Zaczyna się od tego, że firma wydawnicza dostaje zlecenie państwowe na druk obwieszczeń wojennych. Firma mieści się w Krakowie, a jej właściciel ma za sobą mroczną przeszłość. O tym przekonujemy się w pierwszej, budującej rzekomo napięcie, scenie. Dwóch facetów stoi na moście i jeden mierzy do drugiego z rewolweru. O tym co się z nimi stanie dowiadujemy się na końcu. Wróćmy do tego zlecenia. Jest rok 1914, a szef wydawnictwa postanawia, że będzie drukował rządowe plakaty bez cesarskiego godła, bo w ten sposób zaznaczy, że w Krakowie jest Polska. Nie chce mi się nawet z tego szydzić, bo to jest tak pomysł zdradzający głębokie upośledzenie twórców, dużo głębsze, mniemam niż wspominany tu bez przerwy zespół Aspergera, którym dotknięci są niektórzy koledzy. W podobnym klimacie utrzymane są zapożyczenia z tak zwanych dzieł wielkich. Oto ten pan wydawca ma ukochanego psa, ale źli szantażyści, nasłani przez tajemniczego faceta z Wiednia, mówiącego po polsku samymi tylko bezokolicznikami, co ma wskazywać, na brak znajomości języka, odrąbują temu psu łeb i wieszają go w worku na klamce domu wydawcy. Łeb ten odnajdują tam dwie dziewczyny, wrażliwe jak nie wiem co, córki tego pana. To jest, rzecz jasna, ukłon w stronę filmu „Ojciec chrzestny”. To jest taki ukłon, jaki sobie mógł wyobrazić wsiowy przygłup obserwując z daleka zachowania fornali wobec pana dziedzica. Tyle samo w nim sensu i podobieństwa. Z kolei matka głównego bohatera grana przez Annę Polony, to aż dwa grzyby w jednym barszczu. Ma bowiem ów serial nawiązywać do bardzo dobrego, choć zapomnianego serialu Wajdy – Z biegiem lat, z biegiem dni – w który wpleciona została historia Anieli Dulskiej granej przez Annę Polony właśnie. Ma być także ta postać, poprzez swoją rzekomą surowość, nawiązanie do powieści i filmu „Cudzoziemka”, który z kolei został zapomniany bardzo słusznie. Wszystko to jest zrobione w sposób tak toporny i pozbawiony wdzięku, że od razu przypomina nam się serial Pan Samochodzik i templariusze, gdzie Mikulski był rozpoznawany przez inne postaci z innych filmów, jako Kloss. I to było śmieszne, zrozumiałe przez dorosłych śledzących serial i przez niektóre dzieci. W tym nowym serialu, jest to po prostu krzywy bardzo hołd złożony Annie Polony, a także próba skokietowania środowiska, które pozostało po Wajdzie, a które – jestem pewien – nawet na ten serial nie spojrzy. Nie chce mi się nawet sprawdzać kto jest reżyserem, a kto producentem, zostawiam to Wam, może przy tym sprawdzaniu dojdziecie do jakichś jeszcze wniosków wskazujących, dlaczego to jest taka nędza.
Serial ma charakter historyczny, a najlepszy w nim jest Żyd. Gra go facet tak podobny do Żyda, jak Mikulski do Murzyna, ale nie to jest najciekawsze – Żyd jest w Krakowie redaktorem technicznym w polskim wydawnictwie. Jest także – co oczywiste – dobrotliwy i mądry. Portafi również naprawić maszynę drukarską i uratować to państwowe zlecenie, które jest wykonywane jako jawny sabotaż. Żyd nie żydłaczy w przeciwieństwie do wiedeńskiego przedsiębiorcy, ale przecież nikt nie zaryzykuje dziś umieszczenia w filmie żydłaczącego żyda. Proszę Państwa nie ma żadnej możliwości, że jakiś krakowski żyd był podwładnym polskiego wydawcy, niemożliwe jest także, by jakikolwiek polski wydawca otrzymywał państwowe zlecenia, z miejsca sabotowane, w momencie, kiedy na ulicach odbywa się agitacja do legionów. Każdy kto zna historię walki mecenasa Grossa z Juliuszem Leo zorientuje się, że to jest dęte, a kiedy jeszcze usłyszy, że wydawca zatrudniający żyda jest endekiem popierającym, wbrew własnej matce Dmowskiego, ten będzie mógł już tylko opuścić ręce w geście bezradności i rozpaczy. Proszę Państwa, Kraków przez I wojną światową był miastem niesłychanie dynamicznym, działy się tam rzeczy straszne, tajemnicze i ważne. Można by o nich nakręcić setkę filmów, pod kilkoma jednakowoż warunkami. Pierwszy z nich jest taki – trzeba wiedzieć o co chodziło naprawdę. Nie o niepodległość Polski bynajmniej. Drugi warunek jest łatwiejszy do spełnienia – trzeba mieć pieniądze i aktorów z prawdziwego zdarzenia. Jest jeszcze trzeci warunek – trzeba poważnie traktować swoją pracę. Żadna z tych okoliczności nie została spełniona przy kręceniu tego filmu. A to przecież nie wszystkie idiotyzmy, które tam pokazali i jeszcze pokażą. Przecież główne bohaterki, trzy siostry, będą jeszcze wydawać tygodnik. No, ale pora zdradzić o co chodziło z tym strzelaniem na moście. W jednej z pierwszych scen widzimy dwóch facetów, którzy omawiają jakiś poważny problem przy kawiarnianym stoliku. Jeden mówi mniej więcej tak – Kali chcieć, Kali mieć, a drugi wygląda na doktor Moriarty dla ubogich. Ten drugi to jest gangster, który każe odrąbać łeb psu, szantażuje głównego bohatera, a także demoluje aptekę jego siostry, wyglądającej w prost na lesbijkę. Pierwszy zaś, patrzy dziwnie i mruży oczy, tak, jakby skrywał jakąś straszną tajemnicę. I rzeczywiście, skrywał. Oto na koniec dowiadujemy się, że pan Biernacki, wydawca endek, zatrudniający żyda, miał dawnymi czasy romans z żoną tego co mówi bezokolicznikami, a żona ta urodziła dziecko, które chyba umarło, ale z tego bełkotu nie mogłem się dobrze zorientować. No, a mąż został przez papę głównego bohatera załatwiony donosem do CK żandarmerii, opiewającym na szpiegostwo dla Rosji. Niesamowite prawda? Koniec jest jednak najlepszy. Dwóch facetów na moście, jeden mierzy do drugiego z rewolweru, ten drugi zamyka oczy, a pierwszy rzecze – żyj z tym – i strzela sobie w łeb. Freud by tego nie wymyślił. Potem wpada do rzeki, skroń drugiego ochlapuje krew i mózg samobójcy, a na most wkracza pierwsza kadrowa zmierzające wprost ju granicy z Królestwem. Nie wiem czego tam może jeszcze brakować, chyba tylko Ulricha von Jungingen omawiającego z Mikulskim kwestię ukrycia w Polsce skarbów templariuszy.
Najgorsze jest jednak co innego – telewizja polska nie zrezygnowała jednak z produkcji i emisji serialu Korona królów.
Zapraszam na portal www.prawygordnyróg.pl wieczorem umieszczę tam coś nowego, a w księgarni pojawi się nowa książka. Wysyłkę wznowimy za tydzień.
© Gabriel Maciejewski
16 lipca 2018
źródło publikacji: „Drogi wolności, grzechy młodości, wołowe bez kości i psi łeb w worku”
www.Coryllus.pl
16 lipca 2018
źródło publikacji: „Drogi wolności, grzechy młodości, wołowe bez kości i psi łeb w worku”
www.Coryllus.pl
Drobne poprawki pochodzą od Redakcji ITP
Ilustracja © Telewizja Polska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz