Tym razem jednak PiS bardzo słusznie postanowiło zostawić tę żabą prezydentowi do zjedzenia i nie ciągnąć serialu z procesjami przebłagalnymi. Skoro Duda stanął w obronie WRON-y uznanej przez Sąd Rzeczpospolitej za „za grupę przestępczą o charakterze zbrojnym” to, czego miałyby dotyczyć te pertraktacje?
Czy Andrzej Duda sądził, że będzie licytacja na argumenty typu, który z komunistycznych trepów zasiadających we WRON był większym, a który mniejszym łotrem i zdrajcą?
Czy wyobrażał sobie, że dyskusja z ustawodawcą będzie polegała na głosowaniu typu Kiszczak – tak, Hermaszewski – nie, Jaruzelski – tak, Oliwa – nie, Siwicki – tak, Łozowicki – nie, Janczyszyn, Molczyk i Tuczapski - tak, ale już Janiszewski, Użycki i Baryła –nie? Jarosław Kaczyński doszło do wniosku, że nie ma najmniejszego sensu urządzać kolejnych przepychanek, bo akurat w tej sprawie nie ma miejsca na ustępstwa i zgniłe kompromisy. Trudno bawić się we współczesnego Kopciuszka i oddzielać ziarno od plew w misce, w której znalazło się samo komunistyczne śmiecie.
Stwierdzono wprost, że ustawy nie będzie, a rzecznik głowy państwa, Krzysztof Łapiński próbując ratować twarz prezydenta stwierdził: Konkluzja po wczorajszym spotkaniu jest taka, że ta sprawa nie będzie regulowana na poziomie ustawy. Z dwóch względów: obóz PiS uznał, że w sprawie ustawy nie będzie wracał, a można rozmawiać i były różne głosy i pomysły, by symbolicznie - za pomocą uchwały - ocenić osoby z przeszłości. Od tej pory wszystkie antykomunistyczne wystąpienia Andrzeja Dudy będą tak wiarygodne jak hasło z „Misia”:
Parówkowym skrytożercom mówimy stanowcze nie.
Ilustracja © DeS
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz