Piszę celowo o stowarzyszeniu jako organizacji kabaretowej, bo wystarczy przyjrzeć się liście laureatów przyznawanego przez „Nigdy Więcej” tytułu „Antyfaszysty Roku”. Mamy tam Jerzego Owsiaka, Krzysztofa Skibę i Simona Mola. Ten ostatni jest chyba najmniej znany Czytelnikom. Otóż Simon Mol to oszust z Kamerunu, który otrzymał w Polsce status uchodźcy podając się za prześladowanego opozycyjnego dziennikarza i poetę z Kamerunu. W czarnoskórym oszuście, który od początku do końca zmyślił swój życiorys zakochały się salony warszawskie, a szczególnie jego lewackie przedstawicielki. Czar Simona Mola prysnął dopiero w momencie, kiedy trafił on za kratki oskarżony o celowe zarażanie licznych seksualnych partnerek złośliwym szczepem wirusa HIV-1. Niektóre z uwiedzionych przez niego pań zachorowały później na AIDS. Procesu Simona Mola nie udało się dokończyć, ponieważ jego stan zdrowia gwałtowne się pogorszył i idol lewactwa oraz „Antyfaszysta Roku” zmarł 10 października 2008 roku w Szpitalu Zakaźnym przy ul. Wolskiej w Warszawie. Jak widzimy lewactwo bardzo łatwo wojnę ideologiczną przeobraziło w zagrożenie epidemiologiczne, co tylko potwierdza słuszność i trafność określenia, „czerwona zaraza”.
No, ale wracajmy do Adama Bodnara. Jego lewacka kariera nabrała ostrego tempa, kiedy został absolwentem kuźni kadr, Georga Sorosa, jak popularnie nazywane jest Central European University w Budapeszcie - uniwersytet, który Viktor Orban planuje zamknąć w 2018 roku. Oczywiście natychmiast udzielenie gościny uczelni Sorosa zaoferował pierwszy pederasta III RP i prezydent Słupska, Robert Biedroń. Dalej kariera Bodnara według lewackich kryteriów potoczyła się standardowo, czyli od pracy w Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Warto pamiętać, że Międzynarodowa Helsińska Federacja Praw Człowieka została z powodu niewypłacalności rozwiązana w 2007 r. w kraju jej rejestracji, Austrii, a jej dyrektor finansowy, Rainer Dannenberg został skazany za sprzeniewierzenie 1,2 mln euro. Dzisiejsza tak zwana Helsińska Fundacja Praw Człowieka, przed którą nie wiedzieć czemu trzęsą się rządy wielu państw jest w głównej mierze utrzymanką Open Society Foundation George’a Sorosa. Jak więc widzimy Adama Bodnara śmiało możemy nazwać człowiekiem Sorosa. Jego pierwsze głośne wystąpienia przeciwko Polsce miały miejsce w 2005 roku, kiedy to z ramienia HFPC prowadził sprawę przeciwko Polsce przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka. Chodziło o wydany przez ówczesnego prezydenta Warszawy śp. Lecha Kaczyńskiego zakaz „Parady Równości”. W tym samym 2005 r. Bodnar wsparł proces przeciwko dwóm poznańskim politykom PiS, Przemysławowi Aleksandrowiczowi i Jackowi Tomczakowi, za nazwanie homoseksualizmu zboczeniem i porównanie go do innych zboczeń, takich jak pedofilia, nekrofilia i zoofilia.
W 2015 roku Platforma Obywatelska przeczuwając wyborczą klęskę postanowiła Polakom i przyszłemu prawicowemu rządowi podrzucić w parlamencie to lewackie kukułcze jajo pod postacią Adama Bodnara jako Rzecznika Praw Obywatelskich. Każdy, kto zna przeszłość i ścieżkę kariery Bodnara nie powinien się dzisiaj dziwić jego skandalicznym poczynaniom.
W ubiegłym tygodniu wystąpił on w obronie warszawskich złodziei i czyścicieli kamienic twierdząc, że reaguje na złożoną w jego urzędzie skargę „grupy obywateli” jednak zapytany, kto konkretnie taką skargę złożył unikał odpowiedzi. Bardzo szybko ustalono, że Rzecznik Praw Obywatelskich, Adam Bodnar ani razu nie interweniował w obronie dziesiątków tysięcy warszawiaków wyrzucanych na bruk przez złodziei w białych kołnierzykach. Jego rzeczniowskiego sumienia nie poruszył nawet fakt, że wśród tych eksmitowanych na bruk znajdowali się także ostatni już żyjący powstańcy warszawscy.
Teraz przypomnijmy idące zza Odry ataki na premier Beatę Szydło po jej wystąpieniu w byłym niemieckim obozie zagłady w Auschwitz. Publicysta, Arno Widmann na łamach lewicowo-liberalnego niemieckiego dziennika Frakfurter Rundschau napisał: „Słowa polskiej premier w Auschwitz, że Polska musi przede wszystkim bronić bezpieczeństwa swoich obywateli, pasują, jak ulał do nowej polityki historycznej Warszawy. Chodzi o to, by przedstawić Holokaust jako czysto niemiecką zbrodnię, w której Polska nie miała udziału”. Bezczelność tego szkopa poraża, ponieważ wyjątkowo perfidne kłamstwo o polskim współsprawstwie w Holokauście podawał on czytelnikom jako coś oczywistego i niemal historyczny fakt. Tymczasem Adam Bodnar goszcząc w TVP Info i odnosząc się do słów tego szwabskiego bezczelnego łgarza zamiast bronić Polski i Polaków stwierdził: „Musimy pamiętać, że wiele narodów współuczestniczyło w realizowaniu holokaustu. W tym także naród polski”.
Po tych słowach Bodnara, pisałem w „Warszawskiej Gazecie”: „Co powinno się teraz wydarzyć? Prokuratura natychmiast z urzędu powinna zwrócić się do sejmu o zgodę na pociągniecie Adama Bodnara do odpowiedzialności karnej, ponieważ art. 133. kodeksu karnego mówi: „Kto publicznie znieważa Naród lub Rzeczpospolitą Polską,
podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.” Parlament powinien także jak najszybciej zająć się odwołaniem Bodnara z zajmowanego stanowiska. Choć do jego usunięcia potrzebna jest większość 3/5 głosów to jednak takie głosowanie musi zostać przeprowadzone. Jeżeli nawet Bodnara sejm obroni to przynajmniej poznamy nazwiska tych parlamentarzystów, którym nie przeszkadza znieważanie polskiego narodu i tym samym wpisują się w kłamliwą niemiecką historyczną kampanię. Oczywiście już dziś możemy przewidzieć jak zagłosują wszyscy ci, którzy do polskiej polityki weszli za niemieckie pieniądze. Nie wątpię, że „Warszawska Gazeta” grubą czcionką opublikuje listę tych parlamentarzystów, którzy opowiedzą się za pozostaniem na stanowisku człowieka, który dopuścił się wielkiego antypolskiego łajdactwa, za które powinna spotkać go zasłużona kara oraz wieczna infamia”.
Warto też przytoczyć fragment listu otwartego jaki po tej haniebnej wypowiedzi napisał do Bodnara, Stanisław Michalkiewicz: „Słuchaj Synu! Przez uprzejmość nie będę już precyzował – jaki Synu – chociaż nie zamierzam ukrywać, że ta intytulacja wynika nie tylko z różnicy wieku między nami, ale również, a może nawet przede wszystkim – z intencji okazania Ci pogardy z powodu wypowiedzi, iż „musimy pamiętać, że wiele narodów współuczestniczyło w realizowaniu holokaustu. W tym także naród polski.” Wypowiedź ta dowodzi, że nie wiesz, co to jest naród. […] Podobne opinie wygłaszają przedstawiciele piątej kolumny w Polsce; rozmaici folksdojcze i skorumpowani łajdacy, uczestniczący w realizowaniu w Polsce tzw. „pedagogiki wstydu”, której celem jest wzbudzenie w Polakach poczucia winy wobec Żydów, by w ten sposób doprowadzić nasz naród do stanu bezbronności. Uprzejmie zakładam, że Twoja opinia nie wynikała z podłości, tylko z ignorancji – ale w takim razie nie ulega wątpliwości, że jesteś głupszy, niż nawet przewiduje ustawa określająca warunki na zajmowaną przez Ciebie, operetkową posadę. W tej sytuacji chyba sam rozumiesz, że żadne „przeprosiny” nie wystarczą, że powinieneś niezwłocznie podać się do dymisji, a ze swoim życiem postąpić, jak przystało na człowieka honoru. Oczekuję tego od Ciebie jako obywatel polski – a myślę, że nie jestem w tym oczekiwaniu odosobniony – który ma interes prawny w tym, by ktoś taki, jak Ty, ani go nigdzie nie reprezentował, ani też nie był rzecznikiem jego praw. Łączę stosowne wyrazy”.
Skoro znieważenie polskiego narodu uszło Bodnarowi na sucho to dzisiaj nie dziwmy się, że dołączył on do Hanny Gronkiewicz-Waltz i całej watahy prawników zaprzęgniętych za gigantyczne publiczne pieniądze do obrony beneficjentów złodziejskiej reprywatyzacji w Warszawie. On znowu wykazał się refleksem i wystąpił tym razem w obronie złodziei, za to nigdy nie stanął po stronie ich ofiar, czyli tysięcy zwykłych sponiewieranych obywateli. Nie jest ważne czy uda się odwołać tego lewackiego antypolskiego szkodnika. W sejmie musi się odbyć publiczna debata i głosowanie nad jego odwołaniem z funkcji Rzecznika Praw Obywatelskich, a tak naprawdę Rzecznika Interesów Sorosa i lewackiej międzynarodówki.
© Mirosław Kokoszkiewicz
19 października 2017
opublikowano w: „Warszawska Gazeta”
www.warszawskagazeta.pl
19 października 2017
opublikowano w: „Warszawska Gazeta”
www.warszawskagazeta.pl
Ilustracja © DeS
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz