Nikt nie neguje, że istnieją dzieci które są w prawdziwej opresji, które uciekają z rodzinnego domu bo są w nim prześladowane albo osamotnione i tylko takim dziećmi powinna zajmować się opieka społeczna i ich dotyczyć piecza zastępcza.
Nie jest to problem polski lecz europejski a nawet światowy. Niezbywalnym składnikiem marksizmu kulturowego jest zawłaszczanie dzieci i hodowla janczarów Powołano w tym celu specjalne instytucje. W Niemczech jest to Jugendamt (Urząd ds. Młodzieży) powstały w 1900 roku. Po wojnie Jugenamt stał się siecią urzędów podlegających samorządom. Najprężniej instytucja ta działa na obszarze dawnego RFN. Jugendamt zasłynął bezpodstawnym odbieraniem dzieci rodzinom pracujących w Niemczech cudzoziemców oraz zakazem porozumiewania się z dziećmi w języku polskim w przypadku rozwiedzionych małżeństw mieszanych polsko niemieckich. Prezes Międzynarodowego Stowarzyszenia przeciw Dyskryminacji Dzieci w Niemczech Marcin Gall radzi polskim rodzinom które wyjechały do pracy w Niemczech prowadzić tryb życia nie zwracający niczyjej uwagi. Nie wracać do domu po 22 szczególnie z dziećmi, nie używać alkoholu szczególnie przy dzieciach, pilnować terminów zebrań w szkołach i przedszkolach. Opóźniony powrót z ferii albo donos sąsiadów może stać się przyczyną wkroczenia w życie rodziny Jugenamtu. W sprawy małżeństw rozwiedzionych Jugenamt wtrąca się niejako z urzędu.
Jeszcze gorzej wygląda to w Norwegii. Tylko w zeszłym roku w Norwegii odebrano polskim rodzinom 27 dzieci. Barnevernet, czyli Norweski Urząd Ochrony Praw Dziecka odbiera dzieci pod byle pretekstem. Może to być smutna mina dziecka czy siniak po upadku z huśtawki. Jednym z głównych zarzutów wobec tej instytucji jest fakt, że państwo norweskie nie jest w stanie samo zrealizować wszystkich usług związanych z opieką nad dziećmi, więc usługi te są kupowane w firmach prywatnych i jest to rzeczywiście "big business". Jak twierdzą specjaliści działalność ta jest bardziej rentowna niż wydobycie ropy i gazu. Odebranie dziecka często następuje niespodziewanie i ma bardzo brutalne formy. Najczęściej odbywa się w asyście policji, często dziecko jest zabierane bez wiedzy rodziców ze szkoły czy przedszkola. Po umieszczeniu dziecka w rodzinie zastępczej rodzice nie mogą go widywać. Na ogół uzyskują prawo widzenia się ze swoimi dziećmi przez 2 godziny w miesiącu i to pod opieką kuratora. Im mniejsze dziecko tym większą traumę przezywa ponieważ nie wie dlaczego zostało oddzielone od własnych rodziców. Odebranie dziecka poprzedzone jest trwającą 2-3 miesiące ukrytą inwigilacją rodziny. Funkcjonariuszem urzędu bywa nauczyciel, ale rodzice nie wiedzą który. Taki nauczyciel, tajny pracownik Barnevernetu przeprowadza rozmowy z dzieckiem, pouczając je, że rozmowa jest tajemnicą i nie wolno o niej mówić rodzicom. Z dziecka wyciągane są najróżniejsze szczegóły dotyczące życia rodzinnego. Rozmowy trwają tak długo, aż w końcu przesłuchującemu dziecko uda się zdobyć jakąś informację, która może zostać zinterpretowana jako naruszenie obowiązującego w Norwegii modelu wychowawczego.
Jest to model anty-pedagogiczny, zakładający całkowite wyeliminowanie presji i stresu z procesu edukacji i wychowania. Barnevernet uznaje, że rodzic stawiający dziecku wymagania i rozliczający je z nich stosuje niedopuszczalne metody wychowawcze i narusza „dobro dziecka”. Polskich rodziców poucza się na przykład, aby nie ćwiczyli z pierwszoklasistą kaligrafii, ponieważ dziecko ma prawo pisać tak jak chce i nie można go „stresować” kształceniem charakteru pisma.
Tak czy owak uzasadnione jest podejrzenie, że norweski urząd odbiera dzieci brutalnie i pod byle pretekstem. Nie jest istotne czy chodzi tu o przestępczy handel dziećmi czy o ideologię. U podstaw tego procederu leży całkowicie błędne założenie, że o dobro dziecka lepiej dba instytucja czy rodzina zastępcza niż właśni tak zwani biologiczni rodzice.
Często poucza się mieszkających w Norwegii Polaków, że muszą akceptować norweski model wychowawczy. Jak powiedziała norweska minister oświaty komentując wydarzenia na wyspie Utøya młodzież norweska jest wychowywana w „świadomej bezradności”. Takimi ludźmi łatwiej rządzić za fasadą demokracji. To nie jest i nie powinien być nasz polski ideał wychowawczy i nie musimy poddawać się tej lewackiej ideologii. A przede wszystkim musimy walczyć o prawa naszych obywateli.
Dlatego działania polskiego konsula w Norwegii, za które zapłacił ekspulsją, należy uznać za wzorcowe.
© Izabela Brodacka Falzmann
24 lutego 2019
źródło publikacji: blog autorski
www.naszeblogi.pl
24 lutego 2019
źródło publikacji: blog autorski
www.naszeblogi.pl
Ilustracje:
fot.1
fot.2 © brak informacji / www.bondariufamily.org
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz