Każda „tajna” rewolucja dokładnie na tym polega, że parafowanych dowodów z podpisami autorów się nie zostawia. Przesłanki przedstawiałem przez kilka ostatnich felietonów, a w znanej wyszukiwarce znajdziecie bez trudu zdjęcia i powiązania „głodujących” kawiorowych medyków z marksistowską partią „Razem”. Powiązania te sięgają tak blisko, że niejaka Kaja Filaczyńska jest apolityczną i zagłodzoną rezydentką, która zasiada w radzie Krajowej Partii Razem. Podobnie jest z biedną ofiarą hejterów, czyli Katarzyną Pikulską (Guta), która też się zdefiniowała publicznie.
Reszta do poszperania, sprawdzenia, wyciągnięcia wniosków, dlatego czas skończyć z didaskaliami i pora przejść do rzeczy. Żadnych tajemnic, przez dwa lata chodzi o to, żeby było tak jak było, ale w panice na pierwszą linię frontu rzucono starych wyżeraczy, którzy kompletnie się w tej roli nie sprawdzili. Jeśli wczoraj Kopacz i Schetyna byli premierami i przewodniczącymi PO, a nagle musieli wyjść na ulicę i to razem z Lisem i Giertychem, to cóż poważnego mogło z tego wyjść? Na wszystkich pozorowanych akcjach społecznych pojawiały się tak żenujące postaci i doszedł jeszcze Rysiek Petru, za nim Rysiek Kalisz i Bronek Komorowski. Taki produkt jest niesprzedawalny, nawet jeśli za hostessy robiły Krystyna Janda i Dorota Stalińska.
Starzy wyjadacze wyprztykali się tak bardzo, że i czołowe autorytety biadoliły jak się opozycja wyjałowiła. Po dwóch latach niemocy, śmieszności i takich błędów propagandowych, które w oczy szczypały, swoją szansę dostały młode komuchy od Zandberga i tak narodził się protest rezydentów. Trzeba przyznać, że początki były niezłe i chyba największe oszołomy przyznają, że „Kudłatego”, Kijowskiego, Petru i Schetyny na sponsorowanej mównicy dostrzec się nie dało. Protestujący zetesempowcy z uporem maniaka powtarzali, że są apolityczni i nie walczą z PiS, czy z PO. Mało tego, dało się nawet odczuć jakiś rodzaj, no właśnie trudno powiedzieć czego, szacunku to chyba za dużo powiedziane, w każdym razie nie było „Adrianów” i „Kaczorów”, ale w miarę grzeczne proszenie o spotkanie z „Beatą”.
Prawie wszystkie błędy starych komuchów młode komuchy wykasowały, rzeczywiście pojawiły się młode twarze, mdlejące lekarki, modni brodaci i udający zmęczonych rewolucjoniści. I wszystko by się udało, ale dwie okoliczności zabiły projekt. Po pierwsze młode komuchy nie mają kadr i nie były w stanie zgromadzić więcej niż kilkunastu „głodujących”, a sobotnia manifestacja to już całkowita frekwencyjna mielizna. Z tą bolączką musiał się Zandberg zgłosić do bardziej doświadczonych ulicznych zadymiarzy i tak na protestach pojawił się Bukiel, czyli Broniarz medycyny. Po drugie inscenizacja trzymała ramy, ale aktorzy kompletnie się posypali i to jest naprawdę totalna kompromitacja.
Młode komuchy to pokolenie, które żyje z kasy rodziców i z tych zasobów maja „ajfony” laptopy i wakacje pod palmami. Przed rewolucją powinni wyczyścić wszystkie profile na społecznościówkach, jak zresztą poniewczasie zalecano im w instrukcjach rozpaczliwie rozprowadzanych w Internecie. Nie zrobili tego z tych samych powodów, dla których ośmieszał się Petru. Oni po prostu tyle maja w głowie i o reszcie nie myślą. Rewolucja posypała się jak występ w szkolnym teatrzyku, gdy jedna z koleżanek zapomniała, co miała powiedzieć do drugiego kolegi. Kurtyna.
© MatkaKurka
15 października 2017
źródło publikacji: „Młode komuchy z Partii Razem chciały pokazać starym, jak się robi rewolucję”
www.kontrowersje.net
15 października 2017
źródło publikacji: „Młode komuchy z Partii Razem chciały pokazać starym, jak się robi rewolucję”
www.kontrowersje.net
Ilustracje Autora © brak informacji
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz