W 1989 roku wmówiono Polakom, że proces przejścia od dyktatury do demokracji to jest bułka z masłem. Wystarczy jedynie oddzielić grubą kreską to co było, a co najważniejsze nie grzebać esbeckim szpiclom i ich płatnych kapusiom w życiorysach. I tak, kiedy nasi sąsiedzi lustrowali i dekomunizowali nowi właściciele potworka o nazwie III RP wmawiali Polakom, że lustracja i dekomunizacja to przejaw „zwierzęcego antykomunizmu”, który skutkować będzie falą ludzkich nieszczęść i masowo popełnianych samobójstw. Lesław Maleszka na łamach „Gazety Wyborczej” lustrację nazywał „nową formą apartheidu”, a jak się po latach okazało sam był niezwykle cenionym i wysoko opłacanym tajnym współpracownikiem komunistycznej Służby Bezpieczeństwa o pseudonimie „Ketman”.
Od tamtych czasów minęło już prawie trzydzieści lat i w końcu po przejęciu władzy przez prawicę doczekaliśmy się zaledwie szczątkowej namiastki sprawiedliwości jaką było obniżenie emerytur i rent byłym funkcjonariuszom aparatu bezpieczeństwa PRL. Proces ten rozpoczął się 1 października ubiegłego roku i jak łatwo było się domyśleć „Gazeta Wyborcza” znowu stanęła w awangardzie tych, którzy ustawę dezubekizacyjną uznali za dziejową niesprawiedliwość i krzywdę wyrządzoną wielu niewinnym ludziom, którzy teraz przeżywają wielkie osobiste tragedie.
I teraz przejdę do „Gazety Wyborczej” oraz jej wyjątkowo perfidnej gry ludzką śmiercią. W dodatku dziennika, „Duży Format” czytam: „Emeryci mundurowi. Po wprowadzeniu ustawy dezubekizacyjnej 31 osób zmarło na zawały i udary”. Prawda, że brzmi wstrząsająco? Zwłaszcza, jeżeli ktoś bezrefleksyjnie podejdzie do takiej informacji nie drążąc jej głębiej.
Postarajmy się jednak ten cyniczny taniec Wyborczej nad ludzkimi grobami potraktować poważnie. Otóż ustawa dezubekizacyjna objęła blisko 40 tys. byłych funkcjonariuszy aparatu bezpieczeństwa PRL. Doskonale wiemy, że wśród nich nie ma młodzieniaszków, a wszyscy znajdują się w tej grupie wiekowej, w której do zgonów dochodzi najczęściej. A na co Polacy umierają? Głównymi przyczynami śmierci Polaków są choroby układu krążenia, czyli przede wszystkim zawały i udary. Odpowiadają one za 70 proc. wszystkich zgonów w Polsce, co potwierdzają dane Głównego Urzędu Statystycznego. Rocznie w Polsce odnotowujemy około 380 tys. zgonów, co stanowi 1 proc. liczby wszystkich mieszkańców naszego kraju począwszy od noworodków a skończywszy na starcach. Jest oczywistym, że w grupie wiekowej, do której należą pozbawieni części emerytur i rent esbecy liczba zgonów musi przekraczać ten statystyczny 1 proc. i to kilkukrotnie Pozostańmy jednak przy tym jednym procencie, a wyjdzie nam, że w ciągu roku umrze 400 byłych esbeków objętych ustawą, a przez ostatnie pięć miesięcy, czyli od 1 października do końca lutego, kiedy obowiązuje ustawa zmarło ich co najmniej 170. Jak na tym tle wygląda dramatyczna informacja czerskich o 31 zgonach esbeków na skutek zawałów i udarów? Wygląda na to, że przynajmniej jeżeli chodzi o choroby układu krążenia esbecka brać cieszy się końskim zdrowiem i mocno wymyka się statystykom publikowanym przez GUS.
Myślę, że równie poważnie jak śmiertelne dane opublikowane przez „Duży Format” zabrzmi poniższa dramatyczna informacja mówiąca, że po przeczytaniu artykułu w „Dużym Formacie”, 31 w miarę inteligentnych czytelników „Gazety Wyborczej” nagle skonało ze śmiechu.
© Mirosław Kokoszkiewicz
12 marca 2018
opublikowano w: „Warszawska Gazeta”
www.warszawskagazeta.pl
12 marca 2018
opublikowano w: „Warszawska Gazeta”
www.warszawskagazeta.pl
Ilustracja © brak informacji
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz