Nietykalna celebrytka
Dorota Wellman pracująca w śniadaniowym paśmie TVN „miłą panią z telewizji” nie jest.
Miłe panie unikają kontrowersyjnych manifestacji światopoglądowych i politycznych. Miłe i rozsądne panie z telewizji nie są bynajmniej głupie, ale są rozważne i odpowiedzialne za swój wpływ na ludzi. Ale nie pani Wellman. Ta niezbyt sympatyczna z wyglądu dziennikarka lubi, kiedy przedstawia się ją jako obrończynię różnych praw. Na przykład praw zwierząt lub praw kobiet. Jeśli ktoś taki jak Wellman idzie w marszu, popierając Komitet Obrony Demokracji czy Adama Michnika, jeśli ktoś taki popiera prawo do zabijania nienarodzonych dzieci, to musi liczyć się z tym, że inne osoby będą oceniać takie zachowanie. Wellman doskonale o tym wie, że w mediach na porządku dziennym jest ośmieszanie albo ostre podsumowanie wyczynów tak zaangażowanych osób jak ona. Dodajmy, że inną uczestniczką tego protestu obok Wellman była piosenkarka, która usunęła ciążę, bo jak tłumaczyła, nie chciało jej się przemeblowywać mieszkania! I to były osoby przyjmowane w tamtych dniach aplauzem przez lewackie środowiska. Każdy, kto decyduje się na udział w tak kontrowersyjnych manifestach, nie mając zbyt wiele do powiedzenia na obronę swych „argumentów”, musi liczyć się z krytyką idącą z drugiej strony.
I tak też się stało, znany pisarz fantasy, a także nasz redakcyjny kolega Jacek Piekara w dość ostrym i żartobliwym tonie podsumował udział Wellmanowej w jednym z marszy „czarnego protestu” słowami: „Do aborcji potrzebne jest zapłodnienie. Do zapłodnienia potrzebny jest seks. Dobrze wiedzieć, że Dorocie Wellman nie grozi aborcja”.
Piekara zakpił z Wellman. Ale w jego wpisie nie ma wulgaryzmów, nie ma gróźb. Nie pada nawet pejoratywne określenie samej Wellman. A dodajmy, że sama Wellman nie stroni od mocnych i dosadnych ocen. Sama operuje brutalnym językiem. Bywa złośliwa, często przekraczając granice dobrego smaku. Tak może ocenić ją przeciętny widz, kiedy zobaczy ją w duecie z innym dziennikarzem celebrytą Marcinem Prokopem. Ale najwidoczniej Wellman uznała, że angażując się po jednej stronie politycznej, zostając twarzą ruchu aborcyjnego chcącego zabijać nienarodzone dzieci, jest po prostu nietykalna.
Proces widmo
Wellman oburzona i do żywego dotknięta złożyła 33-stronicowy pozew do Warszawskiego Sądu Okręgowego przeciwko Jackowi Piekarze. Domagając się ochrony swoich dóbr osobistych, zażądała 50 tys. zł plus zwrot kosztów i przeprosiny w „Gazecie Wyborczej”. I tutaj dochodzi do kolejnej patologii. Wszystko byłoby w porządku, gdyby Jacek Piekara o pozwie wiedział od samego początku. Wbrew temu, co myślą niektórzy, w sporach sądowych najczęściej nie chodzi o ustalenie prawdy. Mówi się często, że do sądu idzie się po wyrok. I tak jest w sprawie, gdzie pozwanym przez Wellman jest nasz redakcyjny kolega. Ustalenie prawdy materialnej sądu w ogóle nie interesuje. Sąd w tym wypadku powinien, po pierwsze, ustalić wypowiedzi stron i je sprawiedliwie ocenić. A i to pod warunkiem że strona pozwana ma w ogóle wiedzę o toczącym się procesie, a co za tym idzie, że prawidłowo została o nim powiadomiona. Jeśli na takim procesie brak jest strony pozwanej, to mamy do czynienia najczęściej z przyznaniem racji strony powodowej. A więc mamy do czynienia z pozoranctwem, a nie sprawiedliwym procesem i ustaleniem prawdy materialnej i stanu faktycznego. Dorota Wellman, pozywając Piekarę, podała adres, pod którym ten nigdy nie mieszkał. Ale procedurę cywilną mamy taką, że ktoś, kto nas pozywa, może podać dowolny adres, pod którym nie odbierzemy pisma z sądu, w takim procesie będzie to uznane na naszą niekorzyść, wystarczy, że pod danym adresem byliśmy zameldowani. W takim wypadku możemy być niemal pewni wyroku, tak jak w tym wypadku uznającego naszą winę. Jacek Piekara wyrokiem zaocznym wydanym przez sędzię Agnieszkę Wlekły-Pietrzak został zobowiązany do przeprosin Wellman, usunięcia wpisu kierowanego do niej oraz zapłaty 25 tys. zł na cel społeczny. Wyrok ten uprawomocnił się, bo sądu uznał go za prawidłowo doręczony. Ustawodawca jednak od takich sytuacji przewidział wyjątki. W Kodeksie postępowania cywilnego jest jasno wskazane, że jeżeli strona nie dokonała czynności procesowej w terminie bez swojej winy, to sąd na wniosek strony jest zobowiązany termin do odwołania od takiego wyroku przywrócić.
