Czyszczenie afery
W listopadzie ubiegłego roku zamordowany został bardzo ważny świadek w aferze dotyczącej funkcjonowania SKOK-u w Wołominie – ujawniono w ubiegłym tygodniu.
Głównym wątkiem afery jest proceder wyłudzania kredytów o znacznej wartości. Według Prokuratury Okręgowej w Gorzowie Wielkopolskim, która prowadzi śledztwo w tej sprawie, łączna suma wyłudzonych może sięgać nawet 2 mld zł, czego prawie 800 mln dotyczy właśnie SKOK-u w Wołominie. W sprawie tej aresztowanych zostało już kilkadziesiąt osób, wśród których znaleźli się m.in. szefowie wołomińskiego SKOK-u. Według gorzowskiej prokuratury zamordowany świadek był bardzo ważną postacią w tym procederze, albowiem miał on „werbować” bezdomnych, którzy następnie na polecenie przestępców zaciągali kredyty w wysokości od kilkudziesięciu tysięcy nawet do kilku milionów złotych. Bezdomni oczywiście tych pieniędzy nigdy nie widzieli. Ich rolą było jedynie „użyczenie” tożsamości przestępcom. To właśnie do nich trafiały wszystkie pieniądze, które były potem inwestowane w różnego rodzaju biznesowe przedsięwzięcia. Bezdomni mogli jedynie liczyć na alkohol oraz drobne wynagrodzenie w gotówce za swój udział w tym procederze. Cały ten przestępczy biznes został wymyślony i zorganizowany przez Piotra P., byłego oficera kontrwywiadu Wojskowych Służb Informacyjnych, który został aresztowany w kwietniu 2014 r. i przebywa nadal w areszcie. Piotr P. zanim został aresztowany, zasiadał w Radzie Nadzorczej SKOK-u w Wołominie. Dzisiaj ciąży na nim aż 40 zarzutów, za co grozi mu do 10 lat więzienia.
Jak się okazało, nieznani sprawcy zamordowali również partnerkę świadka. Wszystko wskazuje, że morderstwa obojga były typowym zacieraniem śladów przez organizatorów tego przestępczego procederu. Według gorzowskich śledczych utrudnia to dojście do pełnej prawdy w tej sprawie. Będą mieli również trudności z ustaleniem tego, kto oprócz Piotra P. zajmował się organizowaniem całego procederu wyłudzania kredytów, którego największą ofiarą był wspomniany SKOK w Wołominie.
Teraz kluczową wiedzą dysponuje coraz mniej osób. Przede wszystkim Piotr P., którego zeznania mogą doprowadzić gorzowskich śledczych do innych przestępców. Oby za jakiś czas nie okazało się, że Piotr P. powiesił się we własnej celi, jak zrobił to kiedyś znany polski gangster Jeremiasz Barański „Baranina” po tym, jak zaczął składać coraz ciekawsze zeznania.
Przestępca z WSI
Piotr P. (rocznik 1963) karierę w naszych siłach zbrojnych rozpoczął we wrześniu 1982 r., a więc w czasie stanu wojennego, jaki władze PRL wprowadziły w naszym kraju. Po „oficerce”, w której kształcił się na oficera wojsk pancernych, wylądował w jednej z jednostek Śląskiego Okręgu Wojskowego. W 1988 r., gdy zaczynały się rozmowy w Magdalence pomiędzy władzą a solidarnościową opozycją, Piotr P. trafił do kontrwywiadu WSW. Jednak jego kariera w tej służbie nabrała rozpędu dopiero po roku 1990, gdy pełną parą weszliśmy na ścieżkę transformacji ustrojowej. Piotr P. zaczął wówczas nawiązywać kontakty z wieloma środowiskami, nawet tymi, które zaliczały się do tzw. antywałęsowskiej prawicy. Tak naprawdę inwigilował te środowiska na potrzeby WSI, następczyni WSW, ale także na potrzeby swoich przyszłych biznesów. To był jego prawdziwy kapitał na przyszłość.
Pierwszym milowym krokiem jego biznesowej kariery było założenie Fundacji Pro Civili, która po jakimś czasie stworzyła potężną ośmiornicę firm, by z nimi zawierać fikcyjne umowy na setki milionów złotych. Chodziło o możliwość wyłudzenia na ich podstawie podatku VAT albo zaciągnięcie w „zaprzyjaźnionych” bankach kredytów. Ponieważ Piotr P. był tzw. oficerem obiektowym w Wojskowej Akademii Technicznej (WAT), szybko zauważył, że uczelnia ta z racji prowadzonych prac badawczych dysponuje potężnym budżetem. To on stał się od tej pory obiektem zabiegów biznesowych Piotra P. Chodziło oczywiście o przepływ środków z budżetu WAT do jego firm, jak i samej Fundacji Pro Civili. W tym celu Fundacja Piotra P. oraz spółki z nią związane zaczęły zawierać dziesiątki umów, najczęściej na dostarczenie towarów bądź świadczenie usług, za które WAT słono płaciła. W rzeczywistości była to kolejna fikcja, mająca jedynie ukryć proceder wyprowadzania pieniędzy z WAT. Pieniądze te lądowały na kontach firm zarejestrowanych m.in. na Cyprze. Cała sprawa wyszła na jaw w 1998 r. gdy warszawski UKS zrobił kontrolę na WAT. Okazało się wówczas, że z kasy uczelni nielegalnie wyprowadzono prawie 382 mln zł.
W sprawie tej toczyło się śledztwo w warszawskiej prokuraturze rejonowej, ale nic z tego nie wyszło. To było bardzo nietypowe śledztwo, bo w jego czasie również znikali kolejni ważni świadkowie, jak np. Krzysztof S., dyrektor IV Oddziału PKO BP w Warszawie, z którym Piotr P. zawarł m.in. dwie fikcyjne umowy na kwotę prawie 3,6 mln zł.
Piotr P. cieszył się dalej bezkarnością i mógł robić kolejne przestępcze biznesy. Nie zaszkodziło mu nawet opublikowanie Raportu z weryfikacji WSI, który to raport szczegółowo opisał działalność Pro Civili. Piotr P. postanowił jeszcze bardziej rozwinąć i udoskonalić proceder wyłudzania kredytów. Jego uwagę przykuł SKOK w Wołominie, którego został szefem Rady Nadzorczej. To była idealna pozycja do tego, aby rozwinąć cały proceder. I Piotr P. go rzeczywiście rozwinął, i to do imponujących rozmiarów. 800 mln „wyjętych” ze SKOK-u w Wołominie za pomocą podstawionych „słupów” może robić wrażenie na każdym.
Parasol ochronny
Jego dobrą passę przerwało dopiero aresztowanie w 2014 r. i nagłośnienie przez media całej afery związanej z wołomińskim SKOK-iem. Ale nawet gdy trafił do aresztu, wydawało się, że i tym razem uda mu się wywinąć wymiarowi sprawiedliwości. Liczył nawet, że być może zostanie przez sąd wypuszczony na wolność, co pozwoliłoby mu na zacieranie śladów swojej przestępczej działalności. Ale wygrana PiS w wyborach parlamentarnych jesienią 2015 r. zniweczyła te marzenia. Nowy minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro osobiście podjął się nadzoru nad sprawą śledztwa w sprawie afery wołomińskiego SKOK-u, a także we wcześniejszej sprawie Piotra P., czyli afery Pro Civili. W tej ostatniej sprawie Piotr P. został skazany w listopadzie 2016 r. na karę łączną pięciu lat pozbawienia wolności i naprawienie szkody wyrządzonej dwoma przestępstwami w kwocie 3,6 mln zł. Teraz grozi mu wyrok za jego działalność w SKOK-u w Wołominie i innych instytucjach.
Można postawić pytanie: dlaczego Piotr P. przez 25 lat wolnej Polski mógł dokonywać tak gigantycznych przestępstw i dlaczego był bezkarny? Wydaje się, że jedynym racjonalnym wytłumaczeniem jest to, że korzystał on przez cały czas z ochrony rządzących. Takim parasolem mogły być kontakty z byłym prezydentem i byłym szef MON Bronisławem Komorowskim. Jakie są na to dowody? Jest ich wiele, ale dwa z nich zasługują na przypomnienie naszym czytelnikom. Komorowski uczestniczył w imprezach organizowanych bądź sponsorowanych przez Piotra P. lub firmy, które były z nim związane. Wystarczy przypomnieć słynne zdjęcie z premiery filmu 1920. Bitwa Warszawska, na którym były prezydent ściska rękę „Bentleya”, bo taka ksywa (zawdzięczał ją słabości do tej luksusowej marki aut) przylgnęła do Piotra P., jednego z producentów tego filmu. P. zwyczajnie mógł wykorzystywać takie publiczne gesty do budowania wrażenia własnych ogromnych wpływów. A miał je niemałe.
Ale zapewne Piotr P. korzystał także z ochrony innych polityków. To dlatego nasze organy ścigania były tak bezsilne w jego sprawie. To wszystko każe jednak sądzić, że Piotr P. zna wiele ich tajemnic. Dlatego właśnie w jego wypadku również należy zrobić wszystko, aby scenariusz „Baraniny” się nie powtórzył.
© Leszek Pietrzak
11 grudzień 2017
źródło publikacji: „Kto wykańcza świadków? Zamordowano dwie osoby z wiedzą o […]”
www.warszawskagazeta.pl
11 grudzień 2017
źródło publikacji: „Kto wykańcza świadków? Zamordowano dwie osoby z wiedzą o […]”
www.warszawskagazeta.pl
Ilustracja Autora © brak informacji
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz