Wiem jednak w jaki sposób wspierana jest sztuka i jakie korzyści osiągają organizacje z takiej promocji. Wiedza ta jest powszechnie dostępna, ale podlega prawom kolportażu reglamentowanego. To znaczy ja mogę w Poznaniu przy kawie pogadać z czytelnikami o tych sprawach, ale ministrowie i profesorowie od sztuki w oficjalnych wypowiedziach już zrobić tego nie mogą.
Powtórzmy więc raz jeszcze – rynek sztuki to piramida finansowa, skonstruowana po raz pierwszy na nowoczesnych zasadach w III republice. Co to znaczy „nowoczesne zasady”? To znaczy, że zakwestionowano dotychczasowe kryteria oceny i zdegradowano odbiorcę. Na jego miejscu pojawił się krytyk, który stał się jedynym dystrybutorem wiążących ocen. Ważniejszym niż profesorowie od sztuki. I tak zostało do dziś. Krytycy sztuki stoją na straży stabilności piramid. Nie egipskich bynajmniej, ale finansowych. Jedni to rozumieją, ale inni nie. Ci inni to w przeważającej masie historycy sztuki wykształceni na uniwersytetach. Jeśli więc ktoś ma świadomość tego faktu, a do tego opowiada o tym, że państwo powinno promować kulturę i sztukę, to znaczy, że jest złodziejem i chce ukraść państwowe pieniądze. Żeby to jednak ukryć używa do opisu rzeczywistości formuły, którą widać w tytule – ciemnoty talmudyczno-marksistowskiej.
Siedzieliśmy w studio, w radio Poznań i było nas tam trzech – prowadzący, prof. Tomczyk (albo Tomczak) i ja. Z Krakowa łączył się z nami prof. Artur Grabowski. Mieliśmy się odnosić do jego tekstu w Arcanach, dotyczącego polityki kulturalnej państwa. Uważam, że prof. Artur Grabowski nie ma świadomości opisanych wyżej faktów, stąd nie oskarżam go o nic. Kiedy jednak musiałem się odnieść do zacytowanego fragmentu jego tekstu, zalała mnie nagła krew. Tam było coś takiego – władza powinna znaleźć klucz do serc inteligenckiej elity….Całe szczęście wypowiedzi były moderowane i miałem mało czasu. Powiedziałem więc tylko, że nie ma żadnej, najmniejszej potrzeby szukania żadnego klucza do serc inteligenckiej elity. Nie wiadomo bowiem kto to jest ta cała elita, a nawet jeśli przyjmiemy, że wiadomo to jasne jest, że ludzie ci nie mają najmniejszego wpływu na nic. To są lokalne emanacje strażników globalnych hierarchii pilnujących piramid finansowych na rynku sztuki. To jacyś delegaci terenowi, którzy mają tu, w Polsce markować pewne zachowania, służące do wyciągania budżetowych pieniędzy. Prof. Grabowski mówił jeszcze o tym, że powinien powstać cały system promocji i dotacji na kulturę, obsługiwany przez wyspecjalizowanych urzędników, którzy będą pilnować, by forsa trafiła do najwybitniejszych artystów. To jest fikcja, albowiem nie ma żadnych kryteriów poza opinią krytyka – oszusta pilnującego piramidy – które by wskazały odbiorcy, kto jest wybitny a kto nie. I tak wybitnymi artystami dziś są, po pierwsze, ludzie napędzający dynamikę przepływu gotówki w piramidzie. Czyli tacy co rozumieją inwestorów i ich potrzeby związane z lokowaniem pieniędzy. Potem idą skandaliści, którzy zwracają na siebie uwagę w sposób nie powodujący towarzyskiego ambarasu. Na końcu zaś tacy, co potrafią narysować poprawnie konia, żabę, albo kwiatek. I tylko takim debilom jak Tymański wydaje się, że trzeba defekować na płytę pilśniową, żeby zyskać rozgłos. Ponieważ ludzi pokroju Tymańskiego jest w polskim świecie sztuki najwięcej, mamy to co mamy. Wielu osobom wydaje się, że aby zostać wybitnym artystą trzeba być gejem, albo filosemitą. To nie tak. To są kryteria wymyślone i propagowane w Polsce, żeby trzymać w szachu urzędników, niepokornych ministrów, albo publicystów. One muszą być wyraziste i zrozumiałe dla wszystkich, żeby można było – w razie niesubordynacji – okładać nimi takiego co nie chce dawać pieniędzy. To co proponuje prof. Grabowski jest w istocie próbą pogodzenia interesów środowiska artystycznego, czyli tych wszystkich zboczeńców, czynnych w Polsce z interesami urzędników. Oni będą rozdawać pieniądze i sami pobierać pensję, a artyści, ci których znamy, z Lonią Tarasewiczem i Sasnalem na czele będą zadekretowanymi geniuszami do śmierci. To jest pomysł idiotyczny z kilku powodów. Nie ma nic wspólnego z promocją sztuki i kultury polskiej, bo niby dlaczego faceci pilnujących piramid finansowych na zachodzie mieliby się interesować Sasnalem albo Tarasewiczem? Moment popularyzacji jest więc niedostrzegalny, nie ma go po prostu, a jeśli go nie ma, po co wydawać pieniądze? Jeszcze gorzej jest z popularyzacją i promocją w Polsce. Kto miałby się interesować sztuką promowaną przez urzędników i co to miałaby być za sztuka?
Polityka kulturalna państwa ma sens wtedy kiedy państwo promuje swoją kulturę za granicą. Co takiego ma do pokazania Polska? Wszyscy wiemy co – Oświęcim. Pisałem to już sto razy, ale widać nigdy dość przypominania. III republika zaczęła promować się na rynku amerykańskim poprzez malarstwo pejzażowe robione w nowej formule. Była na to zgoda państwa, jego ciche poparcie, ale był też rynek, czyli takie miejsce, gdzie ludzie mogą karmić się złudzeniami dotyczącymi kariery i sukcesu. Czym był rynek sztuki we Francji XIX wieku? Jeśli nawet ktoś nie zrobił kariery na miarę Degasa, to zawsze te swoje 20 franków za pacykowanie dostał. Czym jest rynek sztuki w Polsce? Jeśli ktoś nie dostanie pieniędzy od ministra, za zgodą urzędnika i nie zostanie to zaakceptowane przez towarzyskie gremia Krakowa, ten zdechnie z głodu, albo pójdzie na kasę do biedronki. Nie chodzi bowiem o politykę kulturalną, ale o stałe pogłębianie rowu pomiędzy elitą intelektualną, a tak zwanym narodem. Ten ma w nosie elitę i może sobie robić co chce, ale polityka kulturalna ma spowodować, by on znowu wrócił, by ludzie przestali robić to co robią, czyli działać i myśleć i zaczęli jak dawniej słuchać różnych szamanów. Po to potrzebna jest w istocie polityka kulturalna państwa. No więc mówię wprost – niech ona zdechnie. Niech jej nie będzie. Wszelkie bowiem bajanie o niej służy temu jedynie, by zapewnić godziwe zarobki gangom aspirującym do tego, żeby dołączyć do zagranicznych strażników finansowych piramid.
To nie było jedyne ciekawe spotkanie w Poznaniu, były też inne i uważam, że targi poznańskie są bardzo rozwojowe.
Za tydzień, w sobotę, odbędzie się kolejna nasza konferencja, tym razem w zamku w Baranowie Sandomierskim. Nie nadałem jej tytułu, ale nie sądzę, by było to konieczne. Zapisało się grubo ponad 100 osób, a więc będzie raczej tłoczno, bo sala jest mniejsza niż w Tłokini.
Od dziś do 18 marca trwać będzie nowa promocja w naszym sklepie. I tak następujące książki i czasopisma dostępne będą w cenie 15 zł za egzemplarz:
- „Przez jasne wrota”
- „Pająki”
- „Życiorys własny przestępcy”
- Specjalny, protestancki numer nawigatora
Ilustracja © DeS ☞ tiny.cc/des
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz