Zbigniew Herbert pisał, że wybory polityczne w latach komunizmu były również „sprawą smaku”.
A więc w grę wchodziła nie tylko kwestia takiej czy innej wizji politycznej lub gospodarczej, rozwoju państwa, zakresu wolności, systemu prawnego, ale po prostu kwestia estetyki. „Estetyka może być przydatna w życiu, nie należy zaniedbywać nauki o pięknie” dodawał Herbert. Sądzę, że dzisiaj w kwestiach naszych wyborów politycznych czy partyjnych możemy bez trudu przenieść zdanie poety do obecnej rzeczywistości. Bowiem wybór pomiędzy prawicą a „totalną opozycją” jest dzisiaj nie tylko wyborem pomiędzy uczciwością a oszustwem, pomiędzy patriotyzmem a zdradą, pomiędzy wolnością a niewolą. Dzisiaj granica pomiędzy dwoma politycznymi plemionami, zamieszkującymi Polskę, przechodzi również przez pola takie jak etyka i estetyka. Obserwujemy już od dawna zdziczenie i zbydlęcenie tej drugiej strony. Od kiedy to się zaczęło? Może tak wyraźnie zostało dostrzeżone przy okazji żałoby po Katastrofie Smoleńskiej? Wtedy, kiedy obok ludzi przynoszących kwiaty i znicze czy modlących się, nagle pojawili się niby znikąd (potem okazało się, że zwoływali się na forach internetowych blisko powiązanych z dzisiejszą opozycją) jacyś bandyci - prowokatorzy. To oni sikali w znicze, to oni ustawiali szydercze krzyże z pustych puszek po piwie, to oni awanturowali się i wyzywali ludzi uczestniczących w żałobie. To wreszcie podobni do nich osobnicy zaśmiewali się z reklam „Zimny Lech” ustawionych naprzeciwko miejsca pochówku zmarłego prezydenta. To medialni sponsorzy tych bandytów, ludzie z kręgu Agory i TVN, rozpoczęli trwającą do dzisiaj kłamliwą narrację dotyczącą samej katastrofy.
Ostatnio głośny odzew wywołał twitt Dariusza Rosatiego z PO (w czasach komunizmu był wieloletnim członkiem PZPR, zarejestrowanym przez Służbę Bezpieczeństwa jako TW „Buyer”), który zarzucał Jarosławowi Kaczyńskiemu, że kazał lądować prezydentowi we mgle. Było to oczywiste łgarstwo, ponieważ nawet raport platformerskiego ministra, Jerzego Millera mówi, że ostatnia rozmowa Lecha i Jarosława Kaczyńskich miała miejsce 5 minut przed nadejściem raportu o mgle. Mgła nie mogła więc być tematem tej rozmowy, skoro w samolocie nikt jeszcze o niej nawet nie wiedział! Zresztą podobnych kłamstw rozpowszechnianych przez media sympatyzujące z Platformą było mnóstwo. A to donoszono o jakiejś kłótni pomiędzy dowódcą a pilotami, a to fabrykowano słowa pilotów, a to kłamano o obecności generałów w kokpicie. Krótko mówiąc media i politycy walczący z PiS zajmowali się głównie jednym: fabrykowaniem złożonej z ordynarnych łgarstw zasłony dymnej, mającej wszystkim zamieszać w głowie. W dodatku owe łgarstwa nie tylko szargały pamięć ofiar, ale raniły wiele osób, w tym rodziny ofiar katastrofy.
Nawet jeśli przyjmiemy, że kłamstwa i manipulacje są po prostu wpisane w model działania Agory i TVN (oraz innych mediów z tego samego kręgu towarzysko-biznesowego), to musimy pochylić się jeszcze głębiej nad gigantyczną fala nienawiści, która została wzbudzona przez te media. Była to nienawiść nie tylko do ofiar katastrofy i do ich rodzin, ale również do tych, którzy szukali prawdy o owej tragedii. Wystarczyło wątpić w oficjalny raport (pełen przecież ordynarnych fałszerstw, manipulacji i przeinaczeń), by spotkać się z gwałtownymi, wulgarnymi atakami. Ba, próby wyjaśnienia prawdy i odrażającej roli, jaką odegrały po katastrofie władze rosyjskie (i współdziałający z nimi w tuszowaniu afery rząd Tuska), były w towarzystwie Agora - TVN tak niemile widziane, że rozpętano kampanię nienawiści nawet wobec osób, które chciały przeprowadzenia ekshumacji. Jak się zresztą później okazało owe ekshumacje odkryły wręcz bezmiar patologii i kłamstw, jakimi faszerowała opinię publiczną spółka Putin - Tusk.
Do napisania dzisiejszego felietonu skłoniła mnie reakcja powiązanej z „totalną opozycją” grupy osób na śmierć poseł Jolanty Szczypińskiej. Szczypińską znano jako miłą, prawą i ciepłą osobą, której życie było bardzo mocno skierowane w stronę pomagania innym. I która niestety od wielu lat zmagała się ze śmiertelną chorobą. Co ciekawe po jej śmierci życzliwie pisali o niej nie tylko koledzy partyjni i sympatycy prawicy, ale na przykład Sławomir Jastrzębowski, były redaktor naczelny „Super Expressu”, czy osoby tak odległe od niej politycznie jak Leszek Miller lub Robert Biedroń. Nie powstrzymało to jednak grupy osób od obrzucenia w internecie zmarłej poseł najgorszymi obelgami i masowe życzenia śmierci pod adresem innych polityków PiS. Nie będę Państwu cytował tu tej kloaki, a kto chce, może łatwo odnaleźć w internecie artykuły z dokładnymi cytatami. Symptomatyczne jest jeszcze jedno. Pod internetowym artykułem o śmierci Szczypińskiej „Gazeta Wyborcza” musiała wyłączyć możliwość dodawania komentarzy. Zrobiono to z uwagi na wyrażaną przez czytelników tego pisma radość, liczne wulgaryzmy oraz życzenia śmierci dla innych polityków PiS. Takich oto czytelników wychowali sobie Adam Michnik i Jarosław Kurski. Nędzne, przepełnione nienawiścią kanalie, niepotrafiące zachować minimum przyzwoitości nawet w obliczu tragedii, jaką jest śmierć. W dodatku zmarła polityk nie była nawet osobą kontrowersyjną, nie była też uwikłana w procesy, afery, nie była znana z napastliwych wypowiedzi lub agresywnych działań. Atak nienawiści dotknął ją jedynie dlatego, że należała do Prawa i Sprawiedliwości i była zaprzyjaźniona z Jarosławem Kaczyńskim.
Napisałem ostatnio na Twitterze, że w Polsce granica oddzielająca obie strony politycznego sporu nie jest już tylko granicą polityczną. Jest to granica pomiędzy człowieczeństwem a zbydlęceniem. Nie będę głosował na „totalną opozycję” nie tylko dlatego, że uważam jej polityków za szkodliwych renegatów. Nie będę głosował na nią dlatego, gdyż nie pozwalają mi na to ani zasady etyczne, ani normy estetyczne. Bowiem nie mam zamiaru sympatyzować z ludźmi, dla których zabawne są drwiny z tragedii i śmierci, naigrywanie się z cierpienia ofiar i ich bliskich. Nie zamierzam jednoczyć się z tymi, dla których hasłem wyborczym jest niszczenie pomników ofiar największej katastrofy w dziejach współczesnej Polski. Nie chcę zbliżać się do ludzi, dla których kłamstwa stały się chlebem powszednim, a ich wściekłość budzą nie tylko inne odpowiedzi, lecz nawet samo zadawanie pytań! Nie widzę powodu, by szukać wspólnego języka z kreaturami, które uznały za zabawne blokować rodzinom ofiar możliwość odwiedzenia grobów bliskich, czy przeszkadzały im w modlitwach. Nie chcę być w jednej drużynie z ludźmi, dla których idolem jest Lech Wałęsa, dawny eSBecki kapuś, nałogowy oszust, pieniacz i oszczerca o intelekcie odwrotnie proporcjonalnym do rozbuchanej miłości własnej. Wreszcie (a to kolejna afera z ostatnich dni) nie chcę mieć nic wspólnego z szubrawcami, którzy uważają, że Armia Ludowa, stalinowska organizacja terrorystyczna dowodzona przez oficerów NKWD, której zadaniem było przygotowanie Polski na sowiecką okupację, zasługuje na ulicę w Warszawie (co przegłosowała Rada Warszawy zdominowana przez PO i z czego ucieszył się prezydent Warszawy, Rafał Trzaskowski).
© Jacek Piekara
16 stycznia 2019
źródło publikacji: „Mówicie o hejcie? Pod internetowym artykułem o śmierci poseł Szczypińskiej „Gazeta Wyborcza” musiała …”
www.WarszawskaGazeta.pl
16 stycznia 2019
źródło publikacji: „Mówicie o hejcie? Pod internetowym artykułem o śmierci poseł Szczypińskiej „Gazeta Wyborcza” musiała …”
www.WarszawskaGazeta.pl
Ilustracja © brak informacji / Archiwum ITP
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz