W sobotę 14 kwietnia największe ugrupowania postanowiły wystąpić z mocnymi wizerunkowymi uderzeniami. Prawo i Sprawiedliwość zapragnęło złapać drugi oddech po sondażowym tąpnięciu z przełomu marca i kwietnia (najświeższe sondaże wskazują, że tąpnięcie to chyba wyhamowało). Zrobiono to tak, jak to PiS potrafi – przez nowe obietnice. Zaproponowano m.in. 300 zł wyprawki dla dzieci przed rokiem szkolnym, minimalną emeryturę dla matek, które wychowają czwórkę dzieci, niższy ZUS dla drobnych przedsiębiorców, niższy CIT dla najmniejszych firm, likwidacja barier dla osób starszych i niepełnosprawnych i nowe pieniądze na drogi lokalne.
Z kolei Jarosław Gowin wrócił do swojego pomysłu, rzuconego jeszcze w czasach, gdy jego partia nazywała się Polska Razem – idei głosowania rodzinnego.
Do tego służą właśnie konwencje, by rzucić parę pomysłów, którymi można by na kilka tygodni zaabsorbować uwagę mediów i wyborców. Dlatego warto rozprawić się z nimi jak najszybciej – i ewentualnie wrócić do nich, gdy zaczną przyjmować jakąś konkretną formę. Niektóre propozycje mogą oczywiście cieszyć: kto nie chciałby dostawać 300 zł rocznie? To wszystko kosztowałoby rocznie co najmniej kilka miliardów złotych, które trzeba by znaleźć zarówno teraz, jak i wtedy, gdy dobra koniunktura wyhamuje. To w połączeniu z propozycjami dotyczącymi – de facto – emerytury obywatelskiej dla matek 4+, a także głosowania rodzinnego, ma za zadanie postawić rodzinę w centrum filozofii politycznej Zjednoczonej Prawicy. I przynieść wymierne korzyści w sondażach, a później w wyborach.
Jednak obietnice dotyczące odciążenia drobnych przedsiębiorców są grubymi nićmi szyte. Przez ponad dwa lata ani wicepremierowi Morawieckiemu, ani posłowi Adamowi Abramowiczowi nie udało się wygrać z minister Rafalską w kwestii bardziej korzystnych składek ZUS dla małych przedsiębiorców i nie wiadomo, czy awans Morawieckiego tutaj coś zmieni. Z kolei obniżka CIT… mało kogo dotyczy – jest więc typowym zabiegiem propagandowym mającym sprawiać wrażenie, że los przedsiębiorców leży rządowi na sercu. To bardzo prawdopodobne, że PiS-owi uda się sprawić dobre wrażenie. Jednocześnie taktyka Platformy Obywatelskiej i Nowoczesnej, które ogłosiły nazwę swojego komitetu wyborczego do sejmików wojewódzkich (Koalicja Obywatelska), opiera się na negacji PiS.
KO ma być ucieleśnieniem antyPiS-u, który ma przede wszystkim odsunąć od władzy Jarosława Kaczyńskiego i jego podwładnych. Gdy dodamy do tego pomysł Adama Szłapki, by w przyszłych wyborach parlamentarnych wystartowały wspólnie PO, .N, Sojusz Lewicy Demokratycznej, Partia Razem i rozproszone środowiska bezpartyjne, okaże się, że główna część opozycji tak naprawdę niewiele się w ciągu ostatnich ponad dwóch lat nauczyła. Brakuje jej bowiem pozytywnego programu – bo trudno za taki uznać „odsunięcie PiS od władzy” lub odwrócenie przez rok pisowskich rozwiązań dotyczących praworządności i rozpisania w ciągu roku nowych wyborów, do czego de facto sprowadza się propozycja Szłapki.
Gdyby streścić obie konwencje w jednym zdaniu, można by napisać: PiS obiecuje złote góry, opozycja chce odsunąć PiS od władzy. Czyli – nic nowego.
© Stefan Sękowski
17 kwietnia 2018
źródło publikacji: „Składanie obietnic? Taka konwencja”
www.nowakonfederacja.pl
17 kwietnia 2018
źródło publikacji: „Składanie obietnic? Taka konwencja”
www.nowakonfederacja.pl
Ilustracja © brak informacji / PiS
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz