PiS albo PO, Kaczyński lub Tusk, Duda albo Komorowski, prawica bądź lewica – każde z tych zestawień, funkcjonujących na co dzień w realiach III RP, tworzy fałszywą alternatywę i jest elementem mitologii pustoszącej umysły Polaków.
Ilustracja © brak informacji / Archiwum ITP
Każde z nich powstało po to, by w stanie nienaruszonym zachować status sukcesji komunistycznej i zagrodzić nam drogę do Niepodległej.
Ludzie, którzy chętnie sięgają po takie zestawienia, by usprawiedliwić własną niemoc i wybory dokonywane podług tej mitologii, są zakładnikami systemu stworzonego przy „okrągłym stole” i - choćby deklarowali sprzeciw obecnej rzeczywistości-postępują zgodnie z intencją magdalenkowych szalbierzy.
Ci ludzie ignorują prawdę o fundamentach dzisiejszego państwa i o metodach, jakimi narzucono nam system polityczny III RP. Ignorują ją w przeświadczeniu, że upływ czasu doprowadził do konwalidacji „grzechów pierworodnych” tego państwa i zniwelował atrybuty nadane mu przez „ojców założycieli”.
Tymczasem - bez uwzględnienia tych okoliczności i solidnej refleksji historycznej, deliberowanie o „alternatywach”, przypomina bełkot idioty.
Tymczasem - bez uwzględnienia tych okoliczności i solidnej refleksji historycznej, deliberowanie o „alternatywach”, przypomina bełkot idioty.
Dokonana 31 grudnia 1989 roku, przez tzw. Sejm kontraktowy, zmiana nazwy państwa i jego godła, miała wyłącznie wymiar symboliczny. Nie oznaczała zerwania formalnoprawnej więzi z okresem okupacji sowieckiej i konserwowała historyczną i personalną spuściznę PRL. Nigdy też nie przyjęto ustawy o restytucji państwa polskiego i nie odważono się wskrzesić Konstytucji II Rzeczpospolitej z 1935 roku.
U podstaw tworzenia fałszywych alternatyw i schematu politycznego III RP, leżała dyspozycja szefa bezpieki:
"Służba Bezpieczeństwa może i powinna kreować rożne stowarzyszenia, kluby czy nawet partie polityczne. Ma za zadanie głęboko infiltrować istniejące gremia kierownicze tych organizacji na szczeblu centralnym i wojewódzkim, a także na szczeblach podstawowych, muszą być one przez nas operacyjnie opanowane. Musimy zapewnić operacyjne możliwości oddziaływania na te organizacje, kreowania ich działalności i kierowania ich polityką" – instruował Czesław Kiszczak, podczas posiedzenia kierownictwa MSW, w lutym 1989 roku.
Nim rozpoczęły się rozmowy „okrągłego stołu”, instrukcje SB wskazywały na potrzebę „wspierania zwolenników konstruktywnego nurtu opozycji w naszym kraju, kosztem wyhamowania najbardziej agresywnych inicjatyw podejmowanych przez ekstremistów".
W ramach wydanych wówczas dyrektyw, inspirowano powstawanie nowych partii i środowisk politycznych, które wspierały proces esbeckiej „transformacji ustrojowej” oraz niszczono i marginalizowano tych, którzy nie godzili się na kontynuację komunistycznej sukcesji. Udział w tym procederze brali ludzie powiązani z policją polityczną PRL, którzy po roku 1989 przemienili się w biznesmenów, bankierów lub polityków. Istotną role powierzono również zgrai kapusiów i donosicieli, wyselekcjonowanych w ramach tzw.”opozycji demokratycznej” oraz hierarchom Kościoła.
Utworzona w ten sposób „reprezentacja narodowa”, miała zadbać o „prawidłowy przebieg przebieg procesów politycznych”, eliminując z życia publicznego przeciwników magdalenkowej zdrady oraz wspierając tych, którzy bez sprzeciwu przyjmowali status III RP.
Przytoczę słowa Krzysztofa Czabańskiego - bezpośredniego obserwatora obrad „okrągłego stołu”, który w wydanej w roku 2005 książce „Pierwsze podejście. Zapiski naocznego świadka” odsłaniał kulisy tego szalbierczego procesu. Relacjonując wydarzenia od 6 lutego do 6 kwietnia 1989 roku, Czabański pisał:
„Zadaniem K. W. wszystko to jest mistyfikacją. Według L. za „okrągłym stołem”, a właściwie za zawartym wcześniej układem, stoją duże pieniądze (kilka miliardów dolarów) i to skłania władzę do porozumienia. Według K. jest to plan sowiecki, realizowany bezwzględnie przez Jaruzelskiego i Wałęsę, który zwietrzył możliwość utworzenia przez elitę opozycji establishmentu wespół z elitą władzy. Jakby jednak nie było, wydaje się, że efekt końcowy może być podobny. Otóż, nastąpi legitymizacja władzy, Jaruzelski zostanie prezydentem wybranym przez sejm, który z kolei będzie wybrany przez naród. Wałęsa zaś będzie następnym prezydentem, a na razie np. przewodniczącym Frontu Porozumienia Narodowego. (...) U końca drogi zaś, prorokuje K. W., skorumpowane elity będą blokować społeczeństwo, zaś rządzić będzie prezydent – choćby i Wałęsa – i tajna policja”.
Narzucony wówczas schemat polityczny, wykluczał działalność „sił wstecznych, hamujących rozwój”(z dokumentów SB). Ludzi, którzy sprzeciwiali się hańbie „okrągłego stołu” zepchnięto na margines, zmuszono do emigracji lub skazano na zapomnienie. Traktowano ich jako „ekstremistów” i „terrorystów”.
W dokumencie SB,zatytułowanym ”Ochrona bezpieczeństwa wewnętrznego państwa w nowych warunkach społeczno-politycznych i gospodarczych. Koncepcja wstępna” z lipca 1989 roku, stwierdzono:
„Ochrona bezpieczeństwa wewnętrznego kraju będzie polegać na poprawnym kształtowaniu wzajemnych stosunków między społeczeństwem, a organami władzy i innymi instytucjami państwowymi realizującymi podstawowe zadania w interesie ogólnonarodowym, z poszanowaniem praw i interesów jednostek. Z drugiej zaś strony, będzie polegać na niedopuszczaniu do powstawania i na likwidowaniu zaistniałych czynników zakłócających lub mogących zakłócić harmonijne funkcjonowanie społeczeństwa i ustanowionych przez nie organów państwowych”.
Jako główne zadania „nowych” służb ochrony państwa, wymieniono:
- ujawnianie ekstremalnej działalności politycznej godzącej w porządek prawny państwa,
- wykrywanie i likwidowanie organizacji terrorystycznych, niezależnie od ich charakteru politycznego”.
Powszechnie dziś stosowany argument, jakoby wybory powszechne były „świętem” wolnego państwa lub miały świadczyć o demokratycznym charakterze III RP – jest głęboko niedorzeczny.
Jeśli na początku tej pseudo-państwowości stworzono reguły uniemożliwiające działanie antysystemowej opozycji, jeśli z życia publicznego wyrugowano autentycznych antykomunistów i przeciwników „pojednania” z bandytami - każde kolejne wybory były farsą.
Przypomnę, że w roku 1947 sfałszowano tzw. wybory, by (formalnie) mogli wygrać je komuniści. Dokonano tego poprzez terror, liczne zabójstwa polityczne, jawne i utajnione fałszerstwa. Ten przestępczy proceder, dał podstawę do legalizacji okupacji sowieckiej i uznania owej niby-państwowości przez kraje „wolnego świata”.
W roku 1989 również sfałszowano wybory, by do ówczesnego Sejmu mogli wejść komuniści. Przez kolejne dwa lata systematycznie marginalizowano i niszczono wszystkie osoby i ruchy społeczne, które były przeciwne zdradzie „okrągłego stołu”, doprowadzając w efekcie do sytuacji, gdy na scenie politycznej pozostali tylko wyznawcy legalizmu III RP oraz ludzie zarządzani przez komunistyczną bezpiekę.
Wówczas dokonano legalizacji owej pseud-demokracji, organizując w roku 1991 wybory, zwane do dziś „wolnymi”. Nie mogły jednak być wolne, bo dopuszczono do nich tylko wyselekcjonowanych polityków i tylko te partie, które sankcjonowały system polityczny. Nie miały nic wspólnego z wolnym wyborem, bo miliony naszych rodaków zostało już zainfekowanych retoryką „Gazety Wyborczej” i pomniejszych ośrodków propagandy, w których forsowano okrągłostołowe sofizmaty i „jedynie słuszne poglądy” na sprawy polskie.
Odtąd wystarczyło kontrolować mechanizmy życia publicznego, a sam proces wyborczy oprzeć na reżimowych instytucjach (PKW, sądy, ośrodki propagandy) - by pozwolić sobie na organizowanie dowolnych „świąt demokracji”. Nie stanowią one zagrożenia, bo w przestrzeni politycznej III RP nie ma miejsca na postulat obalenia porządku magdalenkowego i twardej rozprawy z komunistyczną sukcesją.
Powiedzieć zatem - „wolne” o wyborach z 1991 roku, to tak samo, jak nazwać „wolnymi” kolejne farsy wyborcze PRL.
Takie są rzeczywiste fundamenty owej „niepodległości i demokracji” III RP, w której fasady demokracji (wybory powszechne, wolność zrzeszania, media itd.) oraz namiastki niepodległości (władza ustawodawcza, armia, administracja państwowa, sądownictwo), mają tworzyć fałszywy obraz państwowości i stawiać nas wobec fałszywych alternatyw. Jak dalece fałszywych – można zrozumieć analizując rozliczne „nieprawidłowości” wyborcze, biorąc pod uwagę rzeczywistą strukturę i zadania tzw. mediów, sposób obsadzania instytucji państwowych, zasady funkcjonowania tzw. wymiaru sprawiedliwości, czy – rzecz najnowsza – zachowania grupy rządzącej w konfrontacji z roszczeniami mocarstw i silnych „przyjaciół”.
Podobnie, jak komunizm był kompletną niedorzecznością - nawet w swojej strukturze formalnej, tak jego hybryda, zwana III RP, jest niedorzecznością w obszarze zjawisk politycznych, etycznych bądź prawnych. Nie da się ich zdefiniować przy pomocy racjonalnej metodologii, bo przedstawiciele tego państwa traktują demokrację, moralność i prawo, w identyczny sposób, jak złodziej używa wytrychu do otwarcia zamkniętych drzwi, zaś morderca korzysta z noża do zadźgania ofiary. Nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie jednak twierdził, że sięgając po wytrych złodziej staje się ślusarzem, a posługujący się nożem bandyta wykonuje zawód kucharza.
To znamienne, acz naturalne dla sukcesji komunistycznej, że właśnie byli esbecy i kapusie, członkowie kompartii oraz przedstawiciele koncesjonowanej opozycji PRL, są dziś najgorętszymi orędownikami systemu III RP, prowadzą walkę „o demokrację” i bronią „zdobyczy” ostatnich trzech dekad.
Z „pionierskiego” okresu lat 89/90 wywodzą się główne siły polityczne zarządzające dziś życiem politycznym tego państwa: Porozumienie Centrum (1990), z którego powstała partia Prawo i Sprawiedliwość oraz Kongres Liberalno-Demokratyczny (1990), przekształcony w Unię Wolności, a następnie – Platformę Obywatelską. Do udziału dopuszczono również reprezentacje komunistów (SLD) i satelickiej partii komunistycznej (PSL) oraz pomniejsze twory - zazwyczaj inspirowane przez środowiska służb specjalnych, których obecność miała symulować pluralizm parlamentarny i naturalność mechanizmów politycznych.
Historia III RP pełna jest przykładów kreowania fałszywej opozycji, rozmaitych „trybunów ludowych”, esbeckich „trzecich sił” itp. inicjatyw. Świadczą one, że dyspozycja Kiszczaka z roku 1989, nadal obowiązuje.
Cechą wspólną wszystkich formacji dopuszczonych do tej „magdalenkowej wspólnoty”, jest afirmacja systemu politycznego. W ramach tej afirmacji, dozwala się na większe lub mniejsze korekty, przeprowadzanie „programów naprawczych”, reform lub modyfikacji. Jeśli idą za daleko – jak w przypadku działań Antoniego Macierewicza na stanowisku szefa MON, następuje szybka reakcja i powrót do bezpiecznych rozwiązań.
Żadna z istniejących sił politycznych, nie może jednak głosić postulatu obalenia porządku III RP ani dążyć do radykalnej rozprawy z komunistyczną spuścizną. Żadnej też nie wolno podważać dwóch dogmatów stabilizujących ten system: o państwie prawa i demokracji (mitologia demokracji) oraz o tym, że z uwagi na nasze położenie geograficzne i porządek pojałtański, jesteśmy „skazani” na budowanie dobrych relacji z sąsiadami i integrację z UE (mitologia georealizmu).
Jeśli w ocenie bieżącej sytuacji, uwzględnimy te uwarunkowania, staje się oczywiste, że alternatywy - PiS lub PO, Duda czy Komorowski, prawica albo lewica – są głęboko zwodnicze, bo ograniczone do wyboru powierzchownych zmian, nigdy zaś do pełnej rewizji obecnej państwowości.
W przypadku PO czy Komorowskiego – wybór sprowadzał się w istocie do zapaści gospodarczej, stagnacji i utrwalania patologii III RP, w przypadku PiS – do szermowania retoryką patriotyczną, korekty niektórych patologii oraz zmian prowadzących do wzrostu niektórych wskaźników ekonomicznych i zwiększenia rozdawnictwa socjalnego.
Prawda – istnieje tu różnica i pojawia się opcja wyboru -ale zawsze w ramach systemu III RP, przy zachowaniu jego fasady, uwzględnieniu grup wpływu i nienaruszalności mitów. PiS ani PO (jak i każda inna partia systemowa) nie mogą zerwać z atrybutami sukcesji komunistycznej lub działać poza granicami pseudo-demokracji. Żadna z tych partii nie zrezygnuje z uprawiania mistyfikacji parlamentarnej, nie odmówi praw obywatelskich komunistycznym zaprzańcom, nie oczyści Polski ze zgrai obcej agentury i grup mafijnych.
Jest to klasyczny wybór, między dżumą a cholerą - przy czym obie te choroby, choć o różnym przebiegu i objawach, okażą się śmiertelne dla polskich aspiracji.
Przyjęcie takiej perspektywy, pozwala zrozumieć, że A. Duda nie jest żadnym „zdrajcą”, tak jak Tusk i jego kamraci nie byli „patologią” III RP. Lokator Pałacu jest tylko konsekwentnym strażnikiem sukcesji komunistycznej, narzuconym nam z woli prezesa PiS po to, by reprezentować interesy środowisk zarządzających tą sukcesją. Rozgrywanie rzekomych antynomii na linii prezydent -partia rządząca, doskonale usprawiedliwia zaniechania i nędzę „dobrej zmiany” oraz pozwala zachować status quo na kolejne kadencje.
Tusk i reżim PO-PSL nie „zepsuli” zaś tego państwa i nie stanowili w nim „anomalii”. Było ono chore już w chwili poczęcia, zaś przeszłe, obecne i przyszłe patologie, są stanem naturalnym dla „socjalistycznejdemokracji parlamentarnej” (jak nazwano system III RP w jednym z dokumentów SB z lipca 1989 r.).
Dostrzeżenie tej fałszywej alternatywy, pozwala określić charakter różnic dzielących partie systemowe III RP i wyznaczyć fundament decydujący o ich wspólnocie celów.
W latach 2007-2014 poglądy prezentowane na tym blogu, mogły być niewygodne dla reżimu PO-PSL, ale nie stanowiły zagrożenia dla systemu III RP. Dlaczego? Bo w wielu ocenach, sugestiach i projektach, pozostawały zamknięte w obszarze fałszywej alternatywy.
Dopiero nowe rozdanie z roku 2015 i mistyfikacja „dobrej zmiany”, uczyniły z tych poglądów rzecz niebezpieczną. Nie z powodu znaczenia bloga bezdekretu, lecz z uwagi na odrzucenie fałszywej dychotomii, która w partii J. Kaczyńskiego nakazywała upatrywać nośnik polskich interesów.
Ludzie, którzy dostrzegli już szalbierstwo „dobrej zmiany” i zadają dziś tchórzliwe pytania- „przecież nie ma alternatywy”, „jeśli nie PiS, przyjdzie PO”, „nie wybierzemy Dudy, będzie Tusk” itp. - nie tylko odrzucają prawdę o genezie III RP i esbeckiej kombinacji, zwanej „systemem politycznym”, ale nadal sankcjonują fałsz takich wyborów. Ich dywagacje nie prowadzą do sensownej konkluzji, bo ogranicza ją przymus ustanowiony przy „okrągłym stole” i potwierdzony podczas kolejnych „wyborów powszechnych”. Biorąc udział w tej farsie i uczestnicząc w fikcji procesów politycznych, godzą się na rolę zniewolonej „masy”, ukształtowanej i zarządzanej podług woli oszustów, partyjnych macherów i beneficjentów III RP.
Gdy ludzie zawiedzeni dziś „dobrą zmianą” pytają - „co robić”, odpowiedź musi być krótka – nic.
Póki nie mają odwagi przekroczyć granicy zakreślonej przez „ojców założycieli” i tkwią w mitologii demokracji, póki w kreowaniu fałszywych alternatyw chcą widzieć sposób na wolną Polskę, ich działania i rozmyślania, będą jałowe i nieskuteczne.
Warunkiem wyjścia z tej matni jest przyjęcie całkowicie odmiennej koncepcji myślenia i działania w sprawach polskich.
Trzeba odrzucić optykę sprowadzoną do budowania „trzecich dróg”, tworzenia kanapowych partyjek lub środowisk wzajemnej adoracji. Trzeba zapomnieć o „wynikach wyborów”, „sondażach”, programach politycznych i walkach parlamentarnych. Są to iluzje, mające utrzymać nas w karbach mitologii obecnego państwa.
Trzeba przyjąć za pewnik, że nie da się obalić porządku III RP w drodze wyborów parlamentarnych i wolnej gry politycznej. Znając prawdę o genezie tego tworu i historię ostatnich dekad, nie można pokładać nadziei w fasadowych cechach parlamentaryzmu i pseudo-demokracji. Nie wolno też wierzyć w mit państwa prawa, gdy tym obszarem zarządzają ludzie służący sowieckiemu okupantowi.
Byłoby absurdem widzieć – czym jest to państwo i znać jego reguły, a jednocześnie przyjmować narzędzia narzucone przez wroga.
Źródła PRL-u mają początek w zbrodni katyńskiej, w mordowaniu polskich patriotów, bestialskim terrorze, kłamstwie i podstępie.
Źródłem III RP jest zbrodnia założycielska – mord na księdzu Jerzym, zabójstwa kapłanów podczas obrad „okrągłego stołu”, represje wobec środowisk antykomunistycznych, zdrada i ordynarne łgarstwa.
Nie ma w tym cienia dystynkcji, gdy zgraja kapusiów i drobnych cwaniaków dogadała się z oficerami prowadzącymi.
Nie są „aktem historycznym” wybory ustalone podczas libacji w Magdalence i „zasady państwa” przeniesione z czasów okupacji sowieckiej.
Nie jest „dobrą zmianą” operacja nowego rozdania – symbolicznej „wymiany wody”, kierowana i dokonana przez środowisko wojskowej bezpieki.
Prymitywizm tych działań przekracza miarę cywilizowanych relacji, ale stanowi ważną wskazówkę.
Przyjmując ją, nie można wierzyć, że powstała na gruncie PRL sukcesja, legnie pod ciosem kartki wyborczej i ciężarem akcji politycznych. Ten system nigdy nie dopuści do udziału w życiu publicznym ludzi o poglądach sprzecznych z dogmatyką III RP.
Spycha ich na margines, cenzuruje i skazuje na wykluczenie. Żadna partia i środowisko otwarcie głoszące postulat obalenia III RP i zerwania z dziedzictwem komunizmu, nie wejdzie zatem w obecny układ polityczny, nie znajdzie dostępu do środków przekazu i źródeł finansowania.
Każdy dzień, w którym realia tego państwa są zakłamywane projekcją fałszywych wyobrażeń i pseudo-alternatyw, jest dniem straconym i przybliża nas do nieuchronnej klęski. Im szybciej zrozumiemy, że uprawianie tej mitologii stało się zabójcze dla polskich aspiracji i narodowych dążeń, tym większą mamy szansę uniknąć losu oszukanych głupców.
© Aleksander Ścios
bezdekretu@gmail.com
24 kwietnia 2018
www.bezdekretu.blogspot.com
bezdekretu@gmail.com
24 kwietnia 2018
www.bezdekretu.blogspot.com
Ilustracja © brak informacji / Archiwum ITP
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz