Wczoraj odbyły się wybory uzupełniające, co oznacza, że komisarz z PiS miał rok czasu na to, aby przekonać gminną społeczność do swoich rządów. Nie udało mu się, pomimo tego, że nie startował w wyborach jako kandydat PiS, ale z własnego komitetu, zresztą tak samo postąpił Dariusz Zwoliński, wspierany przez PSL.
Teoretycznie obaj kandydaci nie byli partyjni, jednak w praktyce chodziło wyłącznie o to, żeby „przekonać środek”, który alergicznie reaguje na partyjne szyldy. Wynik wyborów powinien dać wiele do myślenia władzom PiS, bo tutaj żadnego spisku i fałszowania wyborów nie da się dorobić.
Po pierwsze w Nadarzynie lud tłumnie poszedł do urn, ponad 58%, co się praktycznie w Polsce nie zdarza. Po drugie odnotowano zaledwie 1,5% głosów nieważnych, czyli żadnego numeru w stylu PSL zarzucić nie można. Po trzecie z przyczyn oczywistych głosowanie nie odbyło się przy pomocy książeczek, ale zwykłej kartki z dwoma nazwiskami, ponieważ nikt inny nie odważył się wziąć udziału w wyborach. Po czwarte można się ratować domorosłą socjologią i podpiąć Nadarzyn pod siedlisko warszawskich lemingów, ale przypomnę, że Zwoliński został poparty przez PSL, nie przez Nowoczesną, czy PO.
Tak by to z grubsza wyglądało i czas najwyższy zadać sakramentalne pytanie. Czy te wyniki są reprezentacyjne? Obawiam się, że niestety tak i w dodatku pokazują skalę problemu. Parę miesięcy temu pisałem, że grzebanie PSL jest stanowczo przedwczesną radością, właśnie z tego względu, że po drodze mamy wybory samorządowe. Prawda jest taka, że PiS przy PSL to cienki Bolek w strukturach lokalnych, a kandydaci PSL mają jedną cudowną właściwość. W takiej gminie jak podwarszawski Nadarzyn, czy inny dolnośląski Chojnów, słowo baron w odniesieniu do działaczy PSL jest wybitnie celne. Wójt z PSL natychmiast po objęciu władzy ustawia połowę rodziny i znajomych w gminnych ośrodkach władzy. I tak, na dyrektora szkoły baron powołuję rodzinę lub kumpla, na komendanta Straży Pożarnej szwagra, w Wodociągach robi ciotka, leśniczym zostaje wujek i tak dalej.
Bardzo często całe rodziny są tak ściśle powiązane i zależne od wójta z PSL, że „baron” po prostu trzyma w rękach ich byt. Bogu dziękować nie są to już czasy, gdy jedyna robota w gminie była w samej gminie i na wyżej wymienionych stanowiskach, ale nadal nikt nie chce tracić nieźle płatnej i dość prestiżowej pracy. Stąd determinacja, frekwencja i spektakularne zwycięstwa PSL w gminach. Nie koniec złych wiadomości tak samo, tylko na dużo większą skalę działa to w największych miastach, gdzie mafie zbudowała PO i SLD. W miastach dodatkowo dochodzi czynnik „europejskości”, także i przed tym uprzedzam, bo widzę, że sondaże pod 50% poprzewracały PiS w głowach. Szansa, że w Warszawie, Gdańsku, Łodzi, Poznaniu prezydenturę wygra kandydat PiS jest praktycznie zerowa. Ba! W Białymstoku też marnie to widzę!
Znów będę do bólu szczery i napiszę, że PiS ma bardzo niewielkie pole manewru i strasznie mało czasu. Co gorsze trwają wewnętrzne przepychanki kto ma kandydować w Warszawie i paru innych kluczowych miejscach. Jest prawie pewne, że PSL uzyska niezłe, jeśli nie bardzo dobre wyniki na dołach i jest bardzo prawdopodobne, że kandydaci PO wezmą parę dużych miast. Takie paliwo dolane do baków PSL i PO i wypuszczenie pary z PiS może zadziałać mobilizująco albo depresyjnie. Jak się żyje sondażami i jeszcze co niektórzy krzyczą, że PiS jak zwykle jest niedoszacowany, to bolesne zderzenie z rzeczywistością grozi przykrymi konsekwencjami i tego przemilczeć się nie da. Wybory samorządowe to zadanie numer jeden na ten rok, ale jak widzę PiS ma chyba inne zdanie i zajęcia.
© MatkaKurka
5 marca 2018
źródło publikacji: „Kandydat PSL uzyskuje 61% głosów i miażdży PiS ...”
www.kontrowersje.net
5 marca 2018
źródło publikacji: „Kandydat PSL uzyskuje 61% głosów i miażdży PiS ...”
www.kontrowersje.net
Ilustracja Autora © brak informacji
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz