Nie pozwól aby przepadły stare fotografie, filmy czy pamiętniki! Podziel się nimi ze wszystkimi Polakami i przekaż do zasobów Archiwum Narodowego IPN!
OSTRZEŻENIE: NASZA WITRYNA JEST NIEPOPRAWNA POLITYCZNIE I WYRAŻA BEZMIERNĄ POGARDĘ DLA ANTYPOLSKICH ŚCIERW ORAZ WSZELKIEJ MAŚCI LEWACKIEJ DZICZY I INNYCH DEWIANTÓW.
UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2

Zamoyski, Maurycy Klemens

Był 9 grudnia 1922 roku. Trwały pierwsze w historii wybory na prezydenta Rzeczypospolitej. Zgodnie z Konstytucją Marcową wyboru dokonuje Zgromadzenie Narodowe poprzez zwykłą większość głosów. Maurycy hrabia Zamoyski prowadzi we wszystkich turach głosowania i jest o krok od zostania prezydentem Polski, ale w decydującej turze – gdy pozostały już tylko kandydatury dwóch ówczesnych gigantów polityki, Gabriela Narutowicza i samego Zamoyskiego – wybory niespodziewanie wygrywa 62-ma głosami różnicy pan Narutowicz i to on jest odtąd nazywany Panem Prezydentem, a wszyscy Polacy uczymy się o nim dzisiaj w szkołach, chociaż do podręczników historii przeszedł właściwie jedynie dlatego, że został po prostu zupełnie pierwszym Prezydentem RP. Ogólnie zaś został zapamiętany przez społeczeństwo ze swego jedynego, tragicznego „dorobku” jako prezydenta RP, czyli zamordowania go przez Eligiusza Niewiadomskiego po zaledwie kilku dniach prezydentury.

Zaś o Maurycym Zamoyskim, oprócz historyków, rzadko kto dzisiaj pamięta. A przecież był on jednym z najważniejszych „Ojców” Odrodzenia Polski, z całkiem niezłym, pozostawionym po sobie dorobkiem dziedzictwa politycznego.

W rocznicę jego śmierci przypominamy więc jego sylwetkę, spisaną piórami różnych autorów.




Hr. Zamoyski: bogacz i polityk, a jednak przykładny patriota


        Maurycy Klemens hrabia Zamoyski, XV ordynat na Zamościu, herbu Jelita (takie było jego pełne imię, nazwisko i tytuł) urodził się 30 lipca 1871 r. w okupowanej przez Rosjan Warszawie w starej, polskiej rodzinie szlacheckiej. Był synem ogromnie zamożnych Tomasza Franciszka Januarego Zamoyskiego z Zamościa herbu Jelita i Marii Anny Natalii Potockiej z Podhajec herbu Pilawa.
Pomimo ogromnego majątku posiadanego przez rodziców, nie był przez nich nadmiernie rozpieszczany i został przez nich wychowany na prawdziwego, polskiego Patriotę, któremu dobro Ojczyzny zawsze leżało w sercu na pierwszym miejscu, ponad dobrem osobistym i nigdy nie weszło mu w drogę pomnażania pieniędzy (do czego także był podobno uzdolniony). Wspominam o tym (i stąd też tytuł tego felietonu), gdyż hrabia Zamoyski był wręcz niemożliwym do zrozumienia dzisiaj, absolutnym przeciwieństwem wszystkich znanych nam współczesnych, bogatych (i biednych także) polskich i polskojęzycznych pajaców udających „byznesmenuf” i „polityków”, którym podczas rozkradania i sprzedawania własnego kraju przez całe ćwierćwiecze III RP nawet na ułamek sekundy nie przyszło do głowy „dobro kraju” – coś tak niezmiernie abstrakcyjnego dla nich, niczym fizyka kwantowa dla sprzątaczki z PGR z czasów ich młodości. Ale to całkiem osobny temat i obiecuję, że odtad nie będzie już ani słowa o „naszych” dzisiejszych „polytykah”.

        Gdy hr. Maurycy Zamoyski po śmierci ojca przejął nie tylko ogromny majątek rodzinny i został XV ordynatem Zamościa, ale też posiadł w swych rękach jeden z największych majątków ziemskich na terenach polskich, mimo to nie zawahał się włączyć w „pracę organiczną” Polaków, której dalekosiężnym i – wówczas wydawało się, że bardzo, bardzo odległym – celem było odrodzenie się niepodległej Polski, zaś niebezpieczeństwem czającym się tu i teraz była możliwość utraty całego majątku i śmierć przez powieszenie, lub w „najlepszym” przypadku zesłanie gdzieś na Syberię…
Będąc zależnym już tylko od siebie, śmiało zaangażował się w politykę. Został członkiem jawnie działającej polskiej Ligi Narodowej, a w polskim „podziemiu” stał się aktywnym członkiem m.in. Towarzystwa Tajnego Nauczania w Warszawie, nauczającego Polaków prawdziwej historii ich okupowanego kraju (oficjalnie zabronionej, a w szkołach prowadzonych przez rosyjskiego okupanta po prostu zakłamanej wręcz do granic śmieszności, ale to osobny, niezwykle ciekawy temat). Prawdopodobnie tylko dzięki jego nieustającemu wsparciu finansowemu Towarzystwo Tajnego Nauczania mogło istnieć i prowadzić swą działalność.
Został także jednym z niewielu Polaków i patriotów, którzy trafili do rosyjskiej tzw. pierwszej Dumy, utworzonej przez cara Mikołaja w 1906 roku po burzliwych wydarzeniach poprzedniego roku (innymi polskimi członkami Dumy byli także m.in. Roman Dmowski i Władysław Grabski).

Hrabia Zamoyski był także wielkim promotorem powstania Pomnika Fryderyka Chopina w Warszawie i początkowo pełnił funkcję wiceprezesa komitetu budowy pomnika, zostając jego prezesem w 1907 roku i pełnił tę funkcję aż do chwili ukończenia i odsłonięcia pomnika w 1926 roku.

Nigdy nie nasyceni zaborcy Polski zaczęli się jednak gryźć między sobą i wybuchła I wojna światowa, a Maurycy Zamoyski – podobnie jak wielu innych ówczesnych polskich polityków – na samym jej początku nie ustrzegł się błędu oparcia się na „dobroci i przyzwoleniu” na przyszłe odrodzenie Polski ze strony któregoś z okupantów. W odpowiedzi na deklarację wodza naczelnego wojsk rosyjskich, wielkiego księcia Mikołaja Mikołajewicza Romanowa z 14 sierpnia 1914 roku, opowiedział się po stronie rosyjskiej i podpisał wysłany do cara telegram dziękczynny, w którym napisano m.in.:
[…] krew synów Polski, przelana łącznie z krwią synów Rosyi w walce ze wspólnym wrogiem, stanie się największą rękojmią nowego życia w pokoju i przyjaźni dwóch narodów słowiańskich […]
Jednak wydarzenia I wojny światowej i późniejsza rewolucja komunistyczna w Rosji – podobnie jak wielu innych Narodowych Demokratów – wkrótce „uleczyły” także i pana hrabiego Zamoyskiego z angażowania się w pro–polską, ale zarazem i pro–rosyjską politykę. W 1917 roku, wraz z m.in. Romanem Dmowskim i Ignacym Janem Paderewskim, został wybrany jako jeden z członków Komitetu Narodowego Polski w Paryżu, którego już więcej nieskrywanym i oficjalnym celem było utworzenie niepodległego, niezależnego od Rosji i Niemców państwa polskiego we współpracy z państwami Ententy (z których grona Rosja została wykluczona po zawarciu rozejmu z Niemcami). KNP, który zorganizował m.in. Armię Polską we Francji, uznawany był przez rządy Francji, Wielkiej Brytanii, Włoch i Stanów Zjednoczonych za oficjalnego reprezentanta Polski, a więc odpowiednik rządu polskiego na emigracji i ogólnie przedstawicielstwo interesów Polski i jako taki KNP w imieniu Polski podpisał wkrótce zwycięski Traktat Wersalski, kończący I wojnę światową.

W nowo odrodzonej, niepodległej Rzeczypospolitej hr. Zamoyski jawnie już kontynuował działalność polityczną z ramienia Związku Ludowo–Narodowego (zrzeszającego członków o podobnych zapatrywaniach politycznych, co Narodowa Demokracja Dmowskiego) i jako jeden z najbardziej „obytych” w świecie ówczesnych polityków polskich, natychmiast został Ambasadorem Polski we Francji. Stanowisko to pełnił przez 5 lat, chociaż w grudniu 1922 roku był bardzo blisko złożenia ambasadury, gdyż kandydując w pierwszych w historii RP wyborach prezydenckich omal nie został naszym Pierwszym Prezydentem. Znacznie prowadząc we wszystkich turach wyborów w ostatniej turze głosowania przegrał jednak z panem Gabrielem Narutowiczem stosunkiem głosów 227:289. Ambasadurę oddał więc dopiero w 1924 r., gdy został Ministrem Spraw Zagranicznych na osobistą prośbę Władysława Grabskiego, ówczesnego prezes Rady Ministrów RP.

Prywatnie, posiadając nie tylko odziedziczone, ale także i przez siebie pomnożone bogactwo, miał dożywotnio zapewnione wszelkie możliwe potrzeby i luksusy. Maurycy hr. Zamoyski był także bardzo ustabilizowany pod wieloma innymi względami, np. nigdy nie doprowadził do żadnego skandalu, a przynajmniej żadne ówczesne gazety o takim nie wspominały.
Ożenił się z Marią Różą z Sapiehów i z tego związku w 1912 roku na świat przyszedł im pierworodny syn Jan Tomasz Zamoyski (zmarły w 2002 r., także polski patriota, żołnierz AK podczas II wojny św., a w III RP m.in. działacz ND, senator i marszałek Senatu II kadencji). Na spłodzeniu dziedzica hrabiostwo Zamoyscy jednak nie poprzestali i wraz z najstarszym synem dochowali się aż 10 (dziesięciu!) dzieci.

Maurycy Zamoyski miał też szczęście nie doczekać się „końca swoich czasów” i nie widział swej ukochanej Rzeczypospolitej w gruzach II wojny światowej po niemiecko–sowieckiej napaści, w połowie zagrabionej przez Rosjan. Nigdy nie dowiedział się też, że jego syn Jan Tomasz Zamoyski był już ostatnim, XVI ordynatem Zamościa, a jego ogromny majątek, liczący tuż przed wojną prawie 200 tysięcy hektarów, zostanie znacjonalizowany nie tylko w części  okupowanej (do dzisiaj!) przez ZSRS i jego dawne kraje, ale także i w samej Polsce będącej przez pół wieku pod okupacją komunistów. Odszedł „w samą porę” (aby nigdy o tym wszystkim nie dowiedzieć się) dokładnie 65 lat temu, 5 maja 1939 roku, w dniach największego rozkwitu i sławy swojej i odrodzonej II RP, do której powstania tak bardzo przykładał się przez większą część swego życia.


© DeS
(Digitale Scriptor)
5 maja 2014
pierwotnie opublikowano na FilmyPolskie888 ☞ tiny.cc/fp888







Maurycy Zamoyski – polityk niedoceniony


Maurycy hr. Zamoyski był bez wątpienia wybitną, a w pewnym sensie nawet wyjątkową postacią w gronie czołowych działaczy i przywódców polskiego obozu narodowego. Obóz ten jest do dzisiaj często kojarzony jako ruch polityczny zdominowany przez przedstawicieli klas posiadających i w niemałej mierze służący ich partykularnym interesom klasowym. Dotyczy to zwłaszcza pierwszych lat istnienia II RP, gdy jego parlamentarna reprezentacja w postaci Związku Ludowo-Narodowego wyraźnie dominowała w życiu parlamentarnym odrodzonej Polski i współtworzyła kilka koalicyjnych rządów.

Pogląd ten, choć zawiera pewne ziarnko prawdy, oddaje jednak rzeczywistość w sposób wysoce jednostronny i uproszczony. Jest niezaprzeczalnym faktem, że powstanie i szybki rozwój endecji, najpierw w postaci Ligi Polskiej, potem zaś Ligi Narodowej i jej oficjalnych partyjnych emanacji (SND) w poszczególnych zaborach, a obok tego całej gamy organizacji pomocniczych, było prawie wyłącznie dziełem inteligencji miejskiej, przeważnie szlacheckiego pochodzenia. Jest też niekwestionowanym faktem, że przez bardzo długi okres czasu, przynajmniej do zamachu majowego 1926 r., bardzo znaczącą rolę odgrywali w niej ziemiaństwo, i to nierzadko ziemiaństwo bardzo znaczne, wpływowe i zamożne. To właśnie głównie z tego faktu wypływały największe komplikacje i animozje w stosunkach obozu narodowego z jego najbliższym, naturalnym sojusznikiem – centrowo-prawicowym ruchem chłopskim (PSL „Piast”).

Obóz ten jednak nie bez powodu i bynajmniej nie na wyrost już u zarania swego istnienia określił się wszechpolskim. Chciał on zespolić w jednym nurcie politycznym nie tylko szczerze patriotyczny żywioł polski ze wszystkich trzech zaborów, ale, stojąc na gruncie ponadstanowości i ponadklasowości i postrzegając wszystkie warstwy społeczne jako nieodłączne i niezbędne części jednego narodowego organizmu, dążył usilnie i konsekwentnie do rozciągnięcia swego wpływu i zdobycia dla swego programu szerokich mas ludowych, znajdujących się dotąd w stanie swoistego politycznego letargu. I osiągnął ten cel, ogarniając dość szybko swoimi wpływami – trzeba to powiedzieć, przy wydatnej pomocy i współdziałaniu światłego, patriotycznego duchowieństwa – wielkie masy polskich chłopów, szczególnie na terenie tzw. kongresówki i zaboru pruskiego. Wciągnął też z biegiem czasu w orbitę swego oddziaływania, pomimo ostrego przeciwdziałania socjalistów, sporą część szybko rosnącej liczebnie klasy robotniczej, a zwłaszcza polskiego drobnomieszczaństwa i rzemiosła.

Najtrudniej znaleźć w nim członków stosunkowo wówczas jeszcze licznej i niezmiernie wpływowej polskiej arystokracji – mowa tu o arystokracji w ścisłym tego słowa znaczeniu, pieczętującej się stosownymi tytułami i idącymi zazwyczaj w parze z nimi zamożnością i pozycją społeczną. Te czynniki reprezentowały, nie wnikając głębiej w przyczyny tego stanu rzeczy, na przełomie XIX i XX w. praktycznie solidarnie politykę ugody z zaborcami, szczególnie z Rosją i Austro-Węgrami, a więc politykę zamykającą się siłą rzeczy w granicach danego jednego zaboru, nie ujmującą sprawy polskiej jako całości, bądź postrzegającą ją w perspektywie bardzo subiektywnej i stronniczej. Na terenie Galicji skupiały się one głównie w obozie konserwatystów krakowskich, na terenie zaś kongresówki w istniejącym formalnie od 1905 r. Stronnictwie Polityki Realnej.

Maurycy Zamoyski był pośród tej sfery na dobrą sprawę jedynym wyjątkiem. Owszem, Dmowski w swej polityce zmierzającej do odbudowania niepodległego państwa polskiego blisko i z wymiernym pożytkiem współpracował z co najmniej kilkoma arystokratycznymi przywódcami „realistów”, choćby z samym długoletnim przywódcą tego ugrupowania hr. Zygmuntem Wielopolskim (notabene rodzonym wnukiem margrabiego Aleksandra Wielopolskiego), czy hr. Konstantym Broel-Platerem, jednak były to już lata poprzedzające bezpośrednio I wojnę światową i sam okres jej trwania, gdy stosunek obu ugrupowań znacznie się ułagodził i gdy rozwój wypadków międzynarodowych zbliżył je znacznie politycznie do siebie. Wcześniej jednak asekurancko i serwilistycznie nastawieni wobec rządu rosyjskiego „realiści” byli długo dla jego polityki raczej przeszkodą, a nawet główną zawadą.

Zamoyski natomiast związał się, i to bezpośrednio, z ruchem narodowym, stosunkowo wcześnie, kiedy ten dopiero wzrastał i torował sobie drogę do zajęcia miejsca na pierwszym planie polskiego życia politycznego tamtego czasu; gdy ewentualne powodzenie jego polityki było dopiero kwestią bliższej lub raczej dalszej przyszłości. W 1904 r. wstąpił do Ligi Narodowej i szybko znalazł się w jej ścisłym kierownictwie. W 1906 r., po ustanowieniu w następstwie wybuchu rewolucji ciał przedstawicielskich w państwie rosyjskim, został wybrany posłem do I Dumy Państwowej (funkcjonowała zaledwie 10 tygodni, szybko rozwiązana przez cara Mikołaja II). Trzy lata później wykupił od rodziny Lesznowskich „Gazetę Warszawską” (pismo założone jeszcze w 1774 r. przez eksjezuitę, ks. Stefana Łuskinę, wielkiego bojownika przeciwko gwałtownemu rozszerzaniu się wpływów masońskich w przedrozbiorowej Polsce, i wychodzące po jego śmierci nieprzerwanie pod redakcją członków wspomnianej rodziny Lesznowskich). Stała się ona odtąd głównym organem obozu narodowego i pozostała nim aż do momentu administracyjnej likwidacji przez sanację w 1935 r. w następstwie kategorycznej odmowy wydrukowania pośmiertnych hołdów na cześć Piłsudskiego.

Po wybuchu wojny Maurycy Zamoyski wszedł w skład uformowanego przez endecję wspólnie z „realistami” na jesieni 1914 r. w Warszawie Komitetu Narodowego Polskiego, stojącego na gruncie współdziałania Polaków z Rosją i jej zachodnimi aliantami. Po zajęciu Warszawy przez Niemców w lecie 1915 r. przeniósł się, podobnie jak inni czołowi politycy endeccy, do Rosji, konkretnie do Petersburga. Jednakże główne polityczne dążenia Dmowskiego i stojących wokół niego ludzi na gruncie rosyjskim zaczęły napotykać coraz to większy opór ze strony germanofilsko nastawionej biurokracji, która wyraźnie traktowała obietnice wobec Polaków (zapowiedź zjednoczenia całości ziem polskich po wojnie pod berłem cara rosyjskiego wraz z nadaniem im szerokiej autonomii), zawarte w wydanym natychmiast po wybuchu wojny manifeście rosyjskiego naczelnego wodza, wielkiego księcia Michała Mikołajewicza Romanowa niczym zwykły świstek papieru i konsekwentnie udaremniała wszelkie próby wcielania ich w życie w jakimkolwiek aspekcie. Władze rosyjskie udaremniły też próbę zorganizowania odrębnych polskich formacji wojskowych walczących u boku armii rosyjskiej (powstał jedynie szczątkowy tzw. Legion Puławski). Wobec powyższego Dmowski był zmuszony przenieść główny ciężar i ośrodek polityki polskiej na Zachód. W związku z tym wyjechał w listopadzie 1915 r. na Zachód, konkretnie do Anglii. Zamoyski podążył wkrótce jego śladem. Odegrał następnie ogromną rolę w doprecyzowaniu programu i wypracowaniu bieżącej taktyki politycznej, jak też w stworzeniu formalno-organizacyjnych podstaw polityki polskiej na Zachodzie. Jego wkład w to dzieło i zajmowaną przezeń w tym czasie pozycję w kierownictwie ruchu narodowego najlepiej obrazuje fakt objęcia przezeń funkcji wiceprezesa utworzonego 15 sierpnia 1917 r. w Lozannie i przeniesionego niezwłocznie do Paryża Komitetu Narodowego Polskiego – pomyślanego jako polski organ przedstawicielski wobec państw ententy, a docelowo jako rząd polski na obczyźnie, zwłaszcza w zakresie spraw zagranicznych i wojskowych (polityczne zwierzchnictwo nad tworzoną we Francji „błękitną” armią). Zamoyski stal się w tym okresie de facto postacią nr 2 w całym obozie narodowym. Sam Roman Dmowski opisał odegraną przezeń rolę i jego zasługi dla dzieła wskrzeszenia niepodległej Polski takimi oto słowy:

„Było to wielkim szczęściem polityki polskiej, że miała w gronie ludzi, którzy nią kierowali, ludzi nie posiadających i nie robiących majątków – człowieka z magnacką fortuną, z poczuciem obowiązku obywatelskiego i z mądrą ofiarnością. Gdyby nie Zamoyski, nie wiem, czy polityka nasza zdołałaby wytrzymać walkę z przeciwnikami w okresie najtrudniejszym, w ciągu sześciolecia poprzedzającego wojnę, kiedy popularność naszego obozu zmalała, kiedy stali przy nas ludzie tylko mocnej wiary, nie mający w polityce żadnych widoków osobistych, bo należenie do naszego obozu dawało wówczas jedynie sposobność do nadstawiania karku. W owym okresie główny nasz organ, „Gazeta Warszawska”, mógł wychodzić tylko dzięki temu, że Zamoyski pokrywał jego niedobory. I nie były to subwencje wyżebrane – sam się z nimi ofiarował w poczuciu doniosłości sprawy, o którą walczyliśmy.

W ogóle w dziele odbudowania Polski Zamoyski odegrał ogromną rolę. Arystokracja nasza, w której tyle było przez lat kilkanaście niechęci do niego za jego postawę polityczną, winna mu być wdzięczna, że dzięki niemu nie była w tym dziele nieobecna. I to nie dlatego tylko, że był ofiarny – bo byli inni wśród nich, co prawda w niewielkiej liczbie, którzy umieli składać ofiary na cele publiczne, zwłaszcza ofiary głośne, po których następowały głośne wyrazy uznania i wdzięczności – ale dlatego przede wszystkim, że był człowiekiem myślącym samodzielnie, nie idącym, jak prawie wszyscy oni na pasku szkoły krakowskiej, człowiekiem myślącym nowocześnie i rozumiejącym Polskę XX stulecia. Dlatego mógł nie tylko pomagać materialnie polityce polskiej, ale brał w niej czynny udział osobisty i w wielu rzeczach był wprost niezastąpiony. W tym, cośmy zrobili podczas wojny na Zachodzie, było wiele jego myśli i jego rzetelnej, wytężonej pracy. Należy on do tej garści ludzi, którzy w wielkiej, rozstrzygającej dla naszego narodu chwili umieli tworzyć jego przyszłość, bo umieli myśleć i działać, i myśleli nie o sobie, nie o swoich ambicjach i planach politycznych, jeno o Polsce.

Na próżno próbowano apelować do jego ambicji. Bezskutecznie zabiegano koło niego, żeby wrócił do Warszawy, przynoszono mu obietnice, że będzie mianowany członkiem Regencji (Rady Regencyjnej). Jednoczenie próbowano go zastraszyć: gorliwsi aktywiści w kraju nawoływali do konfiskaty jego majątku…” (Polityka polska i odbudowanie państwa, W-wa 1989, t. II, s. 37-38). Trzeba tu podkreślić, że nie były to groźby całkowicie płonne – obszar ordynacji zamojskiej znajdował się przecież w posiadaniu państw centralnych, a więc Zamoyski ryzykował szczególnie wiele, całą swoją wielką fortunę, trzymając się niezłomnie raz obranej szczerze narodowej i antyniemieckiej orientacji.

Po zakończeniu konferencji wersalskiej Zamoyski został pierwszym polskim ambasadorem we Francji i piastował tą funkcję aż do 1924 r. W styczniu tegoż roku objął tekę ministra spraw zagranicznych w ponadpartyjnym, tolerowanym zarówno przez sejmową prawicę, jak i lewicę, drugim rządzie zbliżonego do obozu narodowego Władysława Grabskiego (rząd ten istniał od 17 grudnia 1923 r. do 13 listopada 1925 r.). Niestety, utrzymał się na tym stanowisku zaledwie 7 miesięcy. Na domiar złego został zastąpiony przez Aleksandra Skrzyńskiego, późniejszego premiera, w przeszłości zaś zawodowego austriackiego dyplomatę, który reprezentował linię polskiej polityki zagranicznej dalece odmienną, a nawet wprost przeciwstawną endeckiej (krypto piłsudczykowską).

Jednak największe rozczarowanie polityczne dane było przeżyć Zamoyskiemu już wcześniej, w grudniu 1922 r., kiedy to, wysunięty przez Związek Ludowo-Narodowy jako kandydat na pierwszego prezydenta RP, niespodziewanie przegrał rywalizację z kandydatem lewicy i mniejszości narodowych Gabrielem Narutowiczem, wysuniętym formalnie przez PSL „Wyzwolenie”. Jak powszechnie wiadomo, z tego faktu wypłynęły fatalne następstwa zarówno dla państwa polskiego jako takiego, jak i dla samego obozu narodowego, który został dosyć powszechnie obciążony winą za mord dokonany na świeżo wybranym i zaprzysiężonym prezydencie przez Eligiusza Niewiadomskiego, choć nie miał bezpośrednio nic wspólnego z poczynaniami zamachowca. Wysunięcie kandydatury Zamoyskiego na prezydenta trzeba zresztą uznać za jeden z największych błędów politycznych kierownictwa obozu narodowego w całym okresie międzywojennym. Pomimo tylu niekwestionowanych zalet politycznych i moralnych, był on, jako hrabia i prawdopodobnie najbogatszy wówczas człowiek w całej Polsce, a zwłaszcza jako właściciel ogromnego majątku ziemskiego, kandydatem szczególnie trudnym do zaakceptowania dla posłów chłopskich, nawet tych z „Piasta”. Wszak parlamentarna batalia w sprawie reformy rolnej osiągnęła właśnie swoje apogeum, zaś bez głosów tychże posłów wybór kandydata endeckiego był niemożliwy. Sytuację w tym względzie pogorszyła jeszcze dodatkowo bardzo arogancka postawa przywódców ZLN, którzy nie weszli w konkretne, poważne i wyczerpujące rokowania z tym chłopskim stronnictwem, i nie uzyskali od niego formalnego zapewnienia o poparciu dla Zamoyskiego, wychodząc z założenia, że i tak czy owak nie ma ono wyboru i jest po prostu skazane na poparcie ich kandydata, kim by on nie był. Szefujący „Piastowi” Wincenty Witos sprzyjał, co prawda, Zamoyskiemu, jednak nie był w stanie narzucić tego stanowiska swemu ugrupowaniu, być może i z tego względu, że było ono już w tym czasie mocno zainfekowane lewicowymi radykałami z „Wyzwolenia”, którzy przeniknęli doń w następstwie przejściowej fuzji obu stronnictw ludowych w 1919 r. Koniec końców klub „Piasta” zdecydował niespodziewanie o poparciu kandydatury Narutowicza i to ostatecznie, obok głosów mniejszości narodowych, przesądziło o jego wyborze.

Oczywiście, sam Zamoyski nie ponosił żadnej winy za zaistniałą sytuację, znajdując się w Paryżu i nie prowadząc osobiście tej politycznej rozgrywki. Trudno też winić za nią osobiście Dmowskiego, bo znajdował się on w tym czasie ewidentnie na dalszym planie stworzonego przez siebie obozu politycznego, zaś bieżące decyzje polityczne na poziomie ZLN w latach 1920-26 spoczywały w rekach zupełnie innych ludzi, których można by zaklasyfikować jako przedstawicieli „miękkiej”, profesorskiej endecji, określanej po zamachu majowym zazwyczaj „starymi”. Szczególnie dużo do powiedzenia miał tu zwłaszcza prof. Stanisław Grabski, rodzony brat premiera. To właśnie na wspomnianych „starych” trzeba złożyć odpowiedzialność za tę poniesioną niejako na własne życzenie przez obóz narodowy porażkę i za jej długofalowe, złowrogie skutki. Szczególny „wkład” wniósł w nią i szczególnie niekorzystną rolę odegrał w tej sprawie prof. Stanisław Stroński, w owym czasie jeden z przywódców ZLN, a jednoczenie redaktor dziennika „Rzeczypospolita” – organu konserwatywnego Stronnictwa Chrześcijańsko-Narodowego, które zdecydowało się wejść w skład tego szerokiego bloku sejmowego prawicy, w przeszłości zaś bardzo ruchliwy działacz endecki żydowskiego pochodzenia z terenu Galicji, zresztą – tak się składa – znany oponent Dmowskiego w czasie największego fermentu wewnętrznego w ruchu endeckim przed wojną. Otóż, tenże Stroński po pierwsze szczególnie usilnie parł do forsowania kandydatury Zamoyskiego zarazem usilnie wmawiał swoim klubowym kolegom, że poparcie „Piasta” jest właściwie pewne na zasadzie klasycznego politycznego musu. Po drugie zaś, już po wyborczej klęsce przyczynił się niezmiernie do podsycenia politycznego napięcia w kraju swoimi dwoma słynnym artykułami, opublikowanymi w „Rz”: „Usunąć tą zawadę” i następnie, już po zabójstwie Narutowicza, „Ciszej nad tą trumną…”. Dał tym samym znakomitą pożywkę propagandową przeciwnikom obozu narodowego wszelkiego autoramentu. Po latach Stroński miał ponoć wyznać znanemu politykowi socjalistycznemu Adamowi Pragierowi, że to, co robił w 1922 r., było największym błędem jego życia. Być może był to faktycznie tylko wprost koszmarny błąd (a właściwie cała seria błędów) Strońskiego, nie można jednak wykluczyć do końca w tym wypadku,celowej dywersji, a to w kontekście podejrzeń o jego przynależność do masonerii. Mianowicie, Adam Doboszyński w swoim artykule pt. „Stronnictwo Narodowe po śmierci Dmowskiego” pisze, iż osobiście słyszał w grudniu 1934 r. od Dmowskiego, że uważa on Strońskiego za masona. Wedle Doboszyńskiego to właśnie ta przesłanka przesądziła o jego rychłym wyrugowaniu z SN z inicjatywy samego Dmowskiego. Nie można tej relacji całkowicie zbagatelizować chociażby w kontekście tego oczywistego faktu, że Stroński był od 1922 aż do 1935 r. nieprzerwanie posłem na Sejm najpierw z ramienia ZLN, a następnie SN. Już od roku następnego widzimy go zaś już w szeregach mocno podszytego masonerią Frontu Morges. Ale to już historia na całkiem odrębne rozważanie…


© Andrzej Turek
5 października 2012
pierwotnie opublikowano na witrynie:
„Piast Polski” ☞ www.piastpolski.pl







Maurycy Zamoyski, niedoszły król Polski


Od hetmana Zamoyskiego do kolejki wąskotorowej


Urodził się w 1871 roku w Warszawie, w rodzinie Zamoyskich herbu Jelita, którzy byli właścicielami między innymi Ordynacji Zamojskiej, największego majątku ziemskiego na ziemiach polskich. Jej historia sięga XVI wieku, założona została przez hetmana Jana Zamoyskiego. Przechodziła różne koleje, ale przez wieki świadczyła o wielkości sławnego rodu Zamoyskich. Jeden z najgorszych okresów przechodziła za rządów XIII ordynata, dziadka Maurycego Zamoyskiego, czyli Konstantego Zamoyskiego. Robił, co mógł, by wyprowadzić majątek z długów, ale zasoby co jakiś czas topniały z powodu zniszczeń wojennych podczas jednego, a potem drugiego powstania oraz kolejnych konfiskat przez zaborców. Z drugiej strony w tych chudych czasach wprowadzone przez Konstantego Zamoyskiego zmiany – przejście z pańszczyzny na system czynszowy, unowocześnienie metod gospodarki leśnej, większe stosowanie dzierżaw, dały podstawy do dalszego rozwoju.
Po jego śmierci po Powstaniu Styczniowym i kolejnych konfiskatach rządy przejął właśnie Tomasz Franciszek Zamoyski, najstarszy syn Konstantego. Okazał się świetnym organizatorem, a także mecenasem (rozpoczął np. budowę Biblioteki Ordynacji Zamojskiej w Warszawie). Były to czasy rewolucji przemysłowej i jasne było dla niego, że na samym rolnictwie i sprzedaży nieprzetworzonego drewna ordynacja długo nie pociągnie i dołączy do długiej listy upadających w tamtym czasie majątków szlacheckich. Zaczął więc budować folwarki, manufaktury (np. do produkcji mebli), rozbudowywał przemysł spożywczy, zatrudniał kolejnych ludzi, kupował nowoczesne maszyny. Co ważne, a nie było w tamtych czasach powszechne, Zamoyski dbał o swoich ludzi, zapewniał mieszkania, zabezpieczenia socjalne, dbał o ich życie kulturalne i edukację. Wciąż jednak majątek nie wyszedł z długów odziedziczonych po czasach Konstantego.

Maurycy Zamoyski ukończył szkołę średnią w Lesznie, potem studiował w w Stuttgarcie. Nie miał jeszcze 18 lat, gdy przedwcześnie zmarł jego ojciec. Jak najstarszy syn Tomasza Franciszka Zamoyskiego oraz Marii z Potockich Zamoyskiej i musiał przejąć ordynację. Stał się XV Ordynatem Zamojskim.

Można powiedzieć, że kontynuował dzieło ojca. Priorytetem było dalsze unowocześnianie majątku, zarówno pod względem infrastruktury, jak i zarządzania, a także dbałości o, jak byśmy to dziś powiedzieli, rozwój lokalnej społeczności. Lista jego dokonań, reform i inwestycji jest długa: cukrownia w Klemensowie, cegielnie i wapienniki, klinkiernia, ośrodki rozwojowe w postaci szkółek owocowych albo wytłuszczarni nasion w Zwierzyńcu, ochronka dla dzieci, dom kultury dla pracowników ordynacji, włącznie z salą teatralną, szpital, z którego mogli korzystać wszyscy mieszkańcy Roztocza, rozwój sieci sprzedaży oraz wewnątrzordynacyjna kolej wąskotorowa łącząca Płoskie i Klemensów! Do tego dodać trzeba 156 folwarków, 36 młynów, 15 leśnictw, 14 cegielni, 3 browary oraz 2 tartaki i kamieniołomy. W efekcie w krótko przed wybuchem I wojny światowej majątek był potężny i miał mocne podstawy finansowe.

Na przełomie wieków wielu Zamoyskich licznie brało udział w polskich wojnach i powstaniach, także w ostatnim, Powstaniu Styczniowym. Jego klęska była przełomem w myśleniu dużej części polskiej szlachty. – Maurycy Zamoyski tak właśnie rozumiał patriotyzm, jak działał. Nie tylko jako politykę, zależało mu na wszechstronnym rozwój gospodarczym i społecznym, w każdym aspekcie – mówi historyk Paweł Rzewuski z portalu Histmag.org, autor książek o międzywojennej Polsce.

Rzewuski przypomina, że taką postawę reprezentował nie tylko Maurycy Zamoyski. Sprawujący rządy w Kórniku Władysław Zamoyski postępował podobnie. Zarządzał prężną fundacją Zakłady Kórnickie, prowadził z Węgrami spór o kupionie Morskie Oko i inne tereny w Tatrach. Chodziło mu o to, by Polacy mieli w swoich granicach (to znaczy, wówczas w granicach Galicji) chociaż część tych gór, które Władysław Zamoyski planował udostępnić narodowi.

Narodowy monarchista


W dojrzałym wieku, ale będąc jeszcze stosunkowo młodym, Maurycy Zamoyski zaangażował się w końcu bezpośrednio w politykę wspierając działalność narodowej demokracji (choć był jednocześnie monarchistą). W 1905 roku wstąpił do Ligi Narodowej, organizacji narodowej na skalę trzech zaborów. Jej polityczną reprezentacją było Stronnictwo Narodowo-Demokratyczne. Na przełomie wieków endecja działała na terenie zaboru rosyjskiego w konspiracji, ale po rewolucji 1905 roku i zmianach politycznych w Rosji narodowcy mogli wystartować w wyborach do rosyjskiej, odrodzonej Dumy. Do I Dumy dostał się Zamoyski, dopiero w kolejnych wyborach posłem został przywódca narodowy Roman Dmowski.
Arystokracja prezentowała całe spektrum poglądów politycznych. Zdarzali się nawet socjaliści. Ale w tamtym okresie najczęściej arystokraci trzymali się z narodową demokracją – mówi Robert Marchwiany, dziennikarz portalu zamosconline.pl i działacz społeczny.

Zamoyski był już wtedy postacią wpływową nie tylko na ziemiach polskich. Miał dobre kontakty biznesowe, i nie tylko, w całej Rosji, nawet na dworze carskim. Zaś obóz narodowy prowadził politykę różnie ocenianą wówczas i dziś. Jej przeciwnicy, także w łonie samego ruchu narodowego (w 1908 roku doszło do rozłamu) oceniali ją jako ugodową wobec cara. Sam Dmowski, czemu dawał wyraz w swoich licznych książkach, artykułach i przemówieniach, uważał ją za racjonalną i nowoczesną, dążąc do autonomii Królestwa Polskiej i osłabiania Rosji i wzmacniania Polski metodami pokojowymi, np. pracą i edukacją. Piłsudskiego, wówczas socjalistę, uważał za niebezpiecznego radykała. Poza tym, wzorem ówczesnych europejskich trendów, stawiał na budowę nowoczesnego etnicznego narodu, inaczej niż Piłsudski który widział polski naród jako byt polityczny i kulturowy bardziej niż etniczny, odwołując się, oprócz europejskiej myśli socjalistycznej, do romantyzmu i rewolucyjnego dziedzictwa Kościuszki, Powstania Listopadowego i Styczniowego. Pierwsi narodowcy też wywodzili się z weteranów tego ostatniego Powstania, ale klęska skłoniła ich do przeorientowania wizji narodu i sposobów walki o niepodległość. Tym, co łączyło te dwie wielkie wizje Polski to dążenie do gospodarczej i społecznej emancypacji i narodowego uświadomienia mas – w owym okresie różnie bywało ze świadomością zarówno narodową, jak i klasową wśród Polaków.

Narodowcy oceniali Rosję jako mniejsze zagrożenie niż Niemcy – z powodu jej słabości gospodarczej, kulturowej i organizacyjnej. Wiązali też pewne nadzieje z bardziej otwartą na Polaków polityką rosyjską na początku XX wieku.

Gdy wybuchła I wojna światowa, Zamoyski i w ogóle obóz narodowy zdecydowanie poparł w niej cara i ententę. Po porażce Rosji na ziemiach polskich i dostaniu się ich pod okupację Niemiec, znalazł się w gronie wybitnych działaczy narodowych na emigracji w Paryżu. Początkowo wydawało się tragiczne dla Polski, że jedni przywódcy poparli jedną stronę w wojnie i jednego zaborcę, a inni, jak Piłsudski, poparli Austo-Węgry i państwa centralne. Okazało się to jednak w ostatecznym rozrachunku zbawienne. Legiony Piłsudskiego wzięły udział w pobiciu Rosji na froncie wschodnim, by w ostatniej fazie wojny wypowiedzieć Niemcom posłuszeństwo. Zaś emigranci w Paryżu przy, nie ma co ukrywać, wsparciu rządu francuskiego, reprezentowali Polskę wobec aliantów zachodnich. Byli pierwszą dyplomacją państwa polskiego, które dopiero miało się odrodzić.

Gdy na emigracji Maurycy Zamoyski dążył do wielkich celów politycznych, w kraju znowu nastały chude lata dla Ordynacji. Największym problemem okazało się to, że po wybuchu w 1917 roku rewolucji bolszewickiej zarówno sam Maurycy Zamoyski, jak i Ordynacja, straciły bezpowrotnie zgromadzone w rosyjskich bankach pieniądze i inne dobra. Potem jeszcze, w czasie wojny polsko-bolszewickiej, Ordynacja została splądrowana i częściowo zniszczona.

Patriotyczny hazard


A mimo tych ciosów Maurycy Zamoyski nieprzerwanie wspierał polską sprawę. W 1917 roku w Paryżu powstał Komitet Narodowy Polski, na mocy porozumienia między politykami narodowymi a konserwatywno-liberalnym Stronnictwem Polityki Realnej. Przywódcami KNP byli Roman Dmowski, Ignacy Paderewski, Erazm Piltz, Stanisław Koziski, Marian Seyda, Jan Emanuel Rozwadowski. I oczywiście Maurycy Zamoyski, który odgrywał w tym gronie szczególną rolę. W największym stopniu wspierał działalność Komitetu swoimi pieniędzmi (jest znana anegdota, że był dobrym i zapalonym karciarzem i przeznaczał wszystkie wygrane w paryskich kasynach na KNP), był też bezpośrednim zastępcą Romana Dmowskiego podczas jego nieobecności.
Zamoyski brał też czynny udział (dokładając się również finansowo) w utworzeniu Błękitnej Armii (nazwa pochodziła od kolorów mundurów). Została uznana w 1917 roku przez Francję za polską armię sojuszniczą, co było kolejnym ważnym krokiem do niepodległości. Zasilali ją początkowo polscy ochotnicy, emigranci z Francji, Kanady, czy USA, w sumie kilkanaście tysięcy osób. Najpierw dowódcami byli Francuzi, mimo że formalnie armia ta podlegała polskiemu przedstawicielstwu w Paryżu, czyli KNP. U schyłku wojny jednak francuskiego dowódcę, gen. Louisa Archinarda, zastąpił gen. Józef Haller. Część żołnierzy „Błękitnej Armii” zdołała podczas wojny wziąć udział w krwawych walkach na froncie zachodnim.

Zakończenie działań wojennych i powstanie niepodległej Polski przyjęte zostało także przez Polaków przebywających na Zachodzie (na przykład w różnych armiach) z wielkim entuzjazmem. Przyszło jeszcze więcej ochotników, w sumie liczebność „Błękitne Armii” skoczyła do 25 tysięcy. Jak się później okazało, te nieźle wyszkolone i wyekwipowane przez aliantów wojsko, przerzucone do Polski, odegrało decydującą rolę w wojnie polsko-ukraińskiej, a potem polsko-bolszewickiej. W czasie tej wojny, w 1920 roku, by sfinansować dostawy francuskiej broni dla Polski, przekazał Ordynację Zamojską rządowi w Paryżu jako zastaw.

Zamoyski był ambasadorem Polski we Francji od 1919 roku, wcześniej odegrał, wraz z Romanem Dmowskim i Ignacym Paderewskim, ważną dla Polski rolę podczas konferencji wersalskiej kończącej I wojnę światową. Dla monarchistów był naturalnym kandydatem na króla Polski.
Monarchiści byli w różnych partiach. Byli jednak realistami, i szybko zdali sobie sprawę, że odrodzona Polska nie odrodzi się jako monarchia – mówi Rzewuski.
Koncepcja monarchii bardzo szybko upadła – mówi Marchwiany – Wszyscy wiedzieli, że jeżeli Polska ma się odrodzić, to jako państwo na wskroś nowoczesne, demokratyczna republika. A Maurycy Zamoyski był człowiekiem pragmatycznym i się z tym pogodził.
Można powiedzieć, że kandydatura Zamoyskiego została więc w 1922 roku zgłoszona na stanowisko republikańskiego „króla”, czyli prezydenta. I wszystko szło po myśli jego i jego zwolenników aż do wspomnianej wyżej piątej tury wyborów.

Koniec Ordynacji


Po porażce Zamoyski skupił się na ambasadorowaniu w Paryżu, by powrócić do Polski w 1924 roku. Przez parę miesięcy był ministrem spraw zagranicznych, ale okazało się, że ma ciężką chorobę serca. Skupił na rodzinie (z żoną Marią Różą z Sapiehów miał 10 dzieci!) i majątku. A było co robić. Ordynacja znowu bowiem znalazła się w trudnej sytuacji. Co prawda po odzyskaniu niepodległości liczyła ponad 190 tysięcy hektarów i wciąż była największym majątkiem w Polsce, ale znowu rosły długi. Ogółem szacuje się, że w latach 1914-1921 ordynat stracił 8,5 mln rubli, na dodatek przebywający na emigracji i skupiający się na polityce Maurycy Zamoyski nie miał szczęścia, jak się okazało, do zarządców majątku, którzy sobie kiepsko radzili.
Od czasu porażki w wyborach prezydenckich ludzie z jego frakcji zaczęli być powoli odsuwani na margines. Najpierw w łonie narodowej demokracji, potem, po zamachu majowym od władzy odsunięta została cała narodowa demokracja. I tu znowu Maurycy Zamoyski zachował się pragmatycznie. Sytuacja polityczna, stan zdrowia oraz potrzeba zajęcia się majątkiem wpłynęły na jego decyzję wycofaniu się z życia politycznego – mówi Marchwiany.

Zamoyski miał plany, by wspierać różne społeczne i polityczne inicjatywy, ale musiał aż do śmierci zmagać się z tym, by wyprowadzić sprawy na prostą. Z wielkich zamierzeń udawało mu się tylko rozwijać bibliotekę.
Musiał ratować Ordynację sprzedając lasy i folwarki państwu. Do połowy lat 30. obszar Ordynacji skurczył się do 61 tysięcy hektarów. I dopiero wtedy, gdy Zamoyski odchodził swoje włości i postawił na pierwszym miejscu na gospodarkę leśną, majątek znowu wyszedł na prostą i zaczął przynosić 2 mln złotych czystego zysku rocznie.

Maurycy Zamoyski zmarł 5 maja 1939 roku, czyli kilka miesięcy po Romanie Dmowskim (ten zmarł 2 stycznia 1939 roku). Ordynacja w dobrym stanie przeżyła II wojnę światową, Niemcom zależało na jej dobrym funkcjonowaniu na zapleczu frontu wschodniego. Ordynację zlikwidowały dopiero władze PRL.

Ostatni ordynat, najstarszy syn Maurycego, Jan Tomasz Zamoyski, to też barwna postać, należał do AK, w czasach stalinowskich skazany na 25 lat więzienia, w PRL społecznie działał na rzecz zabytków zamojszczyzny, w 1989 roku został wybrany na senatora z ramienia „Solidarności”. Próbował jeszcze odbudować Stronnictwo Narodowe. Zmarł w 2002 roku.
Jan Tomasz Zamoyski całe życie dbał o to, żeby pamięć o jego rodzie nie zaginęła. Podczas wojny ze swoją żoną Różą Zamoyską odegrał dużą rolę w ocaleniu kilkuset Dzieci Zamojszczyzny przed śmiercią, a w najlepszym razie wywiezieniem do Niemiec – opowiada Robert Marchwiany.
Dodaje, że wnuk Maurycego Zamoyskiego, Marcin Zamoyski był pierwszym wybranym w powszechnych wyborach prezydentem Zamościa. Rządził w sumie 14 lat, przegrał dopiero ostatnie wybory w listopadzie 2014 roku. Jego zasługą, jak podkreśla Marchwiany, jest rewitalizacja zabytkowego centrum miasta.
Kolejka wąskotorowa niestety już nie istnieje. Choć są plany, by ją odrestaurować albo chociaż zachować to, co zostało. Inna sprawa to dalsze losy majątku Zamoyskich, który został po wojnie odebrany – mówi Marchwiany – Sztandarowym przykładem jest pałac w Klemensowie, gdzie Maurcy Zamoyski zmarł i gdzie zresztą ostatnio były kręcone zdjęcia do filmu „Ida”.
Od kilku lat pałac jest przedmiotem sporu między właścicielem, czyli Starostwem Powiatowym a rodziną Zamoyskich. Starostwo już kilka razy próbowało ten pałac bezskutecznie sprzedać, ale nie udało się właśnie z powodu roszczeń Zamoyskich. Zamoyscy nie odpuszczają i liczą na to, że odzyskają swój majątek, nie tylko pałac. Wierzą w wygraną choćby miało to jeszcze trwać kilkadziesiąt lat.


© Marcin Herman
Maj 2016
pierwotnie opublikowano w:
„Gazeta Bankowa”, Czerwiec 2016





Ilustracja © domena publiczna / Archiwum ITP

MATERIAŁ PRZYWRÓCONY Z KOPII ZAPASOWYCH, Z TEGO POWODU ORYGINALNY FORMAT ARTYKUŁU MOŻE NIE PASOWAĆ DO FORMATU OBECNEGO BLOGU. NIEKTÓRE ILUSTRACJE MOGĄ BYĆ OBECNIE NIEDOSTĘPNE, A LINKI MOGĄ BYĆ NIEAKTUALNE.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2