Wy sami wyhodowaliście to bydlę.
Wy!
Stała się rzecz straszna. Zginął człowiek. Hańbą jest to, co z tą tragedią zrobiła tzw. opozycja, która od razu obciążyła odpowiedzialnością za nią PiS, zarzucając tej partii i jej zwolennikom wprowadzenie „języka nienawiści”.
Od początku było wiadomo, kto zabił. Morderca podał swoje motywy. Ale zdecydowana większość polityków opozycji i ich medialnych cyngli „poczuła krew” i rzuciła się na PiS od razu jątrząc i kłamiąc o mordzie politycznym, chociaż w przeciwieństwie do zabójstwa śp. Marka Rosiaka przez byłego członka PO Ryszarda Cybę, który także wykrzyczał swoje powody, tu o polityce nie padło ani jedno słowo.
Już grzeją atmosferę, już jątrzą, atakują. Oglądając ten nowy festiwal lewackiej nienawiści, trudno nie zadać pytania: wy naprawdę jesteście tak bezczelni, że uważacie, iż naród nie wie, kto stworzył język nienawiści? Czy to PiS mówił o „moherowej koalicji” czy Donald Tusk? A kto zapowiadał „dorżnięcie watahy”? Mariusz Błaszczak czy Radek Sikorski?
Owsiak rozszyfrowuje skrót
A czy Owsiak nie przyłożył do tego ręki? Nie obrażał po chamsku posłanki Pawłowicz? Jakby się czuł, gdyby jego żonie ktoś zaproponował trochę seksu dla rozluźnienia pleców? Też uznałby to za świetny dowcip? Można wątpić. Czy to PiS propagował „ruch wyp…lenia żony Owsiaka w kosmos”, czy Owsiak na videoblogu obiecywał każdemu, kto rozszyfruje skrót R.W.K.P.W.K „koszulkie”. Gdy jeden z blogerów napisał na adres kręcioły, czyli owsiakowy adres odpowiedź, że jego zdaniem chodzi o „Ruch Wyp... lenia Krystyny Pawłowicz w Kosmos”, otrzymał radosną odpowiedź wskazującą, że istotnie o to chodzi.
Oto „język miłości” prezentowany przez Owsiaka. A gdyby ktoś wziął sobie do serca jego zachęty? I ten facet ma czelność mówić o hejcie? Wolne żarty.
To lewactwo wprowadziło język nienawiści. To ich profesor bez matury Bartoszewski nazywał oponentów politycznych „bydłem” i „dyplomatołakami”. Ach, jakie to było dla lewaków „inteligentne” i „zabawne”, jakie „celne”! Było żałośnie prostackie, ale fałszywy profesor był z odpowiednich kręgów, więc jemu wolno było używać hejtu. A kto, gdy zmarł papież Jan Paweł II, nagrodził koszulkę z napisem „Nie płakałem po papieżu”?
Zapomnieliście?
To była „Gazeta Wyborcza”.
A kto popierał nagą sesję na cmentarzu katolickim jako sztukę i potępiał identyczną na cmentarzu żydowskim? Niezawodny organ Michnika.
Kto zapowiadał: „Wyginiecie jak dinozaury”? Przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk. Kto mówił o dożynaniu watahy? Radosław Sikorski – przez ładnych parę lat prominentny działacz PO z ambicjami prezydenckimi.
Właśnie dziś trzeba o tym wszystkim przypominać. Przypominać, że po 1989 roku wszystko w zasadzie grało. Dopóki naród się nie postawił i nie zagłosował nie tak, jak zawsze. Wygrana PiS rozpętała piekło. Przykłady języka nienawiści po stronie Platformy Obywatelskiej, „Wyborczej”, „Newsweeka” można podawać w dziesiątkach. Pojawiały się okładki z Jarosławem Kaczyńskim jako świrem i Antonim Macierewiczem jako talibem. „Prezydent jest zły” – podpisywała swoją okładkę lewacka „Polityka”. Dzień po dniu powstawały prostackie teksty, prostackie komentarze i trwało szczucie ludzi na znienawidzoną władzę. Gwiazda TVN-u po tragicznej śmierci Lecha Kaczyńskiego śpiewała piosenkę: „Jarek, Jarek po trupach do celu, każdy chce leżeć na Wawelu” i dalej ma swój program oraz status „króla”.
A teraz dla przypomnienia lista nienawistników, którzy rozpoczęli ten hejt!
Język „miłości”
7 października 2006 – w Polsce rządzi Prawo i Sprawiedliwość. Opozycja, czyli Platforma Obywatelska organizuje Błękitny czy też Niebieski Marsz. A na nim hasła: „Dość dyktatury kurdupli umysłowych”. „Bolszewia”, „Kiedyś zabory, potem komuna. Zbudź się narodzie. Dziś twoją duszę próbuje ukraść domowy złodziej”, „Precz z komuną, kaczki na stół”. Plus wizerunek Lecha Kaczyńskiego z poderżniętym gardłem.
A jak został potraktowany śp. Lech Kaczyński? Dzień po dniu, tydzień, po tygodniu, miesiąc po miesiącu trwał nieustający festiwal nienawiści, szczucia, szyderstwa, fałszywych oskarżeń, pomówień i pogardy oraz typowe dla lewactwa odwrócenie pojęć. Fałszywy zarzut? Skądże – to „troska o państwo”. Mowa nienawiści? Ależ nie – to „inteligencja”, do której „mały nie dorósł” (he, he, he…). Wyśmiewanie? Ależ nie. To tylko urocze zwrócenie uwagi, ale ten zakompleksiony facet z przerośniętym ego tego nie rozumie, bo ma za mały móżdżek. Jak to szło?
Czy prezydent Lech Kaczyński nadużywa alkoholu? Czy prawdą jest, że jego pobyty w szpitalach mają związek z terapią antyalkoholową? Czy ucieczki do Juraty i czerwone wino to nie środki terapeutyczne stosowane przezeń w reakcji na problemy w relacjach rodzinnych z bratem i matką?
Janusz Palikot, styczeń 2008 r.
Lech Kaczyński nie nadaje się do roli prezydenta. Traci kontakt z rzeczywistością, potrzebna jest mu dłuższa przerwa. Jest pytanie, czy to chwilowa zapaść, nerwica czy trwałe uszkodzenie i wtedy prędzej czy później skończy na komisji lekarskiej. Lech Kaczyński absolutnie nie nadaje się do tego, żeby być prezydentem. Potrzebuje kuracji, która doprowadzi jego system nerwowy do porządku.
Stefan Niesiołowski, lipiec 2008 r.
Apeluję do Lecha Kaczyńskiego, żeby wytrzeźwiał i wreszcie przedstawił opinii publicznej, co naprawdę myśli w pełni swoich przytomnych sił.
Janusz Palikot, 2008 r.
Bo tego durnia mamy za prezydenta
Lech Wałęsa, 2008 r.
Można być prezydentem, ale można być też chamem.
Radosław Sikorski, 30 czerwca 2008 r.
Mały, zakompleksiony człowiek (...). Jest to człowiek niegodny, kompromituje Polskę, siebie, kompromituje wszystko, czego dotknie.
Stefan Niesiołowski, 26 marca 2009 r.
Ja nie zmieniam zdania o Kaczyńskich, to mali, zawistni ludzie, uparcie dążący do władzy, nie wiem, czy wiedzą, po co oni tą władzę chcą mieć.
Lech Wałęsa, 19 stycznia 2006 r.
Pan Bóg tak stworzył kurczaki, że są inteligentniejsze do kaczek. Podobno kaczki są dość tępe.
Stefan Niesiołowski o Lechu i Jarosławie Kaczyńskich, 16 kwietnia 2007 r.
Skończyliśmy z polityką gila w nosie i zaciskania pięści, jaką oni prezentowali. Kaczyńscy są małymi, zakompleksionymi ludźmi, którzy nigdy tego nie zrozumieją. Manipulują i oszukują, a my jesteśmy takimi durniami, że dajemy wiarę dwóm durnym bliźniakom.
Janusz Palikot, 2008 r.
Gdyby nie Kaczyńscy, nie wróciłbym do polityki i nie startowałbym do Senatu. To tak, jakby Tatarzy najechali na nasz kraj. W takiej sytuacji każdy przyzwoity człowiek chwyta za miecz, by pogonić to towarzystwo.O motywacji Lecha i Jarosława Kaczyńskuch:
Włodzimierz Cimoszewicz, 16 maja 2008 r.
Widzę tylko tę jedną: przesłonięcie własnego tchórzostwa. Próbę wymazania kompleksów z młodości - kurdupli, przeganianych na podwórkach Żoliborza przez silniejszych kolegów, kompleksu słabosilnych, którzy respektują twarde zasady wyłącznie wobec słabszych od siebie. A kiedy nie dają sobie rady, chowają się za barykadą kobiecych spódnic lub sięgają po kaczuszkę.
Janisz Palikot, 22 kwietnia 2009 r.
Zastrzelimy Jarosława Kaczyńskiego, wypatroszymy i skórę wystawimy na sprzedaż w Europie!
Janusz Palikot, 25 czerwca 2010 r.
Nic się nie stało?
Co powiedziała Monika Olejnik po tym wszystkim?
Nie jest prawdą, że przez pięć lat Lech Kaczyński był bezpardowono atakowany, nie jest prawdą, że wyzywano go kloacznym językiem, i nie jest prawdą, że podważano jego patriotyzm.Bez komentarza.
„Gazeta Wyborcza”, 5 lipca 2010 r.
Co było po 10 kwietnia 2010 r.? Jeszcze nie odbył się pogrzeb Lecha Kaczyńskiego, a już zaczął się festiwal nienawiści, szydzenie o polityce uprawianej przez Jarosława Kaczyńskiego na trumnie brata. Co działo się, gdy pijany motłoch popychał na Krakowskim Przedmieściu modlących się, przeważnie starszych ludzi? Gdy sikał na znicze, układał krzyż z puszek po piwie i krzyżował misia? Jako „bohater” był lansowany Dominik T. - zwyczajny przestępca, prowodyr zajść. A Agnieszka Holland do dziś hołubiona przez Platformę modlących się ludzi nazywała bezczelnymi i obłąkanymi sekciarzami (wywiad dla „Wprost” 34/2010), zaś tych, którzy ich atakowali fizycznie (sic!) – nową jakością i wyrażała nadzieję, że zagości ona w Polsce na dłużej.
A tymczasem 9 sierpnia 2010 r. na Krakowskim Przedmieściu motłoch rozrywał pluszową kaczkę przy okrzykach: „Jeszcze jeden!'. Czy którykolwiek z polityków PO próbował powstrzymać to szaleństwo, tę jawną zachętę do zamachu na drugiego z braci Kaczyńskich? Ależ skąd! Po co. Przecież to „Kaczor”. Sam sobie zasłużył.
Efekt?
Lewacki celebryta Zbigniew Hołdys o Jarosławie Kaczyńskim w kwietniu 2011 r. na łamach branżowego miesięcznika „Press” stwierdził:
Bo akurat dla mnie to jest chuj. Człowiek, który tak strasznie podzielił naród, wprowadził do polityki element nienawiści, szczucia Polaków na Polaków, tak to jest chuj. Pewnie znalazłoby się jakieś mocne słowo z kolekcji tych eleganckich, ale wolę powiedzieć moim emocjonalnym językiem.Tak... Najpierw latami szczuli na Lecha i Jarosława Kaczyńskich a potem Hołdys lżąc publicznie Jarosława Kaczyńskiego najbardziej obelżywymi słowami, stwierdza, że to jego język. Jełop – tak o Jarosławie Kaczyńskim powiedział u Moniki Olejnik w styczniu 2012 r. Stefan Niesiołowski, wówczas prominentny polityk Platformy Obywatelskiej.
Co robiła i robi Maria Nurowska? „Dla mnie Kaczyński jest wydestylowanym złem”, pisze o prezesie Prawa i Sprawiedliwości. „Na pisowską pipę w Krakowie głosowało 38,1 Krakowian, czyli prawie 40%! Niebywałe!! Niebywałe!" – to z kolei wpis poświęcony Małgorzacie Wasserman. Wyborcy PiS to dla niej „doły społeczne” i zrobi „wszystko, żeby PiS nie wygrał drugi raz”. W ramach tych działań nie tylko oświadczyła, że wykonała laleczkę voodoo, ale i wezwała Wojsko Polskie do wypowiedzenia posłuszeństwa władzy. Panowie Generałowie i Wyżsi dowódcy wojskowi. My, Naród Polski, przypominamy Wam o Waszych powinnościach wobec Rzeczypospolitej Polskiej. Przez obecnie rządzących łamana jest Konstytucja, na którą przysięgaliście. Czas, aby wojsko stanęło na Jej straży, odsunęło od władzy nieodpowiedzialnych polityków i zarządziło wybory, które będą kontrolowane. Istnieje duże prawdopodobieństwo, iż mogłoby dojść do fałszerstw wyborczych – zaapelowała w sierpniu 2018 r., dodając, że „Ojczyzna jest w potrzebie”. To jawne wezwanie do zamachu stanu, ale przecież najwyraźniej jej zdaniem cel uświęca środki.
Wataha, dinozaury i walenie dechą
Jeśli ktoś myśli, że to tylko słowa, słowa, słowa, jak u poety, że dotyczyły tylko jednego polityka, w dodatku kontrowersyjnego, oto próbka i dowód na to, kto zaczął dzielić społeczeństwo.
„Moherowe berety” – tak pogardliwie zostali nazwano Polacy, a ściślej rzecz ujmując Polki - przeważnie starsze panie, słuchaczki Radia Maryja. Nie życzliwie czy żartobliwie. Złośliwie, prześmiewczo, z wyższością lewackich elyt. W polityce to pogardliwie określenie zastosował po raz pierwszy Donald Tusk, który podczas debaty sejmowej nad exposé prezesa Rady Ministrów Marcinkiewicza 10 listopada 2005 r. stwierdził: Polska naprawdę nie jest skazana na, tak jak ją Polska od wczoraj nazywa, moherową koalicję. Przewodniczący Platformy Obywatelskiej określił w ten sposób nieformalną koalicję sejmową partii Prawo i Sprawiedliwość, Liga Polskich Rodzin i Samoobrona RP, sugerując jej istnienie. Określenie się przyjęło do tego stopnia, że Big Cyc w 2006 roku nagrał satyryczną piosenkę o moherowych beretach. Bo przecież to takie śmieszne - śmiać się z babć, które noszą nakrycia głowy sprzed 30 lat, bo nie stać je na nowe, szykowne toczki od projektanta celebryty.
A potem poszło z górki. Jaka „śmieszna' była akcja podczas kampanii wyborczej w 2007 roku: „zabierz babci dowód”, jawnie szydząca ze starszych ludzi i nawołująca do przemocy wobec nich, do uniemożliwienia im głosowania. Jak wspaniale „łączyła”... obóz Platformy. Na portalu interia.pl nawet dziś można znaleźć ankietę, w której większości głosujących spodobała się ta akcja.
Podekscytowany Radosław Sikorski w ferworze kampanii wyborczej oznajmił w listopadzie 2007 r.: Jeszcze jedna bitwa, a dorżniemy watahę – mówił, mając na myśli przeciwników politycznych. Jakież to było wówczas zabawne i dowcipne! Akcja się powiodła, Platforma wygrała wybory. Co miał do powiedzenia Donald Tusk ówczesnej opozycji?
W 2010 roku stwierdził: „wyginiecie jak dinozaury”.
Nie udało się ani dorżnąć watahy, ani potraktować PiS jak dinozaury. Za to doszło do politycznego mordu. 19 października 2010 r. w biurze poselskim europosła Janusza Wojciechowskiego Ryszard Cyba - były członek PO zastrzelił Marka Rosiaka. Skuty kajdankami wykrzyczał, że chodziło mu o Jarosława Kaczyńskiego, bo nienawidzi PiS-u. W obecności mediów powiedział, że żałuje, że nie ma już broni, boby powystrzelał wszystkich pisowców. Co wtedy pisała np. „Wyborcza”, żeby tego mordu nie nazywać politycznym. Platforma szybko o nim zapomniała i szybko wróciła do swojej retoryki.
Tacy ludzie będą wchodzili do pałacu prezydenckiego, tacy ludzie będą budowali wizerunek naszej ojczyzny. Tacy awanturnicy, tacy przeciwnicy zgody. Nie ma na to naszej zgody! - wygrażał pięściami zwolennikom Andrzeja Dudy na wiecu wyborczym w Stargardzie Szczecińskim w kwietniu 2015 r. Bronisław Komorowski, ówczesny prezydent. Musimy ich zepchnąć na kompletny margines – wzywał na innym wiecu. Nie udało się. Platforma przegrała wybory, więc oznajmiła, że na PiS... głosowała mniejszość. I rozwinęła język á la Janusz Palikot.
W maju 2016 r. Lech Wałęsa zapowiadał politykom PiS, że będą z „okien wyskakiwać”, tak ich załatwi wraz ze swoimi zwolennikami. Nacisk tłumu będzie taki, że zostanie skok z okna! (…) Ja, stary człowiek, włączę się w odpowiednim czasie w odpowiednie miejsce. Ja bym musiał podejmować decyzje: koniec zabawy, a ja nie chcę. Niech to młodzi wszystko zrobią. Jak to będzie wszystko OK, to ja mogę się w ogóle nie pojawić. Ja tylko jak będę czuł, że jestem potrzebny i jak oni mnie też poproszą, snuł wizje przewrotu Wałęsa, zresztą nie po raz ostatni obiecujący siłową metodę zmiany władzy.
W listopadzie 2016 roku na spędzie KOD w Poznaniu Bronisław Komorowski stwierdził:
A jeśli nie zrozumieją merytorycznych argumentów, to trzeba czasem krótko i na temat: mówić prostym językiem, walić dechą w łeb.Wtórował mu Michnik, twierdzący, że nie ma ważniejszej rzeczy niż odsunąć PiS od władzy. Na tym samym spotkaniu, na którym Komorowski sugerował „walenie dechę w łeb” (swoją drogą - cóż za elegancki język człowieka, który pełnił najwyższy urząd w państwie), Ewa Kopacz „podpowiadała” KOD-ziarzom: Nie powinno się uprawiać polityki na ulicy. Ale to wszystko zależy od tego, kto rządzi w kraju. Taka presja, w przypadku chociażby czarnego protestu, pokazała, że ma sens. Trzeba pokazywać siłę. Zaś Jerzy Stępień, były prezes Trybunału Konstytucyjnego (sic!) 16 listopada 2016 r. stwierdził: W tej chwili nie ma już mowy o prawie, liczy się tylko goła siła. Fizyczna. Kto będzie miał więcej za sobą ludzi, kto ich więcej wyprowadzi na ulicę, to ten będzie zwycięzcą.
W grudniu 2016 r., gdy doszło do tzw. ciamajdanu, Michał Broniatowski, redaktor naczelny „Forbes” wprost opublikował „MAŁĄ INSTRUKCJĘ, co musi się stać, żeby powstał Majdan”. W punktach wymienił, co robić, by doprowadzić do destabilizacji państwa i obalenia legalnie wybranej władzy.
Czyż kogoś dziwi, że po tym wszystkim w styczniu 2017 r. na jednym z portali społecznościowych pojawił się wpis następującej treści: Oni nie powinni przetrzymać do wiosny. Antka rozstrzelać powinni żołnierze, a tego gnoja z Żoliborza postawić pod ścianą i rozstrzelać jak w Rumunii w 1989 r.
W lipcu 2017 r. hołubiony przez lewactwo Bartosz Kramek, szef fundacji Otwarty Dialog przypomniał sobie chyba instrukcję Broniatowskiego i ponownie wyzwał: „Niech państwo stanie: wyłączmy rząd!”, proponując np. bunt sędziów czy niepłacenie podatków - byle tylko odsunąć PiS od władzy.
Jeśli ktoś myśli, że to tylko gadanina albo wyskoki pijanego motłochu, niech sobie przypomni, jak w grudniu 2016 r. w czasie debaty sejmowej został zaatakowany poseł PiS Marek Suski. Jak został pchnięty przez Pawła Olszewskiego z PO, który twierdził potem, że „poseł Suski był chyba nietrzeźwy”. Dzień później, kiedy Krystyna Pawłowicz chciała opuścić teren Sejmu, została zaatakowana fizycznie - dosłownie obrzucona plastikowymi butelkami, szarpana i wyzywana. Jak sama napisała, chwilę wcześniej tłum podjudził do działania poseł Stefan Niesiołowski. Przed fizyczną agresją tłumu musiała ją chronić policja, co bardzo ubawiło Bronisława Komorowskiego.
Przestali? A skąd!
Tomasz Lenz podczas debaty sejmowej 19 lipca 2017 r. uderzył i popchnął posła PiS Józefa Leśnika. Tego samego dnia otaczający budynek Sejmu KOD-ziarze, wówczas bardzo hołubieni przez opozycję, uniemożliwiali wyjście z terenu Sejmu Grzegorzowi Janikowi z PiS. Otoczyli go z okrzykami „będziesz siedział” i nie pozwalali przejść. Drogę posłowi musiała utorować policja.
W grudniu 2016 r. podczas okupacji sali sejmowej przez posłów opozycji to Sławomir Nitras z PO wyzwał dziennikarza, który próbował zdobyć od niego komentarz. – Zachowuje się pan jak ostatni gówniarz. Nie powinien mieć pan przepustki sejmowej – powiedział do reportera TVP. To Rafał Grupiński usiłował wyrwać mikrofon dziennikarzowi TVP, podczas gdy ten wykonywał swoje obowiązki. Na manifestacjach KOD opozycja afiszowała się z lubością tygodniami. Tak samo z Obywatelami RP. Czy któryś z polityków PO zaprotestował, gdy niejaki „Farmazon” oznajmiał dziennikarce TVP, że więcej ma szacunku do „ku...wy spod latarni niż do niej”.
Dziś politycy opozycji mówią o bezpieczeństwie. A kto chciał wprowadzić agresywny tłum do Sejmu? Kto wwoził w bagażniku „obrońców demokracji”? Wtedy to było śmieszne i takie ekstrawaganckie? Kto to wszystko od lat robi? Kto prowadzał się ręka w rękę z błaznem wyposażonym w świński ryj i wibrator? Jarosław Kaczyński?
Czy wy, którzy znowu dziś szczujecie i próbujecie własne winy przerzuć na PiS słyszeliście, żeby Andrzej Duda mówił o waleniu politycznych przeciwników „dechą” w łeb? Żeby narodowcy obiecywali zastrzelenie Grzegorza Schetyny, wypatroszenie go i wystawienie skóry na sprzedaż? Żeby dawni członkowie „Solidarności” mówili członkom PO, że tak ich załatwią, że z okien będą wyskakiwać, że zostaną dorżnięci jak wataha, że wyginą jak dinozaury? Słyszeliście o ruchu wyp… lenia w kosmos Ewy Kopacz? Ktoś obrzucał Małgorzatę Kidawę-Błońską jajkami ku uciesze Zbigniewa Ziobry? Czy którykolwiek polityk PiS powiedział o Donaldzie Tusku „dureń”?
Sami latami pielęgnowaliście nienawiść, wprowadzaliście ją dzień po dniu do debaty publicznej, a teraz twierdzicie, że to nie wasza wina. Wy sami wyhodowaliście to bydlę. Wy! I nikt inny! Naród wam tego nigdy nie zapomni, choć byście dziś po raz kolejny uruchomili nienawistne szczekaczki i kłamali w żywe oczy, że jesteście niewinni.
Ilustracja © brak informacji / Archiwum ITP
PO-wskie ścierwa dokładnie jak stalinowskie ścierwa: ten sam styl i forma, tak samo kłamią w żywe oczy i tak samo kradną a złapani za rękę twierdzą że to nie ich ręka... Ale trudno się temu dziwić, przecież większość potomków najgorszych komuchów od początku popiera lub należy do PO
OdpowiedzUsuń