Piekara o wyroku dowiedział się, kiedy komornik zapukał do jego drzwi. Patologią jest to, że sąd ustalić nie potrafił miejsca zamieszkania Piekary, ale komornik już tak. Zostawmy to. Piekara, korzystając ze swojego prawa, w momencie gdy dowiedział się, że w ogóle taki proces przeciwko niemu się toczył, złożył wniosek o przywrócenie terminu do wniesienia sprzeciwu od wyroku zaocznego. W uzasadnieniu pisarz wskazał jasno, że adres do doręczeń podany przez Wellman był błędny. Wskazał sądowi, że od pięciu lat mieszka pod innym adresem. Dla sądu takie tłumaczenie było jednak mało istotne. Sąd postanowieniem z dnia 5 stycznia 2018 r. oddalił wniosek Piekary. Jedynie ktoś mocno „rozgrzany” ideowo może uznać, że Piekara racji nie ma. Czy można uznać, ze ten wyrok został uszyty? Tak. Uszyty prawdopodobnie na miarę czyjejś ideologii.
Wiemy, że prawnik Jacka Piekary zażalił postanowienie, powołując się chociażby na akt notarialny zakupu domu wskazujący dla sądu, gdzie faktycznie od kilku lat mieszka pisarz. Prawnicy, z którymi rozmawialiśmy, twierdzą, że postanowienie jest kuriozalne, ale prawo takie jest, niedoprecyzowane w tym zakresie. Są obawy, czy sąd w ogóle będzie brał to pod uwagę. Sędzia Wlekły-Pietrzak poszła na łatwiznę, ale być może inny warszawski sąd uzna rację Piekary. Trudno wymagać od kogoś, aby odbierał sądowe przesyłki pod adresem, pod którym nigdy nie mieszkał.
Warszawski sąd zapytany przez nas o sprawę nie chciał jej komentować.
© Paweł Miter
20 lutego 2018
źródło: „Jacek Piekara – z dnia na dzień zrujnowano go finansowo i odebrano, bez powodu, prawo do normalnej egzystencji”
www.warszawskagazeta.pl
20 lutego 2018
źródło: „Jacek Piekara – z dnia na dzień zrujnowano go finansowo i odebrano, bez powodu, prawo do normalnej egzystencji”
www.warszawskagazeta.pl
Ilustracja © DeS
Uwielbiam wasze ilustracje do artykułów :-)
OdpowiedzUsuńTo oczywiste że ten wieprz jest nietykalny. Przecież trędowatych i zarażonych innym syfem nigdy nie dotykamy
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
UsuńZ przykrością usunęłam powyższy komentarz - nie dlatego, żebyśmy cenzurowali jakiekolwiek wypowiedzi (zapewniam, że u nas nie ma żadnej cenzury), ale z powodu niewykropkowanego słowa powszechnie uznawanego za wulgaryzm.
UsuńPrzypominam, że jesteśmy witryną dla ludzi z trochę wyższą kulturą osobistą i nie chcemy kaleczyć sobie oczu i umysłów rynsztokiem z TVN-u czy innych Wybiórczych. Po prostu nie zgadzamy się na używanie na naszych łamach wulgarnego języka (a jeśli jest to rzeczywiście konieczne lub ktoś nie może się powstrzymać, to wymagamy choćby częściowego wykropowania wulgaryzmów).
Anna P. / ITP
Takie wieprze to tylko do rzeźni a ten redaktor co wątpił że tak obrzydliwie obleśny kaszalot ma sex to jasne że ma rację! Nikt by tego nie ruszył i na 100% że ten świniak mogła stracić dziewictwo tylko z wibratorem! F U J ! ! !
OdpowiedzUsuńGdzieś przemknęła informacja - nie wiem czy prawdziwa, że p. Wellman myślała wtedy, że p. Piekara nawiązuje do jej wyglądu, jakoby "skoro wygląda jak wygląda, to nie będzie miała z kim zajść w ciążę, którą by usunęła".
OdpowiedzUsuń