W realu jest inaczej, niestety, i finał opowieści może źle skończyć się dla Pawła
Amerykańska inicjatywa zwołania międzynarodowej konferencji w Warszawie w sprawie sytuacji na Bliskim Wschodzie zaskoczyła Warszawę… „Cóż było robić? Paweł ani pisnął, wrócił do siebie i czapkę nacisnął”… Ale i władze amerykańskie mają swe ograniczenia.
Kiedy nestorka amerykańskiego dziennikarstwa Helena Thomas zapytała podczas słynnej konferencji prasowej w Białym Domu prezydenta Obamę, czy przypadkiem nie wie, które państwo na Bliskim Wschodzie ma broń atomową? – Obama stracił całkiem kontenans i zaczął pleść bzdury nie na temat. Nie mógł wydusić z siebie, że to Izrael, bo prawo amerykańskie zabrania udzielania pomocy państwom, które nie podpisały układu o nieproliferacji broni jądrowej, a Izrael akurat nie podpisał… Jak się wydaje – i teraz żydowski ogon wywija amerykańskim psem całkiem skutecznie, bo na konferencję warszawską nie zaproszono Iranu – chociaż właśnie „wpływ Iranu w regionie” ma być tematem wiodącym!
Czemu zatem naprawdę posłużyć ma ta konferencja?
Oczywiście – „umacnianiu pokoju i bezpieczeństwa”, jak głosi oficjalne uzasadnienie. Jest ono o tyle „cienkie”, że celowi temu rutynowo służą debaty i konferencje na forum ONZ, a gdy nie dają efektów – „Gaweł” posyła wojsko do Iraku albo gdzie indziej i „najdziksze wyprawia swawole”. Na forum ONZ (prawie 200 państw) i w Radzie Bezpieczeństwa trudno jednak byłoby znaleźć większość dla jednoznacznego potępienia Iranu bez potępienia Izraela, toteż możemy się domyślać, że konferencja warszawska ma ominąć taką ryzykowną sytuację. Czy zatem jest próbą znalezienia mniejszego międzynarodowego grona wyselekcjonowanych (ok.80 zaproszonych) państw) dla łatwego uzasadnienia przydławienia Iranu?...
Prezydent Trump, po serii politycznych gestów wobec żydowskiego lobby politycznego Ameryce i wobec Izraela (przeniesienie ambasady do Jerozolimy, podpisanie ustawy JUST, wycofanie się z porozumienia nuklearnego z Iranem) skonstatował, że niewiele mu to pomaga w stosunkach z żydowskim lobby politycznym w Ameryce, które nie ustaje w wysiłkach, by doprowadzić go do impeachmentu. Gdyby konferencja warszawska, omijająca niebezpieczną dla Izraela debatę na forum ONZ, wyłoniła jakieś szersze gremium państw opowiadających się za dalszym szantażem Iranu – Trump mógłby opędzić się trochę od nacisków żydowskich mówiąc: „No przecież widzicie, robię co mogę”!
A gdyby nie wyłoniła?... Wtedy może powiedzieć: „Widzicie, robię co mogę, ale nie mam międzynarodowego wsparcia”!...
Jest i strona „techniczna” planowanej na połowę lutego konferencji warszawskiej. Mają w niej wziąć udział ministrowie spraw zagranicznych, będzie więc okazja do spotkania sekretarza stanu Pompeo z ministrem Ławrowem i „szczerej dłuższej rozmowy”, dla której administracji Trumpa – w obecnej sytuacji atakowania go za „rosyjskie kontakty” – trudno byłoby znaleźć dobry pretekst.
Nie wydaje się, by Polska mogła odnieść jakieś korzyści podejmując się nakazanej roli organizatora tego spotkania. Konfliktowanie się z Iranem jest nam potrzebne, jak piąta noga psu, pomijając już fakt, że to nie Iran, a żydowskie lobby w Ameryce i Izrael prowadzą wrogą Polsce politykę i że to nie Iran chce wyłudzić od Polski nieruchomości warte 300 miliardów dolarów. Iran to nasz sojusznik, a nie wróg. Najwyraźniej władze warszawskie nie mają nawet politycznej woli - w stosunkach z Waszyngtonem –dokonania niezbędnego r o z g r a n i c z e n i a: co jest korzystne dla Ameryki i Polski, co t y l k o dla Ameryki, ale już nie dla Polski, a co jest dobre t y l k o dla żydowskiego lobby w Ameryce i Izraela – a złe dla Polski. Bez takiego rozgraniczania - w polityce, dyplomacji i debatach publicznych – taka polityka, dyplomacja i debaty publiczne staczają się do poziomu wasalnej propagandy i politycznej korupcji.
Widzę jednak pewną korzyść, jaką wyciągnąć można mimo wszystko z warszawskiej konferencji. Właśnie podjęcie podczas jej obrad takiego właśnie tematu: Jaki wpływ na bezpieczeństwo globalne ma forsowana w prawie amerykańskim r a s i s t o w s k a i n s t y t u c j a prawna „dziedziczenia bezspadkowego”, zawarta w ustawie JUST? Czy jako instytucja z gruntu rasistowska zakłóca ona b a r d z i e j porządek i ł a d m i ę d z y n a r o d o w y niż poddany kontroli międzynarodowej irański program nuklearny?
Albo: dlaczego właściwie Polska ma być sojusznikiem Izraela na Bliskim Wschodzie, a nie sojusznikiem Iranu? Nie przemawia za tym ani znikoma wymiana handlowa Polski z Izraelem, ani przydatność Izraela dla bezpieczeństwa Polski; w tej ostatniej kwestii – rzecz ma się całkiem odwrotnie.
…Mimo zaskoczenia jest jeszcze trochę czasu na przygotowanie się do tej konferencji i pan minister Czaputowicz – reprezentujący rząd premiera Morawieckiego – ma szanse wykazać, że rząd „dobrej zmiany” chce także niezbędnych reform w naszej polityce zagranicznej. Do tej pory porażki rządu przekuwano w „sukcesy” – może teraz wreszcie, mimo generalnej porażki tej konferencji, uda się zrobić przynajmniej prawdziwy polski sukces i podjąć choćby w ograniczonym gronie temat żydowskiego rasizmu? Jest okazja!
Tymczasem liczba ochotników- udziałowców konferencji zmalała już radykalnie: na dzień dzisiejszy nikt nie wie, ile delegacji przyjedzie… UE ostentacyjnie zapowiedziała absencję… Ale temat bezpieczeństwa od rasowego terroru można podnieść nawet w niewielkim gronie, byle z udziałem Amerykanów i Żydów. Tymczasem – według najnowszych informacji – w konferencji weźmie udział ok.50 państw. Niektóre z nich –europejskie – mają podobny problem z roszczeniami żydowskich rasistów. Czy zatem rząd premier Morawieckiego podejmie ten temat – czy będzie udawał, że jakieś zagrożenie dla Polski ze strony Iranu jest większe?...
© Marian Miszalski
11 lutego 2019
źródło publikacji: „Konferencja warszawska”
www.MarianMiszalski.pl
11 lutego 2019
źródło publikacji: „Konferencja warszawska”
www.MarianMiszalski.pl
Ilustracja © brak informacji / za: www.newsweek.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz