W takich sytuacjach lubię oddawać głos dzieciakom. Przecież nie muszę zawsze nieść kaganka oświaty. Czasami warto „pozwolić mu przyjść do nas”. W jaki sposób? Bardzo prosty! Pytając dzieci.
Niejednokrotnie przekonałam się o tym, że wiedzą więcej, niż nam by się mogło wydawać. I chociaż może nie do końca pojmują wiele spraw, za to uważnie obserwują. Zwłaszcza nas dorosłych. Ich wypowiedzi pozwalają lepiej zrozumieć ich tok myślenia. Dają możliwość zobaczenia, w jaki sposób odbierają otaczającą je rzeczywistość. Odważmy się zadawać im pytania, również na te poważniejsze tematy.
Kiedy słyszę datę 11 listopada, w mojej głowie pojawia się mniej więcej taki sam ciąg pojęć: niepodległość, wolność, Polska, święto, ojczyzna, patriotyzm, flaga. Moja rozmowa z dziećmi będzie pewnie przebiegała wokół tych zagadnień. Od czego zacząć? Zazwyczaj rozpoczynam od ojczyzny. Pytam moją pokaźną grupę siedmiolatków:
– Co to jest ojczyzna?
Natychmiast odpowiada mi zgodny chór:
– Polska! – No to pogadane. Nie przejmuję się jednak jednowyrazową odpowiedzią na moje pytanie, bo przecież to nie jest zła odpowiedź. Powinnam się cieszyć, że dzieciakom ojczyzna kojarzy się od razu z Polską. To dobry znak. Brnę dalej. A jeśli ktoś nie jest z Polski i mieszka np. we Francji, to jaką ma ojczyznę? Dzieci przyglądają mi się z lekko zdziwioną miną. Po czym jedna z odważniejszych uczennic decyduje się uświadomić niedouczoną panią.
– Jak to? To Pani nie wie? Oni nie mają ojczyzny! – W tym momencie ulegam dziecięcej logice. Przecież to oczywiste, że jeśli ojczyzna to Polska, to inne narodowości nie mogą jej mieć.
Tłumaczę jak to jest z tą ojczyzną i Francuzami. Zdaje się nawet, że większość załapała, o co mi chodzi. Rozmowa przeradza się w opowieści o tym, jak wygląda nasza ojczyzna. Dzieciaki przekrzykując się nawzajem, opowiadają o różnych miejscach w Polsce, które zwiedzali wraz z rodzicami. W końcu pada stwierdzenie, że ktoś był w stolicy Polski, w Warszawie. Pytam, czy potrafi pokazać na mapie Warszawę.
– Oczywiście, gdzieś tu przy Berlinie. – Na to kolega obok go poprawia i mówi, że przy Rosji, a nie Berlinie. No cóż, przynajmniej w dobrym kierunku geograficznym podążał.
Po owych „kwiatkach”, które totalnie mnie rozbroiły, doszłam do wniosku, że już mnie nic nie zdziwi i zapytałam, co oznacza słowo „patriotyzm”. Po raz kolejny zostałam zaskoczona. Jednak tym razem, w zdumienie wprowadziły mnie ich dobre i mądre odpowiedzi. Już w pierwszych definicjach padały słowa, iż patriotyzm „jest wtedy, kiedy znamy i szanujemy symbole narodowe”. To także wywieszanie flag w święta i „zakładanie szalików z barwami narodowymi podczas Euro”. Najbardziej urzekły mnie jednak odpowiedzi, w których dzieci definiowały patriotyzm jako miłość. Proszę nie myśleć zaraz o patetycznej miłości do ojczyzny.
Nie, tu chodzi o tę prostszą. Do mamy.
– Bo wie pani, patriotyzm to jest wtedy jak kocham mamę i jestem grzeczna.
– Teraz już wiem – odpowiedziałam.
I może od tego powinniśmy zacząć. Od miłości i szacunku względem najbliższych. Bez tego fundamentu, nie ruszymy dalej. Ktoś, kto nie będzie potrafił kochać swoich bliskich, nie będzie w stanie odczuwać wyższych wartości względem ojczyzny. Proszę, przestańmy ciągle narzekać, że dziś nie ma już prawdziwych patriotów. Są! Ale na szczęście nie muszą udowadniać tego przelaną krwią. Wbrew pozorom oni też toczą walki. Każdego dnia swojego życia. By być dobrym – dzieckiem, rodzicem, nauczycielem, sąsiadem, sprzedawcą. Czy właśnie nie dzięki temu Ojczyzna staje się piękniejsza?
© Paulina Kowalczyk
10 listopada 2016
źródło publikacji: „Magazyn Familia”
www.magazynfamilia.pl
10 listopada 2016
źródło publikacji: „Magazyn Familia”
www.magazynfamilia.pl
Ilustracja Autorki © brak informacji
ARTYKUŁ PRZYWRÓCONY Z KOPII ZAPASOWYCH, Z TEGO POWODU ORYGINALNY FORMAT ARTYKUŁU MOŻE NIE PASOWAĆ DO FORMATU OBECNEGO BLOGU. NIEKTÓRE ILUSTRACJE MOGĄ BYĆ OBECNIE NIEDOSTĘPNE, A LINKI MOGĄ BYĆ NIEAKTUALNE.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz