Nowoczesny ratownik
Nowoczesny ratownik, jak już pisałem przy okazji „ratowania” mnie na plaży, dawniej ratownik to był gość zajmujący się ratowaniem tonących – obecnie jest to urzędnik zabraniający ludziom pływać. Jednak to, co powiedział portalowi polki.pl p. Michał Czernicki, w/g tego portalu „doświadczony ratownik, rzecznik prasowy stołecznego WOPR-u” – to już nie jest arogancja władzy; jest to niemoralne, a nawet nieludzkie. Czytamy:
„Jeśli widzimy tonącą osobę, najważniejsze jest, by w pierwszej kolejności zawiadomić ratownika. Jeśli nie jest to strzeżone kąpielisko, należy wykonać telefon pod 112. W sytuacji, gdy tonący jest blisko brzegu, możemy podać jakiś konar lub gałąź, ale nie wolno go dotykać”.Dlaczego należy się wstrzymać z taką pomocą? Bo sami możemy przepłacić to życiem.
„Naszą pierwszą psychologiczną reakcją jest chęć rzucenia się mu na pomoc, lecz pamiętajmy, że osobom, które nie są przeszkolone, nie potrafią udzielać pierwszej pomocy na wodzie, NIE WOLNO TEGO ROBIĆ. Osoba, która tonie, także dziecko, jest często agresywna, jest w szoku, i może pociągnąć za sobą na dno ratującego” – wyjaśnia Michał Czernicki.P. Czernicki to człowiek rozumny, prawdziwy Europejczyk wg nowoczesnego, unijnego wzoru – jednym słowem: POTWÓR.
Ten rozumny człowiek nie rozumie, że chęć rzucenia się na pomoc to nie tylko odruch biologiczny, wyrobiony ewolucyjnie – ale też w naszej cywilizacji nakaz moralny. Kto tego (zakładając, że umie pływać!) nie robi, nie jest człowiekiem.
Być może liczba uratowanych przez tych, co rzucają się na ratunek, jest mniejsza niż liczba niefortunnych niefachowych ratowników, którzy utonęli – ale straty dla narodu wynikające stąd, że zniszczono imperatyw kategoryczny udzielania pomocy, będą (i już są!) znacznie większe. Również na poziomie indywidualnym: człowiek, na którego oczach tonie inny człowiek, zwłaszcza kobieta albo dziecko – i który (jakże rozsądnie!) powstrzyma się przed udzieleniem pomocy, ograniczając się do zadzwonienia na 112 (!!!) – będzie miał do końca życie wyrzuty sumienia, koszmary senne i nawet, być może, popełni samobójstwo. Ale o tym p. Czernicki nie myśli – bo zakłada, że inni to takie same jak On potwory.
A potwory wyrzutów sumienia, z braku sumienia, nie mają.
O piłkarzach, Marsjanach i Królowej Kier
Dlaczego nasza drużyna piłkarska wypadła tak, jak wypadła? Przecież dwa lata temu można było uważać ją za będącą w pierwszej dwunastce na świecie?
Odpowiedź jest bardzo prosta: bo nie powyrzucano z niej nie nadających się do reprezentacji zawodników!
Jak mówiła Alicji Królowa Kier z Krainy Czarów: „Jeśli chce się stać w miejscu, trzeba iść przodu; a jeśli chce się iść do przodu, trzeba szybko biec do przodu”. Bo jeśli stoimy to inni idą do przodu i my zostajemy z tyłu.
Żadne zasługi, żadna popularność w narodzie, żadna „sprawiedliwość społeczna” nie może mieć miejsca. Jak zawodnik się roztył, stracił ambicje zostania mistrzem świata i zajął się kontraktami reklamowymi – to na jego miejsce czekają młodzi, zdolni i ambitni.
Las dlatego rośnie zdrowo, bo stare drzewa umierają. Chcąc zachować te stare drzewa niszczymy las – bo młode nie maja gdzie wyrosnąć.
To samo jest z gospodarką: złe firmy muszą bankrutować. Bankructwo jest zdrowym objawem: złe firmy znikają z rynku – i chwała Bogu! Oczywiście może nagle przyjść moda na, na przykład, fajanse – i wtedy przez kilka lat żadna firma do tej pory robiąca fajanse nie zbankrutuje – ale to trwa najwyżej kilka lat.
Proszę to sobie dobrze zakonotować: celem gospodarki nie jest dobro kapitalistów i innych ludzi pracy – lecz dobro konsumentów. To my mamy mieć dobre buty – a po to, byśmy mieli dobre buty kilka procent szewców powinno co roku bankrutować. Wtedy właściciel fabryki butów wyłazi ze skory, by spełnić życzenia kochanych nosicieli butów (bo inaczej straci majątek...); szewc w fabryce boi się, by szef nie wywalił go na zbity pysk z roboty – więc nie odstawia fuszerki. Wyścig szczurów, wyścig szczurów! A mimo to kilka form najgorszych zazwyczaj bankrutuje. Ale my mamy tanie i dobre buty: do wyboru, do koloru.
I mamy kilka działów gospodarki, w których trwa pełen socjalizm, czyli troska o człowieka pracy.
Na przykład: szkoła. Gdyby na Ziemię przylecieli Marsjanie i spytano ich, co sądzą o poziomie nauki w polskich szkołach, to taki Marsjanin, choćby kompletnie nie znał się na szkolnictwie, odpowiedziałby: „Jest źle – i z roku na rok będzie coraz gorzej”.
Czyli to, o czym wie każdy rozsądny nauczyciel.
A skąd by to wiedział?
Bo wiedziałby, że ŻADNA SZKOŁA NIE BANKRUTUJE.
Większość nauczycieli nie boi się wylecieć z pracy za fuszerkę – bo chroni ich Karta Nauczyciela. Dyrektorzy szkół nie są ich właścicielami, grozi im co najwyżej utrata posady – co jednak nie oznacza paromilionowej straty na majątku, a robotę zawsze znajdą. Ponadto wylecieć z posady mogą – ale raczej wtedy gdy podpadną związkom zawodowym nauczycieli lub zaczną podrywać niewłaściwe nauczycielki – a nie wtedy, gdy szkoła będzie źle uczyć! Bo w socjalizmie ważne jest dobro Człowieka Pracy – a konsument ma brać, co mu Człowiek Pracy raczy sprzedać.
I to trzeba zlikwidować.
Oczywistym rozwiązaniem jest prywatyzacja szkół. Zmiana byłaby natychmiastowa: za PRL–u na telefon czekało się nieraz 15 lat – jak tylko wpuszczono prywaciarzy, telefony zaczęto zakładać (tak!!) nieraz (tak!) po dwudziestu minutach od zgłoszenia prośby! Teraz są „komórki”, gdzie panuje jednak socjalizm (bo tylko kilka firm dostało „koncesję”). Gdyby można było zakładać takie firmy bez koncesyj, ceny połączeń spadałyby znacznie szybciej, niż obecnie. Ale i tak jest nieźle – bo robią to firmy prywatne.
Ale co robić, gdy komunistyczna konstytucja gwarantuje „bezpłatne” (ha-ha-ha...) nauczanie?
Bon oświatowy!
Szkoły prywatyzujemy, sumę forsy przeznaczaną na „oświatę” dzielimy przez n (czyli ilość dzieci). Dajemy ojcu (matce, opiekunowi) rocznie 12 czeków – i tymi czekami będą oni płacić za szkołę. Będą mogli, oczywiście, dopłacać.
I od razu zacznie się ruch do przodu, a balast, czyli złe szkoły, będzie zanikać.
A rodzice będą wymagali, by szkoły uczyły tego, co chcą rodzice…
…że co? Rodzicie nie znają się na nauczaniu?
A na smażeniu się znają? Też się nie znają, a jakoś potrafią wybrać dobrą restaurację dla swojego dziecka i dla siebie!
Nieprawda-ż?
I to działa.
Działa – bo złe knajpy bankrutują!
© Janusz Korwin–Mikke
12 września 2018
źródło publikacji:
www.korwin-mikke.pl
12 września 2018
źródło publikacji:
www.korwin-mikke.pl
Tekst został poddany drobnym poprawkom przez Redakcję ITP.
Ilustracja © DeS
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz