Nie tylko mnie mdli, ale rzygać mi się chce, gdy czytam o szlachetności i patriotyzmie posła Pięty, jego cnotach, wierze i przywiązaniu do wartości rodzinnych. Jest to coś równie ohydnego, jak swego czasu obrona Maleszki kosztem Wildsteina. I te wszystkie durnowate opisy z „Gadu-Gadu”, pełne „moralnych” drogowskazów: „Kto nie zdradził żony, niech pierwszy rzuci kamieniem”. No to rzucam pierwszy, prosto w puste łby prawicowych relatywistów. Nie mam zwyczaju zdradzania kogokolwiek, tym bardziej najbliższych, nie mówię, że takiego grzechu nie jestem zdolny popełnić, ale gdybym się splamił, to na pewno nie robiłbym z siebie idioty oraz ofiary „nagonki”. Pięta przez dwie dekady wycierał sobie buzię najwyższymi wartościami, był w tej batalii o wizję idealnego człowieka wyjątkowo ortodoksyjny i pryncypialny. Wchodził na katedrę i ambonę, głosił, pouczał, groził, wymachiwał „Biblią”, epatował konserwatyzmem, był nieprzejednany i wyjątkowo gorliwy. Na pierwszym miejscu zawsze wartości, plus cały pakiet kazań dla maluczkich, którzy za posłem Piętą nie nadążali.
No i co? No i g…o, nagle życie pokazało, że na msze diabeł ogonem dzwonił. Klasyczne, filmowe wręcz, pokazanie skrajnej obłudy, skrajnej politycznej i po prostu ludzkiej małości. Jaka reakcja? Ze strony Pięty do bólu przewidywalna. Najpierw pakiet rytualnych pogróżek „wyciągnę konsekwencje prawne”, potem udawanie głupiego i interpretowanie faktów w taki sposób, że nie wiadomo, czy śmiać się, czy płakać. W końcu, jakżeby inaczej, żałosne zawodzenie i łzy lane nad „hejtem”, „prowokacją”, „nadinterpretacją”, „nieporozumieniem”. Nigdzie w tej małości nikt nie znajdzie magicznego słowa "przepraszam". Człowiek, który popełni świństwo powinien zaczynać dzień od słowa „przepraszam” i dalej błagać o wybaczenie, aż do skutku. Niczego podobnego w wykonaniu Pięty nie zauważyłem, za to przybyła z odsieczą cała gromadka adwokatów diabła, z jakże charakterystycznym serwisem porad, nauk i moralnych uniesień.
Pojawiły się dwa dania firmowe, po pierwsze tradycyjne: „oj tam, oj tam”. Wiadomo mówić można o Bogu, Honorze, Ojczyźnie, rodzinie, dziecku nienarodzonym, ale jak ktoś skoczy w bok, po pijaku potrąci kota, czy kupi kochance pigułkę „dzień po”, to przecież samo życie. Owszem samo życie, ale żeby nie wyjść na pajaca z czegoś trzeba zrezygnować albo z pier…a o wartościach, albo z pierd…a w krzakach, czy sejmowych pokojach hotelowych. I druga wersja, pedagogiczno-dydaktyczna, czyli „kto ci dał prawo do oceny”? Wstydźcie się, że potępiacie pana posła, jesteście kołtunami, przyzwoitkami, no ciemnogrodem po prostu. Nie Pięta jest winien ośmieszenia siebie, sponiewierania rodziny i wartości, ale ty niegodziwcze, który śmiesz oczekiwać przyzwoitości!
Prawda, że Michnik jak w mordę strzelił, ale to nie Michnik, to obrońcy konserwatywnych zasad. Mnie się już ulewa od tego naśladownictwa i pomysłów na nową „narrację”, dlatego zapytam za „Karnowskimi”, bo o dziwo to na wpolityce.pl padło sakramentalne pytanie. Co jeszcze Stanisław Pięta robi w PiS? Mam nadzieję, że kolano Prezesa goi się jak należy i góra za dwa tygodnie Prezes świeżo wyleczoną nogą kopnie posła Piętę tam, gdzie słońce nie dochodzi. Taką mam koncepcję na podtrzymanie konserwatywnych wartości, a gdyby do nowych Michników nie przemawiał aspekt moralny, co raczej jest zrozumiałe, to przypominam. Pięta nadal jest członkiem dwóch speckomisji z dostępem do tajnych dokumentów i ten kochaś został ograny przez panienkę z Internetu.
Dyskwalifikacja!
© MatkaKurka
1 czerwca 2018
źródło publikacji:
www.kontrowersje.net
1 czerwca 2018
źródło publikacji:
www.kontrowersje.net
Ilustracja © brak informacji
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz