Nie pozwól aby przepadły stare fotografie, filmy czy pamiętniki! Podziel się nimi ze wszystkimi Polakami i przekaż do zasobów Archiwum Narodowego IPN!
OSTRZEŻENIE: NASZA WITRYNA JEST NIEPOPRAWNA POLITYCZNIE I WYRAŻA BEZMIERNĄ POGARDĘ DLA ANTYPOLSKICH ŚCIERW ORAZ WSZELKIEJ MAŚCI LEWACKIEJ DZICZY I INNYCH DEWIANTÓW.
UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2

Wolski, Ludwik Lubicz – Ukraina

„Ukrajina”

Cały świat się dzisiaj zmienia,
Dziś wolności świta era,
Bo w myśl samostanowienia
Los swój każdy sam wybiera!

Byli Niemcy i Moskale,
Człowiek siedział u komina.
Dzisiaj siedzi w kryminale,
Bo woskresła Ukrajina.

Biedak czy też gruba ryba,
Wszystkich pod klucz się zamyka,
Wkrótce internują chyba
Co drugiego nieboszczyka.

I nie wpuszczą go do nieba,

Aż da okup zań rodzina,
Bo „na wijsko hroszi treba,
Gdy woskresła Ukrajina.


W sposób zgoła barbarzyński
Obalili Mickiewicza,
Znak, że naród ukraiński
Do kulturnych się zalicza.

Pobili szyldy w Złoczowie,
Niech świat cały głowy zgina,
Bo już każdy teraz powie
Tut istinna Ukraina”.


Ludwik Lubicz Wolski
Złoczów, 1919




        Autor ukończył powyższy wierszyk satyryczny, będący zarazem Jego ostatnim, oczekując na rozstrzelanie podczas jednej z wielu rzezi ludności polskiej organizowanych przez ukraińską dzicz. Ta rzeź wydarzyła się w 1919 roku, w miasteczku rodzinnym poety, Złoczowie. Pomimo zaciekłych walk Wojska Polskiego z ukraińskimi bandami, Złoczów miał nieszczęście pozostać w szponach „Zachodniej Ukraińskiej Republiki Ludowej”. Niestety, nowo-odtworzone i nadal słabe Państwo Polskie nie było jeszcze w stanie zapewnić ochrony swym obywatelom na wszystkich granicach.

Gdy pod koniec marca 1919 r. ukraińska dzicz rozpoczęła grabież żydowskich sklepów w okupowanym przez nich Złoczowie, ich dowództwo natychmiast wykorzystało tę okazję do zrzucenia winy na Polaków i dla przykładu uwięziono kilkudziesięciu Polaków i Polek (w tym Ludwika Wolskiego). Wszystkich oskarżono o „podżeganie żołnierzy ukraińskich do napaści na sklepy żydowskie”. Większość Polaków zostało wkrótce rozstrzelanych, ale wyłapywanie kolejnych trwało.
Podczas rewizji ukraińscy podludzie znaleźli u Ludwika Wolskiego powyższy wiersz, za co przed śmiercią został przez nich potwornie skatowany. Wiemy, że m.in. przez ponad godzinę twardym narzędziem na stole wielokrotnie łamano mu po kolei każdą kość we wszystkich palcach rąk, po to – jak ukraińscy oprawcy sami oznajmili – aby nie mógł już więcej pisać. A przecież wierszyk Wolskiego był i tak wybitnie łagodny w porównaniu z prawdą o dziczy tych ukraińskich podludzi…
Pisarka Maria Jehanne Wielopolska-Janowska, która była wówczas uwięziona razem z panem Wolskim, zeznała podczas śledztwa prowadzonego później przez władze Rzeczypospolitej:
„[...] sprowadzono p. Wolskiego do konfrontacyjnego przesłuchania - tenże przyznał się do autorstwa tego wiersza. Zauważyłam, że p. Wolski był wówczas już bardzo skatowany – zmieniony nie do poznania i opuchnięty. Rozglądnąwszy się po pokoju, w którem to przesłuchanie miało miejsce, zauważyłam, że cały był zbryzgany krwią i zdawało mi się jakby kawałki ciała na ścianie tkwiły, na podłodze leżała szmata cała skrwawiona
Inni Polacy opowiadali w swych zeznaniach o „okrutnie zmasakrowanym ciele” poety, które po przesłuchaniu było „spuchnięte jak bania” i „czarne jak węgiel” od bicia, oraz zupełny „brak skóry na grzbiecie” Wolskiego. Młody poeta „był tak okropnie skatowany, że już w parę godzin od bicia wykazywał na całej powierzchni stan ropienia”.

27 marca 1919 r. ukraińscy podludzie wykopali dwa wielki doły. Dla wszystkich Polaków było oczywiste, w jakim celu zostały wykopane i jeszcze tego samego dnia wieczorem w więzieniu rozpoczęło się zabijanie Polaków. Strzelano z odległości zaledwie trzech kroków, używając kul dum-dum, które powodowały straszliwe rany i cierpienia. Ci z Polaków, którzy nie zginęli od razu podczas rozstrzelania, byli w dołach dobijani dopiero po jakimś czasie, gdy już zebrała się kolejna warstwa ciał ofiar. Dopiero wtedy ukraińcy wielokrotnie dźgali je długimi rosyjskimi bagnetami.
Egzekucje te trwały przez kilka dni.
W tym czasie konający w potwornych cierpieniach od ran otrzymanych podczas „przesłuchania” Ludwik Wolski został celowo przez nich pozostawiony na sam koniec rzezi Polaków. Właśnie po to, aby cierpiał jak najdłużej. Został przez nich zabity jako jeden z ostatnich dopiero 1 kwietnia, wraz z kilkoma innymi młodymi Polakami.
Ekshumacja i badania ówczesnej Komisji Sejmowej Dla Zbadania Okrucieństw Gwałtów Ukraińskich potwierdziły zeznania najważniejszego świadka, katolickiego księdza, którego ukraińska dzicz w pewnym momencie sprowadziła na miejsce kaźni i który był obecny podczas wielu z tych morderstw. Ksiądz twierdził, że poeta zginął od trzech strzałów w twarz z bardzo bliskiej odległości.  Jako jedną z ostatnich egzekucji ksiądz bardzo dobrze zapamiętał śmierć młodego poety i dlatego mógł ze szczegółami opisać ją przed Komisją: Ludwik Lubicz Wolski, w swym ostatnim wysiłku, wierzgając w rękach katów, nie dał sobie zawiązać oczu. Pomimo, że przez zapuchnięte od bicia i zalane krwią oczy i tak najpewniej nie mógł już widzieć swych oprawców, zginął zwrócony do nich twarzą, z okrzykiem „Niech żyje Polska!” na ustach.

        Ojcem chrzestnym Ludwika Wolskiego był poeta Władysław Bełza, który zadedykował swój słynny „Katechizm polskiego dziecka” właśnie małemu chrzestnemu. Pierwsze wydanie „Katechizmu” posiadało następującą dedykację (pominiętą w późniejszych wydaniach):
Kochanemu Luczkowi Wolskiemu z miłością i błogosławieństwem od chrzestnego ojca.
We Lwowie 1900 nakładem autora
Dedykując „Katechizm” swemu wówczas pięcioletniemu chrześniakowi z pewnością nawet nie przypuszczał, jak prorocze okażą się 19 lat później jego ostatnie dwa wersy… ale to już osobna historia. Natomiast jeszcze inną, trudną (nie tylko dla mnie) do zrozumienia historią, jest trwający do dzisiaj, absolutny brak zainteresowania współczesnych Polakami, których ukraińskie bydło mordowało przecież od kilku wieków. Już samo przypominanie o wielu rzeziach Polaków, jakich ukraińska dzicz dokonywała od stuleci, na wiele lat przed jedyną wspominaną (i to też z rzadka) „Rzezią wołyńską”, powoduje automatyczne uznanie osoby o tym przypominającej za co najmniej „oszołoma” (o czym wiem najlepiej z własnego doświadczenia).
Oczywiście jednym z głównych tego powodów jest dzisiejsza oficjalna propaganda wyimaginowanej „przyjaźni polsko–ukraińskiej”. Jednak doraźna potrzeba większej liczby tanich ukraińskich robotników w dzisiejszej Polsce nie jest w stanie wytłumaczyć faktu głębokiego dupowłaztwa tak wielu współczesnych Polaków, którzy nawet nie ukrywają, że za wszelką cenę starają się zapomnieć o Polakach wymordowanych przez ukraińską dzicz i najlepiej byłoby, gdyby nikt im o tym więcej nie przypominał, a całą sprawę zakopano gdzieś w archiwach. Według nich – ludzi stanowiących obecnie znaczną część współczesnego społeczeństwa polskiego – powinniśmy po prostu zapomnieć o setkach tysięcy barbarzyńsko wymordowanych Rodaków w imię… no właśnie: w imię czego?
W imię zachowania dobrych stosunków z rządami obecnie administrującymi naszym terytorium okupowanym od 65 lat przez oprawców naszego narodu? Bo przecież nie w imię jakiegoś wyimaginowanego „pojednania”, gdyż nigdy nie może być mowy o jakimkolwiek pojednaniu ofiary z katem bez uprzedniego przyznania się oprawców do winy i okazania skruchy ze strony narodu, który wydał z siebie tak okrutną, barbarzyńską dzicz!
Jeżeli jednak takie postawy nie są jedynie na pokaz (jak to podejrzewam u naszych śmiesznych polityczków, oznajmiających swymi zakłamanymi paszczami jedynie to, co im każą ich Agenci Prowadzący, lub – w najlepszym przypadku – co im ślina przyniesie na język w imię doraźnych korzyści politycznych), jeżeli tak wielu Polaków rzeczywiście tak myśli i tak uważa, to muszę napisać Wam wprost, moi drodzy Rodacy–Polacy: taką pogardą dla swych własnych ofiar właśnie zatwierdziliście i przyzwoliliście na kolejną rzeź swych Rodaków lub ich wnuków w niedalekiej przyszłości. Albowiem możecie być tego absolutnie pewni, że tak, jak „Rzeź wołyńska” nie była pierwszą rzezią, tak też nie będzie i ostatnią. Pomimo, że naszych Rodaków nie pozostało już wielu za naszą obecną wschodnią granicą, dzięki Waszej postawie jest to tylko kwestią czasu i sposobnych okoliczności, gdy nasi ukraińscy „przyjaciele” ponownie zaczną „rezać lachów” dla woskresłej, samostijnej ukrajinu jak to od wieków robili co jakiś czas, a Wy, którzy dzisiaj tak bardzo chcecie zapomnieć o barbarzyństwie tego sztucznie stworzonego państwa–zlepka narodów i gardzicie ofiarami swych Rodaków w imię swych doraźnych celów – to właśnie Wy będziecie za to współodpowiedzialni. I nie mam w tym miejscu na myśli naszych polityków, będących jakże–oczywistymi zdrajcami lub agentami pracującymi dla wrogich Polsce państw, jak Tusk czy Komorowski – nie! Piszę te słowa o Was i do Was: zwykłych Polaków.
I jest mi za Was wstyd.


© DeS / ITP
1 kwietnia 2013
Digitale Scriptor (DeS) specjalnie dla: Ilustrowany Tygodnik Polski www.tiny.cc/itp2

Creative Commons License CC-BY-NC-ND
Wolne do kopiowania na tej samej licencji: CC-BY-NC-ND
(Creative Commons Licence - By Attribution, No Commercial Use, No Derivatives -
polskie tłumaczenie tutaj)




Ilustracja © domena publiczna / Archiwum ITP²

ARTYKUŁ PRZYWRÓCONY Z KOPII ZAPASOWYCH, Z TEGO POWODU ORYGINALNY FORMAT ARTYKUŁU MOŻE NIE PASOWAĆ DO FORMATU OBECNEGO BLOGU. NIEKTÓRE ILUSTRACJE MOGĄ BYĆ OBECNIE NIEDOSTĘPNE, A LINKI MOGĄ BYĆ NIEAKTUALNE.

4 komentarze:

  1. Autor ma rację że mu wstyd za Polaków. Dupowłazowstwo ukraińcom jest dzisiaj normą tak samo jak notoryczne niepamietanie o rzeziach Polaków dokonywanych przez ten naród.

    Dziękuję za artykuł, jednak musze zwrócić uwagę, że pan Wolski nie był przecież poetą, lecz agronomem (a wcześniej asystentem przy katedrze botaniki w Dublanach). Być może napisał więcej wierszy, ale jak się wydaje, było to co najwyżej jego hobby.
    Także data jego śmierci nie jest pewna, gdyż według niektórych świadków został zabity 2 kwietnia 1919 r. podczas zupełnie ostatniej egzekucji w Złoczowie, a nie dzień wcześniej, jak to twierdził przed Komisją ksiądz Czajkowski, który w zdenerwowaniu podczas opisywania tak okrutnych wydarzeń mógł się pomylić. Nekrolog zamieszczony przez rodzinę w "Kurjerze Poznańskim" z dnia 31 maja 1919 r. także podaje dzień 2 kwietnia 1919 r. jako datę śmierci Ludwika Lubicza Wolskiego.
    X.
    (proszę wybaczyć brak podpisu, ale mieszkam we Lwowie i wolę zachować anonimowość gdyż nasi "przyjaciele" nadal nas bardzo "kochają")

    OdpowiedzUsuń
  2. Straszna historia. Dziękuję za uświadomienie o kolejnym nieznanym mi Patriocie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Typowa polska bohaterszczyzna i nic wiecej. Otumaniony książkami Sienkiewicza młody człowiek wybrał raczej śmierć niż zamknięcie buzi i odczekanie na lepsze czasy i dlatego stworzył tylko ten jeden wiersz - za który zapłacił życiem w jakże okrutny sposób!
    Nie mógł go napisać po odejściu rosyjskich i ukraińskich bydlaków? Mógł. Gdyby tak zrobił pewnie napisałby jeszcze wiele innych wierszy, może nawet zostałby sławnym poetą, kto wie. Niestety, pokracznie pojęty polski patriotyzm rodem właśnie z sienkiewiczowskich bajań, wyrażający się w najczęściej idiotycznej bohaterszczyźnie, doprowadził do śmierci Wolskiego i zarazem utraty tego utalentowanego młodego człowieka dla nas wszystkich. ćwierć wieku później tysiące jemu podobnych, równie otumanionych sienkiewiczowską bohaterszczyzną młodzieńców bez namysłu rzuciło się z kamieniami na uzbrojonych po zęby Niemców, a dzisiaj ponownie słychać podobne głosy o ginięciu za Ojczyznę w razie potrzeby!
    Czy my Polacy kiedyś w końcu zmądrzejemy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polacy nigdy nie zmądrzeją . Niestety

      Usuń

UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2