W połowie lat 70. ubiegłego stulecia w drugim obiegu, czyli bez zgody i wiedzy sowieckiej cenzury, pojawiła się niezwykła książka. Jej autorzy, dwaj więźniowie polityczni, odsiadywali wcześniej swoje wyroki w… szpitalu psychiatrycznym. Jednym z nich był Władimir Bukowski (skazany m.in. za organizowanie spotkań poetyckich oraz manifestacje w obronie innych dysydentów – spędził w więzieniach 12 lat), a drugim – Siemion Głuzman, ukraiński psychiatra, więziony za obronę ofiar psychiatrii politycznej. Praca nosiła tytuł Psychiatria dla nieprawomyślnych. W książce znalazły się m.in. wypowiedzi doktorów nauk medycznych z Instytutu Serbskiego T. P. Pieczernikowej i A. A. Kosaczowa: „Skłonność do walki o prawdę i sprawiedliwość cechuje najczęściej osobowości o strukturze paranoidalnej”. Paranoja jest jedną z odmian schizofrenii. Stosując tak szeroką definicję schorzenia, można było właściwie każdego uznać za osobę niezrównoważoną psychicznie. A zwłaszcza taką, na którą wskazał palec „sprawiedliwości ludowej”, czyli działające na zlecenie partii komunistycznej: prokuratura i sądy, podobnie jak dziś, zupełnie niezawisłe.
Na rzecz osadzonych działał także Anatolij Koriagin – psychiatra, autor artykułu Pacjenci mimo woli, opisującego zjawisko zamykania w zakładach psychiatrycznych zdrowych psychicznie ludzi, których władza radziecka uznała za wrogów państwa socjalistycznego. Tekst Koriagina ukazał się w tygodniku medycznym „The Lancet” w kwietniu 1981 r. Sam autor kilka miesięcy wcześniej został aresztowany za wydanie orzeczenia lekarskiego, w którym stwierdził, że brak było podstaw medycznych do umieszczenia w psychiatryku jednego z pacjentów, który wysłał do prasy zachodniej tekst o złej sytuacji robotników w ZSRR.
Historia psychuszek, czyli szpitali psychiatrycznych, które wykorzystywano do przetrzymywania osób nieprawomyślnych politycznie i stosowania wobec nich odpowiednich „kuracji”, sięga 1939 r. Wówczas w Kazaniu władza radziecka wybudowała szpital psychiatryczny dla osób, z którymi nie bardzo wiedziano, co zrobić. Bowiem byli to ludzie politycznie niewygodni, ale z jakichś powodów uznawano, że zabicie ich bądź wysłanie do gułagu nie wchodzi w grę. Rola takich szpitali rosła po śmierci Stalina i dojściu do władzy Chruszczowa – wprawdzie w swym tajnym referacie potępił represje stalinowskie, ale nie oznaczało to wcale, że zrezygnował z prześladowania ludzi, którzy w jakiś sposób narazili się władzy radzieckiej. Od końca lat 50. do szpitali psychiatrycznych zaczęły trafiać pierwsze osoby zbyt otwarcie krytykujące porządki panujące w ZSRR.
5 lipca 1968 r. specjalną uchwałą Komitetu Centralnego KPZR zdecydowano, że w ciągu pięciu lat zostanie wybudowanych 125 szpitali psychiatrycznych. W ten sposób uzyskano możliwość umieszczenia w psychuszkach ok. 330 tys. ludzi. Wedle oceny KGB tzw. schizofrenia bezobjawowa, po rozpoznaniu której można było umieścić człowieka w zakładzie zamkniętym, dotknęła ok. 1,2 mln obywateli ZSRR. O czym stale przypominano członkom Biura Politycznego.
Władimir Bukowski, wspomniany obrońca praw człowieka, dysydent i więzień polityczny w czasach Breżniewa, po latach – będąc w Krakowie z okazji wydania książki-wspomnień I powraca wiatr… – przypomniał, że schizofrenię bezobjawową wymyślił psychiatra Andriej Śnieżniewski. Sowiecki doktor twierdził, że można ją znaleźć u każdego człowieka, trzeba tylko mu się dokładnie przyjrzeć. Śnieżniewski ślepo wierzył w swoją teorię, a szefowie KGB rozumieli, jak bardzo taki człowiek jest im potrzebny – opowiadał Bukowski, u którego schizofrenię bezobjawową znalazł Śnieżniewski w 1963 r.
Jednym z częściej powtarzanych stwierdzeń Bukowskiego jest to, że ideologię komunistyczną zastąpiła równie głupia – chociaż nie zbrodnicza – ideologia głosząca poprawność polityczną.
Również dziś próbuje się walczyć za pomocą oskarżeń o zaburzenia, tym razem oskarżając o chorobę psychiczną ludzi otwarcie krytykujących szaleństwa poprawności politycznej. Niedawno do rangi odpowiadającej niegdysiejszej schizofrenii bezobjawowej urosła tzw. homofobia. Najświeższą informację na temat używania psychiatrii do walki z ludźmi przeciwstawiającymi się sodomii podał portal PCh24.pl. Ks. Paul Kalchik, działający w parafii pw. Zmartwychwstania Pańskiego w Chicago, otwarcie sprzeciwiał się tuszowaniu przestępstw seksualnych oraz działaniu „lawendowej mafii” w Kościele. Dodatkowo, odprawił specjalne nabożeństwo, podczas którego odmówił egzorcyzmy i spalił tęczową flagę z umieszczonym na niej wizerunkiem krzyża. Flaga była używana przez niektórych parafian w przeszłości do promocji homoseksualnej agendy.
Spalenie flagi było bezpośrednim powodem odsunięcia od sprawowania funkcji kapłańskich oraz wysłania księdza do psychiatrycznej placówki na badania. Decyzję podjął kard. Blaise Cupich, wymieniony w świadectwie abp. Vigano jako jeden z beneficjentów systemu ustanowionego przez kard. McCarricka i kard. Wuerla. Zdaniem byłego nuncjusza w USA, Cupich był zamieszany w tuszowanie skandali seksualnych w amerykańskim Kościele.
Co znamienne, na tej czysto sowieckiej fali starają się płynąć różne gnidy – niezwiązane formalnie, choć mentalnie na pewno tak, z politpoprawnością – chcąc nieprzyzwoitymi insynuacjami zwalczyć rodzącą się konkurencję. „Tonący brzydko się chwyta”, mawiał podobno Antoni Słonimski. Czy pamiętają Państwo, jak kilka lat temu niejaki literat Ziemkiewicz próbował pałować redaktorów „Warszawskiej Gazety”, zarzucając niektórym z nich zaburzenia?
Innym współczesnym zamiennikiem schizofrenii bezobjawowej jest islamofobia. Niedawno to „schorzenie” zdiagnozowano u pani Marine Le Pen.
Francuski sąd nakazał Marine Le Pen poddać się testom psychiatrycznym w ramach śledztwa w sprawie dzielenia się przez nią na Twitterze obrazami zbrodni Państwa Islamskiego. Polityk opublikowała zdjęcia w 2015 r., w tym jedno pokazujące dekapitację Jamesa Foleya, ofiary ISIS. Le Pen odebrano immunitet parlamentarny, powodując, że obecnie może zostać ukarana grzywną, a nawet trafić do więzienia.
„Myślałam, że przeżyłam już wszystko: no cóż, nie! Za potępienie okrucieństwa Państwa Islamskiego w tweetach, »system sprawiedliwości« skazuje mnie na testy psychiatryczne! Jak daleko się posuną?” – napisała polityk na Twitterze. Sąd odmówił odpowiedzi na pytanie, czy zlecił przeprowadzenie oceny psychiatrycznej, ale sędziowie stwierdzili, że takie testy są normalną częścią tego rodzaju śledztwa.
Za Marine Le Pen ujęli się politycy o tak różnych poglądach jak Matteo Salvini oraz Jean-Luc Mélenchon, skrajnie lewicowy francuski polityk. Minister spraw wewnętrznych Włoch Salvini powiedział w oświadczeniu: – Sąd zleca ocenę psychiatryczną Marine Le Pen. Brak mi słów! Solidarność z nią i z Francuzami, którzy kochają wolność!
Le Pen zamieściła dokumentację potwierdzającą faktyczne okrucieństwa ISIS, próbując wykazać, że nie ma porównania między Państwem Islamskim a jej partią polityczną. Okazuje się, że teraz we Francji zamieszczanie prawdziwych zdjęć ilustrujących rzeczywiste wydarzenia może być dowodem na chorobę psychiczną człowieka, który naraził się władzy, strażniczki ideologii o nazwie poprawność polityczna.
Czy również nasi politycy z obozu rządzącego powiedzą słowo w obronie kobiety? Czy może uznają, że „dobrze jej tak”? Przypomnijmy, że Le Pen posądzana jest, podobnie jak lewicowy Mélenchton oraz Salvini, o sympatie proputinowskie.
„Nie widzisz, dokąd to zmierza? Nie rozumiesz, dlaczego ten obłęd musi zostać zatrzymany?”, apeluje Rod Dreher, amerykański publicysta na stronie The American Conservative. Kto wie czy za jakiś czas nie zostanie on oskarżony przez dr. Targalskiego o propagowanie „putinizmu”. Na co wskazywać by mogły zarówno poglądy Drehera, jak i fakt, że jest on wyznania prawosławnego.
© dr Robert Kościelny
5 listopada 2018
źródło publikacji:
www.polskaniepodlegla.pl
5 listopada 2018
źródło publikacji:
www.polskaniepodlegla.pl
Ilustracja
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz