Nie pozwól aby przepadły stare fotografie, filmy czy pamiętniki! Podziel się nimi ze wszystkimi Polakami i przekaż do zasobów Archiwum Narodowego IPN!
OSTRZEŻENIE: NASZA WITRYNA JEST NIEPOPRAWNA POLITYCZNIE I WYRAŻA BEZMIERNĄ POGARDĘ DLA ANTYPOLSKICH ŚCIERW ORAZ WSZELKIEJ MAŚCI LEWACKIEJ DZICZY I INNYCH DEWIANTÓW.
UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2

Wojna polsko–rosyjska: nauka z pierwszej napaści sowietów na Polskę

14 lutego 1919 roku pod Szczuczynem Armia Czerwona oficjalnie zaatakowała odrodzoną Rzeczpospolitą. Wojska rosyjskie oddziałów Frontu Zachodniego Armii Czerwonej rozpoczęły marsz na Polskę już poprzedniego wieczora, ale 14 lutego napotkały pierwsze oddziały Wojska Polskiego i zostały w walce zatrzymane przez dużo mniejsze siły polskie.

        Rosyjscy najeźdźcy z Armii Czerwonej, atakując Wojsko Polskie w pobliżu miasteczka Mosty w ramach operacji „Cel Wisła”, po raz pierwszy oficjalnie zaatakowali wówczas Rzeczpospolitą Polską nie jako „Rosja”, ale pod hasłami „internacjonału” (międzynarodówki komunistycznej) i od tego momentu datujemy rozpoczęcie tzw. „wojny polsko–bolszewickiej”. Wojny, która była przecież niczym innym, jak kolejną wojną polsko-rosyjską i – jak zwykle w naszej historii – po raz kolejny rozpoczętą od rosyjskiej napaści.
Tylko dlatego, że rządy Rosji w tym czasie znajdowały się w rękach rosyjskich komunistów (wówczas nazywanych „bolszewikami” i rządzących nienazwanym jeszcze krajem; nazwę ZSRS komuniści przyjęli dopiero po klęsce rozszerzenia na cały świat swej „rewolucji bolszewickiej”, jaką zadała im Polska) nie zmienia to jednak w niczym faktu, że była to kolejna rosyjska napaść na Polskę, dokonana jedynie po raz pierwszy pod innym hasłem, ale przez tego samego wroga: Rosjan. Wbrew szumnym hasłom „internacjonału” ogromną większość żołnierzy Armii Czerwonej stanowili sami Rosjanie i to nie tylko z przymusowego poboru, ale było wśród nich rzeczywiście bardzo wielu ochotników gotowych oddać życie za szerzenie „rewolucji bolszewickiej”. Na drodze tej stała odrodzona Rzeczpospolita, stąd zniszczenie Polski było ich pierwszym celem. Podobnie jak wiele razy w przeszłości, tak i tym razem uważali, że napaść na Polskę będzie jak spacerek przez park, a Armia Czerwona najpóźniej wiosną 1919 roku połączy się z „bratnimi rewolucjonistami” niemieckimi w Berlinie i stamtąd zaniesie „ogień rewolucji” wpierw na całą Europę, a następnie na cały świat. […]
Przebiegu wojny nie będę w tym miejscu opisywać, gdyż uczyniło to przede mną już wielu szacownych historyków […]. Wystarczy jedynie wspomnieć, że podobnie jak wielokrotnie w przeszłości, Rzeczpospolita poradziła sobie z rosyjskim najeźdźcą najlepiej jak potrafiła, ostatecznie ukręcając łeb komunistycznej hydrze rosyjskich bandytów i zatrzymując „pochód komunistycznej rewolucji” i rosyjskich najeźdźców na okres następnych 20 lat. Dopiero w 1939 roku, gdy komunistyczna Rosja – także po raz kolejny w historii, jak to czynili wiele razy w przeszłości i nie przeszkadzały im żadne różnice polityczne – w przymierzu z nazistowskimi Niemcami po raz kolejny razem zaatakowały Rzeczpospolitą i doprowadziły do jej ponownego upadku, a zaraza „komunistycznej rewolucji” dzięki II wojnie światowej została rozniesiona na całą Europę wschodnią, środkową i część Azji, ale to już osobny temat. […]

        Wspominając o wydarzeniach sprzed 90 lat nie chcę przypominać jedynie Chwały Wojska Polskiego i nas samych, Polaków, którzy po raz kolejny w historii (i jako jedyni tak wiele razy!) pokonaliśmy agresję „wielkiej Rosji”. Przypominam o tym przede wszystkim dlatego, że jak pokazuje nam historia obydwu „sowieckich” napaści w 1919 i 1939 roku – Rosja i Niemcy były, są i zawsze będą naszymi największymi wrogami. Wrogami, którzy niezależnie od ustroju politycznego w ich krajach, niezależnie od władzy panującej w ich krajach, niezależnie statusu majątkowego ich społeczeństw, zawsze widzieli, widzą i będą widzieć w nas – Polakach – największe zagrożenie dla nich samych. Przez wszystkie stulecia istnienia Rzeczypospolitej nauczyli się lepiej od nas samych, że Polacy jako naród są bardziej inteligentni od Niemców, bardziej pomysłowi od Rosjan, niezwykle bitni i nie mniej waleczni od Niemców, a przede wszystkim niemożliwi do opanowania i zawładnięcia, czego najlepiej dowodzi nasza historia: ani Niemcy, ani Rosjanie NIGDY nie zdołali podbić Polski samodzielnie. Udawało im się to tylko wtedy, gdy Niemcy i Rosja działały razem, ZAWSZE było to tylko wynikiem rosyjsko-niemieckiego przymierza, (prawie) nigdy ich pojedynczych napaści.

Pamiętajmy o tym.

Wojnę z Rosja wygraliśmy w 1920 roku tylko dlatego, że pokonane w I wojnie światowej Niemcy chwilowo nie były w stanie pomóc militarnie komunistycznej Rosji w jej napaści na Polskę. Co nie znaczy, że Niemcy (jak zwykle) nie pomagały wówczas Rosji na inne sposoby – od blokad transportów i tranzytów broni idących do Polski, przez wzniecanie niekończących się strajków w jedynym wtedy Polsce dostępnym porcie gdańskim, aż po gigantyczną propagandę antypolską we wszystkich ówczesnych mediach. Przesadzam? Proszę samemu wyszukać korzenie tych wszystkich „brytyjskich”, „czeskich”, czy też „francuskich” pismaków nawołujących w tamtych latach do bojkotowania odrodzonej Polski w Jej walce z rosyjską agresją, a sami Państwo zauważycie, że bardzo często byli to osobnicy pochodzenia niemieckiego, czasami rosyjskiego, ale zawsze powiązani byli w taki czy inny sposób z komunistycznym „internacjonałem”. Zaledwie dwadzieścia lat później, pomimo teoretycznie ogromnych różnic politycznych między wówczas hitlerowskimi Niemcami a stalinowską Rosją (oficjalnie Rosja i Niemcy były sobie wrogie – jednak nieoficjalnie nie przeszkadzało to niemieckim „doradcom” pomagać Rosjanom w budowie fabryk uzbrojenia i rozwoju sowieckich wojsk, a rosyjskiej bawełnie czy rudom metalu w eksporcie do Niemiec), po raz kolejny doszło do sprzymierzenia się naszych odwiecznych wrogów w kolejnym ataku na Rzeczpospolitą. Teoretycznie gigantyczne różnice polityczne między III Rzeszą a ZSRS w najmniejszym nawet stopniu nie przeszkodziły w kolejnym przymierzu niemiecko–rosyjskim, mającym na celu likwidację Polski. Dokładnie tak samo, jak to działo się w poprzednich stuleciach i tak samo, jak to będzie działo się w przyszłości.
Obecnie trwający pokój i większa lub mniejsza „przyjaźń” z Niemcami i Rosją są jedynie wynikiem słabości zarówno Rosji (nadal liżącej się z ran po rozpadzie ZSRS) jak i Niemiec (nadal jednoczących się po wchłonięciu NRD). Jest to jeden z rzadkich okresów w naszej historii, gdy obydwa wrogie nam kraje nie są w najlepszej kondycji. […]

Ale ten stan nie będzie trwał wiecznie.

Niemcy dowiedli już w swej historii, że potrafią zaledwie w ciągu dekady przeistoczyć się z pokonanego, bezzębnego kundla w niezmiernie agresywnego i wściekłego psa, zdolnego nieźle pokąsać wszystkich sąsiadów. Rosjanie przez całą swą historię zawsze byli niewolnikami i jako naród nigdy nie zaznajomili się z konceptem „demokracji”, stąd obecna – choćby tylko fasadowa – „demokratyczna” Federacja Rosyjska pasuje im „jak świni siodło” (parafrazuję tu Stalina, który jakoby miał tak powiedzieć o komunistycznej Polsce) i jest tylko kwestią przywrócenia sprawności Armii Czerwonej, zanim i ona nie stanie się na powrót tą typową Rosją, jaką znamy z jej historii: innym wściekłym psem kąsającym wszystkich sąsiadów. […]

        Dlatego ten okres chwilowej słabości obydwu naszych wrogów powinniśmy wykorzystać jak najlepiej i przygotować się do kolejnej, z pewnością nieuniknionej napaści ze wschodu, zachodu, lub z obydwu stron na raz. Nie dajmy się uśpić tymczasowej niemocy Rosji i Niemiec. A ponieważ nie jesteśmy w stanie zmienić położenia geograficznego, nie jesteśmy obecnie w stanie wygrać wojny z żadnym z obydwu wrogów, a obecna Rzeczpospolita jest tak słaba gospodarczo i militarnie jak nigdy w swej historii – jedyne co możemy zrobić, to… mnożyć się i bogacić. Dokładnie tak! […]
Proszę zauważyć, że nie wymyślam tu nic nowego: w taki właśnie sposób przetrwaliśmy tzw. „rozbiory”, czyli okres najdłuższej w naszej historii okupacji niemiecko–rosyjskiej. W taki sam sposób przetrwały inne, podobne nam narody, które poddano likwidacji ich państwowości, np. Palestyńczycy tylko dzięki swej wzmożonej dzietności istnieją do dzisiaj.

