Najlepiej porównać opisywaną rzeczywistość z innymi opisami. Takie zderzenie coś nam wyjaśni. Autorka nazywa się Leonarda Rewkowska i mieszka na Białorusi. A o Polakach na Białorusi już trochę wiemy. Wiemy o podziałach, rozbijaniu jedności, konfliktach. Wiemy, jak trudno rozwijać na Białorusi aspiracje narodowe. Jak ciężko chronić polskość. I wiemy, że państwo polskie nie wywiązuje się, tak jak trzeba, ze swoich obowiązków.
Może więc pisze pani Rewkowska, by się pochwalić, jak bardzo ona jest ważna, a może pisze, by skompromitować kogoś innego, a może pisze, by pokazać prawdę. Tak czy inaczej przyjrzyjmy się sprawie. Oto fragmenty jej listu:
Otrzymałam od Zarządu Związku Sybiraków w Białymstoku zaproszenie na XVIII Międzynarodowy Marsz Pamięci Zesłańców Sybiru, a ze mną 14 osób: harcerze, młodzież, których uczę języka polskiego. Wszyscy bardzo pragniemy być na marszu, ale nie mamy wizy. Martwię się o młodzież. Martwię się niebezpodstawnie. Oto dowody i fakty. Mam Kartę Polaka. Mam Odznakę Honorową Sybiraka (nadana w 1995 r.), Odznakę „Zasłużony dla Kultury Polskiej” (2001 r.), Medal Komisji Edukacji Narodowej (2005 r.), Medal „Pro Memoria” (2005 r.), Krzyż Zesłańca Sybiru (nadany przez śp. Lecha Kaczyńskiego 2006 r.) […]. Zakaz wjazdu do Polski miałam od 13 września 2005 r. aż do roku 2014, bo Andżelika Borys razem z Tadeuszem Gawinem wciągnęli mnie, razem z setkami Polaków, co aktywnie z potrzeby serca odradzali polskość na Białorusi, na „czarną listę”. W 2009 r. zwróciłam się do Administracyjnego Sądu w Warszawie, by uznał, że zakaz dla mnie jest bezpodstawny. I uznał. Jednak MSZ wyroku polskiego sądu nie wzięło pod uwagę i nadal nie dawano mi wizy do Polski. Uznano mnie, jak i setki Polaków na Białorusi, co poświęcali swoje życie dla odrodzenia polskości i dla Polski, jako „niebezpiecznych dla państwa polskiego”[…]. W 2005 r. było przy Związku Polaków na Białorusi ponad 80 polskich zespołów artystycznych. Obecnie pozostało około 20 […]. W 2005 r. języka polskiego w państwowych szkołach uczyło się ponad 30 tys., obecnie trzykrotnie mniej. Klasy z polskim językiem wykładowym, jako zalążki szkół polskich, były nie tylko w Grodnie i Wołkowysku, ale i w Mińsku, Brześciu, Lidzie, Soniczach, Sopockinie itd. Żeby w 2005 r. Polaków na Białorusi nie podzielono, to byłyby nie dwie szkoły polskie, a 22, a może i więcej. W lutym 2017 r. Andżelika Borys doprowadziła do kolejnego podziału Polaków w Grodnie i na Białorusi.A więc żal p. Rewkowskiej dotyczy dwu problemów, bo istotnie to problemy: rozbicia organizacyjnego środowiska polskiego na Białorusi i postawy polskich władz wobec dużej części mieszkających tam Polaków. O rozbiciu już wiemy. Poszło o to, że władze białoruskie chciały sobie podporządkować polską narodową organizację samorządową, a Polacy się na to nie godzili. A dokładniej mówiąc, zasadnicza część się nie godziła. I na jej czele stoi obecnie Andżelika Borys. Przewodzi ona Związkowi Polaków na Białorusi.
Pani Rewkowska, jak się można domyślać, do tej grupy nie należy. I tutaj zaczyna się problem państwa polskiego. Kogo ma wspierać? Wszystkich Polaków czy tylko wybraną grupę. Być może jest tak, że jedni i drudzy na swój sposób chronią polskość. I robią dla niej ile się da. Z listu wynika, że tak właśnie jest. Żal i pretensje p. Rewkowskiej biorą się stąd, że jedni Polacy są dla polskich władz uprzywilejowani, a drudzy tępieni. I ten stan wymaga zastanowienia, głębokich przemyśleń, bowiem skutki podziałów są opłakane. Nie dość, że sami Polacy się dzielą, to dodatkowo polskie władze ten podział sankcjonują, a nawet go podsycają. Nie godzi się, by polskie państwo tak się zachowywało. Na Białorusi poza Związkiem Polaków działają jeszcze inne organizacje: Polska Macierz Szkolna na Białorusi, Republikańskie Społeczne Zjednoczenie „Harcerstwo” czy Towarzystwo Przyjaciół Ziemi Lidzkiej.
Największa polska organizacja na Białorusi, czyli Związek Polaków, obchodziła niedawno uroczystości rocznicowe, 30-lecie swojego istnienia, wyłoniło się bowiem to ugrupowanie z powstałego w 1988 r. Stowarzyszenia Kulturalno-Oświatowego im. Adama Mickiewicza. Nadarzyła się więc okazja, by sprawdzić, co się w ciągu tych 30 lat stało. Rozwinął się czy skurczył związek? Co ma na swoim koncie? I oto dowiadujemy się, że dysponuje on 100 oddziałami w kraju, które zrzeszają ok. 10 tys. członków. Jak na ogólną liczbę Polaków mieszkających na Białorusi, szacowaną na 300 tys., a może nawet 500 tys., to niewielka liczba, powiedzmy wprost – to bardzo mało. Czyli związek się skurczył. I to bardzo. Pani Rewkowska ma rację. Tylko co po takiej racji, skoro poszczególne orientacje nie mogą się dogadać.
Dodatkowo sprawę komplikuje Kościół rzymskokatolicki. Wspomniany już u nas w innym felietonie działacz polski Aleksander Siemionow już dawno temu wołał (tygodnik „Ład”):
Wierni Polacy nierzadko mają pretensje do księży przybyłych z Polski za wprowadzenie, ich zdaniem na siłę, języka białoruskiego do liturgii. Byłem świadkiem, jak młoda mama prowadząca swoją córeczkę na lekcję religii mówiła po takiej lekcji do katechizującej zakonnicy: „Dlaczego siostra mówi z naszymi dziećmi po rosyjsku, a nie po polsku? Przecież praktycznie wszystkie dzieci w grupie są Polakami?”. Na koniec dodała: „Jestem Polką i chcę, żeby moje dziecko rozmawiało z Bogiem w języku ojczystym”.Właśnie. Rola Kościoła w ochronie polskości, a szczególnie języka polskiego na Wschodzie, to sprawa istotna. Nie tylko na Białorusi. Kościół przez wieki bronił języka narodowego. A w tym przypadku wprowadza do liturgii języki obce. To niedobry znak. Powoduje złe nastroje u Polaków i zatraca siłę i wiarygodność. Kościół winien dokładnie przeanalizować swoje stanowisko.
No i na koniec szkoła. „Ziemia Lidzka” dawno już pisała:
Polacy na Białorusi powinni wiedzieć, że są oni cząstką polskiego narodu. Polskość nie kończy się na słupkach granicznych. Nie zgadzam się z propozycją Związku Polaków na Białorusi, zgodnie z którą przedmioty ścisłe w przyszłej polskiej szkole będą wykładane w języku białoruskim. Nic dobrego to nie da […]. Polacy mają teraz pierwszą i ostatnią szansę, na odrodzenie naszej polskiej szkoły, w której nasze dzieci polskie nie tylko nauczą się czytać i pisać po polsku, lecz również myśleć i żyć po polsku.Nic dodać, nic ująć. Jeśli chcemy zachować polskość jako wartość nadrzędną poza podziałami politycznymi, język polski winien w szkole i w Kościele brzmieć tak samo jak przez wieki.
www.srokowski.art.pl
Ilustracja © Związek Polaków na Białorusi
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz