Wszyscy, którzy cztery lata temu zajadle atakowali kobiety przesiadujące w Sejmie z niepełnosprawnymi dziećmi, demaskowali, kto za nimi stoi i komu to służy, ubolewali nad robieniem w parlamencie chlewu i używaniem chorych pociech jako "żywych tarcz" - teraz kładą się Rejtanem i podrygują w histerycznych konwulsjach, jaka to krzywda dzieje się niepełnosprawnym, jak bezduszna i okrutna jest dla nich władza, a walczące matki wychwalają pod niebiosa za niezłomność w walce z "reżimem". Kieszonkowi mędrcy na półtorej szpalty, którzy niedawno dowodzili, że rozdawanie "po pięćset" jest złe i demoralizujące, że zasiłki wypychają kobiety z rynku pracy i prowadzą państwo do bankructwa - teraz zajadle obstają przy pięciu stówach. I koniecznie w gotówce!
Dopiero co upierali się, że jeśli już, to tylko w naturze, bo gotówkę obdarowani przepiją i tylko umocni się patologia - ale punkt siedzenia się zmienił, a wraz z nimi, jak to zawsze bywa, i punkt widzenia. Teraz - musi być w gotówce! Bo tak żądają "niezłomne" matki, które walczą ze znienawidzonym PiS-em.
Oczywiście i na odwrót - ci sami, którzy cztery lata temu podgrzewali protest, bo godził w rząd "onych", teraz, gdy mniej więcej te same osoby pod tymi samymi hasłami godzą w "nas", odkryli nagle, że Sejm nie jest właściwym miejscem na koczowisko i że "moralny szantaż" jest "nie halo". Ale naturalną koleją rzeczy, ci, którzy akurat są górą, zachowują się spokojniej od strony sfrustrowanej kolejnymi klęskami.
Z tym moim milczeniem to nie do końca prawda - początek okupacji Sejmu wypadł akurat na mój komentatorski piątek, więc mówiłem o tym co najmniej kilka razy. Mówiłem, konkretnie, że rodzice i opiekunowie niepełnosprawnych są grupą wyjątkowo przez państwo polskie zlekceważoną i, w stosunku do innych, pokrzywdzoną, że cały system jest chory, do wyrzucenia, patologie i absurdy nawarstwiały się tu od wielu lat, i obecna władza, która przez dwa lata, dopóki ktoś nie rozłożył się jej w poprzek schodów, problemu nie zauważała, powinna się tego zdecydowanie wstydzić i zrobić wszystko, aby sytuację tej grupy poprawić.
Mówiąc o "tej grupie" miałem oczywiście na myśli niepełnosprawnych i ich opiekunów, a niekoniecznie grupkę działaczek skupionych wokół Leppera w spódnicy, na jakiego wyrosła pani Hartwich. Jak już wspomniałem - cały system jest chory na wszelkie choroby właściwe ustrojowi socjalistycznemu, instytucji "pomagających" jest za dużo, kupa pieniędzy marnuje się przez to zamiast docierać do potrzebujących, i w ogóle, nigdy ich los nikogo specjalnie nie obchodził - na mocy konstytucyjnej zasady "sprawiedliwości społecznej". Owa "sprawiedliwość społeczna" bowiem, wbrew stereotypowi, polega na tym, że pieniądze ze wspólnej kasy wyszarpują ci, którzy mogą coś zrobić regulującej ich wydawanie władzy - a ci, którzy nie mogą, bo są słabi, niezorganizowani i tak dalej, niech sobie zdychają. W istocie więc, jak to w socjalizmie, pod nazwą "solidarności" ukrywa się zwykły darwinizm.
Tak, jest tu dużo do zmiany i gdyby ktoś chciał naprawdę niepełnosprawnym pomóc, ma robotę na długie miesiące. Ale akurat postulat "pięć stów na twarz, w gotówce" jest żądaniem zaporowym, i myślę, że jeśli nie same protestujące, to na pewno ich doradcy, którzy wprowadzili je do Sejmu i dostarczają niezbędnego wsparcia, doskonale to wiedzą. Choćby dlatego, że mamy niefortunny wyrok Trybunału Konstytucyjnego z czasów pana Rzeplińskiego, który nie pozwala "różnicować" niepełnosprawnych i wypłacać takiego świadczenia tylko tym, którzy wymagają opieki permanentnej - system zresztą obecnie nie umiałby nawet ich odróżnić. Trzeba by więc te pięć stów wypłacać po całości wszystkim z orzeczoną grupą inwalidzką, a czegoś takiego żadne państwo i żaden budżet z dnia na dzień nie udźwignie.
Chyba każdy, kto nie jest zaślepiony nienawiścią do przeciwnego obozu politycznego, musiał z upływem czasu dostrzec, że protest zamienił się w zwykłą polityczną hucpę (może zresztą był nią od początku). "Gazeta Wyborcza" publikuje dla okupujących Sejm specjalnie wydania i wymyśla kolejne antypisowskie logo ze stylizowaną postacią na wózku inwalidzkim, "Polityka" zachwala "niezłomnych" protestujących, kolejne osoby zjawiają się pod Sejmem zapomniawszy wcześniej wystąpić o przepustkę, za to pamiętając o zabraniu ze sobą kamer TVN, który potem grzeje, kogo to znowu "reżim" nie wpuścił... No i Wałęsa. W kabotyństwie, nadęciu i załganiu klasa sama w sobie, nie do przebicia. Wpadł pożalić się, że zarabia tylko "pięć tysięcy miesięcznie, a żona wydaje sześć", zapozował z niepełnosprawnymi, wygłosił peany na własną cześć, zapowiedział, że coś zrobi, jak mu dadzą milion ludzi, a póki co doradził, żeby sobie panie wezwały na pomoc górników - tych samych, których, gdy blokowali wyjścia z Sejmu, publicznie kazał Wałęsa Tuskowi "pałować". Po czym pognał na kolejne spotkanie odebrać hołdy - i, znając człowieka, zapewne także stosowną gratyfikację.
Pokażcie mi jakikolwiek kraj, który pod moralnym szantażem "krzywdzicie inwalidów!" pozwala robić z parlamentu squat z nieustającym lansem celebrytów. Wedle mojej wiedzy - nic podobnego nigdy nigdzie nie miało miejsca. Cóż, kiedy w Chicago grupa kodziarzy próbowała zrobić burdę na spotkaniu z prezydentem Dudą, tak jak przywykli do tego w Polsce, to amerykańska policja zwinęła wszystkich za de i wywiozła w minutę osiem. To są te różnice cywilizacyjne.
"Opozycja totalna" szuka od dwóch lat sposobu, żeby zdestabilizować rząd oraz sytuację w kraju i doprowadzić do wcześniejszych wyborów. Najpierw sądziła, że wykonają dla niej tę pracę "miliony", które miały wyjść na ulicę oburzone "łamaniem Konstytucji" i wyproszonym u Timmermansa strofowaniem Polski przez Unię. Nie wyszło.
Potem było oburzenie, że PiS wycina drzewa. Zdjęcie wiewiórki sprzed kilku lat, spiętrzenie artykułów o wycinkach, to nic, że prowadzonych bez żadnego związku z ustawą, akurat zresztą dobrą, głównie zresztą przez peowskich włodarzy miast albo deweloperów łamiących przepisy. Wszystko z de wzięte, łatwo sprawdzić, że żadnej "masowej wycinki" nie było. Też nie wyszło.
Potem miały rząd obalić "kobiety", którym pani Janda naopowiadała kłamstw o "pisowskiej ustawie", która każe je wsadzać do więzienia za każdą nieterminową menstruację, zakaże badań prenatalnych etc. Nie było żadnej takiej ustawy, ale wiele kobiet dało sobie zrobić wodę z mózgu - z tym, że tylko na chwilę, więc znów nie wyszło. Potem - a może to było jeszcze przedtem? - obalić rząd mieli prawnicy. A prawnicy mieli być tylko forpocztą kongresów zawodowych, na których "państwu PiS" miały wypowiadać posłuszeństwo kolejne elitarne grupy. Ale i z prawnikami nie wyszło, a teraz okazuje się, że "sędziowie zdradzili demokrację", ilekroć jeden czy drugi sąd orzeknie nie po myśli "totalnych".
Potem tematem histerii stali się "faszyści" - bo na Marszu Niepodległości pojawiły trzy transparenty o "białej Europie", światowe agencje opublikowały zdjęcie z antyislamskim hasłem i władze nie delegalizują ONR. Transparenty wniesiono bez zgody organizatorów Marszu, zdjęcie było sprzed kilku lat, a do delegalizacji ONR nikt nie jest w stanie wskazać żadnego powodu, zresztą taką decyzję mógłby podjąć tylko sąd - poza tym organizacje narodowe atakują obecną władzę równie ostro, jak i poprzednią. No, ale...
Można by tak wyliczać i wyliczać - opozycji nie interesuje nic, poza przewróceniem rządu, choćby za cenę nieodwracalnych szkód dla państwa. Jest reinkarnacją opozycji magnackiej z dawnej Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Opozycją targowicką, poza celami personalnymi całkowicie bezprogramową, nieodpowiedzialną i warcholską, robiącą dokładnie to, o co w czasie swych rządów oskarżała, też niebezpodstawnie zresztą, PiS: rokosz. Drzeć mordy i tupać na spotkaniach pisowców, blokować "miesięcznice", atakować różne gmachy publiczne i biadolić potem, że władza obstawia się barierkami i policją... Aby tylko dymić, i aby propaganda obozu miała z czego lepić szit-niusy o zagrożeniu demokracji.
Kiedy to się zaczęło? W tej kadencji oczywiście od Komisji Weneckiej, gdy ta stwierdziła, że Konstytucja nie reguluje należycie działania Trybunału Konstytucyjnego i zaleciła jej zmianę - a PO odmówiła jakichkolwiek dyskusji na ten temat, bo spór o Trybunał był dla niej zbyt dobrym pretekstem dla rokoszu, by go skończyć z tak nieistotnego powodu, że wymaga tego dobro Polski.
Ale tak naprawdę to sięgnąłbym do jeszcze wcześniejszego wydarzenia. Gdy Donald Tusk spełnił swe marzenie i po wieloletnich staraniach wdrapał się brukselski stołek, zostawiając za sobą i Polskę, i PO jak niepotrzebną już piramidkę z ułożonych naprędce co popadnie, jego następczyni Ewa Kopacz, za namową pijarowców, spróbowała efektownego "nowego otwarcia". Wystąpiła z pojednawczą mową, że niby ona, kobieta, więc teraz będzie po kobiecemu, bez nienawiści, więc żeby Kaczyński z Tuskiem podali sobie ręce. Ci, nieoczekiwanie, podali sobie ręce... Pamiętacie to jeszcze?
W efekcie słupki PO spadły natychmiast na zbity pysk, PiS-u zresztą chyba też. Więc pani Kopacz jak to zobaczyła zaraz naskoczyła na Kaczyńskiego z fałszywą lojalką Urbana, i wszystko wróciło w utarte koleiny - ciągle tak samo, tylko coraz bardziej.
Przekroczeniem istotnym, wydaje mi się, było wykorzystanie śmierci chorego na depresję endemiczną - straszliwa choroba - Piotra Szczęsnego. Wprawdzie zbudowanie kultu "szarego człowieka" także się "totalnym" nie udało i po pewnym czasie zaniechali prób, ale od tego momentu nie ma już w życiu publicznym żadnej takiej podłości, której media i autorytety nienawiści do PiS nie uznałyby za dopuszczalną. Chore dzieci? Bardzo chętnie. Chore dzieci zawsze wzruszą, chciałoby się sparafrazować starą piosenkę Jacka Kleyffa. A że zatykanie im ust, gdy proszą "mamo, odpuść" jest podłe? Kogo to obchodzi, gdy trzeba walczyć o tracone wpływy, to jest, oczywiście, o wolność i demokrację.
Najgorsze, że to nie politycy. To Polacy w swej masie domagają się tego, żeby wojna trwała, żeby mogli się nawzajem nienawidzić, wykluczać i darzyć pogardą. Dobrze się z tym czują. Mają na kogo zwalić wszystkie swoje bóle, frustracje i rozbieżności między chciejstwem a faktami - a bez wroga jak by się żyło? Pracujemy uporczywie na to, żeby nas znowu diabli wzięli, i niepełnosprawni nadadzą się do wykorzystania w tej robocie równie dobrze jak każdy inny, a nawet lepiej, bo przecież budzą ogólne współczucie. Przynajmniej - jeszcze je budzą, bo protest "trwa i trwa mać".
© Rafał A. Ziemkiewicz
25 maja 2018
źródło publikacji:
www.interia.pl
25 maja 2018
źródło publikacji:
www.interia.pl
Ilustracja Autora © brak informacji
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz