W naszej historii można znaleźć wszystko: dobro i zło, piękno i brzydotę, miłość i nienawiść, zachwyt i wstyd, śmiech, sarkazm i nicość. I to jedno obok drugiego. Jakby jedno rodziło drugie. Kiedy było już za dużo radości i śmiechu, nadchodził płacz i przygnębienie. Żyliśmy i nadal żyjemy w przeciągu dziejów. Wciąż nad naszymi głowami unosiły się i unoszą ciemne chmury.
Nasunęły mi się te refleksje, kiedy wymawiałem po cichu słowo Bircza. Gdyby ktoś nie wiedział, co ono znaczy, od razu mówię: Bircza to wieś, do 1934 r. miasteczko, obecnie w województwie podkarpackim, w powiecie przemyskim. Ostatnio dość głośna. Właśnie ta Bircza została już po wojnie w latach 1945–1956 zaatakowana przez bandy UPA. Czy miała się poddać i zginąć? Czy miała prawo do obrony, bez względu na to, kto by jej bronił? I tu się zaczyna dramat tej wsi.
W informacjach medialnych czytamy: „10 listopada 2016 r. minister obrony narodowej odsłonił na Grobie Nieznanego Żołnierza w Warszawie tablice z nazwami dwudziestu wsi i miasteczek na Wołyniu i Lubelszczyźnie oraz w Małopolsce Wschodniej, które stawiły opór napastnikom z Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów i Ukraińskiej Armii Powstańczej. Z tablicy zniknęła nazwa Birczy, która była na niej jeszcze dzień wcześniej. Nieoficjalne informacje wskazują, że doszło do tego pod presją Ukrainy”. Dlaczego zniknęła ta tablica? Podobno dlatego, że Birczy bronili żołnierze ówczesnego Wojska Polskiego i tamtejszej milicji. A co, mieli pozwolić, by bandy UPA wyrżnęły całą wieś? Bo nikt inny nie mógł bronić. Na dodatek wiemy, że wśród obrońców byli żołnierze AK. Właśnie mówię o powikłanym polskim losie. Wojsko Ludowe i AK! Żołnierze z lasu i MO! Co za paradoksy! Mieszanka sprzeczności. A przecież jest tu gdzieś godność, obowiązek, racja moralna. O godność Birczy walczą jej mieszkańcy, lokalne władze i wielu rzetelnych historyków, np. prof. Andrzej Zapałowski. Bircza stała się symbolem skomplikowanej historii Polski. Birczy bronią też inne miejscowości, miasta.
Ostatnio w Elblągu imieniem Birczy zostało nazwane rondo. Oto, jak ten fakt uzasadnia jeden z najważniejszych publicystów kresowych, Jacek Boki, przewodniczący komitetu społecznego, w swoim wystąpieniu przed radnymi miasta Elbląga:
– Dzięki męstwu i heroizmowi obrońcy Birczy ocalili ponad tysiąc ludzkich istnień, zarówno polskich, jak i ukraińskich, szukających tu schronienia przed terrorem rezunów z UPA […]. Dowódcom sotni pod groźbą surowych kar zabroniono odwrotu bez […] zniszczenia miasteczka (i)… wymordowania Polaków – wojskowych oraz cywilów. Bezprzykładna postawa obrońców Birczy […] zasługuje na wyjątkowe uhonorowanie. Zapytacie państwo, co ma wspólnego Bircza z Elblągiem? Otóż wiążą nas […] równie fatalne losy. Tragedie rozgrywające się w obydwu miejscach dotyczą okresu powojennego; w Birczy – od października 1945 r. do stycznia 1946 r.; w Elblągu i okolicznych miejscowościach – od lipca 1947 r. – w niespełna cztery miesiące po przesiedleniach upowców na te tereny w wyniku operacji „Wisła” – do końca wiosny 1948 r., kiedy ostatecznie zlikwidowano działające na tych terenach grupy zbrojne banderowskiego podziemia. Nadmienię, że w Polsce ostatnią bojówkę UPA, której założycielem i pierwszym dowódcą był Mirosław Onyszkiewicz ,,Orest” – hołowny komandyr tzw. kraju zakierzońskiego, zlikwidowano na Dolnym Śląsku w 1951 r. Powróćmy jednak do Elbląga. Pierwszymi polskimi mieszkańcami naszego miasta i jego okolic byli Polacy wypędzeni z Wołynia i Małopolski Wschodniej. To oni podnosili z wojennych ruin te miejsca, które stawały się ich nowym domem.
Nie przypuszczali, że tu, gdzie znaleźli swój azyl, gdzie mogli zacząć budować od nowa swoje życie, z dala od rodzinnych stron, w których żyli od pokoleń, a gdzie spotkała ich straszliwa zagłada, ponownie dopadną ich demony nieodległej przeszłości. A jednak tak się stało. I chociaż trwało to przez niecały rok w latach 1947–1948, niedawny koszmar powrócił. A z nim obawa, że znów trzeba będzie uciekać w nieznane przed niekończącym się terrorem UPA. A stało się to po przesiedleniu w ramach operacji „Wisła” ludności ukraińsko-ruskiej na ziemie północno-wschodnie i zachodnie Rzeczypospolitej. Przesiedlenie to spowodowało niemal natychmiast pogorszenie stanu bezpieczeństwa na tych ziemiach Polski, gdyż w ślad za przesiedloną ludnością ukraińską przywędrowali także upowcy z rozbitych banderowskich sotni. Na terenach powiatu elbląskiego i w okolicach samego Elbląga pojawiły się dwa oddziały UPA, które przybyły tutaj w pomniejszonych składach osobowych, ale cel wciąż miały ten sam. Pierwsza z tych formacji – 20-osobowy oddział UPA dowodzony przez H. Olchy – ,,Hiżaka” operował w powiatach: Braniewo, Morąg, Pasłęk i także w okolicach Elbląga, siejąc banderowski terror.
Drugą formacją był oddział W. Klisza – ,,Nipra” liczący 31 osób. Działał w 1948 r. na terenie powiatów Morąg i Pasłęk oraz w okolicach Elbląga […]. Znowu trzeba było z odwagą stawić czoło niebezpieczeństwu, tak jak wcześniej czyniono to z poświęceniem na Kresach Najjaśniejszej Rzeczypospolitej. Oddziały Wojska Polskiego i Milicji Obywatelskiej przy współudziale polskiej ludności cywilnej stanęły do walki, do obrony i utrzymania przy Polskiej Macierzy tych ziem. […]
My, mieszkańcy Elbląga i jego okolic oraz mieszkańcy Birczy, zwracamy się do państwa o poparcie naszej inicjatywy nadania jednemu z rond miasta Elbląga imienia Obrońców Birczy na cześć wszystkich ludzi dających odpór ukraińskiemu nacjonalizmowi integralnemu. Uważamy, iż należy to uczynić w imię godności narodowej i prawdy historycznej. To nakaz sumienia, obywatelski obowiązek, sprawa honoru Polaka.
Pamiętamy tragiczną przeszłość i pragniemy, by nigdy się nie powtórzyła. Za sprawą naszej idei nie zostanie ona zapomniana przez obecne i przyszłe pokolenia […]. Stosunek do ofiar i zbrodniarzy jest testem na człowieczeństwo
© Stanisław Srokowski
1 sierpnia 2018
źródło publikacji za: www.WarszawskaGazeta.pl
www.Srokowski.Art.pl
1 sierpnia 2018
źródło publikacji za: www.WarszawskaGazeta.pl
www.Srokowski.Art.pl
Ilustracja Autora © brak informacji
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz