Nie pozwól aby przepadły stare fotografie, filmy czy pamiętniki! Podziel się nimi ze wszystkimi Polakami i przekaż do zasobów Archiwum Narodowego IPN!
OSTRZEŻENIE: NASZA WITRYNA JEST NIEPOPRAWNA POLITYCZNIE I WYRAŻA BEZMIERNĄ POGARDĘ DLA ANTYPOLSKICH ŚCIERW ORAZ WSZELKIEJ MAŚCI LEWACKIEJ DZICZY I INNYCH DEWIANTÓW.
UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2

Haniebne weto

Decyzja prezydenta o zawetowaniu tak zwanej ustawy degradacyjnej zaskoczyła nie tylko prawicowy elektorat, ale i wielu polityków obozu „dobrej zmiany”. Po raz kolejny okazało się, że Andrzej Duda, owszem, jest mocny, ale tylko w gębie, bowiem doskonale wyspecjalizował się w górnolotnych i pompatycznych kazaniach dla ludu pełnych patriotycznych uniesień i płomiennych antykomunistycznych haseł-sloganów. Niestety za słowami nie idą czyny, o czym przekonaliśmy się, kiedy w lipcu ubiegłego roku włożył kij w szprychy reformy sądownictwa wyraźnie wystraszony spędami organizowanymi przez totalną opozycję pod pałacem prezydenckim. Czego wystraszył się tym razem, że postanowił splunąć prosto w twarz tym wszystkim, którzy walczyli z komuną, a szczególnie tym, którzy w tej walce stracili życie? Dlaczego zawetował ustawę, do której treści nie składał wcześniej sprzeciwu i która od stycznia pod wodzą nowego szefa MON została bardzo mocno złagodzona, żeby nie powiedzieć stępiona?

Od razu między bajki proponuje włożyć ten fragment prezydenckiego uzasadnienia: „Nie ma wątpliwości, jeśli chodzi o odebranie stopni wojskowych takim ludziom jak Jaruzelski czy Kiszczak, jednak generał Hermaszewski, który został wcielony do WRON siłą, nie miał z tym procederem nic wspólnego. Umieszczanie Hermaszewskiego obok Kiszczaka i Jaruzelskiego obniża rangę tej ustawy i niszczy element symboliczny, który jest tu tak ważny. Z tym pogodzić się nie mogę”. Tę prezydencką narrację natychmiast podchwyciło lewactwo, czego przykładem niech będzie tylko ten jeden fragment z niemieckiego „Newsweeka”, którym dowodzi zasłużony folksdojcz, Tomasz Lis: „Jak przyznaje historyk z IPN dr Grzegorz Majchrzak, nie tylko pan gen. Hermaszewski został wpisany najprawdopodobniej do Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego bez swojej zgody. De facto był to rozkaz, który mu wydano by w tej Radzie uczestniczyć”. Otóż Szanowni Czytelnicy ktoś tu ma nas za zwyczajnych głupców. Wojsko to instytucja hierarchiczna, w której działa się „na siłę”, czyli na rozkaz. Wszyscy członkowie WRON byli podwładnymi zbrodniarza i zdrajcy, gen. Wojciecha Jaruzelskiego, dlatego idąc tokiem rozumowania Andrzeja Dudy należałoby ich wszystkich uniewinnić, ponieważ wszyscy– jedni bardziej ochoczo inni mniej - wykonywali rozkazy swojego najwyższego przełożonego. Gdyby takie chore myślenie obowiązywało podczas procesu w Norymberdze to żaden z niemieckich ludobójców i zbrodniarzy nie mógłby zostać skazany gdyż wykonywał jedynie rozkazy najwyższych dowódców z Hitlerem na czele.

Tak więc jeśli nie krzywda, jaka rzekomo miałaby spotkać generała Hermaszewskiego i jednocześnie teścia wpływowego europosła PiS, Ryszarda Czarneckiego, to co mogło stać za decyzją prezydenta? Obawiam się, że głównym powodem zawetowania ustawy był sondaż jaki ukazał się tuż przed świętami w Rzeczpospolitej. Według niego większość Polaków była przeciwna degradacji komunistycznych trepów z LWP, a za pozbawieniem ich stopni wojskowych opowiedziało się tylko 28 proc. badanych, z czego zaledwie 16 proc. było co do tego całkowicie przekonanych. Wystawia to głowie państwa bardzo złą opinie, no bo cóż można powiedzieć o prezydencie, który raz daje dyla na widok ludzi protestujących przed pałacem, a drugi raz czmycha wystraszony jednym sondażem opublikowanym w gazecie? Tym samym Andrzej Duda bardzo przysłużył się środowisku utożsamianemu z Adamem Michnikiem i dawną Unią Wolności, do której przecież należał., To ci ludzie przez niemal trzy dekady czynili wszystko, aby Polacy żyli dzisiaj w stanie narodowej schizofrenii i nie potrafili odróżnić dobra od zła. Trzeba było przecież ocieplać wizerunek sowieckich pachołków i zdrajców narodu skoro zasiadło się razem a nimi do okrągłego mebla by kupczyć Polską. Tym wetem prezydent dołączył już na całego do bandy politycznych cyników i hochsztaplerów ze swojego dawnego ugrupowania i na dobre uświadomił nam, że polityka w jego wykonaniu odarta jest z jakichkolwiek szlachetnych pobudek nie mówiąc już o wielkich romantycznych ideach.

Teraz zajmijmy się gen. Mirosławem Hermaszewskim, o którym zrobiło się przez chwilę niemal tak samo głośno jak 40 lat temu, kiedy ku chwale przyjaźni polsko-radzieckiej w propagandowym locie krążył wokół Ziemi z generałem majorem Armii Radzieckiej, Piotrem Klimukiem na statku Sojusz-30, za co został Bohaterem Związku Radzieckiego, a do klapy przypięto mu Złotą Gwiazdę z napisem „Герой CCCP”. Trzy miesiące wcześniej w podobnym locie kosmicznym uczestniczył towarzysz z Czechosłowacji, Vladimir Remek. W brew naciskom przywódcy NRD, Ericha Honeckera to nie jego rodak jako pierwszy poleciał w kosmos, ale właśnie przedstawiciele Czechosłowacji i Polski gdzie sytuacja społeczna dla komunistów nie była korzystna po powstaniu u naszych południowych sąsiadów opozycyjnej Karty’77 i protestach, do jakich doszło u nas w Ursusie i w Radomiu. Niemiec z NRD musiał czekać w kolejce i poleciał dopiero jako trzeci, półtora miesiąca po Hermaszewskim. Mieliśmy, więc do czynienia przede wszystkim z wielką operacją polityczno-propagandową mającą odwrócić uwagę od procesów, które w Polsce dwa lata później doprowadziły do wybuchu „Solidarności”, który to wybuch stłumiła dopiero WRON-a, której Hermaszewski został członkiem. Jak widzimy wybór Hermaszewskiego na członka WRON to nie był przypadek. Generał-kosmonauta próbuje przekonywać, że stało się to, „bez jego zgody oraz wiedzy”, co stanowi starą wyświechtana formułkę używana najczęściej przez ujawnianych agentów komunistycznej bezpieki, którzy przekonują, że owszem palili, ale się nie zaciągali. Warto pamiętać, że ówczesny major, Mirosław Hermaszewski nie był jedynym polskim kandydatem do lotu w kosmos. Specjaliści o wiele więcej szans dawali asowi lotnictwa płk Zenonowi Jankowskiemu, za którym jednak nikt wpływowy nie stał a jego postawa ideowo-polityczna nie była tak przekonywująca jak koniunkturalisty towarzysza Hermaszewskiego. Mimo to na cześć pierwszego polskiego kosmonauty Jankowskiego wydrukowano już nawet znaczki pocztowe, które później trzeba było szybko zniszczyć. Część jednak ocalała i stanowi dzisiaj filatelistyczny rarytas. Warto też pamiętać, że ówczesny major Hermaszewski jest dzisiaj generałem a Zenon Jankowski już nigdy potem nie awansował i zupełnie zapomniany zakończył służbę w stopniu pułkownika.

Hermaszewski opromieniony sławą przez całe lata sprzedawał o sobie bajkę, jako o chucherku z kategorią zdrowia „C”, która wykluczała jakąkolwiek możliwość służby w wojsku. Jednak pasja do latania doprowadzić miała go – jak twierdził - do Szkoły Orląt, w której został prymusem. Oczywiście to legenda, ponieważ, aby zostać pilotem myśliwskim nie wystarczy nawet kategoria zdrowia „A” i trzeba przejść dodatkowe wyśrubowane badania. Kto więc mógł stać za błyskotliwą karierą słabowitego i cherlawego Hermaszewskiego oraz za wyatutowaniem z rywalizacji o lot w kosmos faworyta, płk Zenona Jankowskiego? Najprawdopodobniej był to jego starszy o 13 lat brat, generał brygady i pilot, Władysław Hermaszewski, absolwent Akademii Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych ZSRR im. Marszałka Klimienta Woroszyłowa. Władysław Hermaszewski był także zapalonym myśliwym, który polował nie tylko z całą wierchuszką PRL, ale i z towarzyszami radzieckimi. W 2002 roku już nie w ZSRR, ale w Federacji Rosyjskiej podczas polowania na Syberii zginał tragicznie w nurtach Angary. Także bajki o bohaterskim kopciuszku-kosmonaucie włóżmy między bajki. Podobnie między bajki włóżmy fałszywą balladę o apolitycznym wspaniały generale-kosmonaucie, którego chciał zniszczyć pisowski reżim i którego honor ocalił dopiero w sam Wielki Piątek prezydent Duda nazwany przez internautów „Dudaszem” z uwagi na dzień, w którym ogłosił swoje weto. Otóż ten apolityczny Hermaszewski w 2001 roku bez sukcesu startował do senatu z list SLD. Z podobnym skutkiem w 2005 roku zakończyły się dla niego wybory do sejmu gdzie znów znalazł się na listach postkomunistów z SLD. W 2013 roku kierowany przez Lisa „Newsweek” zaatakował komisję smoleńską i zamieścił na okładce postać Antoniego Macierewicza w kombinezonie kosmonauty z podpisem Drugi Polak w kosmosie.

Hermaszewski wziął haniebny udział w tym ataku. W „Newsweeku” opublikowano jego list zatytułowany „Proszę nie zaśmiecać Kosmosu!”, w którym można było przeczytać: „Ja w Kosmosie byłem, wiem, że jest piękny i użyteczny dla nas. Jest on także miejscem pracy dla wybrańców, ludzi światłych, wytrwałych i zdrowych. W kosmos wysyła się ludzi nie za karę, ale w nagrodę, jako naszych wysłanników, aby tam spożytkowali swoje umiejętności i zdolności. Aby cieszyli się potęgą Kosmosu, jego nieskończonością, absolutną harmonią, niepowtarzalnym urokiem, ciszą i tajemniczością. My , mieszkańcy Ziemi jesteśmy z pracy takich ludzi dumni. Dzięki nim możemy przeżywać nie tylko wrażenia estetyczne, cieszyć się nieważkością, ale także czerpać materialne korzyści. Nasza przyszłość, przyszłość kolejnych pokoleń będzie związana z kosmosem. Nie należy więc go zaśmiecać. Jeżeli jednak Państwo już chcą koniecznie wysłać pana posła w daleką przestrzeń, posła, którego w swoich felietonach obdarza przymiotami dyskwalifikującymi go jako kandydata już na wstępnym etapie selekcji – to pod jednym warunkiem – nie w stroju kosmonauty, bowiem strój ten jest efektem pracy wielu wybitnych specjalistów, jest symbolem postępu i sukcesu nauki, jednak skomplikowanym w obsłudze. Generalnie jednak proszę : nie zaśmiecajmy Kosmosu!” Wyciskając ten list niczym brudną szmatę - na co z cała pewnością zasługuje – przesłanie Hermaszewskiego można sprowadzić do jednego zdania brzmiącego: Macierewicz to śmieć. Może tu należy szukać powodów sympatii Andrzeja Dudy do towarzysza Hermaszewskiego?

Panie prezydencie, bardzo pana zbulwersował fakt, że ustawodawca nie przewidział dla zdegradowanych członków WRON, w tym dla Hermaszewskiego żadnej możliwości odwołania się od tej decyzji. Już spieszę z wyjaśnieniem, dlaczego tak się stało. Otóż sąd Rzeczpospolitej w 2012 roku uznał tę zbrodniczą organizację za „Grupę przestępczą o charakterze zbrojnym”. Pragnę też pana poinformować, że, podczas gdy kosmonauci-propagandyści z PRL i Czechosłowacji do dzisiaj robią w swoich krajach za bohaterów to w Niemczech po zburzeniu berlińskiego muru i zjednoczeniu obu państw pierwszy kosmonauta z NRD, Sigmund Jähn, aby zarobić na życie musiał zostać taksówkarzem i żaden kanclerz ani prezydent RFN nie stanął w jego obronie. Taka jest właśnie różnica między postkomunistycznymi śmietnikami, w których przyszło nam żyć a państwem poważnym.


© Mirosław Kokoszkiewicz
5 maja 2018
opublikowano w: „Warszawska Gazeta”
www.WarszawskaGazeta.pl







Ilustracja © DeS

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2