Kolejny spęd antypolskich ścierw. Ciekawe ilu dawnych UBeków i współczesnych WSIarzy widać na tym zdjęciu? |
W Warszawie trwa wielkie zamieszanie, a wśród tłuszczy kodowo-agorowo-platformerskiej krzyknięto: wszystkie ręce na pokład! A z jakiegoż to powodu i w jakimż to celu? Ano by nie dopuścić ani do budowy pomnika prezydenta Lecha Kaczyńskiego (teraz po ograniczeniu uprawnień miejskiego konserwatora zabytków byłoby to możliwe bez zgody władz Warszawy), ani do nazwania żadnej ulicy jego imieniem. Radni Platformy w Radzie Warszawy pokazali, że wolą za patronów nawet komunistycznych oprawców i działaczy PZPR niż Grzegorza Przemyka, „Inkę” czy właśnie Kaczyńskiego.
A czy Lech Kaczyński zasługuje na pomnik w podzięce za dokonania swej prezydentury? Moim zdaniem jest oczywiste, że tak, ale rozumiem, iż wszelkie honory dla politycznych przywódców (których błędy, prawdziwe lub wyimaginowane, są dobrze pamiętane zwłaszcza przez przeciwników politycznych) budzą emocje. W Warszawie znamy wiele kontrowersyjnych postaci mających swe monumenty, place oraz ulice. Wymieńmy Witosa – premiera, który wydał rozkaz strzelania do bezbronnych demonstracji robotniczych, Dmowskiego – którego poglądy na kwestie narodowościowe były i są kontrowersyjne, Piłsudskiego – któremu zwolennicy dosłownie pojmowanej demokracji nigdy nie zapomną przewrotu majowego. Nie wspominając już o takich postaciach jak komunistyczny poeta Broniewski, chwalca Stalina, Tuwim czy stalinowski działacz młodzieżowy Kuroń. A i sięgając głębiej w historię, mało znajdziemy postaci, których postępowanie zawsze i w każdym wymiarze zadowalałoby przedstawicieli wszystkich opcji politycznych czy też którzy współcześnie zyskaliby jednogłośną akceptację historyków. Nie jest to bynajmniej polska przypadłość czy cecha charakterystyczna. De Gaulle, Bonaparte, Churchill, Kennedy, Reagan do dziś budzą niezwykle żywe emocje oraz prowokują spory i przez jednych uwielbiani, przez innych odsądzani są od czci i wiary.
Działacze polityczni oraz animowane przez nich wydarzenia zawsze będą budzić kontrowersje oraz konflikty, które mogą przetrwać dziesiątki, nawet setki lat. Dlatego decyzja o budowie pomnika czy nazwaniu ulicy nie może i nie powinna być poddawana głosowaniu, jakby była wyborami do Sejmu lub Senatu. Samo wszczęcie takiej „sondażowej” procedury wobec zmarłych budzi mój etyczny i estetyczny opór. Dla mnie nie jest ważne, czy Lech Kaczyński był prezydentem takim sobie, dobrym czy znakomitym. Ważne jest jedno: życiowa droga Kaczyńskiego to droga propaństwowego i prospołecznego patrioty, pracującego dla, jak to się ładnie mówi: dobra wspólnego. Jeszcze w latach 70. ten młody prawnik zaangażował się w pomoc prześladowanym robotnikom, pracując w strukturach Komitetu Obrony Robotników. Podobno właśnie doświadczenia z pomagania prostym ludziom, niszczonym przez komunistyczny system, ukształtowały socjalną wrażliwość Kaczyńskiego, której to wrażliwości nie raz i nie dwa dawał później przykłady. Wielu z tych, którzy dzisiaj ośmielają się krytykować prezydenta, w tamtym czasie współpracowała z komunistycznym reżimem albo uprawiała groteskowo-operetkowy opozycjonizm.
Po odzyskaniu niepodległości Kaczyński został przewodniczącym Solidarności, a więc największego w Polsce związku zawodowego, był powszechnie szanowanym szefem Najwyższej Izby Kontroli, cieszącym się najwyższym poparciem społecznym ministrem (sprawiedliwości w rządzie Jerzego Buzka), prezydentem Warszawy, który w wyborczym wyścigu zdeklasował rywali… I w końcu został prezydentem Polski. Zawsze niezwykle konsekwentnie i na każdym stanowisku angażował się w walkę z patologiami społecznymi oraz w walkę o szacunek dla kraju (również jego historii), w którym wszyscy żyjemy. Ba, sam fakt, iż prezydent był inicjatorem stworzenia monumentalnego i nowoczesnego Muzeum Powstania Warszawskiego, już kwalifikuje go do tego, by zostać uhonorowanym w historii stolicy. Dla ludzi uważających, że „dzianie się sprawiedliwości” oraz przestrzeganie równego dla wszystkich prawa jest warunkiem koniecznym istnienia nowoczesnego państwa, dla ludzi rozumiejących, że tylko czerpiąc dumę z przeszłości można budować przyszłość, to właśnie Lech Kaczyński był i jest przykładem do naśladowania.
Koniecznie należy podkreślić jeszcze jedną rzecz: Kaczyński zginął jako prezydent, w czasie pełnienia misji państwowej. Nie na prywatnych wakacjach, nie w czasie kampanii wyborczej, nie w czasie wyjazdu na partyjny zjazd, ale w chwili kiedy jako głowa państwa polskiego zamierzał złożyć hołd ludziom, którzy za to właśnie państwo oddali niegdyś życie. Zginął nie jako osoba prywatna, lecz jako najwyższy urzędnik, polityk, funkcjonariusz państwowy, wykonujący do końca swoje obowiązki.
Wydawałoby się, że uhonorowanie podobnej postaci nie powinno budzić zastrzeżeń żadnego Polaka, niezależenie od jego poglądów politycznych. A jednak śp. prezydent wzbudza w środowisku PO nienawiść. Czemu? Sądzę, że dlatego, iż był po pierwsze, człowiekiem uczciwym, a po drugie, człowiekiem zaangażowanym w pomoc najsłabszym. Obie te kwestie są kompletnie obce wrażliwości partii Tuska i Schetyny. Świetnie pokazuje to afera reprywatyzacyjna, która mogła tylko dlatego spowodować tak potężne spustoszenia w Warszawie, że prezydentem stolicy została osoba w najlepszym razie niebędąca w stanie kontrolować działającej w mieście mafii, a w najgorszym razie roztaczająca nad tą mafią parasol ochronny (to jest problem do wyjaśnienia przed sądami).
Platforma Obywatelska jest partią, dla której słowa „patriotyzm” czy „interes narodowy” nie mają najmniejszego znaczenia, gdyż liczy się jedynie interes partii oraz konkretny i wymierny interes materialny jej członków. Czy sądzą Państwo, że Lech Kaczyński głosowałby kiedykolwiek za sankcjami dla Polski? Czy sądzą Państwo, że opluwałby i spotwarzał Polskę, tak jak czyni to nagminnie Tusk? I również dlatego właśnie w Platformie boją się pamięci o zmarłym prezydencie. Bo tak już jest i zawsze będzie, że największą wściekłość i strach łajdaków budzili ludzie kierujący się zasadami praworządności, a zdrajcy najbardziej nienawidzili patriotów. Tusk, Schetyna i ich klika pokazali i pokazują, że są gotowi popełnić każde świństwo, każdą podłość, wyartykułować każde łgarstwo, aby tylko wrócić do władzy. Wierzę, że gdyby mogli zażądać zbrojnej „bratniej pomocy”, to by jej zażądali, choćby mieli do rządów wrócić po trupach rodaków. I dlatego legenda prezydenta Kaczyńskiego, nie tylko wielkiego patrioty, lecz człowieka osobiście prawego i uczciwego, oddanego służbie publicznej, niezamieszanego w żadne afery korupcyjno-obyczajowe działa na platformersów niczym płachta na byka. Życie Kaczyńskiego można prześwietlić na wskroś, nie znajdując w nim niczego kompromitującego. W kraju „Bolków” i „Olków”, w kraju „Grzechów” i „Rychów”, w kraju „Hanek” i „Januszów” podobny bilans życia jest prawdziwie imponujący.
© Jacek Piekara
18 grudnia 2017
źródło publikacji:
www.warszawskagazeta.pl
18 grudnia 2017
źródło publikacji:
www.warszawskagazeta.pl
Ilustracja © Agencja Gazeta
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz