Nie pozwól aby przepadły stare fotografie, filmy czy pamiętniki! Podziel się nimi ze wszystkimi Polakami i przekaż do zasobów Archiwum Narodowego IPN!
OSTRZEŻENIE: NASZA WITRYNA JEST NIEPOPRAWNA POLITYCZNIE I WYRAŻA BEZMIERNĄ POGARDĘ DLA ANTYPOLSKICH ŚCIERW ORAZ WSZELKIEJ MAŚCI LEWACKIEJ DZICZY I INNYCH DEWIANTÓW.
UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2

„Czekaj tatka latka” - czyli poważnie o referendum konstytucyjnym

„Czekaj tatka latka”… Czekając na referendum konstytucyjne, zapowiedziane przez prezydenta Dudę i poprzedzone już wstępną propozycją zestawu pytań referendalnych (nawiasem mówiąc: w większości durnych!) – potraktujmy sprawę poważniej. Bo to pan prezydent zatknął przed narodem wywieszkę „referendum konstytucyjne”, niczym kawałek suszonej ryby, którą Eskimosi zatykają na kiju przed sforą psów husky ciągnących sanie w zaprzęgu: aby ino parły naprzód.
A przecież referendum konstytucyjne: ho, ho- no, no! Poważna sprawa! Nie w kij dmuchał.

Jako że świat zna dwie zasadnicze formy ustrojowe: monarchię i republikę, a każda z nich oparta jest na całkowicie innej zasadzie legitymizującej władzę – należałoby zacząć od pytania: czy chcemy monarchii – czy republiki? Wprawdzie oficjalnie monarchistów jest w Polsce tyle, co przysłowiowy kot nasikał, ale nie można wykluczyć, że jest z nimi tak, jak z panem Jourdain co to nie wiedział, że mówi prozą: nie wiedzą, że są monarchistami. Zwłaszcza w obozie PiS-owskim jest to możliwe, bo przecież tytułują się spadkobiercami myśli politycznej marszałka Piłsudskiego, a przecież on sam pytany progu lat 20-ych, czy zostanie królem Polski odpowiedział: „Ja nie, ale może Wandzia?”... Była jedną z córek marszałka.

Gdybyśmy więc wybrali monarchię trzeba by znaleźć jakąś „Wandzię”.

Wraz z abdykacją Stanisława Augusta wygasły prawa dynastyczne tego rodu do korony, zresztą Stanisław August nie pozostawił potomków (poza nieuznaną córką z Katarzyną…), a ponadto sam był obrany elekcyjnie, a nie jako dziedzic tronu. Co można by uczynić? Albo obrać elekcyjnie króla Polski spośród obywateli polskich, albo zaprosić na tron kogoś z dynastii już panujących w świecie: najlepiej jakiegoś dziedzica korony brytyjskiej, z dynastii Windsorów, z dalszego kręgu pretendentów, a może i z bliższego? Unia personalna z Anglią to perspektywa nie do pogardzenia… Królowa brytyjska jest dzisiaj głową 15 państw, w tym Australii i Kanady, więc Windsor na tronie Polski nie przynosiłby nam ujmy… „Wandzi” szukać też można wśród trzech córek króla Holandii, Wilhelma-Aleksandra (Katarzyna, Aleksja, Ariana), wśród potomstwa króla Belgów Filipa I z dynastii Koburskiej (Elżbieta, Eleonora) czy Szwecji Karola XVI Gustawa (tu jest z czego wybierać: ma kilkoro dzieci). Należałoby ustalić, w jakim trybie dokonujemy elekcji: w trybie wyborów powszechnych i bezpośrednich - czy pośrednich: króla obierają połączone izby Sejmu i Senatu? No i czy ustanawiamy dziedziczność tronu – czy każdorazowo wolną elekcję?

A w obydwu tych wariantach: kto zgłasza kandydatury?... Czy dozwolone byłoby zgłaszanie kandydatur tak zagranicznych dynastów, jak rodzimych kandydatów do korony?

Jestem głęboko przekonany, że – wbrew pozorom – restauracja monarchii w Polsce nie byłaby aż tak trudna gdyby tyle samo na przykład miejsca poświęcono jej w publicznych mediach co elekcji Andrzeja Dudy na prezydenta albo futbolowym mistrzostwom świata w Rosji. To tylko kwestia rozhuśtania debaty, a frekwencja dopisze… W pytaniach dotyczących wariantu monarchicznego przyszłej Konstytucji należałoby też zapytać, czy chcemy monarchii absolutnej (jaką jest np.Arabia Saudyjska i sąsiedzkie Emiraty czy Watykan), czy monarchii konstytucyjnej, jak Wielka Brytania, Belgia, Holandia czy Szwecja.

Warto podkreślić, że tytularną królową Polski jest już Matka Boska, a ostatnio pojawiają się opinie, by tytularnym królem Polski obwołać także Pana Jezusa. Ideowy klimat dla powołania ustroju monarchicznego w Polsce jest więc, wbrew pozorom, raczej dobry...

Na wypadek odrzucenia przez naród wariantu monarchicznego ustroju Polski i zwycięstwa wariantu republikańskiego- należałoby przede wszystkim postawić w referendum dwie kwestie.

Kwestia pierwsza: czy Rzeczpospolita jako republika ma mieć system władzy prezydencki – czy parlamentarno-gabinetowy? Czy nawiązujemy do konstytucji marcowej – czy kwietniowej?

Doświadczenia zdobyte po 1989 roku pokazują, że im bardziej łamany jest spodstolny monopol propagandowy a spodstolne służby tajne i ich przewerbowańcy mają więcej kłopotów z bezpośrednim wpływem na życie polityczne w Polsce – tym bardziej rośnie szansa, że prezydent wybierany w powszechnych wyborach będzie w mniejszym stopniu ich zakładnikiem – jak byli „Bolek”, „Olek” czy „hrabia Bul –Komorowski”, któremu skradzioną forsę (skąd ją miał – he ,he…) odzyskali chłopcy z WSI… Zażywszy też, że wybierany w wyborach powszechnych prezydent ma większą legitymizację wyborczą, niż jakakolwiek partia polityczna w parlamencie – wariant prezydenckich rządów w Polsce jako republice wydaje się kuszący. Zwłaszcza, gdyby jednocześnie rozstrzygnięto i drugą ważną kwestię: czy ordynacja wyborcza opierać się ma na zasadzie proporcjonalności czy większościowej – w duchu tego pierwszego rozwiązania.

Wybory parlamentarne, oparte o zasadę proporcjonalną, dawałaby reprezentację parlamentarną dobrze odzwierciedlającą różnorodność poglądów i stanowisk politycznych w narodzie, zatem zapewniającą głębokość i wszechstronność debatom parlamentarnym. Ale zarazem trudniejsze byłoby uzyskanie większościowej zgody przy uchwalaniu ustaw. Zważywszy jednak nadmiar przepisów i regulacji prawnych, cechujących dzisiejsze republiki i ograniczających wolności obywatelskie – takie utrudnienie sprzyjałoby jakości uchwalanych ustaw zmuszając parlamentarnego ustawodawcę do większego wysiłku i uwzględniania bardziej dobra wspólnego niż partykularnych partyjnych interesów, interesików i geszeftów. Zwłaszcza gdyby prezydent wyposażony był w prawo wydawania własnych dekretów z mocą ustawy, w przypadkach impotencji parlamentarnej - co mobilizowałoby parlament do rzetelnej pracy nad własnymi projektami ustaw.

Rzecz jasna w poważnych pytaniach referendalnych (poważnie traktujących tak obywatela, jak materię konstytucyjno-ustrojową państwa!) nie powinno zabraknąć i tych, które dotyczą tzw. praw człowieka. Czy Konstytucja zapisać ma i chronić przede wszystkim naturalne prawa człowieka, więc zasadnicze   c e c h y  ludzkiego życia i płynące z nich konsekwencje – czy ma pozostawić otwarte pole dla „praw człowieka” rozumianych jako coraz to nowe, zmienne   r o s z c z e n i a  rozmaitych grup obywateli wobec państwa, nadto zależne od jego finansowej, zmiennej przecież kondycji?

Na koniec przypomnę, że przed ostatecznym uchwaleniem obecnej, jakże ułomnej a miejscami wręcz groteskowej Konstytucji, toczyła się bardzo ograniczona merytorycznie debata publiczna, poddana zresztą wszelkim możliwym ograniczeniom wynikającym z sytuacji połowy lat 90-ych: dominacji spodstolnej, agenturalnej sitwy w mediach i życiu publicznym. Ale i w jej ramach zaprezentowany został (niestety, w bardzo ograniczonym zakresie) projekt Konstytucji autorstwa wybitnego prawnika, Stanisława Michalkiewicza, do którego warto sięgnąć dzisiaj. Czy kancelaria prezydenta Dudy sięgnie?

Zresztą nie tylko dzisiaj: „czekaj tatka latka”, owszem, na to się zanosi w kwestii referendum, ale nawet gdybyśmy nie doczekali żadnej zmiany ustroju Rzeczpospolitej i jej Konstytucji – warto mieć na ten temat jakiś poważny, wyrobiony pogląd.


© Marian Miszalski
29 czerwca 2018
źródło publikacji:
www.marianmiszalski.pl





Ilustracja © DeS

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2