeczkę mniej „nowocześnie” i tym razem ubierze się oraz zrobi sobie włosy żeby wyglądać jak prawdziwa Polka, a nie jak jakaś posłanka (poślica?) z „.Nowoczesnej” czy innego pseudonowoczesnego flejtuchowatego pseudobabińca (bo niektórych z tych babsztyli naprawdę nie można uznać za kobiety bez ubliżania rzeczywistym kobietom i piszę to będąc kobietą).
OdpowiedzUsuńPani Kobielo, nawet jeśli jest pani wojującą feministką i nie używa szminki, to jestem pewna że co jak co, ale grzebień na pewno ma pani w torebce. PROSZĘ GO UŻYĆ PRZED WYJŚCIEM PO ODBIÓR OSKARA BO W TAKIEJ CHWILI REPREZENTUJE PANI NIE SAMĄ SIEBIE, ALE 40 MILIONÓW POLAKÓW I PATRZY NA TO CAŁY ŚWIAT!!
Wrzuta:
OdpowiedzUsuńhttps://www.wykop.pl/link/4173017/twoj-vincent-oscar-w-kieszeni/
pozdro, Marcin
I co z tego? film jest wszędzie uważany za produkcję brytyjską, jedynie czasami z łaski dodają że w koprodukcji z Polską, więc nawet jak zdobędzie Oscara to i tak nagroda powedruje do Anglii.
OdpowiedzUsuńTylko w Polsce wszyscy upierdliwie piszą, że to polski film - ale już nie napiszą w którym niby miejscu jest polski? Bo raptem paru Polaków przy nim pracowało? Śmieszne
Wasze amerykańskie wiewiórki są do dxxxy ;-)
OdpowiedzUsuńOskara właśnie dostał film „Coco”, ale nie dziwmy się: to był naturalnie lepszy wybór dla polit-poprawnej bandy oskarowej. W „Vincencie” są przecież tylko same białe pyski i żadnych czarnych czy innych brązowych (obecnie przez nich preferowanych i uważanych za lepszych ludzi). W dodatku w Coco tatuś porzucił żonę i 3-letnią córeczkę Coco, co też stanowi jakże „piękny” pro-feministyczny przekaz i jest jak najbardziej preferowane przez polit-poprawny motłoch oskarowy. Gdyby Vincent miał czarną skórę, albo chociaż oliwkową czy żółtą, no to może wtedy film o nim miałby jakieś szanse, ale wątpię...
Bredzisz
UsuńAnonimowy 5 marca 2018 06:33
UsuńAnonimowy 5 marca 2018 06:37
Anonimowy 5 marca 2018 06:38
napisał:
A pies im mordy lizał! "Wincent" i tak jest o niebo lepszy od głupawego nawet dla dzieci filmu-zwycięzcy i za parę lat będzie z nim tak samo jak było z "Pianistą": o "Coco" nikt nawet nie będzie pamiętał, a "Wincenta" będą oglądały następne pokolenia widzów.
Nie ma o co się oburzać ani tym bardziej dziwić, bo jest dokładnie tak jak Anonimowy powyżej napisał: gdyby van Gogh był "chociaż" kobietą (oczywiście najlepiej gdyby był lesbiją maltretowaną przez okrutne i nietolerancycjne społeczeństwo normalnych ludzi, ale nie wymagajmy za wiele) to - może - wtedy film miałby jakieś szanse u tych liberalnych półgłówków hollyłuda, więc sam sobie winien że nie był otwartym pedałem i nie dokonał wymiany narządów płciowych na te bardziej poprawne politycznie (a że wtedy nie było to możliwe? to też nie jest żadne wytłumaczenie, bo przecież zawsze mógł chociaż się wykastrować a jednak nawet tego nie zrobił!)
I nie zapominajmy że był Białym Mężczyzną, a więc Wrogiem Numer Jeden dla wszystkich dzisiejszych debilków-liberałków.
Naprawdę nie ma czym się przejmować, przecież film mówi sam za siebie.
Anonimowy co to napisał "bredzisz" - sam bredzisz, debilku po praniu mózgu!
Jędruś
--
Drogi panie Anonimowy "Jędrusiu": zebrałam wszystkie pańskie komentarze w jeden, gdyż powtarzanie własnych poprzednich komentarzy z dodatkiem jednego zdania w nowym komentarzu to właściwie wyrafinowana forma spamowania... proszę tego nie robić! Jeśli chcemy coś nowego dodać wystarczy napisać nowy komentarz, BEZ powtarzania swego poprzedniego komentarza.
Anna (moderator ITP²)
Pani Anno, przepraszam i wiecej nie będę :-)
UsuńAle w odpowiedzi nie mogła Pani chociaż w paru słowach odnieść się do waszej nietrafnej przepowiedni oskarowej?
Jędruś :-P
Drogi panie Anonimowy podpisujący się jako Jędruś: przecież to nie ja jestem Autorem powyższego felietonu, więc zupełnie nie rozumiem w jaki sposób miałabym się odnosić do jego trafności lub nietrafności?
UsuńJeśli natomiast chodzi panu o moją prywatną opinię to mogę jedynie odpowiedzieć, że zupełnie nie interesują mnie filmowe produkcje z Hollywood ani ich nagrody. Dodam też, że filmu Coco nie widziałam i raczej nigdy nie obejrzę, więc nie mogąc dokonać jakiejkolwiek oceny porównawczej z Twoim Vincentem jak mogłabym się do niego odnosić?
Serdecznie pozdrawiam,
Anna (moderator ITP²)
A mi tylko szkoda że netflix skasował Domek z kart
OdpowiedzUsuńPodobno zrobili jeszcze jeden sezon Domku z kart bez Kevina Spacey. Założę się że akcja dzieje się po jakimś zamachu na prezydenta (w którym Spacey zginął)
Usuń