Żeby było śmieszniej, to taką interpretację wywiedli ponoć z polskiego kodeksu karnego. No cóż, „nadzwyczajnej kasty” żadna kara przecież spotkać nie może.
Ale, czy tylko nadzwyczajna prawnicza kasta z mocnymi partyjnymi korzeniami sięgającymi PRL ma prawo do niezawisłości, czy po prostu niezależności? Pewna aktorka, w wolnych chwilach propagandystka PSL, jest zdania, że polskim rolnikom dotacje unijne się nie należą, tak długo, jak długo u władzy jest zjednoczona prawica. Niech na razie dopłatami cieszą się rolnicy francuscy. Polak potrafi, więc należy pozostawić mu samodzielne zmagania z konkurencją wielkich koncernów. Jak zatem widać, prawo jest dla prawników, ale niezawisłością możemy się cieszyć wszyscy. Na tym polega wolność.
Najbardziej jednak w Polsce niezależni są pisarze. Pisać mogą co chcą, jako że są niezawiśli. Mogą też wydawać swe dzieła własnym sumptem, a później mogą owe książki rozdawać. Gdyby jednak komuś z nich przyszła do głowy myśl, żeby trafić z książką do księgarń, albo nawet bibliotek, to musi spełniać pewne kryteria. Trzeba koniecznie opisywać bogactwo doznań zboczeńców, pozżymać się trochę na zaściankowych katolików, a przychylność odpowiednich decydentów ma zapewnioną. Porządek bowiem musi być, musi tu też obowiązywać prawo – w tym wypadku kaduka. O dowolnym zakupie książki przez bibliotekarza nie ma mowy. Tylko odpowiednia nadrzędna komisja jest uprawniona decydować, co przyszły czytelnik powinien, a czego nie powinien czytać.
Tyle o niezawisłości. O zawiśnięciu innym razem.
© Małgorzata Todd
25 sierpnia 2018
źródło publikacji:
„Niezawisłość 32/2018 (373)”
25 sierpnia 2018
źródło publikacji:
„Niezawisłość 32/2018 (373)”
Ilustracja © brak informacji
Audio © Małgorzata Todd
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz