Nie pozwól aby przepadły stare fotografie, filmy czy pamiętniki! Podziel się nimi ze wszystkimi Polakami i przekaż do zasobów Archiwum Narodowego IPN!
OSTRZEŻENIE: NASZA WITRYNA JEST NIEPOPRAWNA POLITYCZNIE I WYRAŻA BEZMIERNĄ POGARDĘ DLA ANTYPOLSKICH ŚCIERW ORAZ WSZELKIEJ MAŚCI LEWACKIEJ DZICZY I INNYCH DEWIANTÓW.
UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2

Po co demokracja? 1 – Wybory

Najmocniejszym ogniwem łańcucha, na którym „ojcowie założyciele” III RP uwiązali miliony moich rodaków, jest przeświadczenie, że tylko demokracja i tylko narzędzia narzucone podczas mistyfikacji początku lat 90. mogą wyznaczać drogę polskiej państwowości i decydować o naszym losie.
To genialne w swojej prostocie fałszerstwo, nie ma sobie równych w dziejach współczesnej Europy, a poprzez analogię z państwem Putina, nieomylnie wskazuje źródło i zakres inspiracji.
Tylko w III RP i tylko w Rosji wmówiono obywatelom, że przepoczwarzone reżimy komunistyczne dobrowolnie przyjęły reguły demokracji i uznając wolę suwerena podczas tzw. wyborów powszechnych, wkroczyły na drogę ewolucyjnych przemian. Od czasu, gdy komuniści dostrzegli, że kontrolowany system demokratyczny w niczym nie zagraża ich władzy, „transformacja ustrojowa” stała się wygodną metodą zrzucenia starej formy komunistycznej i zastąpienia jej nową.
W efekcie - to, czego w czasach PRL-u, nie udało się dokonać przy pomocy zbrodni, terroru i ordynarnej propagandy, stało się możliwe dzięki porozumieniu namiestników Moskwy z kolaborantami i przeprowadzeniu kilku gier operacyjnych, prowadzących do „okrągłego stołu”.
Operacja zakończyła się powodzeniem, a jej finalnym efektem stała się „III Rzeczpospolita” - nazwana w dokumentach SB „państwem socjalistycznym nowego typu”.
Jeśli pamiętać, że II Rzeczpospolita wyłoniła się po latach wojny światowej, wymagała tysięcy ofiar i wielkiej daniny polskiej krwi, to ceną owej III RP (numeracja jest elementem fałszerstwa) był alkohol przelewany w Magdalence i zakulisowe ustalenia między esbekami i ich agenturą.
Zaiste - wartość tego państwa odpowiadała zapłaconej cenie.
        Wielu moich rodaków, doskonale zdaje sobie sprawę z przebiegu tych procesów i ma świadomość okoliczności, w jakich powstawało obecne państwo. Wielu też rozumie, że komuniści i ich sukcesorzy do dziś zachowali realny wpływ na kształt III RP, a inicjując fasady „demokratycznego państwa prawa”, w postaci konstytucji, trybunałów, rzeczników praw, systemu sądowego i instytucji wyborczych, zapewnili sobie trwałe gwarancje nienaruszalności swoich interesów.

Warto zauważyć, że choć każda z wymienionych tu namiastek suwerenności istniała przed rokiem 1989, nikt przy zdrowych zmysłach, nie nazwałby PRL-u państwem wolnym i niepodległym, a udziału w organizowanych wówczas ”wyborach” nie określiłby mianem polskich powinności.

Na czym polegała różnica?

Tylko na tym, że w latach 1989-91 zainicjowano kontrolowany przez bezpiekę proces „pluralizmu politycznego” i w miejsce jednej, „przewodniej siły narodu”, stworzono szereg rozmaitych partii i partyjek - zwykle przy udziale kapusiów i agentury. Łączył je jeden, wspólny mianownik – wyrażały akceptację dla systemu powstałego w Magdalence i deklarowały uczestnictwo w ”mechanizmach demokracji”. Ten, kto nie wyrażał takiego akcesu, znalazł się na marginesie życia publicznego i został wykluczony z dobrodziejstw „procesów demokratycznych”.

Niestety. Wiedza o przebiegu tej mistyfikacji, negatywna ocena realiów III RP, a nawet dostrzeganie setek najgłębszych patologii i „wspólnoty brudu”, łączącej partie systemowe – nie ma najmniejszego wpływu na zachowania naszych rodaków.
Nawet ci, którzy werbalnie deklarują sprzeciw wobec obecnego systemu, nadając sobie miano „antykomunistów”, „prawicowców” i przeciwników OS, nadal chcą wspierać układ rządzący III RP i uczestniczyć w utrwalaniu magdalenkowego szalbierstwa.
Postawę tych ludzi, można porównać do zachowania kogoś, kto wiedząc, że dom zbudowano na niezabezpieczonym wysypisku śmieci, a budujący popełnił morderstwo, by zagarnąć cudzą własność, uważa taki dom za godny zamieszkania, a nawet pomaga zatrzeć ślady przestępstwa.
Wielu naszych rodaków, przyznając się do „antykomunizmu” (w cudzysłowie, bo z postawą antykomunistyczną nie ma to nic wspólnego) oraz krytycznej oceny realiów tego państwa, deklaruje jednocześnie, że nadal będzie uczestniczyło w farsie „wyborów” i odda głos na którąś z partii i partyjek, powołanych w ramach mistyfikacji „pluralizmu politycznego”. Ludzie ci tłumaczą sobie, że jest to jedyny sposób na przeprowadzenie zmian w państwie, powołują się na sofizmaty o „wyborze mniejszego zła” lub „braku alternatywy” i są święcie przekonani, że wrzucając do urny jakiś świstek papieru, dokonują czynu na miarę patriotycznych powinności.
Otóż – taka postawa, nie tylko nie ma nic wspólnego z troską o sprawy polskie, ale jest najgroźniejszym, bo aktywnym sposobem umacniania wszelkich patologii i rodzajem współuczestnictwa w szalbierstwie. Głupota tych ludzi i – nie waham się napisać, ich moralne i intelektualne ograniczenie, jest niewytłumaczalne na gruncie racjonalnej wiedzy i nie da się usprawiedliwić żadną dialektyką.

Nie można bowiem pogodzić twierdzeń, że „okrągły stół” był antynarodowym paktem, wiedzy o fałszerstwach wyborczych i świadomości – kto i jakimi metodami narzucił system polityczny tego państwa, z twierdzeniem, jakoby uczestnictwo w kolejnej farsie wyborczej miało obalić sukcesję komunistyczną.
Nie da się mówić o wolnej Rzeczpospolitej, czcić pamięci Żołnierzy Niezłomnych i przyznawać do tradycji Niepodległej, a jednocześnie utrzymywać, że dziedzictwo komunistyczne, pod nazwą III RP jest państwem prawa i demokracji, w którym wola suwerena decyduje o naszej przyszłości.
Nie sposób uzasadnić postawy, w której wiedza o sfałszowanych wyborach z roku 1989 i stworzonym wówczas, zamkniętym obiegu politycznym, o rozlicznych oszustwach wyborczych („te wybory zostały sfałszowane”-J. Kaczyński w 2014), obecności pokomunistycznej kasty sądowej oraz instytucjach narzuconych nam w czasie okupacji sowieckiej (Trybunał Konstytucyjny, Rzecznik Praw Obywatelskich, Państwowa Komisja Wyborcza) - prowadzi do konkluzji, że nadal warto iść do urny i wzmacniać obcy Polakom system.

Jeśli ktoś ma świadomość – jak powstawała III RP, jak budowano jej polityczne podstawy, kreowano „autorytety” i fałszowano wybory, jeśli widział zaprzaństwo ówczesnych „elit” i dostrzegał zamysł oszukania Polaków – jakże może dziś twierdzić, że konstrukcję tego państwa można zmienić przy pomocy demokratycznych mitów?

Tych samych mitów, które u zarania wymyślili „ojcowie założyciele”: budując partie polityczne – pod dyktando szefa bezpieki i organizując taki system wyborczy, który wykluczał siły przeciwne paktowaniu z komunistami i utrzymywał nadzór nad procesami wyborczymi w rękach pokomunistycznych klanów.
Ludzie, którzy wyznają podobne absurdy, winni się zastanowić i podjąć jednoznaczną decyzję.
Albo biegną na „wybory”, wspierając układ zarządzający tym państwem, albo chcą ten układ rozbić i nie przyłożyć ręki do umacniania zła?
Nie można utrzymywać, że kolejne „wybory coś zmienią”, bo taki przypadek nigdy nie miał miejsca w 30-letniej historii tego państwa, a obecna władza, z którą wielu łączyło nadzieje, nie tylko nie zlikwidowała żadnej patologii, ale nie pozbawiwszy Obcych wpływu na sprawy polskie, kazała ich nazywać „opozycją” i budować z nim fałszywą „wspólnotę narodową”?
Jeśli dla kogo 30 lat to za mało, by zrozumieć logikę cwaniaków rozgrywających mitologię demokracji - trzeba uznać swoją kapitulację umysłową za fakt i nie narzucać błędów innym.
Tym bardziej nie sposób zaakceptować opisywanej tu postawy, że na przestrzeni trzech dekad nie było wydarzenia, które doprowadziłoby do konwalidacji tworu powołanego w Magdalence: nie zmieniono tzw. konstytucji III RP – wprost nawiązującej do ustawy zasadniczej PRL-u, nie oczyszczono życia publicznego z postaci służących okupantowi i nie zerwano ciągłości personalno-instytucjonalnej z okresem komuny.
Mogło się wydawać, że cztery lata „dobrej zmiany”, spośród 30 lat podobnych „eksperymentów”, to dość, by otrzeźwić ludzi głosujących na partie systemowe i zmusić ich do refleksji.

Najwyraźniej i tego mało.

Żadna z „demokratycznie” wyłonionych grup politycznych, powoływanych przez te same persony, choć pod zmiennymi szyldami, nie dąży dziś do obalenia porządku ustalonego w roku 1989, a polityk, którego bezmyślni wazeliniarze mają czelność porównywać do Józefa Piłsudskiego, złożył niedawno historyczne „homagium” - „Nie wpisuję się w opowieść mówiącą, że Okrągły Stół był jakimś spiskiem. Okrągły Stół był posunięciem z punktu widzenia ówczesnej sytuacji właściwym, trzeba było po prostu jakoś odtworzyć nasze siły”.
Twierdzę, że ludzie, którzy w tym i kolejnym roku, ulegną namowom tego polityka i na wezwanie „zaufajcie” pobiegną do urn – działają, de facto, na rzecz umocnienia patologii III RP i są wspornikiem sukcesji komunistycznej.
Twierdzę również, że każdy udział w farsie zwanej „wyborami”, każdy głos, oddany na tą czy inna systemową partyjkę, której działacze odgrywają „pluralizm polityczny” – przynosi szkodę sprawie polskiej i oddala nas od Niepodległej.
Nie ma znaczenie – czy będzie to partia X, bądź partia Y. Jeśli działa w ramach systemu IIIRP i akceptuje reguły, narzucone na początku lat 90., jeśli mami zwolenników wizją „parlamentaryzmu” i obiecuje im reformy sprowadzone do „pudrowania trupa” - jest grupą zwolenników obecnego status quo. Nie o koloryt partii tu chodzi, lecz o zasadę, która więzi nas w mitologii demokracji.
Nie ma ani jednego, racjonalnego argumentu, by utrzymywać, że wybór dokonany w realiach obecnego państwa, w ramach fałszywej alternatywy, doprowadzi do upadku komunistycznej sukcesji. Jeśli ktoś z wyznawców partii rządzącej zna rzeczowy argument – proszę o jego wyjawienie. Stanę do dyskusji.
W tekście „FAŁSZYWA ALTERNATYWA – 1 DIAGNOZA „ z kwietnia 2018 r. napisałem:
Powszechnie dziś stosowany argument, jakoby wybory powszechne były „świętem” wolnego państwa lub miały świadczyć o demokratycznym charakterze III RP – jest głęboko niedorzeczny.
Jeśli na początku tej pseudo-państwowości stworzono reguły uniemożliwiające działanie anty systemowej opozycji, jeśli z życia publicznego wyrugowano autentycznych antykomunistów i przeciwników „pojednania” z bandytami - każde kolejne wybory były farsą.
Przypomnę, że w roku 1947 sfałszowano wybory, by (formalnie) mogli wygrać je komuniści. Dokonano tego poprzez terror, liczne zabójstwa polityczne, jawne i utajnione fałszerstwa. Ten przestępczy proceder, dał podstawę do legalizacji okupacji sowieckiej i uznania owej niby-państwowości przez kraje „wolnego świata”.
W roku 1989 również sfałszowano wybory, by do ówczesnego Sejmu mogli wejść komuniści. Przez kolejne dwa lata systematycznie marginalizowano i niszczono wszystkie osoby i ruchy społeczne, które były przeciwne zdradzie „okrągłego stołu”, doprowadzając w efekcie do sytuacji, gdy na scenie politycznej pozostali tylko wyznawcy legalizmu III RP oraz ludzie zarządzani przez komunistyczną bezpiekę.
Wówczas dokonano legalizacji owej pseud-demokracji, organizując w roku 1991 wybory, zwane do dziś „wolnymi”. Nie mogły jednak być wolne, bo dopuszczono do nich tylko wyselekcjonowanych polityków i tylko te partie, które sankcjonowały system polityczny. Nie miały nic wspólnego z wolnym wyborem, bo miliony naszych rodaków zostało już zainfekowanych retoryką „Gazety Wyborczej” i pomniejszych ośrodków propagandy, w których forsowano okrągłostołowe sofizmaty i „jedynie słuszne poglądy” na sprawy polskie.
Odtąd wystarczyło kontrolować mechanizmy życia publicznego, a sam proces wyborczy oprzeć na reżimowych instytucjach (PKW, sądy, ośrodki propagandy) - by pozwolić sobie na organizowanie dowolnych „świąt demokracji”. Nie stanowią one zagrożenia, bo w przestrzeni politycznej III RP nie ma miejsca na postulat obalenia porządku magdalenkowego i twardej rozprawy z komunistyczną sukcesją.
Powiedzieć zatem - „wolne” o wyborach z 1991 roku, to tak samo, jak nazwać „wolnymi” kolejne farsy wyborcze PRL.”
        Jestem w stanie zrozumieć, że dla większości moich rodaków, refleksja nad nieodległą historią, wydaje się niedostępna. Tak dalece „sformatowano” umysły Polaków, że nauczono nas żyć wyłącznie sprawami bieżącymi i nie pamiętać tego, co było przed tygodniem, rokiem czy dekadą.
Tacy jednak nie powinni zwać się „patriotami”, bo wiedza o tym, co było, stanowi nierozerwalny element troski o sprawy polskie. Bez niej, nie da się wiedzieć – co będzie ani ocenić współczesnych realiów.

Kto bezmyślnie odrzuca wiedzę o genezie III RP i twierdzi, że dojście PiS-u do władzy stanowiło jakąś historyczną cezurę, poza którą „demokracja” uwolniła się od ciężaru przeszłości, a instytucje tego państwa zaczęły służyć suwerenowi, ignoruje prawdę materialną i historyczną.
Jeśli „transformacja ustrojowa” była procesem rozpisanym na lata i wymagała wdrożenia złożonych kombinacji operacyjnych oraz angażowania gigantyczny środków, jeśli to państwo zbudowano na fundamencie sowieckiej strategii, przy udziale agentury i policji politycznej, metodą zdrady, szantażu, zabójstw i kłamstw, jak można przypuszczać, że ten patologiczny stan posiadania upadnie pod naporem procesów demokracji ?
Niedorzeczna jest myśl, jakoby „zdobycze” tej sukcesji – materialne, polityczne i strategiczne, w wymiarze korzyści osobistych oraz globalnych celów komunistycznej strategii podstępu i dezinformacji, można było odebrać mocą karty wyborczej i legalnych mechanizmów demokratycznych. Wiara, że spuściznę komunizmu można zniszczyć, tworząc tu jakieś partyjki i podejmując gry w ramach „demokracji parlamentarnej”, jest sprzeczna z wiedzą na temat historii, znajomością metod bezpieki i prawdą o genezie tego państwa.

To, co powstało na fundamencie siły, bezprawia i zbrodni, nie da się pokonać na drodze „konsensusu” i „pokojowych przemian”. Nie po to przeprowadzono szereg skomplikowanych operacji, dokonano licznych zabójstw (zbrodnia założycielska) i zaangażowano tysiące agentów, by efekt tych działań został anulowany z woli wyborców.
Gdyby kogoś nie przekonywały racjonalne argumenty, niech przyjmie naukę doświadczenia płynącą z trzech dekad uprawiania mitologii demokracji. Co zmieniono w tym czasie, i jak dalece uwolniono nasz kraj z przekleństwa sowieckiej okupacji? W jakim miejscu dziś jesteśmy – po 30 latach praktykowania tego oszustwa, jeśli nawet nazwy stołecznych ulic nie mogą honorować polskich bohaterów?

Kieruję ten tekst do osób, które potrafią przeczytać więcej, poza tytułem w partyjnych mediach. Do ludzi, którzy z powodu błędu, czasem słabości lub strachu przed „kontrowersyjną” decyzją, trwają w schematach narzuconych przez politycznych szalbierzy.

Do tych, którym „zależy” i którzy mają odwagę.

Kieruję do takich, którzy nie boją się „trudnych tematów” i myśli wykraczających poza poprawność polityczną. Którzy myśląc – Polska, nie zamykają tej myśli w obrębie III RP i nie ograniczają jej w „jedynie słusznym systemie”.
Myślę, że przeszkodą w odrzuceniu mitologii demokracji, jest problem z identyfikacją. Z określeniemtego, co nasze, polskie i oddzielenia tych powinności od tego, co służy złej, a czasem obcej sprawie. Wiąże się z tym niezdolność do podejmowania decyzji i lęk przed odpowiedzialnością.
Wielu wyborców zdaje sobie sprawę, że zostali oszukani przez partię Kaczyńskiego, że zadrwiono z ich nadziei i prawa do życia w państwie wolnym od dyktatu Obcych. Ci, którym zawierzyli i których obdarzyli pełnią władzy, okazali się ludźmi słabymi, uwikłanymi i niezdolnymi do walki.
Jeśli tacy wyborcy tłumaczą dziś – pójdę na wybory, dam im jeszcze jedną szansę, bo nie ma „alternatywy”, nie tylko okłamują siebie, ale swoją postawą zachęcają innych do fałszu i dają dowód obojętności na sprawy polskie. Bo skoro już wiedzą - z kim mają do czynienia, skoro rozpoznali, że PiS jest częścią systemu kłamstwa - i nadal nie potrafią powiedzieć „dość”, czy na pewno chodzi im o dobro Polski? Jeśli uparcie i wbrew faktom identyfikują to dobro z interesem partii pana Kaczyńskiego i zamiast egzekwować własne oczekiwania, poddają je partyjnej retoryce – czy nie mylą dobra własnego kraju z interesem jakiejś grupy politycznej?
Tkwi w tym lęk przed uświadomieniem sobie, że oto i ta „nadzieja” runęła, oto i ci politycy okazali się szalbierzami i poza rozdawnictwem „fantów”, nie mają nic do zaoferowania ludziom upokorzonym dekadami tej niby-państwowości.
        Gdy napisałem powyżej o wyborze albo-albo, nie była to czcza retoryka. Odrzucenie narzędzi mitologii demokracji, jest pierwszym, a nieodzownym krokiem do obalenia III RP.
To decyzja przełomowa.
Prawda – to państwo nie zatrzęsie się w posadach, jeśli ileś tysięcy Polaków zbojkotuje farsę wyborczą. Gdy uczynią to ze świadomością zerwania więzów z systemem III RP, jeśli tą decyzją wyzwolą się z mitów i setek ograniczeń - będzie to jakość groźna dla fundamentów tego państwa.
Jakość, która nie dziś i nie jutro, ale z cała pewnością otworzy drogę do Niepodległej.
Bo bojkot wyborów nie jest celem samym w sobie. Nie jest po to, by „przegrał PiS”, a „wygrało PO” - bo taka alternatywa dotyka tylko niewolników.
Bojkot jest dlatego, by uczynić krok pierwszy, a uczyniwszy go, już nigdy nie zatrzymać się w miejscu zwanym III RP.
Ci, którzy go uczynią – ze świadomością, dlaczego to zrobili, nie mogą już wierzyć w partyjną pragmatykę. W „pojednania ponad podziałami” i „zgodę budującą”, w mit państwa prawa i pełnej suwerenności. W zabobon „georealizmu”, w którym nie ma miejsca na silną Polskę i dogmat „integracji”, wiodący do upodlenia polskości.
W to, że „tylko demokracja” i to, że poza nią czeka nas anarchia.
Mogą za to zadawać pytania: czy system narzucony przez magdalenkowych graczy jest dobry dla mojego kraju? Czy praktykowana w tym państwie imitacja „demokracji” służy naszemu dobru i wypełnia wolę suwerena?
Czy zasada konstytucyjna, rozstrzygająca o kształcie ustrojowym tego państwa, zawarta w art.2 konstytucji: „Rzeczpospolita Polska jest demokratycznym państwem prawnym, urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej”, a nawiązująca wprost do równie fałszywej normy art. 1.1. tzw. „konstytucji PRL”- „Polska Rzeczpospolita Ludowa jest państwem demokracji ludowej” - nie powinna być odrzucona, jako narzędzie służące zniewoleniu Polaków?
A odrzucenie zasady, z której sukcesorzy komuny wywodzą prawa do sprawowania rządów nad Polakami - czy nie jest polskim obowiązkiem?


© Aleksander Ścios
bezdekretu@gmail.com
28 marca 2019
www.bezdekretu.blogspot.com





Ilustracja © DeS ☞ tiny.cc/des

5 komentarzy:

  1. Kiedy ciąg dalszy? To już prawie 2 miesiące!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgodnie z życzeniem autora nie publikujemy już jego tekstów.
      Anna / ITP²

      Usuń
    2. Wydaje mi się dziwne i bardzo podejrzane żeby pan Aleksander życzył sobie nie publikowania jego tekstów ?? Może ktoś się pod niego nie podszył?

      Usuń
    3. Ja tez mysle ze to podejrzane

      Usuń
    4. Zapewniamy, że nie ma tu żadnej pomyłki lub oszustwa. Żądanie zaprzestania zamieszczania tekstów zostało dla pewności przysłane przez Autora z dwóch adresów: prywatnego oraz publicznego, więc nie ma tu najmniejszej możliwości pomyłki lub podszywania się.

      Adam / ITP²

      Usuń

UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2