Sportowcy manifestujący wiarę podczas transmitowanych zawodów obrażają moje uczucia ateistyczne, choć mniej mnie drażnią tacy, którzy po odniesionym sukcesie dziękują Bogu, niż ci, którzy wzywają go na pomoc przed startem. Skoczek, który pół roku temu miażdżył rywali jeszcze bezlitośniej, niż czyni to obecnie Kamil Stoch, nie powinien się zachowywać jak pan Zenek z aerofobią, który umiera ze strachu w kołującym aeroplanie. Mateczko Boska, jak się nie przeżegnam, to spadniemy. A przecież Bóg nie ogląda skoków narciarskich – od kiedy istnieje TV Trwam, nie przełącza na inne kanały.Kościół i krzyż drażni Kuczoka od dawna. To on mówił, że: „Krzyż na Giewoncie to najbardziej przyciągające pioruny miejsce w Polsce. Może więc krzyż to nie tarcza, tylko magnes na nieszczęścia”. To Kuczok podczas żałoby po tragedii smoleńskiej twierdził: „Faszyści wypaczyli symbolikę swastyki w analogiczny sposób do tego, jak latem paczono znaczenie krzyża na placu przed Pałacem Prezydenckim”.
Trudno dociec, skąd u Kuczoka ta nienawiść do Kościoła i krzyża, bo przecież demonstrował ją, zanim jeszcze jego żoną została członkini Żydowskiej Gminy Wyznaniowej w Warszawie Agata Passent, a jego teściem stał się wielbiciel zdrajców i zbrodniarzy, Jaruzelskiego i Kiszczaka, tajny współpracownik komunistycznej bezpieki o pseudonimie „John”, towarzysz Daniel Passent. Wygląda na to, że jak mówi stare przysłowie – garnki odnalazły swoje pokrywki. Rozchwytywany na lewackich salonach Kuczok uważa się za osobę oryginalną i wybitną, przez co nie jest w stanie dostrzec, że stał się kimś w rodzaju pamiętnego bezdomnego menela, żula i alkoholika Huberta H., którego lewactwo wyszorowało, ubrało, wyperfumowało i woziło od jednego telewizyjnego studia do drugiego w nagrodę za to, że zbluzgał śp. Lecha Kaczyńskiego oraz w nadziei, że uczyni to ponownie.
Oczywiście to perfumowanie i strojenie Kuczoka przebiegało zupełnie inaczej. Jemu trzeba było najpierw przyznać Paszport Polityki, w której publikuje jego dzisiejszy teść, oraz przyznać Nagrodę Literacką „Nike” wręczaną przez Michnika. Trzeba było go posłać na stypendium do berlińskiej fundacji Deutscher Akademischer Austauschdienst. I dzisiaj Kuczok podobnie jak żul Hubert H. wie, jak się odpłacić swoim dobroczyńcom za klakę i wpuszczenie na salony. Jedno klaśnięcie lub delikatne skinienie, a Kuczok już zadowala swoich mocodawców, fikając efektowne kozły w końskim łajnie z trocinami niczym cyrkowy klaun. Chyba nieprzypadkowo przyjacielem Kuczoka i, jak sam mówi, jego dobrym duchem jest inny salonowy pisarz Janusz Rudnicki – bohater niedawnego skandalu, kiedy to do dziennikarek reprezentujących ten sam lewacki salon zwracał się per k…y. Pełna zgoda, obaj salonowi literaci reprezentują tego samego ducha. Ducha chamstwa, bezczelności, braku kultury i intelektualnej siermiężności, skrywanej nieudolnie za słownymi pisarskimi ozdobnikami.
A nienawiść Kuczoka i jego środowiska do krzyża? Dlaczego oni tak nienawidzą krzyża Chrystusa i tych, którzy krzyż adorują? Dlaczego adoracja krzyża wywołuje u nich nienawiść, a w najlepszym przypadku niezrozumienie? Dlaczego diabeł tak boi się krzyża? Oto, co mówił na ten temat wieki temu pustelnik, św. Antoni Wielki: – Wierzcie mi, bracia, szatan lęka się czuwań, modlitw, postów, dobrowolnego ubóstwa, miłosierdzia i pokory, najbardziej jednak gorącej miłości do Chrystusa Pana, przed którego świętego krzyża znakiem osłabiony ucieka.
© Mirosław Kokoszkiewicz
14 lutego 2018
opublikowano w: „Warszawska Gazeta”
www.warszawskagazeta.pl
14 lutego 2018
opublikowano w: „Warszawska Gazeta”
www.warszawskagazeta.pl
Ilustracja © DeS / specjalnie dla ITP
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz