Nie pozwól aby przepadły stare fotografie, filmy czy pamiętniki! Podziel się nimi ze wszystkimi Polakami i przekaż do zasobów Archiwum Narodowego IPN!
OSTRZEŻENIE: NASZA WITRYNA JEST NIEPOPRAWNA POLITYCZNIE I WYRAŻA BEZMIERNĄ POGARDĘ DLA ANTYPOLSKICH ŚCIERW ORAZ WSZELKIEJ MAŚCI LEWACKIEJ DZICZY I INNYCH DEWIANTÓW.
UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2

Prokurator Mielecki z Dębicy czyli zimne oczy debila

Miałem napisać dzisiaj tekst zatytułowany „O istotnych aspektach podboju”, który wymyśliłem jeżdżąc wczoraj samochodem po wschodniej Polsce. Zmieniłem jednak zdanie po obejrzeniu reportażu zalinkowanego przez toyaha. Od razu przyznam, że tak jak większość tu obecnych jestem bezradny wobec pewnego rodzaju emocji. Nazwijmy je elementarnym poczuciem przyzwoitości. Obejrzałem ten reportaż i uznałem, mając za sobą liczne doświadczenia z internetowymi stalkerami, że w tym materiale tylko jedna osoba zasługuje na śmierć cywilną, wykluczenie z zawodu i generalnie wydalenie jej poza nawias społeczeństwa. Jest nią prokurator z miasta Dębica nazwiskiem Mielecki. Ci państwo, którzy dokonują tych wszystkich okropnych czynów wykorzystują jedynie sytuację, on ją stwarza na szczeblu lokalnym i firmuje. A jeśli firmuje to znaczy, że nie boi się swojego szefa. A tym szefem jest, o ile dobrze pamiętam Zbigniew Ziobro.
Ponieważ sprawa kobiety nękanej przez gang wariatów rozgrywa się w regionie mało dla polityki znaczącym, wręcz podrzędnym i marginalnym, a do tego takim gdzie struktury mafijne, wojskowe i policyjne nie miały za dużo do powiedzenia, jest ona teoretycznie nie do rozwiązania. Teoretycznie, albowiem hierarchie organizacji i wpływów układają się w Polsce według innego schematu niż to się wydaje prokuratorowi Mieleckiemu, a nawet tym biednym wariatom przyzwyczajonym do bezkarności. Rzeczywistość administracyjno-prawna nie jest żadną rzeczywistością, ale fikcją, a prawda leży gdzie indziej. Ja nie powiem gdzie, nie z ostrożności procesowej bynajmniej, bo tę mam w nosie. Nie powiem, bo chcę zobaczyć to zdziwienie w oczach kiedy jeden z drugim wysyłający tu obelżywe listy w końcu przesadzi.

Zacznijmy jednak od początku. TVN pokazał ten reportaż po to, by ludzie widzieli jak strasznie beznadziejna jest PiS-owska sprawiedliwość. I mam wrażenie, że przegiął, albowiem tylko za rządów PO można było bezkarnie utrzymywać taki stan i udawać, że nic się nie dzieje. To za rządów PO ci państwo zaczęli dusić niewinnego człowieka na oczach innych ludzi i nie spotkała ich za to kara. To za rządów PO ci państwo rozpoczęli nagonkę na swoją sąsiadkę. Kontynuowali ją, albowiem tak zwany aparat sprawiedliwości nie boi się niczego i nikogo, a najmniej reform. Myślę, że jeszcze dwa takie reportaże wyemitowane w TVN i katalizator zacznie działać. Następny zaś sędzia próbujący coś ukraść ze sklepu zostanie po prostu zabity na miejscu przez obsługę, którą inny sędzia zwolni do domu z braku dowodów przestępstwa. Wszyscy bowiem w tym sklepie zgodnie zeznają, że sami widzieli jak ów pan, podpora sprawiedliwości, najpierw schował do kieszeni pendrive’a a potem z niezrozumiałych powodów wyciągnął scyzoryk i poderżnął sobie nim gardło. I tyle. Uważam, że TVN powinien emitować jak najwięcej takich programów.




Teraz kwestie techniczne dotyczące obrony. Jak słusznie zauważył jeden z komentatorów broń w rękach tej pani niewiele by pomogła. Ona jest samotna, a prześladująca ją rodzina to organizacja bezwzględnie wobec siebie lojalna. Prześladowana kobieta próbuje szukać pomocy innej organizacji, pozornie silniejszej, ale niewiele to pomaga, albowiem policja, prokuratura i sądy są fikcją, która ma zasłaniać działalność struktur poważnych. Te świry o tym wiedzą, albowiem jedna z nich studiowała prawo i tam informację tę dostała wprost. Po prostu powiedziano jej jak co jeździ, kto jest wrogiem, a kogo należy się obawiać naprawdę. Kogo można bezkarnie wykorzystywać, a przed kim trzeba uciekać. Jednego jednak ci ludzie nie zrozumieli. Tego mianowicie, że cały świat nie jest Dębicą, nie jest też Podkarpaciem, ani Małopolską nawet. I są na tym świecie jednakowoż zawory, które blokują strumienie szaleństwa, nawet tak głęboko utwierdzonego w bezkarności jak ten w którym pławią się ci ludzie z reportażu.

Mamy więc kwestię podstawową – nie można występować samotnie przeciwko organizacji i liczyć na prokuraturę, bo ta jest po stronie zorganizowanego szaleństwa, co wprost powiedział w tym reportażu prokurator Mielecki. Ja rozumiem, że on już nie pracuje jako prokurator. Rozumiem, że on jest już w drodze na zmywak, albo aspiruje do jakiegoś gangu na młodszego kieszonkowca. Nie może bowiem uchować się w żadnej strukturze ten, kto publicznie obnaża jej bezradność i słabość. To nie jest praktykowane nigdy. I to jest właśnie najstraszniejsze w ludziach z wymiaru sprawiedliwości, fakt, że oni, przyzwyczajeni do życia w absurdalnym świecie nie rozumieją, podstawowych zasad. Nie rozumieją zasad ze świata prawdziwego. Najważniejsza zaś brzmi tak – nie będziesz demaskował deficytów organizacji, która cię żywi. Ja się normalnie nie mogę pozbierać po tym co usłyszałem od prokuratora Mieleckiego w tym nagraniu. Gdybym był Zbigniewem Ziobrą kazałbym go przesunąć do fakturowania materiałów biurowych zamawianych przez sąd rejonowy w Hrubieszowie, albo zrobił klawiszem w Lubsku. To jest nie do pojęcia i nie do uwierzenia, ten facet.

Teraz należy postawić pytanie – co dalej? Moim zdaniem ministerstwo sprawiedliwości powinno odpowiedzieć na to horrendum pokazówką. Musi odbyć pokazowe rozpieprzenie gniazda debili i osłów jakim jest wymiar sprawiedliwości w podkarpackim mieście Dębica. Przed kamerami telewizyjnymi oczywiście. Dziś Józef zaprosił mnie do radia na 20.00, miałem gadać o pomnikach, ale chyba pogadamy o wymiarze sprawiedliwości. To jest taka okazja dla Kurskiego, jaka się jeszcze nie zdarzyła do początków rządów PiS, dla Kurskiego i dla Ziobry – pokazowe uzdrowienie wymiaru sprawiedliwości w zapomnianym przez Boga i ludzi regionie. Już się nie mogę doczekać.

Co do działania organizacji zaś mam taką oto propozycję. My też jesteśmy organizacją o dużym współczynniku lojalności. Musimy teraz tylko sprawdzić jak wytrzymały jest ten współczynnik. Zrobimy tak – jeśli jeszcze raz na targach czy w jakimś innym miejscu publicznym, gdzie znajdą się członkowie naszej organizacji ujawni się jakiś stalker, albo choćby tylko niezdyscyplinowany polemista natychmiast dzwonimy na policję i zgłaszamy, na mamy na terenie ekshibicjonistę, który lata z funeraliami na wierzchu. W międzyczasie valser przytrzymuje gościa za nogawkę, wiszącego głową w dół, a my nagrywamy na telefony komórkowe jego okrzyki i wynurzenia. Potem przyjeżdża policja, my grzecznie składamy spójne zeznania i patrzymy ze smutkiem i współczuciem, jak funkcjonariusze dzwonią po karetkę. Potem, z równie smutnym wyrazem oczu odprowadzamy wzrokiem tego nieszczęśnika wleczonego do ambulansu w kaftanie. I już. Organizacja bowiem jest zawsze silniejsza niż jednostka i cały kłopot polega na tym jedynie by wszyscy jej członkowie w odpowiednim czasie złożyli spójne zeznania. Wobec zaś atrofii wymiaru sprawiedliwości nie można się wahać i nie można pozwolić się terroryzować. A wiecie dlaczego tak zrobimy? Powiem Wam. Bo możemy.

Teraz słów kilka o degeneracji pracowników aparatu przymusu zwanego dla niepoznaki wymiarem sprawiedliwości. Ona się odbywa celowo i planowo. Pół biedy jeśli w tym aparacie pracują dawni funkcjonariusze służb, wtedy jeszcze jakoś to wszystko idzie. Gorzej jeśli do struktury przenikają ludzie z deficytami, albo zwykłe świry, wtedy wszystko zaczyna się sypać, ale ludzi tych gubi zwykle poczucie bezkarności i ich kariery, nawet bardzo błyskotliwe szybko się kończą. Nie można bowiem – powtarzam – publicznie demaskować deficytów organizacji, która daje nam chleb. Miałem kiedyś, dawno temu taką przygodę. Jechałem z Lublina do Dęblina pociągiem, było to jeszcze w latach szkolnych, można było palić w przedziałach, ale ja – choć paliłem – usiadłem w wagonie dla niepalących. Siedzieliśmy z jednej strony ja, jakaś pani i jakaś studentka z UMCS chyba, a z drugiej wyraźnie pobudzona i agresywna para wymieniająca między sobą uwagi na temat naszej – mojej studentki i kobiety – beznadziejności oraz własnej wyjątkowości. Tak po prostu. Mówili o tym, że oni są lepsi, a my pochodzimy z innego, gorszego świata. Byli przy tym wyraźnie pobudzeni i prowokacyjni. Z treści tych gawęd zrozumiałem, że są to prawnicy, którzy właśnie załapali się do którejś z korporacji zawodowych, chyba do adwokatury. Ponieważ mieli wyraźną chęć odnieść jakiś towarzyski sukces nasilali te swoje prowokacje, ale my nie reagowaliśmy. Zupełnie jak ta pani w reportażu. W końcu sięgnęli po argument ostateczny – wyjęli papierosy i zapalili w przedziale dla niepalących. Kobieta zwróciła im uwagę, ale oni zaśmiali się jej w nos i wydmuchiwali kłęby dymy wprost w nasze twarze. My milczeliśmy, zupełnie jak ta pani w reportażu. No, a potem przyszedł kierownik pociągu, który nie rozumiał co to znaczy „lepszy świat” i wezwał sokistów, prostych jak przecinak chłopaków z Gołębia. Wtedy nauczyłem się, że przewaga o ile nie jest przewagą liczebną tu i teraz, zawsze jest iluzoryczna. To ważna nauka. Każdy złodziej i bandyta ma to drukowane mózg, dlatego nigdy nie wychodzi na akcję sam. No chyba, że jest tak beznadziejnie głupi jak prokurator Mielecki z Dębicy.


© Gabriel Maciejewski
8 maja 2018
źródło publikacji:
www.coryllus.pl





Ilustracja © brak informacji / zrzut ekranu
Wideo © TVN

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2