Nie pozwól aby przepadły stare fotografie, filmy czy pamiętniki! Podziel się nimi ze wszystkimi Polakami i przekaż do zasobów Archiwum Narodowego IPN!
OSTRZEŻENIE: NASZA WITRYNA JEST NIEPOPRAWNA POLITYCZNIE I WYRAŻA BEZMIERNĄ POGARDĘ DLA ANTYPOLSKICH ŚCIERW ORAZ WSZELKIEJ MAŚCI LEWACKIEJ DZICZY I INNYCH DEWIANTÓW.
UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2

Baliszewskiego „sąd” nad Dmowskim

W styczniowym numerze „Uważam Rze Historia” (nr 1/2019) ukazał się tekst autorstwa Dariusza Baliszewskiego zatytułowany „Trudne pytania o Romana Dmowskiego”. W jego wstępie znany m.in. z telewizyjnego cyklu „Rewizja nadzwyczajna” historyk stwierdza: „Historiografia polska kreuje Romana Dmowskiego na współtwórcę naszej niepodległości i wielkiego męża stanu. Ale czy na pewno ten obraz jest prawdziwy?”.

W dalszej części artykułu, znany z wysuwania kontrowersyjnych tez badacz (np. dotyczących okoliczności śmierci gen. Władysława Sikorskiego), stara się na wszelkie możliwe sposoby wykazać, że Dmowski w żadnej mierze na nimb wielkości nie zasługuje.
Wysuwa on w tym celu całą gamę argumentów. W większości stanowią one standardowy zestaw zarzutów, formułowanych pod adresem autora „Myśli nowoczesnego Polaka”, z antysemityzmem na czele. Sprawia to, iż całość tekstu przybiera formę niewybrednego paszkwilu na jednego z ojców polskiej niepodległości.

Tym, co stanowi o wyjątkowości wystąpienia Baliszewskiego jest fakt, iż swój atak przeprowadza niemal tuż po zakończeniu obchodów stulecia niepodległości i równolegle z osiemdziesiątą rocznicą śmierci polityka. Tekst pełen jest stereotypów, uproszczeń i zwykłych przekłamań. Całość utrzymana jest zaś w sensacyjnym tonie, charakterystycznym dla dotychczasowego dorobku Baliszewskiego i stanowi swoistą mieszankę propagandowych haseł, zaczerpniętych z arsenału piłsudczykowskiej lewicy doby międzywojnia ze współczesną narracją spod znaku „Gazety Wyborczej”. W tak zjadliwy sposób o Dmowskim pisano w oficjalnej publicystyce krajowej (bo nieoficjalnie z jego dorobku czerpano) w pierwszej połowie lat 50. ub. wieku. Wielce wymowne są już same śródtytuły użyte w tekście: „Zajadły antysemita”, „Warchoł i rozrabiacz”, „Kłamca”.

Osnowę tekstu Baliszewskiego stanowią reakcje prasowe na wiadomość o śmierci Dmowskiego. Autor za niezrozumiałe i pozbawione jakichkolwiek podstaw uznaje wypowiedzi publikowane na łamach tytułów związanych z obozem narodowym. Wśród wyjątków, które wyłamywać miały się, zdaniem Baliszewskiego, z atmosfery „zbiorowej polskiej histerii”, poczesne miejsce zajmuje artykuł Mieczysława Niedziałkowskiego, opublikowany na łamach „Robotnika”. Baliszewski, podobnie też jak ówcześni liderzy PPS, do naczelnych „grzechów” Dmowskiego zalicza działalność „zbrojnych bojówek endeckich, które w latach 1906-1907 atakowały i mordowały socjalistów”.

Warto przywołać w tym miejscu garść wybranych cytatów z omawianego artykułu: „Jest ważnym pytaniem naszej polskiej historii, czy Roman Dmowski i czy jego ówcześni akolici wiedzieli, dokąd prowadzą słowa nienawiści, słowa pogardy i wykluczenia, hasła wzywające do dyskryminacji drugiego człowieka i prześladowania ludzi innej rasy czy religii?”; „Jak jednoznacznie wynika z treści dokumentu (chodzi o treść protokołu 165 Konferencji KNP, na której omawiano sytuację polityczną w kraju – przyp. M.M.) w pierwszych dniach niepodległości Polsce groziła wojna domowa, w której samozwańczym wodzem wojsk atakujących miał być Roman Dmowski. Przed ową wojną domową Dmowskiego uratował Polskę Ignacy Jan Paderewski i genialny Piłsudski”:
„Nikt w tych dniach (chodzi o okres przypadający bezpośrednio po śmierci Dmowskiego – przyp. M.M.) nie pisał o «mowie oszczerstwa i nienawiści», która pojawiła się na polskiej prawicy w dniach odzyskiwanej niepodległości, lecz wystarczy przypomnieć oskarżenia Piłsudskiego o kradzież skarbów koronnych, o to że sam wybłagał u Niemców aresztowanie w 1917 roku, o to, że podczas bitwy warszawskiej prowadził rozmowy telefoniczne z Trockim. W lipcu 1920 roku, w obliczu inwazji Armii Czerwonej zagrażającej Polsce, Dmowski ostro zaatakował Piłsudskiego za sprowadzenie niebezpieczeństwa na kraj wskutek ryzykanckiej wyprawy na Kijów, a nawet publicznie oskarżył go o zdradę. Zaraz potem pośpiesznie wyjechał, a w zasadzie po prostu uciekł z Warszawy do Poznania”.
Paradoksalnie, większość z powyżej wysuwanych zarzutów, pomimo iż uderzać ma w Dmowskiego, w praktyce zrealizowana została przez jego czołowego antagonistę. Prześladowania i dyskryminacja przeciwników politycznych (wybory brzeskie, obóz odosobnienia w Berezie, instytucja „nieznanych sprawców”, mordy dokonywane na przeciwnikach politycznych, na czele z niewyjaśnionymi do dziś zgonami generałów Tadeusza Rozwadowskiego i Włodzimierza Zagórskiego), krwawa wojna domowa w maju 1926 r., zakończona przejęciem władzy, wreszcie ucieczka w decydującej fazie bitwy warszawskiej (wyjazd do Bobowej pod Nowym Sączem w nocy z 12 na 13 sierpnia 1920 r.), obciążają w oczywisty sposób „genialnego” Piłsudskiego. Zaś co do wspominanego wyjazdu Dmowskiego do Poznania, to wiadomo, iż spowodowany był on w dużej mierze przekonaniem o niemożności dalszej współpracy z Piłsudskim, m.in. na forum Rady Obrony Państwa. Takie przyczyny wyjazdu zgodnie zdają się potwierdzać opinie dwóch czołowych biografów Dmowskiego (zob.: K. Kawalec, „Roman Dmowski”, Poznań 2016, s. 367; R. Wapiński, „Roman Dmowski”, Lublin 1988, s. 295).

Przy okazji ataków na Dmowskiego Baliszewski ex cathedra karci także prof. Władysława Konopczyńskiego. Jedną z publicystycznych wypowiedzi wybitnego historyka, w której autor pracy „Polska w dobie wojny siedmioletniej” wskazywał na całkowite niemal zmarginalizowanie osoby i dzieła wielkiego polityka przez sanacyjny reżim, Baliszewski opatruje złośliwą uwagą: „Być może, gdyby prof. Konopczyński bardziej niż konfederacją barską interesował się historią Romana Dmowskiego, nie napisałby powyższych słów. Być może wcześniej zapoznałby się z protokołami posiedzeń Komitetu Narodowego Polskiego w Paryżu w latach 1917-1919”.

Co do ostatniego z wysuniętych zarzutów, to Konopczyński nie musiał zapoznawać się z protokołami, gdyż był jednym z ekspertów Biura Prac Kongresowych na konferencji pokojowej w Paryżu i osobiście brał udział w pracach KNP... Śmiem twierdzić też, że prof. Konopczyński dość dobrze znał życie i działalność Romana Dmowskiego, wszak nie bez przyczyny wraz z prof. Ignacym Chrzanowskim był współautorem hasła jemu poświęconego w Polskim Słowniku Biograficznym, którego zresztą był twórcą i pierwszym redaktorem naczelnym.

Dziwić musi także nonszalancja, z jaką Baliszewski odnosi się do wybitnego historyka, którego roczna tylko „produkcja” naukowa przewyższa wszystko, co do tej pory Baliszewski na niwie badawczej zdziałał. Charakterystyczne pozostaje też, że niechęć manifestowana w odniesieniu do autora „Kwestii bałtyckiej” idzie w parze z czołobitnością wobec prof. Szymona Askenazego. Ten ostatni należał do zdeklarowanych krytyków aktywności politycznej Dmowskiego, co stało się zresztą jedną z przyczyn zerwania kontaktów z, będącym początkowo pod jego dużym wpływem, młodym Konopczyńskim (pisze o tym m.in. biograf tego ostatniego Piotr Biliński w artykule „Spór Władysława Konopczyńskiego z Szymonem Askenazym”, [w:] „Władysław Konopczyński jako badacz dziejów XVIII wieku”, pod red. Z. Zielińskiej, W. Kriegseisena, Warszawa 2014).

Baliszewski powyższym tekstem daje bezprzykładny wyraz własnej niechęci, zacietrzewienia i zwykłej ignorancji. Widać, że przydałaby się autorowi przywołanego artykułu solidna „rewizja nadzwyczajna” posiadanych na poruszany temat informacji. Ci zaś spośród czytelników, którzy będą chcieli posiąść rzetelną wiedzę o życiu i dokonaniach przywódcy obozu narodowego, z całą pewnością sięgnąć powinni po którąś z wartościowych pozycji, jak np. omawiany w poprzednim numerze „Myśli Polskiej” (nr 1-2/2019) album „Architekt wielkiej Polski. Roman Dmowski 1864-1939” (Warszawa 2018) autorstwa Jolanty Mysiakowskiej-Muszyńskiej i Wojciecha Jerzego Muszyńskiego.


© Maciej Motas
10 stycznia 2019
źródło publikacji:
www.Mysl-Polska.pl





Ilustracja © domena publiczna / Roman Dmowski (z prawej) podczas nadania tytułu doktora honoris causa Uniwersytetu w Cambridge, 11 sierpnia 1916 r.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2