Przygotujmy się więc do tego zawczasu.

Jeżeli uda nam się, jako narodowi, w ciągu następnych dekad zbliżyć ilościowo do liczby ludności porównywalnej z Niemcami, będziemy mieli szansę przetrwania, nawet jeśli obydwa wrogie nam kraje w międzyczasie ponownie dojdą swej zwykłej formy i doprowadzą do kolejnego unicestwienia naszej państwowości. […] A dlaczego nie wspominam o Rosjanach? Cóż, można mi wierzyć na słowo lub odbyć dłuższą podróż lub pomieszkać trochę w ich kraju i przekonać się samemu, że naród ten zdegenerował się w ostatnich latach komunizmu i w okresie „demokratycznej” Rosji do tego stopnia, że jeśli sami w dużym stopniu nie wymrą w ciągu następnych 2-3 pokoleń, lub nie zostaną w tym czasie podbici przez Chiny, to i tak Rosja – w przeciwieństwie do zjednoczonych i rosnących w siłę Niemiec – nie powinna być naszym problemem w ciągu najbliższych 1-2 pokoleń. Rosja ma dosyć swoich wewnętrznych kłopotów i poza Ukrainą, Białorusią i kilkoma innymi dawnymi państwami wydzielonymi z ZSRS chwilowo nie jest zainteresowana obszarem Polski (co nie znaczy, że nie będzie nadal próbowała rządzić w Polsce poprzez swoje agentury i z wykorzystaniem dawnych komunistycznych aparatczyków i ich potomstwa, ale to kolejny, osobny temat). […]

        Oczywiście zdaję sobie sprawę, że moje słowa na jakimś–tam blogu nic nie znaczą. Ale jeśli tylko kilku Polaków i Polek po przeczytaniu moich słów zdecyduje się na posiadanie choćby jednego potomka więcej, lub „zaszczepi” tym innych Polaków, to moje pisanie nie pójdzie na marne: w przyszłości będzie z nich tych kilku Polaków więcej do ujarzmienia przez naszych wrogów.

I o to chodzi.

Im nas więcej – tym bliżej do odrodzenia Wielkiej Rzeczypospolitej. Im więcej Polaków – tym silniejsza Rzeczpospolita. Bo bez Polaków nie ma Rzeczypospolitej. Przecież to takie oczywiste, prawda?


© DeS (Digitale Scriptor)
27 stycznia 2019
źródło: „Czego nauczyła nas wojna polsko–bolszewicka” z 14.II.2009
(skróty i zmiany zostały dokonane przez Autora)





Ilustracje:
wszystkie © domena publiczna / Archiwum ITP


OD REDAKCJI: TEKST ZOSTAŁ SKRÓCONY I CZĘŚCIOWO UAKTUALNIONY PRZEZ AUTORA.
OTRZYMANY PRZEZ EMAIL 2019-01-27-03:49 CET
NA PROŚBĘ AUTORA USUNĘLIŚMY POPRZEDNIĄ WERSJĘ FELIETONU, JEDNAK NIE ZASTĄPILIŚMY GO POWYŻSZĄ WERSJĄ, PONIEWAŻ NOWY TEKST JEST O WIELE KRÓTSZY I ZNACZNIE RÓŻNI SIĘ OD POPRZEDNIEGO. NASZYM ZDANIEM, GDY ⅓ LUB WIĘCEJ TEKSTU ULEGA ZMIANOM, JEST TO POCHODNY, JEDNAK ZBYT RÓŻNY OD ORYGINALNEGO MATERIAŁU ABY TRAKTOWAĆ TAK DALEKO IDĄCE ZMIANY JAKO ZWYKŁE UAKTUALNIENIE. DLATEGO POWYŻSZA WERSJA FELIETONU ZOSTAŁA ZAMIESZCZONA PRZEZ NAS JAKO NOWA PUBLIKACJA, A TYTUŁ ZOSTAŁ ZMIENIONY PRZEZ REDAKCJĘ.

2 komentarze:

  1. Lubię Pana felietony i prawie zawsze zgadzam się z opiniami i konkluzjami. Pozdrowienia dla Pana Autora i całej redakcji z portu arabskiego jeszcze nazywanego Köln, ale pewnie już nie za długo (Nie przesadzam i nie narzekam na to bo sami ich chcieli więc dobrze im tak i nie żal mi Niemców wcale -- tylko stwierdzam fakt i chyba powoli dojrzewam do decyzji powrotu do kraju)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czyli rozmnażajmy się jak króliki to będziemy wielkim krajem. Dżizas... to już nie głupota, to musi być debilność wrodzona!

    OdpowiedzUsuń

UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2