W ciągu 20 miesięcy prezydentury Francuz Emmanuel Macron stał się najbardziej znienawidzonym liderem swojego kraju w historii. Na taki wynik rumuński dyktator Nicolae Ceausescu musiał pracować 20 lat. W grudniu 1989 roku Ceausescu uciekał z Bukaresztu śmigłowcem. W grudniu 2018 r. śmigłowiec do ewakuacji Macrona stał już gotowy na murawie parku Pałacu Elizejskiego.
Można powiedzieć, że historia przyspiesza, ale wciąż kołem się toczy. Czekamy już chyba tylko na symbol równy zburzeniu Bastylii, więzienia, którego zdobycie w 1789 r. stało się sygnałem do ogólnonarodowej rewolty przeciwko władzy.
Wszystko już było
Wydaje się często, że historia oferuje nam coraz to nowe epizody, ale tak właściwie przeżywamy regularnie zaktualizowane powtórki z rozrywki. Kiedy patrzymy na pijanego Jean-Claude Junckera przy sterze płynącej na mieliznę Unii Europejskiej, przypomina nam się pijany Borys Jelcyn u sterów rozpadającej się Rosji. Buta i arogancja Angeli Merkel przypomina innych takich w Berlinie, którzy chcieli trzymać całą Europę pod butem. Rozpad cesarstwa austro-węgierskiego miał miejsce tylko 100 lat temu. Rozpad ZSRR i Jugosławii nawet nie 30 lat temu. Dlaczego rozpad Unii Europejskiej jest obiektem lamentów i kwękań, tak jakby czekał nas koniec świata? Czyżby medialny mainstream i biurokraci w Brukseli nie wiedzieli, że historia kołem się toczy?
Nowa rewolucja
Koło historii zaczęło toczyć się na nowo we Francji, gdzie Wielka Rewolucja Francuska z końca XVIII wieku nigdy nie została dokończona. Minęło przecież 230 lat, a centralna władza w Paryżu wciąż pozostaje arogancka i pełna królewskiej symboliki. W wieczór wyborczej wygranej w maju 2017 roku Emmanuel Macron paradował w królewskim Luwrze, a w lipcu zeszłego roku urządził wspólną sesją parlamentu i senatu w królewskim Wersalu. W tym samym czasie francuski lud ubożeje na nowo, tak jak w latach poprzedzających rewolucję zaczętą w 1789 roku. Bunt francuskich moherów, czyli „żółtych kamizelek” jest długo oczekiwaną odpowiedzią na niefrasobliwość, arogancję i pychę francuskich elit. Można powiedzieć, że Francuzi byli potulni i nadzwyczaj cierpliwi przez wiele, wiele lat. Prestiż i autorytet moralny francuskich prezydentów spada już od 40 lat. Ostatnim wielkim prezydentem Francji był generał Charles de Gaulle. Od tego czasu upadek ekonomiczny i socjalny Francji idzie w parze z upadkiem moralnym prezydentów tego kraju. Koło historii zadziałało też tutaj. Symboliczne jest to, że prezydent Emmanuel Macron uplasował swojego dziwnego body guarda marokańskiego pochodzenia, Alexandre Benalla w tej samej prestiżowej rządowej rezydencji z centrum Paryża, w której prezydent Francois Mitterand trzymał na koszt podatników swoją kochankę i matkę nieślubnej córki.
Ucieczka do przodu
Prezydentury Nicolas Sarkozy i Francois Hollande były koszmarne, ale Francuzi obudzili się dopiero podczas kadencji Macrona. Po wyborczej wygranej Macron rozpoczął teatralny wodewil kuriozalnych zachowań i decyzji, które obróciły przeciwko niemu nie tylko francuski lud, ale także jego dotychczasowych politycznych sojuszników. Tuż po wyborczej wygranej Macron pokłócił się ze swoją rzeczniczką prasową, podesłaną mu przez amerykańskich demokratów, byłą amerykańską korespondentką lewicowego „Le Monde”, Laurence Haim. Haim chciała podobno dostać fotel ambasadora. Zignorowana przez Macrona Haim wróciła do USA i dostała w chicagowskim Institute of Politics czołowego stratega Demokratów, Davida Axelroda. Następnie Macron zdymisjonował szefa francuskiej armii, powszechnie poważanego generała Pierre de Villiers. W odróżnieniu od wojska polskiego, które wciąż walczy z postsowieckimi naleciałościami w swoich szeregach, francuska armia jest ostoją francuskiego patriotyzmu, a jej oficerowie często wywodzą się ze starych arystokratycznych francuskich rodzin. Następnie Macron wziął się za latanie po świecie i wygłaszanie wzniosłych przemówień. Jego partnerami stały się autorytety w stylu gwiazdeczek muzyki Rihanny i Bono. Wiele energii Macrona poszło na teatralne gesty i przemowy, ponieważ nie chciał on (a także nie był zdolny) przeprowadzić żadnych znaczących reform ekonomicznych i gospodarczych, poza tradycyjnym podnoszeniem podatków. Od czasu wprowadzenia waluty euro Francja jest zakotwiczona do rufy niemieckiego pancernika. Francuzi stracili swoje rynki eksportu na rzecz Niemców i stracili także swoje znane firmy. Niedawno jedna z lokomotyw francuskiej gospodarki firma Alstom, produkująca szybkie pociągi (m.in. Pendolino), została wchłonięta przez niemiecki Siemens. Państwo o słabnącej gospodarce ma rosnące wydatki socjalne i rozrośniętą biurokrację, rośnie więc deficyt budżetowy i dług publiczny. Pozostała ucieczka do przodu.
Dyskoteka w Pałacu Elizejskim
Ta odbywała się bez większych perypetii do czasu wybuchu afery Benalla, od nazwiska pulchnego body guarda marokańskiego pochodzenia, urodzonego we Francji jako Maroine Benalla (dzisiaj Alexandre Benalla). 1 maja 2018 roku został przyłapany na maltretowaniu jednego z uczestników pierwszomajowej demonstracji, 29-letniego greckiego kucharza. Zajście zostało sfilmowane przez świadków i kiedy film wypłynął po kilku tygodniach w mediach, opinia publiczna dowiedziała się nie tylko o tym przypadku bezprawia państwa, ale i o ogromnych przywilejach Benalli: samochód służbowy z kierowcą, wysoka pensja, wejściówka do parlamentu, służbowe mieszkanie w luksusowej rządowej rezydencji pod adresem 11 quai Branly (gdzie Mitterand trzymał wcześniej swoją kochankę), klucze do letniej rezydencji Macronów, itd). W końcu prokuratura opornie wszczęła śledztwo, a Benalla został zwolniony w trybie dyscyplinarnym, jednak dwa paszporty dyplomatyczne i telefon służbowy ze specjalnym programem kryptograficznym oddał dopiero 6 miesięcy później. W międzyczasie chwalił się, że pomimo odejścia z Pałacu Elizejskiego utrzymuje bezpośredni kontakt z Macronem.
Afera Benalla nie zatrzymała kabaretowych występów Macrona. W czerwcu 2018 r. Macron przerobił Pałac Elizejski na dyskotekę i urządził koncert muzyki elektroniczne, podczas którego na scenie triumfowali artyści odziani w koszulki np. z takimi napisami: „Syn imigrantów, czarny i pedał”. Pałac Elizejski to nie willa rosyjskiego oligarchy w St. Tropez i funkcja prezydenta zobowiązuje, ale rozpędzony jak królik Macron nie widział problemu z dalszą dekonstrukcją prestiżu funkcji prezydenckiej. Kilka tygodni później pozował do zdjęć z półnagimi kryminalistami na francuskiej wyspie Saint-Martin. W międzyczasie Macron paradował ze swoją o 25 lat starszą żoną Brigitte, która ubiera się w ciuchy najlepszych francuskich projektantów wypożyczane przez koncern LVMH i nie waha się odkrywać maksymalnie swoje nogi przy każdej okazji, co może podnosić pytania na temat ochrony higieny publicznej. O ile jeszcze Francuzi mogli przymknąć oczy na odsłonięte nóżki madame Macron, o tyle afera z wydaniem 500 tys. euro z kasy podatników na nową porcelanę do pałacu wywołała powszechne oburzenie i stała się jedną z podwalin późniejszego buntu „żółtych kamizelek”.
Drugie burzenie Bastylii
Bunt żółtych kamizelek zaczął się formować w październiku 2018 r., niezadowolenie narastało od dawna, ale katalizatorem był anons podwyżek cen paliwa, uderzający przede wszystkim w biedny lud pracujący, zamieszkały na peryferiach wielkich miast, w miasteczkach i wsiach. Pierwsze manifestacje zaczęły się 17 listopada 2018 roku i odbywają się teraz regularnie w Paryżu i całej Francji, z reguły w soboty, ale nie tylko. Na początku Emmanuel Macron ignorował protesty. Potem, kiedy ich temperatura rosła, stwierdził tylko arogancko: „niech tylko spróbują przyjść po mnie” („Qu'ils viennent me chercher”). Ale podczas następnych sobotnich manifestacji „żółtych kamizelek” Pałac Elizejski został już zamieniony w fortecę, z gwardią republikańską i siłami policji w środku i ze śmigłowcem czekającym na ewentualną ewakuację Macrona.
Reakcją na odbywające się od listopada 2018 roku manifestacje „żółtych kamizelek” była narastająca przemoc i brutalność francuskich sił policyjnych wobec manifestantów oraz narastająca arogancja i pogarda Macrona dla Francuzów. Wielu manifestantów zostało rannych (od plastykowych kul flashball) i wielu zostało zatrzymanych. Świat obiegły szokujące zdjęcia i filmy pokazujące brutalność francuskich policjantów, co kuriozalnie nie wywołało najmniejszej reakcji w Brukseli, z reguły bardzo zatroskanej o demokrację i prawa człowieka w krajach takich jak Polska czy Węgry. Zapytany przez dziennikarzy komisarz Timmermans udawał nawet, że „nie wie”, co się dzieje we Francji. Timmermansowi wtórowały francuskie media (rządowe lub w rękach oligarchii), które jak na zawołanie straciły zainteresowanie tematem policyjnej przemocy. Na przykład dziennik telewizyjny pierwszej stacji TF1 poświęcił tylko 20 sekund czasu 6 stycznia i 2 minuty czasu następnego dnia tematowi komisarza policji z Tulon Didiera Andrieux, którego sfilmowano na biciu pięścią po twarzy bezbronnego manifestanta. Aparat państwa stanął za agresywnym komisarzem, który, jak się okazało, dostał niedawno od Macrona Legię Honorową. Żegnajcie „europejskie wartości”, witaj Rumunio Ceausescu i bicie opozycjonistów przez niesławną bezpieką Securitate.
Zakaz noszenia żółtych kamizelek
Walka aparatu państwa z buntem ludowym nabrała już karykaturalnych rozmiarów. Podczas wizyty Macrona w Normandii 15 stycznia wydano zakaz noszenia żółtych kamizelek. Żandarmi kontrolowali przechodniów i - uwaga - fotografowali dokumenty tożsamości. Nawet kierowcy musieli zdjąć żółte kamizelki, mimo że jest to przecież część obowiązkowego wyposażenia samochodów. Kafka się kłania. Tym, którzy wzbraniali się przed zdjęciem żółtych kamizelek, grożono mandatami w wysokości 135 euro. To przykład administracyjnej przemocy państwa skierowanej przeciwko pokojowo nastawionym obywatelom. Nie mówiąc już o robieniu bazy danych ze sfotografowanych przez żandarmów dokumentów tożsamości. Ciekawe na bazie jakiego prawa?
Podczas swojego pobytu w Normandii Macron wygłosił kolejne przemówienie do „bezpiecznej” audiencji 600 potulnych merów z regionu, w którym po raz kolejny arogancko powiedział o protestujących: „biedotę trzeba uświadomić o odpowiedzialności, bo niektórzy radzą sobie, ale niektórym odbija”. Takie wypowiedzi podkreślają zupełny odlot Macrona, już nie tylko wobec obywateli, ale także wobec swoich własnych (byłych) sojuszników. Na początku stycznia w trakcie debaty na jednym z kanałów publicznej francuskiej telewizji były Wielki Mistrz Wielkiej Loży Wschodu Francji Alain Bauer ostro skrytykował Macrona nie tylko za arogancję, ale także za brak zrozumienia tego, że protestujące „żółte kamizelki”, to ludzie pracy, a nie obiboki i element przestępczy.
Jeżeli już nawet masoni odsuwają się od Macrona, to może oznaczać, że koniec Macrona chyba jest bliski. Przypominam, że jeden z kilku wpływowych masonów otwarcie otaczających Macrona, minister spraw wewnętrznych Gerard Collomb, podał się do dymisji już w październiku 2018 r. Jako minister spraw wewnętrznych musiał już wtedy mieć dobre informacje ze służb na temat nastrojów we francuskim społeczeństwie. Od tego czasu nikt nie garnie się do tek ministerialnych, na odwrót: wielu urzędników średniego stopnia rządu Macrona już organizuje sobie miękkie lądowania w bezpiecznych miejscach.
Zupełny odlot, buta, arogancja, lekceważenie reguł prawa, prywatny folwark na państwowym, „państwo to ja”. Absolwent elitarnych francuskich szkol Emmanuel Macron zachowujący się jak wcześniej rumuński prostak Nicolae Ceausescu, który skończył raptem cztery klasy szkoły podstawowej. To wymowny przykład wyrównywanej walcem Unii Europejskiej, który ucieszyłby pod niebiosa „ojca” Unii, włoskiego komunistę Altiero Spinelliego. Caeusescu udało się jeszcze przed końcem panowania zniszczyć część historycznego centrum Bukaresztu i postawić na ruinach swój monstrualny, kiczowaty, nowobogacki pałac. Macron usiłuje zdemolować niezniszczone dotąd jeszcze części fundamentów francuskiego państwa, by zbudować na ruinach tzw. nowy wspaniały świat. Miejmy nadzieję, że „żółte kamizelki” mu na to nie pozwolą.
© Stanislas Balcerac
4 marca 2019
źródło publikacji: „Upadek Macrona! Francuski prezydent jest najbardziej znienawidzonym politykiem w swoim kraju”
www.WarszawskaGazeta.pl
4 marca 2019
źródło publikacji: „Upadek Macrona! Francuski prezydent jest najbardziej znienawidzonym politykiem w swoim kraju”
www.WarszawskaGazeta.pl
Ilustracja © brak informacji / www.warszawskagazeta.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz