Według opinii lekarza domowego mógł żyć jeszcze przynajmniej dziesięć lat w swoim zagraconym pokoju.
Przerażające dla mnie było, że o naszym losie, o życiu i śmierci może decydować osoba, dla której książki są to śmiecie, czyli najdelikatniej mówiąc jest z zupełnie innego niż my kręgu kulturowego. To co w jej oczach jest wręcz przestępstwem, to znaczy bałagan w pokoju sąsiadowi zupełnie nie przeszkadzało, zresztą za takie „przestępstwo” nie należy się kara śmierci.
Opisywałam również historię pani Teresy, którą w zimie, w nocy w samej koszuli i boso wywlekli z mieszkania policjanci i przewieźli do domu opieki na Solcu gdzie przywiązano ją pasami do łóżka, założono cewnik i zaopatrzono w pampers. Resztę swego żywota miała spędzić w małym pokoiku w towarzystwie pięciu nieprzytomnych, bezwiednie się zanieczyszczających ( jak to się fachowo mówi - w stadium terminalnym) osób. Panią Teresę udało się nam uratować. Żyła jeszcze dobrych kilka lat w komforcie swego własnego mieszkania ( próbowała ukraść to mieszkanie wspólnota mieszkaniowa) chodziła na koncerty do Filharmonii , uczęszczała na zajęcia Uniwersytetu III wieku. Faktycznie nie była zbyt elegancka i schludna, ale jak powiadam nie jest to czyn zagrożony karą śmierci.
Jak mi kiedyś powiedziała mądra adwokatka osoby powyżej siedemdziesiątego roku życia są w Polsce praktycznie ubezwłasnowolnione przy czym nikt nie troszczy się nawet o ich ubezwłasnowolnienie formalne czyli przez sąd. O podstawowych sprawach życiowych tych starszych ludzi decyduje opiekunka społeczna czy kurator sądowy. Bardzo często są to osoby niezwykle prymitywne, bez żadnych kwalifikacji formalnych i jak to już napisałam z zupełnie innego kręgu kulturowego. Nie widzę żadnych przyczyn abym miała podzielać gusta pani kurator w kwestii wystroju wnętrz, sposobu ubierania się czy sposobu spędzania czasu. Nie godzę się na to żeby książki nazywać śmieciami. Nie przeszkadzają mi okruchy na stole czy muszki owocówki w kuchni. A jednak okruchy na stole i muszki owocówki w kuchni bywały podstawą odbierania przez sąd rodzinny dzieci i umieszczania ich w placówkach tak zwanej pieczy zastępczej gdzie bywały ofiarami prawdziwej przemocy poniżania i molestowania seksualnego.( przypominam, że w Pucku dwoje dzieci z niezamożnej rodziny zostało zatłuczone na śmierć przez opiekuna z zawodowej rodziny zastępczej). O wyroku sądu rodzinnego decyduje opinia kuratora, a kurator to jak pisałam najczęściej osoba bez zawodu, bez wykształcenia często niezwykle prymitywna, dla której jedynym sposobem zarobkowania jest wtrącanie się w sprawy innych ludzi.
Osobnym problemem są dyspozycyjni biegli sądowi. W sprawie pani Teresy biegła psychiatra nie wchodząc do mieszkania staruszki orzekła, że ma ona wszawicę, grzybicę i świerzb i wymaga odosobnienia w domu opieki. Pani Teresa oczywiście nie cierpiała na żadną z tych dolegliwości, poza tym biegła była psychiatrą a nie dermatologiem. Jej orzeczenie wystarczyło jednak sądowi.
W czasach stalinowskich tak zwana „psychuszka” była karą za niewłaściwe poglądy polityczne a także sposobem pozbywania się z życia społecznego niewygodnych osób. Coś takiego spotkało Władysława Broniewskiego po samobójczej śmierci jego córki Anki gdyż miał zamiar rozliczyć za tę śmierć Bogdana Czeszkę pupila komunistycznej władzy w którym Anka była zakochana, ale jak się okazało jej kochanek sypiał jednocześnie z jej matką. Wydawałoby się że ta haniebna praktyka czyli „psychuszka” powinna zniknąć wraz z przodującym komunistycznym ustrojem. Okazuje się jednak, że psychuszka nadal działa i ma się doskonale.
Kilka tygodni temu pisałam o dziewczynie w której samochód w 2000 roku wjechał prominent PO Wiesław Pszczółkowski. Został za ten czyn skazany prawomocnym wyrokiem. Choć od tego czasu minęło osiemnaście lat poszkodowana czyli pani Paula Powązka nie otrzymała żadnego odszkodowania z Warty, w której ubezpieczony był sprawca wypadku. Pomimo orzeczonej niepełnosprawności nie otrzymuje też należnej jej pomocy z Opieki Społecznej. Jedynym jej „przewinieniem” wobec systemu jest fakt, że od lat upomina się o swoje. Nie godzi się również na przedmiotowe traktowanie jej i jej matki przez wizytatorki z Opieki Społecznej, które pozwalają sobie na wrzaski, fałszują kwestionariusze wywiadów, rozpowszechniają kłamliwe oskarżenia.
System zamiast udzielenia pomocy postanowił pozbyć się kłopotliwej osoby klasyczną metodą „psychuszki”. W sądzie toczy się obecnie postepowanie w sprawie jej ubezwłasnowolnienia. Znalazła się oczywiście dyspozycyjna biegła sądowa z zakresu psychiatrii Ewa Marciniak. Według pani Marciniak Paula Powązka ma "rozwój psychozy paranoicznej: urojenia prześladowcze i interpretacje prześladowcze faktów". Wypisz wymaluj „schizofrenia paranoidalna bezobjawowa”, epidemiczna choroba, która prześladowała sowieckich dysydentów”.
Pani Paula jest w pełni władz umysłowych, inteligentna, elokwentna dowcipna. Rozmawiałam z nią wielokrotnie. Będę wracała do tej sprawy podając szczegóły i nazwiska.
Wszystkich nas nie ubezwłasnowolnicie.
© Izabela Brodacka Falzmann
4 grudnia 2018
źródło publikacji: blog autorski
www.naszeblogi.pl
4 grudnia 2018
źródło publikacji: blog autorski
www.naszeblogi.pl
Ilustracja © De Visu / Shutterstock
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz