Nie pozwól aby przepadły stare fotografie, filmy czy pamiętniki! Podziel się nimi ze wszystkimi Polakami i przekaż do zasobów Archiwum Narodowego IPN!
OSTRZEŻENIE: NASZA WITRYNA JEST NIEPOPRAWNA POLITYCZNIE I WYRAŻA BEZMIERNĄ POGARDĘ DLA ANTYPOLSKICH ŚCIERW ORAZ WSZELKIEJ MAŚCI LEWACKIEJ DZICZY I INNYCH DEWIANTÓW.
UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2

Czy Szulkin wychował Smarzowskiego?

Wczoraj, o czym nie poinformował nikogo żaden portal [my informowaliśmy! - przyp. Redakcji ITP], zmarł reżyser Piotr Szulkin. Zmarł ponoć przedwcześnie, bo w wieku 68 lat. Mając w pamięci, dość świeżej, los własnej rodziny, myślę sobie, że dobrze by było gdybym dożył tak sędziwych lat. No, ale co tu się zastanawiać… Będzie jak będzie. Nie ma z nami już Piotra Szulkina, a poinformowała o tym zaledwie wikipedia i radio.
Jechałem akurat do dentysty, kiedy na antenie pojawił się Józef Skrzek i tym charakterystycznym dla światowców z kręgów największych wtajemniczeń głosem, zaczął opowiadać jak fantastycznym facetem był Szulkin. Ja obejrzałem większość filmów Szulkina, nie widziałem tylko tych małych form, a także „Golema” i „Feminy”.
„Golema”, bo byłem za mały, a „Feminy” z kolei nie widziałem, bo byłem już za stary. Przesiedziałem za to przed telewizorem i w kinie oglądając takie dzieła jak „Obi-Oba koniec cywilizacji”, „Wojna światów – następne stulecie” czy „Ga-Ga chwała bohaterom”. Myślę, że z całą stanowczością mogą powiedzieć, że filmy Szulkina to nędza. Nędza formalna i intelektualna, a przekonał mnie do tego ostatecznie Józef Skrzek. Okay, ktoś może powiedzieć, że przesadzam, słuchałem Skrzeka jadąc na leczenie kanałowe i mogłem być uprzedzony. Myślę, że jednak nie, strach przed kanałowym leczeniem nie był znowu aż tak wielki, żeby mi przytępić umysł, a do tego przecież zawsze biorę znieczulenie. Powtarzam więc filmy – Szulkina to nędza, w dodatku nędza preparowana specjalnie. One zaczęły wchodzić na ekrany w końcówce lat siedemdziesiątych, a największe dzieła Szulkin nakręcił na początku lat osiemdziesiątych. Była to wszystko taniocha, oparta na obscenie z jakimś tam podkładem psychologicznym. Wczoraj cały wieczór czytałem streszczenia tych scenariuszy i nie mogę się nadziwić jak to mogło przejść kolaudację. Piotr Szulkin miał oczywiście opinię reżysera niezrozumianego, w co trudno uwierzyć jeśli weźmie się pod uwagę, że pracując nad filmami równocześnie robił karierę naukową i zmarł jako profesor, doktor habilitowany. To jest moim zdaniem zdumiewające, mam na myśli tę łapczywość na tytuły naukowe wśród polskich, kontrowersyjnych reżyserów. Taki na przykład Koterski ma chyba doktorat i dwa fakultety. Ciekawe czy Jim Jarmusch ma jakiś doktorat i z czego? Szulkin miał i to, jak rozumiem, zapewniało mu już na starcie, tak zwaną intelektualną przewagę. Któż by się stawiał profesorowi doktorowi habilitowanemu i mówił, że jego filmy są głupie i płytkie?

O czym były te filmy? Największym wzięciem cieszył się chyba film „Wojna światów następne stulecie”. Był to film o totalitaryzmie, który wszedł na ekrany w roku 1981. Nie wiem, czy Józef Skrzek w swoich rozważaniach o wielkości Szulkina, dotarł do momentu, kiedy on się porozumiewał z władzą, na tematy dotyczące stymulacji dużych grup ludności za pomocą nośników obrazu, bo siedziałem już na fotelu dentystycznym. Każdy jednak kto pamięta telewizję stanu wojennego, późną jesień roku 1981 i klimat tego filmu zrozumie o co chodzi. Samotny facet, snujący się po brudnych ulicach Łodzi, zapewne w pobliżu szkoły filmowej, żeby było taniej, do tego prywatne mieszkanie i winda. Tak wyglądały plenery w tym filmie. Jeden karzeł obsadzony został w roli całej marsjańskiej inwazji i to było absolutne mistrzostwo świata, jeśli idzie o krojenie budżetu. Marsjańskość karła rozpoznawana była po puchowej kurtce i czapce dzianej, obciskającej głowę. Takie kurtki, pamiętam ze szkoły – ortalion nabity puchem – kojarzyły się wówczas wszystkim z kosmosem. Ponieważ żaden film polski nie mógł się wtedy obyć bez gołej baby, a pokazanie całej gołej baby mogłoby źle wpłynąć na nastrój chwili, to znaczy ludzie mogliby się naprawdę wyluzować zamiast spiąć i czekać czy nie nadlecą prawdziwi Marsjanie, pokazano tylko jakąś taką scenę niby seksu w windzie. I to była całość dzieła. Na koniec Szulkin zdemaskował hipokryzję mediów, co uznane zostało przez krytykę za szczyt wyrafinowania. A wszystko to w czasie kiedy Tumanowicz i Woźniak zapowiadali wiadomości w mundurach bez dystynkcji.

Później przyszły kolejne filmy – „Obi oba” i „Ga-ga”, weszły do kin w zasadzie jeden po drugim. W tym pierwszym chodziło zdaje się o zdemaskowanie hipokryzji ludzi wierzących. Z tym, że Szulkin w przeciwieństwie do Smarzowskiego nie pokazał księży, ale ujął sprawę w klamry metafizyczne. Zgromadzona w jakimś bunkrze ludzkość czeka aż przyleci po nią arka. Na zewnątrz panuje nuklearna zima, wywołana dawno temu przez Reagana, nie ma jak wyjść, bo wszyscy zginą. No, ale jest wiara i to trzyma wszystkich przy życiu. Okazuje się jednak, że każdy ma inną wiarę. Stuhr, główny bohater, szuka ukojenia w Biblii, ale okazuje się, że wszystkie egzemplarze Pisma poszły na przemiał, a pozyskaną z nich celulozą nakarmiono tłumy głodnych biedaków. W okładkach zaś po Piśmie trzyma się pornografię. Taka, prawda, metafora….Są jednak tacy, którzy wierzą w technologię. Taki na przykład Majchrzak, specjalista od technologii cieplnych, ma swoją kwaterę, a w niej lodówkę, w której zamroził dwie najładniejsze dziewczyny z całego bunkra. Czeka aż przyleci arka, wtedy je odmrozi i będzie miał fun. Myślę, że ani parasol ani Kuldahrus czy inne towarzyszące nam tu dzieci, nie będą w stanie uwierzyć w to, że kiedyś pokazywano publicznie takie rzeczy. No, ale tak było. Na koniec arka okazuje się być, rzecz oczywista, oszustwem.

Ostatni film Szulkina, który widziałem – „Ga-Ga chwała bohaterom”, był początkiem kariery Katarzyny Figury. Zagrała ona w nim nieletnią prostytutkę z kosmosu. Głównym zaś bohaterem był Olbrychski, którego mieli publicznie wbić na pal, żeby zaspokoić głód igrzysk u mieszkańców dziwnej, oddalonej wiele lat świetlnych od Ziemi planety. Nie wiem z jakimi bieżącymi wydarzeniami się to łączyło, bo film pochodzi z roku 1985, być może chodziło o którąś z wizyt papieża, ale pewności nie mam. Nie pamiętam też jak się ten film kończył, wiem tylko, że w pewnym momencie system podmienił Olbrychskiemu młodą, ładną Figurę na starzejącą się i brzydką Stalińską. I to był dramat prawdziwy.

Nie chce mi się tu analizować obsesji nieboszczyka Szulkina i jego szajb, chciałem jednak zwrócić uwagę na jedno – popatrzcie jaki to był subtelny i delikatny człowiek w porównaniu z takim Smarzowskim na przykład. Czy to nie jest niezwykłe? Myślę, że źródłem tych jego subtelności i ich praprzyczyną były relacje z władzą, bynajmniej już wtedy nie chamską i brutalną, ale popadającą w zamyślenie i szukającą nowych dróg komunikacji ze społeczeństwem. Dziś ludzie, którzy zlecają zrobienie takich filmów jak Kler mają znacznie więcej pewności siebie niż ekipa Jaruzelskiego i znacznie mniej wahań. Niestety…

Zapraszam na portal www.prawygornyrog.pl gdzie umieszczę dziś nową pogadankę. Tym razem będziemy rozmawiać z Hubertem Czajkowskim o naszym nowym komiksie. W ciągu dnia wrzucę na stronę sklepu nowego nawigatora, a tymczasem zabieram się za poprawienie II tomu Baśni socjalistycznej…


© Gabriel Maciejewski
8 sierpnia 2018
źródło publikacji:
www.Coryllus.pl





Ilustracje © Filmoteka Narodowa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2