Nie pozwól aby przepadły stare fotografie, filmy czy pamiętniki! Podziel się nimi ze wszystkimi Polakami i przekaż do zasobów Archiwum Narodowego IPN!
OSTRZEŻENIE: NASZA WITRYNA JEST NIEPOPRAWNA POLITYCZNIE I WYRAŻA BEZMIERNĄ POGARDĘ DLA ANTYPOLSKICH ŚCIERW ORAZ WSZELKIEJ MAŚCI LEWACKIEJ DZICZY I INNYCH DEWIANTÓW.
UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2

Czyszczenie stajni Augiasza

Opisując historię domku przy ulicy Jedwabniczej 2 i perypetie pani Bożeny Bargieł nie omówiłam bardziej ogólnych aspektów tej sprawy. Jak wiadomo po wojnie potrzeby mieszkaniowe obywateli miast i wsi zobowiązało się zaspokoić państwo ludowe. Budowniczowie nowych dzielnic dostawali w nich mieszkania. Na przykład na MDM. Jak głosiła wieść gminna hodowali w tych mieszkaniach świnie i trzymali w wannach węgiel. Nic takiego nie widziałam, obawiam się, że te opowieści to tylko przejaw zazdrości klas nieposiadających, czyli spauperyzowanej i prześladowanej wówczas inteligencji. Przodownicy pracy dostawali mieszkania na odbudowującej się warszawskiej Starówce. Partyjni bonzowie zasiedlili zrabowane mieszkania w Alei Róż, Alei Przyjaciół, czy na Szucha. Zwykli obywatele, w tym wyrzuceni ze swych mieszkań prawowici właściciele, byli ziemianie, rozkułaczeni chłopi i inteligenci gnieździli się w piwnicach i suterynach.
Wśród tych wszystkich, którzy przeżyli wojnę byli tacy, którzy nie czekali na gotowe i chcieli brać swój los we własne ręce. Za resztki dawnej fortuny, albo za ciężko zarobione własne pieniądze odbudowywali zbombardowane domy i mieszkania. Robili to legalnie, w majestacie prawa. Otrzymywali specjalną promesę gwarantującą zachowanie własności odbudowanego z gruzów mieszkania czy domku. Czasami jak ojciec pani Bargieł zamieniali ruiny magazynów fabrycznych w pełnowartościowe mieszkania zakładowe ogrzewane, wyposażone w łazienki i podłączone do sieci gazowej energetycznej i wodnej. Komuniści jak to komuniści oczywiście ich oszukiwali, do odbudowanych mieszkań dokwaterowywali lokatorów, nie przyznawali zaangażowanym w odbudowę stolicy prawa własności do odbudowanych domów. Własność była przecież podejrzana ideologicznie, komuniści twierdzili, że zbudują społeczeństwo bezklasowe, oparte na własności społecznej gdzie każdy będzie otrzymywał dobra według zasług a nawet według potrzeb. Większość partyjnych prominentów miała niewątpliwie wielkie zasługi dla instalowania komunizmu więc bez skrupułów zajmowała luksusowe apartamenty ukradzione prawowitym właścicielom. Naiwnością byłoby natomiast sądzić, że choć odrobinę interesował ich los sztandarowych bohaterów ich ideologii -proletariuszy i biedoty wiejskiej. Nikt nie pogardza bardziej proletariuszem niż inny proletariusz, który się wysferzył, który został partyjnym dostojnikiem albo co gorsza literatem i w poczuciu sprawiedliwości społecznej pije koniak w imieniu ludu pracującego miast i wsi. Zajmuje przydzielone mu przez partię i rząd ogromne (ukradzione) mieszkanie, ma służbową wołgę z szoferem i gosposię z partyjnego przydziału, w mieszkaniu postawił wyszabrowany na ziemiach zachodnich poniemiecki fortepian, a na ścianach zawiesił wypożyczone z Muzeum Narodowego obrazy które zostały w jego rękach na zawsze bo dyrektor muzeum Stanisław Lorentz szczęśliwie zgubił listę depozytów. Wakacje spędza w pałacyku w Oborach lub w pałacu w Nieborowie rozkoszując się sprawną obsługą radziwiłłowskich lokai, a w najgorszym przypadku w pensjonacie Astoria w Zakopanem. Dla takiego byłego proletariusza, który wszystko dostał w uznaniu jego zasług dla budowania przodującego ustroju kamieniem obrazy są ludzie, którzy nic nie chcą brać i nie chcą wysługiwać się komunie a próbują coś osiągnąć własna pracą.

Kiedy w 2003 roku prowadziłam w Radiu Maryja audycję na temat ofiar dekretu Bieruta usłyszałam od jednego z komentatorów, że ci którzy odbudowywali własnymi rękami i na własny koszt Warszawę to pospolici kombinatorzy. „Ludzie czekali po dwadzieścia lat na mieszkanie a oni chcieli mieć zaraz, natychmiast i z jakiej racji”- powiedział oburzony do żywego słuchacz.

Komunistyczny system szczęśliwie upadł nie grzebiąc jednak pod sobą jego ideologów. Wręcz przeciwnie oni właśnie stali się głównymi beneficjentami przemian ustrojowych. Wycierają sobie teraz usta liberalizmem i demokracją równie gorliwie jak kiedyś wycierali sprawiedliwością społeczną i demokracją socjalistyczną i opowiadają dyrdymały, w które sami nie wierzą, o braniu swego losu we własne ręce i o dawaniu wędki zamiast ryby. Podobnie jednak jak kiedyś ich ojcowie nienawidzą ludzi samodzielnych i niezależnych. Głosząc święte prawo własności (dodajmy własności ukradzionej) nie mają najmniejszego zamiaru zwrócić budowniczym Warszawy ich nakładów, albo przynajmniej pozwolić im wykupić własne zbudowane za własne pieniądze i własnymi rękami mieszkanie. Ogromne mieszkania przy Szucha 16 będące własnością członków przedwojennej oficerskiej spółdzielni budowlanej komunistyczni aparatczycy wykupywali za kwotę dzisiejszych 12 000 złotych ( było to 120 mln przed denominacją sprowadzającą się jak pamiętamy do odcięcia czterech zer ) i nikomu nie przychodzi do głowy wypłacić prawowitym właścicielom odszkodowań. Natomiast honorując handel roszczeniami doprowadzono do wypłacenia kilkudziesięciu milionów odszkodowania oszustce nigdy nie będącej właścicielką żadnej z nieruchomości do których zgłaszała roszczenia ani nawet kuratorem właściciela. Reprywatyzacja w wydaniu kolejnych władz stolicy zamieniła się w parodię reprywatyzacji. Jak ktoś mądrze powiedział komunistyczny Anty- Midas wszystko czego dotknie zamienia w guano. To zdumiewające, że wielu ludzi nie razi, że można było kupić kamienicę w Warszawie za 50 złotych i bezkarnie prześladować zamieszkałych w niej lokatorów natomiast nie mają litości dla tych , którzy własnymi rękami i na własny koszt odbudowywali Warszawę. Ich roszczenia budzą zniecierpliwienie urzędników i są oddalane przez skomunizowane sądy. Trzeba sobie uświadomić, że gdyby nie udział w aferze reprywatyzacyjnej aparatu bezprawia zwanego niesłusznie aparatem prawa niemożliwy byłby bezkarny rabunek na taką skalę. Udział w aferze brali nie tylko adwokaci, lecz notariusze poświadczający nieprawdę i sędziowie wydający nieruchomości na podstawie jawnie sfałszowanych dokumentów.

Naprawę warto zacząć czyszczenie stajni Augiasza od oddania budowniczym stolicy ich własności. Tylko gdzie jest Herkules?


© Izabela Brodacka Falzmann
24 marca 2019
źródło publikacji: blog autorski
www.naszeblogi.pl





Ilustracja © domena publiczna / DeS specjalnie dla ITP

1 komentarz:

  1. Ja tutaj w ogóle nie widzę żadnego zainteresowania.To na pewno jest bardzo źle.

    OdpowiedzUsuń

UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2