Głos arcybiskupa czy TW „Henryka”?
Szerokim echem odbił się wywiad, jakiego ostatnio udzielił abp Henryk Muszyński „Przeglądowi Katolickiemu”. W zasadzie nie powinno to nikogo dziwić, skoro głos zabiera bardzo wpływowy hierarcha Kościoła katolickiego w Polsce, piastujący niegdyś stanowiska prymasa Polski oraz wiceprzewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski. Co jednak najciekawsze, słowa płynące ze słodkich biskupich ust namiętnie spijały głównie media wrogie Kościołowi oraz sprzyjające totalnej opozycji. Nad tą biskupią mądrością pochylili się nie tylko ci z Czerskiej i Wiertniczej, ale także niemieckie polskojęzyczne gazety i portale internetowe.Cóż takiego doniosłego znalazło się w tym wywiadzie?
Otóż abp Henryk Muszyński skrytykował nowelizację ustawy o IPN, czyli dołączył do grona tych, którym nie spodobała się pierwsza od niemal 30 lat tak bezprecedensowa i odważna próba walki polskich władz o honor i godność naszego narodu obarczanego kłamliwie współodpowiedzialnością za Holokaust.
Warto przytoczyć słowa arcybiskupa, które zrobiły tak wielką furorę w wymienionych wyżej mediach. Hierarcha stwierdził, że:
– Dzięki ustawie o IPN i dyskusjom wokół niej antysemityzm w Polsce stał się znów problemem współczesnym i aktualnym. Zaczęły się budzić stare demony: nadwyrężone zostało zaufanie wielu tysięcy ludzi i nadszarpnięta praca wielu dziesiątek lat. […] Nie kwestionuję, że w naszych dziejach były wspaniałe i godne pochwały czyny, z których możemy być dumni. Problem jednak w tym, że boimy się przyznać, iż w naszej historii były i są momenty podłe i niechrześcijańskie.
Nie bardzo wierzę, że abp Muszyński nie rozumie, iż jeżeli została „nadszarpnięta praca wielu dziesiątek lat”, to głównie owo nadszarpnięcie dotyczy tych sił, które przez dziesiątki lat szkalowały naród polski, posługując się kłamstwami. Czyżby hierarcha martwił się, że podważony został dorobek Jana Tomasza Grossa i podobnych mu oszczerców?
W związku z tym wywiadem przypomniałem sobie głośny list, pod którym również na pierwszym miejscu widniał podpis abp. Muszyńskiego. Ów list upubliczniony został tuż po tym, kiedy Jarosław Kaczyński i premier Morawiecki wspierani przez posłów Zjednoczonej Prawicy oraz patriotyczne media z „Warszawską Gazetą” na czele po raz pierwszy od 30 lat tak odważnie upomnieli się o należne Polsce reparacje wojenne od Niemiec. Przytoczmy fragment tego listu:
„Pojednanie” to słowo, które od ponad ćwierćwiecza określa relacje polsko-niemieckie. To wielka wartość, którą udało się osiągnąć i którą podtrzymujemy dzięki wysiłkowi nie tylko polityków, ale licznych ludzi dobrej woli po obu stronach granicy. Mamy jednak świadomość, że łatwo można ją utracić przez nieprzemyślane decyzje, a nawet przez zbyt pochopnie wypowiadane słowa.Niestety, dobrze znam ten pełen obłudy, obły, faryzejski język „uczonych w piśmie”, przepełniony rzekomą troską. Abp Muszyński otwarcie wychwala ten kicz polsko-niemieckiego pojednania polegający na tym, że kat odmawia jakiegokolwiek zadośćuczynienia swoim ofiarom, za to z aprobatą przyjmuje jednostronne wybaczenie.
Jak widzimy, w obu przypadkach abp Henryk Muszyński wystąpił przeciwko narodowi polskiemu oraz racji stanu naszego państwa. Najpierw stanął po stronie Niemiec, występując w ich żywotnym interesie, a teraz opowiedział się po stronie Izraela i środowisk żydowskich.
Cytujące arcybiskupa media, aby dodać powagi i splendoru słowom wypowiadanym przez hierarchę, wymieniały ważne funkcje, jakie piastował, oraz publikowały listę nagród, orderów i medali, które otrzymał, także od Niemiec. Zabrakło jednak pewnej, moim zdaniem, bardzo ważnej informacji. Nikt nawet się nie zająknął, że abp Henryk Muszyński od 1975 r. był „kandydatem” komunistycznej bezpieki na tajnego współpracownika, a w 1984 został zarejestrowany jako tajny współpracownik Służby Bezpieczeństwa o pseudonimie „Henryk”.
Szanownym Czytelnikom pozostawiam do oceny, czy bycie agentem komunistycznej bezpieki ma wpływ na dzisiejszą postawę hierarchy. Przecież znane jest powiedzenie, że agentem jest się do końca życia.
© Mirosław Kokoszkiewicz
28 sierpnia 2018
źródło publikacji: „Warszawska Gazeta”
www.WarszawskaGazeta.pl
28 sierpnia 2018
źródło publikacji: „Warszawska Gazeta”
www.WarszawskaGazeta.pl
Czas walczyć o swoje!
Brutalnie odświeżmy Niemcom pamięć
W 2012 roku Berlin odetchnął z ulgą po tym, jak Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości w Hadze nakazał włoskim sądom oddalać cywilne pozwy odszkodowawcze przeciwko Niemcom. Rzym bardzo szybko uległ i już w 2013 roku włoski parlament przyjął uchwałę uznającą wyrok z Hagi. Na jego mocy państwo Niemieckie otrzymało immunitet, dzięki któremu zbrodnie wojenne popełnione na ludności cywilnej podczas II wojny światowej miały pozostać bezkarne. W błędzie byli ci wszyscy, którzy sądzili, że na tym sprawa się zakończy, a Niemcy będą mogły spać spokojnie, bez obaw, że włoski przykład rozprzestrzeni się na inne kraje. W 2014 roku włoski odpowiednik naszego Trybunału Konstytucyjnego, czyli Sąd Konstytucyjny Republiki Włoskiej w Rzymie, orzekł, że: Zasada prawa międzynarodowego gwarantująca państwom immunitet wobec skarg ze strony osób cywilnych nie obowiązuje w przypadku zbrodni wojennych oraz zbrodni przeciwko ludzkości. W nadzwyczajnych przypadkach pierwszeństwo mają prawa człowieka gwarantowane przez włoską konstytucję.
Ten krótki wstęp wyjaśnia i wprowadza nas w to, co stało się w ostatnich dniach. Oto orzeczenie włoskiego Sądu Konstytucyjnego wykorzystali Grecy i wnieśli do włoskich sądów wniosek o odszkodowanie za masakrę, jakiej Niemcy dokonali w greckiej miejscowości Distomo. Przypomnijmy, że 10 czerwca 1944 roku zbrodniarze z 4. Dywizji Grenadierów Pancernych SS Polizei wymordowali 208 mieszkańców miasteczka. I tak po długich prawniczych bojach sprawa trafiła przed Włoski Sąd Najwyższy, który właśnie uznał, że w ramach odszkodowania Grecy mają prawo zająć znajdującą się we Włoszech i należącą do Niemiec nieruchomość „Willa Wigoni” nad jeziorem Como.
Teraz chce przypomnieć, że jesienią ubiegłego roku poseł Arkadiusz Mularczyk (PiS) wraz z grupą parlamentarzystów złożyli do Trybunału Konstytucyjnego wniosek o zbadanie zgodności z konstytucją zapisów kodeksu postępowania cywilnego, które uniemożliwiają składanie pozwów przeciwko obcym państwom odpowiedzialnym m.in. za zbrodnie wojenne. Chodzi o umożliwienie Polakom pozywania Niemiec za zbrodnie II wojny światowej oraz dochodzenie odszkodowań za niemieckie zbrodnie wojenne, akty ludobójstwa i zbrodnie przeciwko ludzkości popełnione na terenach okupowanej Polski. Myślę, że Trybunały Konstytucyjne czy Sądy Najwyższe innych krajów będą z uwagą śledzić to, co będzie się działo w tej sprawie w naszym kraju – mówił poseł Mularczyk, mając nadzieję, że Trybunał Konstytucyjny szybko zajmie się sprawą. Niestety, mamy już czerwiec 2018 roku, a TK milczy, i należy mieć nadzieję, że nie jest to milczenie tchórzliwe.
Już najwyższy czas, aby Niemcom w sposób bezwzględny, bezlitosny i brutalny odświeżyć pamięć, zwłaszcza że w sposób wyjątkowo perfidny, nikczemny i podły próbują od lat zrzucać na Polaków odpowiedzialność za swoje potworne zbrodnie. Cała Europa Zachodnia, dzięki wspólnym podręcznikom do historii przeznaczonym dla niemieckiej i francuskiej młodzieży, zna na pamięć nazwy dwóch wsi spacyfikowanych przez Niemców podczas II wojny światowej. Są to czeskie Lidice i francuska wioska Oradour-sur-Glane. Tymczasem tylko na terenach znajdujących się w dzisiejszych granicach Polski niemieccy zbrodniarze spacyfikowali przeszło 800 wsi i, co warto głośno przypominać, nasi rodacy ginęli nie tylko od kul, ale wraz z kobietami, starcami i dziećmi płonęli pozamykani w stodołach, chlewach, oborach i własnych domach. Tymczasem cały świat dzięki wymierzonej w Polskę propagandzie zna tylko jedną stodołę – tę w Jedwabnem. Gdyby tak wybrać się do którejś z polskich szkół na lekcję historii i zapytać uczącej się tam młodzieży, co mówią im takie nazwy wsi i małych miejscowości, jak: Borów, Szczecyn, Wólka Szczecka, Łążek Zaklikowski, Łążek Chwałowski, Karasiówka, Aleksandrów, Lipniak-Majorat, Krasowo-Częstki, Józefów Duży, Skłoby, Michniów, Smoligów, Złoczew, Sochy, Poturzyn, Jamy, Rajsk, Wanaty, Olszanka, Jabłoń-Dobki, Skałka Polska, Różaniec, Szarajówka, Ochotnica Dolna, to zaręczam, że nikt (często nawet i sami nauczyciele) nie wie, z czym te nazwy się wiążą. Jednak na pytanie, z czym kojarzy im się nazwa miejscowości Jedwabne, bez zająknięcia odpowiedzą wszyscy, nie tylko w Polsce.
Tak naprawdę nie ma tygodnia, w którym nie przypadałaby jakaś rocznica niemieckiego bestialstwa. Zbliża się lipiec, więc tylko jako przykład podam, że 7 lipca 1943 roku Niemcy dokonali pacyfikacji polskiej wsi Szaulicze (w dawnym woj. białostockim, powiat wołkowyski), mordując 336 osób, w tym 120 dzieci. W dniach 12-13 lipca 1943 roku niemiecki okupant dokonał pacyfikacji i masowego mordu w świętokrzyskiej wsi Michniów, mordując ponad dwieście osób, z czego ponad połowę stanowiły kobiety i dzieci. W nocy z 20 na 21 lipca 1943 roku Niemcy dokonali masowego mordu na ludności wsi Radwanowie w gminie Zabierzów, w powiecie krakowskim, a w nocy z 28 na 29 lipca 1943 podobny los spotkał mieszkańców podkrakowskiej Woli Justowskiej.
Tak więc czekamy na orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego nie tylko w sprawie nowelizacji ustawy o IPN, ale także na rozstrzygnięcie w sprawie wniosku Arkadiusza Mularczyka i grupy posłów. Czas otworzyć Polakom drogę do odszkodowań za popełnione przez Niemców zbrodnie. Powtarzam: już najwyższa pora brutalnie odświeżyć Niemcom pamięć, bo jak uczy historia, bardzo szybko zapominają, jakie potworne tragedie w swojej ponurej historii sprowadzali na Europę i świat.
© Mirosław Kokoszkiewicz
data pierwszej publikacji niepewna (czerwiec lub lipiec 2018)
źródło publikacji: „Polska Niepodległa”, 28 sierpnia 2018
www.PolskaNiepodlegla.pl
data pierwszej publikacji niepewna (czerwiec lub lipiec 2018)
źródło publikacji: „Polska Niepodległa”, 28 sierpnia 2018
www.PolskaNiepodlegla.pl
Podkreślenia pochodzą od Redakcji ITP.
Ilustracja © brak informacji / Archiwum ITP
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz