Królestwo Boże w Warszawie
Jak wygląda Królestwo Boże? Trudno powiedzieć, bo, jak wiadomo, nie jest ono „z tego świata” tylko z „tamtego”, a o „tamtym” świecie wiemy bardzo niewiele, przede wszystkim – że „ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało” - ale to się tyczy tylko Nieba, bo w Piekle jest inaczej: „robak nie umiera, a ogień nie gaśnie”. Zostawmy jednak na boku Piekło, bo przecież ono nie jest żadną, nawet autonomiczną, częścią Królestwa Bożego, tylko rodzajem Auschwitzu, albo – jak kto woli – Kołymy.
O Kołymie głośno się nie mówi – bo – po pierwsze – wprawdzie była „biegunem okrucieństwa”, ale – po drugie – jeśli nawet, to w zasadniczo, a może nawet jedynie „słusznej sprawie”. Tak właśnie twierdzili sowieccy kolaboranci z tak zwanymi „korzeniami” - bo słuszną sprawę propagowali przede wszystkim oni, przynajmniej do zmiany etapu, kiedy to żydowscy kolaboranci przeszli na garnuszek amerykański. Oczywiście załoga piekielna jest znacznie sprawniejsza, niż, dajmy na to, Rudolf Hess z Auschwitzu, czy Mikołaj Stiepanowicz Garanin z Kołymy, który potrafił wprawić w zdumienie nawet Ojca Narodów. Toteż o Kołymie sza! – bo rozwodzenie się nad tamtejszymi okrucieństwami, a zwłaszcza – nad ich ofiarami, mogłoby zagrozić „religii holokaustu”, według której był on wydarzeniem bez precedensu w historii Wszechświata. Jak tedy wspomniałem, o Królestwie Bożym wiemy niewiele, a jeśli wiemy o nim coś pewnego, to tylko to, że nigdy tam nie było, nie ma i nie będzie żadnych reform.
To znaczy – tak było dotychczas, a konkretnie – do nabożeństwa w kościele Panien Wizytek przy Krakowskim Przedmieściu w Warszawie, które niedawno zostało odprawione w intencji dziękczynnej za prezydenturę pani Hanny Gronkiewicz-Waltz. Kazanie wygłosił Jego Eminencja Kazimierz kardynał Nycz i to on właśnie uchylił rąbka tajemnicy, jaka dotychczas okrywała Królestwo Boże. Okazało się bowiem, że pani Hanna Gronkiewicz-Waltz nie robiła nic innego, jak tylko budowała Królestwo Boże „już tu na ziemi”. Skoro tak mówi Jego Eminencja, to nie wypada zaprzeczać – ale w takim razie Królestwo Boże musi być podobne do Warszawy pod rządami Hanny Gronkiewicz-Waltz. I dopiero na tym tle możemy zrozumieć nie tylko perfidię Wielce Czcigodnego Patryka Jakiego, który nie tylko rozpętał aferę reprywatyzacyjną, ale w dodatku wśród jej sprawców na pierwszym miejscu ulokował właśnie panią Hannę. Niczym jakiś demon wprowadził w ten sposób ducha rozłamu, potężny dysonans poznawczy – bo czyż w Królestwie Bożym, niechby nawet jeszcze nie do końca zbudowanym, możliwe są jakiekolwiek afery, a już zwłaszcza – reprywatyzacyjne? Z teologicznego punktu widzenia jest to chyba niemożliwe, toteż musimy przyjać, że Wielce Czcigodny Patryk Jaki nie tylko dopuścił się rozległych knowań przeciwko Królestwu Bożemu, ale w dodatku tym samym wystawił wyznawców Jarosława Kaczyńskiego na niebezpieczeństwo popadnięcia w sprośne błędy Niebu obrzydłe, krótko mówiąc – na niebezpieczeństwo herezji, no a za herezję do Nieba się przecież nie idzie, tylko do Piekła. Jaki interes miał Wielce Czcigodny Patryk Jaki w doprowadzeniu wyznawców Jarosława Kaczyńskiego aż do bram piekielnych? Na to pytanie musi być udzielona odpowiedź nie tylko ze względu na reputację „dobrej zmiany”, ale przede wszystkim – by wykluczyć jakąś zewnętrzną, piekielną inspirację tym bardziej, że przypuszczenie, iż Wielce Czcigodny Partyk Jaki nie wiedział, co czyni, byłoby niegrzeczne.
Na szczęście Opatrzność czuwała i zdradzieckim, a poza tym heretyckim knowaniom Wielce Czcigodnego Partyka Jakiego położyła kres. Wybory na prezydenta Warszawy wygrał znacząco pan Rafał Trzaskowski. Jak twierdzi amerykański historyk Warren Caroll w swojej „Historii chrześcijaństwa”, rozmaite historyczne fenomeny można wyjaśnić działaniami Opatrzności – ale raczej dopiero ex post. Na przykład imperium Aleksandra Wielkiego pozornie wydaje się bez sensu – ale to przecież ono – powiada Caroll – doprowadziło do upowszechnienia języka greckiego na wielkich obszarach ówczesnego świata, przez co przygotowało grunt na przyjęcie Ewangelii, które przecież spisane były w języku greckim, ułatwiając w ten sposób upowszechnienie chrześcijaństwa. W świetle takiego wyjaśnienia bardzo prawdopodobne jest, że zwycięstwo i to w dodatku tak wysokie, pana Rafała Trzaskowskiego w wyborach na prezydenta Warszawy, nie tylko było efektem opatrznościowej interwencji, ale w dodatku może być uznane za ilustrację popularnego powiedzenia, że Pan Bóg pisze prosto nawet na liniach krzywych. Chodzi o to, że wśród zwolenników pana Trzaskowskiego było wielu bojowych ateistów, a może nawet właśnie oni stanowili wśród nich większość. Tymczasem – niezależnie od przyświecających im intencji – zostali „bez swojej wiedzy i zgody”, wykorzystani przez Opatrzność w charakterze mięsa armatniego do budowy Królestwa Bożego. Odnosi się to również i do samego pana Rafała Trzaskowskiego, który chyba aż takiego wywyższenia się nie spodziewał, ale mówi się: trudno. Teraz to właśnie jemu przypadnie w udziale zadanie dokończenia budowy Królestwa Bożego w Warszawie.
Otwiera to przed Warszawą szerokie perspektywy i to nie tylko metafizyczne, ale również – gospodarcze. Miasto, w którym realizowany jest pilotażowy program budowy Królestwa Bożego, z pewnością wzbudzi zainteresowanie na całym świecie, więc różne osobistości zainteresowanie budowaniem tego Królestwa, albo i jego zwalczaniem, będą zjeżdżali do polskiej stolicy, by zobaczyć, jak to wygląda w praktyce i ewentualnie uzyskać od pana prezydenta Rafała Trzaskowskiego różne cenne rady. Z kolei wrogowie Królestwa Bożego też będą tu przyjeżdżali jeden przez drugiego, żeby zorientować się w słabych punktach tej konstrukcji, by tym łatwiej i skuteczniej ją obalać. W związku z tym jest pewne, że ruch turystyczny do Warszawy wzrośnie skokowo, więc odpowiednio powinien się do tego przygotować nie tylko Ratusz, ale również środowiska biznesowe, to znaczy – bankierzy, hotelarze, restauratorzy, a także inni, mniej może eksponowani pracownicy i pracownice przemysłu rozrywkowego, bo wiadomo, że jeśli nawet w dzień budujemy Królestwo Boże, to wieczorem trzeba się jakoś rozerwać i to bynajmniej nie przy pomocy granatu ręcznego. Stawia to również nowe zadania przed Strażą Miejską i Policją, która w związku z tym będzie musiała zdecydowanie poprawić stan zdrowia w swoich szeregach. W tym celu pan prezydent Trzaskowski będdzie chyba musiał powołać specjalnego Pełnomocnika do Budowy Królestwa Bożego, wraz z zapleczem biurowym i licznym personelem, bo tu nie może być miejsca ani na żadne oszczędności, ani na lekceważący stosunek do czekających nas zadań. Pociągnie to z pewnością za sobą dodatkowe koszty, ale Królestwo Boże musi kosztować, bo w przeciwnym razie można by odnieść wrażenie, że jest niewiele warte.
Za kulisami francuskiego Euromajdanu
Jak wiadomo, walka klasowa zaostrza się w miarę postępów socjalizmu. Taką spiżową sentencję wypowiedział kiedyś Ojciec Narodów, Józef Stalin. No i proszę! Francja, która jest jednym z najbardziej zaawansowanych w socjalizmie krajów w Europie, właśnie doświadcza zaostrzenia walki klasowej. Na ulice wychodzą coraz to nowi przeciwnicy reżymu, który z kolei szczuje na nich policjantów, no a ci z widoczną przyjemnością leją ich pałami, jak nie przymierzając – ZOMO w stanie wojennym. Co z tego wyniknie, czy pupil Pani Wychowawczyni przetrzyma te paroksyzmy, czy też odejdzie w ciemności zewnętrzne, skąd dobiega „płacz i zgrzytanie zębów” – zobaczymy. Zanim jednak to się wyjaśni, zatrzymajmy się chwilę nad przyczynami wybuchu tej walki klasowej. Składa się na nią szereg zagadkowych przyczyn, między innymi coraz większy fiskalizm, który szczególnie odczuwają mieszkańcy prowincji, co to muszą zarobić na podatki, przekazywane następnie już trzeciemu pokoleniu klientów socjalu, głównie z arabskich i senegalskich przedmieść wielkich miast. Wypracowali oni skuteczną strategię: od czasu do czasu wyruszają do centrów, palą samochody, plądrują sklepy i dokazują z policjantami, którzy wobec nich zachowują się ostrożnie – bo nigdy nie wiadomo, czy nie zostaną oskarżeni o „rasizm”, a to jest prawie tak poważne i brzemienne w konsekwencje, jak oskarżenie o „antysemityzm”. Rząd najpierw się nadyma i zapowiada, że tym razem zrobi z nimi porządek – ale po cichutku zwiększa im socjal. Ponieważ o to właśnie chodziło, to zamieszki ustają, a wtedy na ulicę wychodzą francuskie praworządne muły w eunuchoidalnych marszach „przeciw przemocy” - bo gdyby tak się przyznali, że maszerują przeciw Arabom, Żydom, czy Senegalczykom, to tamtejsze Michniki podniosłyby klangor aż pod nozdrza Najwyższego. Więc tłumiąc wściekłość maszerują „przeciw przemocy”, a z chodników patrzą na nich z pogardą beneficjenci socjalu i zaśmiewają się do łez. Historia się powtarza, bo do podobnej sytuacji dopuścił u nas król Michał Korybut Wiśniowiecki, który zgodził się wypłacać haracz Tatarom. Z punktu widzenia Tatarów było to rozwiązanie idealne. Zamiast urządzać wyprawy, które wiązały się z ryzykiem utraty życia, albo popadnięcia w niewolę, korzystniej było brać od polskiego króla haracz. Polski król wykonywał w ten sposób za Tatarów całą robotę; łupił własnych poddanych, a forsę przynosił Tatarom w zębach. Czegóż chcieć więcej? Teraz ta historia postarza się i u nas, tyle że w postaci „pomocy” dla Syrii. Gwoli zapewnienia bezcennemu Izraelowi poczucia bezpieczeństwa, rozpętana została tam okrutna wojna, w której Stany Zjednoczone, czyli CIA, posługują się nie „zielonymi”, co to, to nie, tylko „czarnymi ludzikami” z tak zwanego Państwa Islamskiego, utrzymywanego przez miłującą pokój i demokrację Arabię Saudyjską, a pośrednio – również przez Izrael, który kupował od nich ropę. W ten sposób między innymi na Polsce testuje się pilotażowy program wymuszania zapłaty za izraelskie zbrodnie wojenne – a jak się wszyscy wyćwiczą na tym pilotażowym programie, to można będzie już bez ceregieli wyszlamować ich pod pretekstem realizacji „roszczeń majątkowych”. Jestem pewien, że i rząd „dobrej zmiany”, podobnie jak rząd folksdojczów, który stręczy nam Nasza Złota Pani, w podskokach te „roszczenia” zrealizuje, bo w przeciwnym razie izraelska ambasadoressa znowu krzyknęłaby: gewałt! – a jak ona krzyknęłaby: gewałt!, to i cały Izrael krzyknąłby: gewałt!. A jak cały Izrael krzyknąłby: gewałt!, to cała diaspora też krzyknęłaby: gewałt!. A jak diaspora krzyknęłaby: gewałt! – to i Departament Stanu USA też krzyknąłby: gewałt! – tak samo, jak to uczynił w związku z nowelizacją ustawy o IPN. Nasz tubylczy naród jest o wiele bardziej safandulski, niż, dajmy na to – Francuzi, więc o ile u nas narasta bezradność wobec żydowskiej hucpy, to tam, pod maską bezradności, narasta zimny antysemityzm, który kiedyś wybuchnie i kto wie, czy w formach nie okrutniejszych, niż za Hitlera. Mogłem się o tym wielokrotnie przekonać na podstawie kontaktów z Francuzami i to z rozmaitych środowisk społecznych.
Ale te przyczyny były, jak sądzę, zaledwie tłem, pożywką, prochem, na który padła amerykańska iskra. Kiedy po raz pierwszy wysunąłem takie przypuszczenie, mnóstwo mądrych, roztropnych i przyzwoitych, co to myślą, iż polityką międzynarodową rządzi pełny spontan i odlot, niczym w Orkiestrze Świątecznej Pomocy „Jurka Owsiaka” - ofuknęło mnie za wyciąganie nieuprawnionych wniosków. Ale cóż ja poradzę, kiedy w sukurs przyszedł mi nie kto inny, tylko sam prezydent USA Donald Trump? „Emmanuel Macron sugeruje budowę armii do obrony Europy przed USA, Chinami i Rosją. Ale to były Niemcy podczas I i II wojny światowej – i jak się to dla Francji skończyło? Zaczynali uczyć się niemieckiego w Paryżu, zanim nie przyłączyły się USA.” - Ano, nie da się ukryć, że Ameryka dwukrotnie nakryła Francję w sytuacji bez majtek, o co Francja do dzisiaj ma do Ameryki o to pretensję – ale nie w tym rzecz. Deklaracja prezydenta Macrona o potrzebie budowy europejskiej armii, która – i tak dalej – została potraktowana przez prezydenta Trumpa na tyle poważnie, że mogła skłonić go do zlecenia CIA przeprowadzenia operacji wysadzenia francuskiego prezydenta, który najwyraźniej się rozdokazywał, z siodła. CIA, która na Ukrainie zorganizowała dwa Majdany, a w naszym bantustanie – podmiankę na pozycji lidera tubylczej sceny politycznej w roku 2015, nie takie rzeczy potrafi robić, toteż Francja z dnia na dzień została wtrącona w odmęt rozruchów, które nie ustają, mimo że rząd się cofnął z podwyżką akcyzy, która była pretekstem dla „żółtych kamizelek”. Ciekawe, czy w tej operacji CIA kolaboruje z francuską razwiedką, która wcześniej wystrugała Emmanuela Macrona na prezydenta, żeby zagrodził drogę do prezydentury Marynie Le Pen, czy też urządza powtórkę z rewolucji francuskiej własnymi siłami i rezerwami. Prezydent Macron na uwagi Donalda Trumpa powiedział, że ten „bawi się polityką”. Może się i bawi, bo jeśli CIA kolaboruje w tej operacji z francuską razwiedką, to rzeczywiście zanosi się na niezłą zabawę, mniej więcej w tym samym stylu, jak w piosence Jacka Kaczmarskiego o Rejtanie : „Rozgrywka z nimi, to nie żadna polityka. To raczej wychowanie dzieci, biorąc rzecz en masse.” A kiedy jeszcze nałożymy na to wszystko postępy socjalizmu we Francji, to trzeba by już tylko narysować obrazek.
Ilustracja © Z.N. / www.niepoprawni.pl/grafika/zbyszek-nieweglowski/polski-vip-rafal-trzaskowski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz