Nie pozwól aby przepadły stare fotografie, filmy czy pamiętniki! Podziel się nimi ze wszystkimi Polakami i przekaż do zasobów Archiwum Narodowego IPN!
OSTRZEŻENIE: NASZA WITRYNA JEST NIEPOPRAWNA POLITYCZNIE I WYRAŻA BEZMIERNĄ POGARDĘ DLA ANTYPOLSKICH ŚCIERW ORAZ WSZELKIEJ MAŚCI LEWACKIEJ DZICZY I INNYCH DEWIANTÓW.
UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2

Majtki pani prezydent. Dżysz niczym jutro wszystkim my

Majtki pani prezydent

        A to ci dopiero prezent dostała na Gwiazdkę pani prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz od komisji badającej tak zwaną „reprywatyzację” w Warszawie! Rodzina pani prezydent powinna zwrócić 5 milionów, a pozostali szatani, którzy byli w tej sprawie czynni w charakterze „beneficjentów” - jak komisja elegancko określa złodziejskie łupy – jeszcze 10. Muszę powiedzieć, że w tej sprawie proroctwa mnie wspierały, bo jak tylko komisja wiceministra Jakiego zajęła się panią prezydent Warszawy, to powiedziałem, że nie spocznie, dopóki na oczach całej Polski nie ściągnie jej majtek.
I kto wie, czy do tego nie dojdzie, bo 5 milionów to nie fraszka, nawet jak nie trafiło na biednego. Jak tu oddać takie pieniądze, w dodatku - być może, ze na poczekaniu, bo komornik też będzie powinność swej służby rozumiał – kiedy w tak zwanym międzyczasie zostały wydane? Kto wie, czy w tej sytuacji nie trzeba będzie wyprzedawać, co się tylko da, między innymi – fond de toilette, czyli między innymi – dessous – jak wymowni Francuzi nazywają damskie majtki? W takiej sytuacji oczom publiczności mogą ukazać się rozmaite wstydliwe zakątki – bo przecież i biednym podatnikom też coś się należy za te wszystkie zgryzoty, spowodowane jak nie „reprywatyzacjami”, to znowu „uszczelnianiem” - więc za swoją krzywdę nich się przynajmniej napatrzą. Nawiasem mówiąc, pani prezydent – oczywiście zanim została wysokim funkcjonariuszem Platformy Obywatelskiej, bo tu sprawdziło się i na niej przysłowie: z kim przestajesz, takim się stajesz – uchodziła za osobę niezwykle pobożną i podobno miewała nawet orgazmy z samym Duchem Świętym, ale – jak zauważył pan poseł Szewczak – musiała jednocześnie zbyt blisko dopuszczać do siebie rozmaite diabełki, no i w rezultacie z tej całej pobożności zrobił się bigos hultajski, od którego nie tylko pani prezydent, nie tylko wielce czcigodna rodzina, ale i inni „beneficjenci” mogą dostać ostrej niestrawności. W dodatku Platforma Obywatelska już ją wycisnęła z kręgu ścisłego kierownictwa partii, co potwierdza trafność spostrzeżenia pozbawionego złudzeń księdza biskupa Ignacego Krasickiego, który w bajce „Stary pies i stary sługa” pisze tak:
„Póki gonił zające, póki kaczki znosił, Kasztan co chciał, u pana swojego wyprosił. Zstarzał się - i z dawnego pańskiego pieścidła, psisko stare, niezdatne, oddano do bydła. Widząc jak pies nieborak oblizuje kości, żywił go stary szafarz – kędyś podstarości.”
A na takim wikcie: wiadomo, nikt nie utyje, podobnie jak na rosołach na święconej wodzie. Toteż pani prezydent nie pozostaje nic innego, jak iść w zaparte i wszystkiemu zaprzeczać, według recepty dobrego wojaka Szwejka, który surowemu panu z dyrekcji policji w Pradze mówił jak na spowiedzi: ja, wielmożny panie, służyłem przy wojsku i wiem, co to dyscyplina i jeśli wielmożny pan każe mi się przyznać, to przyznam się do wszystkiego, ale jeśli wielmożny pan mi powie: Szwejku, nie przyznawajcie się do niczego - to będę się zapierał ze wszystkich sił. Podejrzewam, że nawet gdyby starre kiejkuty, co to nad „beneficjentami” afery reprywatyzacyjnej w Warszawie rozpinały parasol ochronny bynajmniej nie bezinteresownie – teraz najwyraźniej surowo przykazują wszystkim „beneficjentom”, by wsadzili mordę w kubeł. I oni też wiedzą, że wiele od tego zależy. Dał im przykład nie tyle może Bonaparte, co pan Grzegorz Żemek, który podczas sławnego procesu w sprawie sprzeniewierzenia środków z Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego nie puścił farby, a potem odsiedział od dzwonka do dzwonka 10 lat, które przysolił mu niezawisły sąd i dzięki temu – żywy-zdrowy, podczas gdy inni, nie tak zdyscyplinowani, już dawno gryzą ziemię po nagłej śmierci, jaka spotkała ich od seryjnego samobójcy w celach monitorowanych 24 godziny na dobę. A przecież w przypadku FOZZ wchodziły w grę większe pieniądze, niż w przypadku warszawskiej „reprywatyzacji” – jak w tej żydowskiej anegdocie o modlących się w synagodze. Wśród modlących się jeden modli się szczególnie hałaśliwie, domagając się od Pana Boga 500 dolarów. Wreszcie jeden ze zniecierpliwionych współwyznawców podchodzi do niego i powiada: masz tu 500 dolarów i wynoś się, bo my tu modlimy się o większe pieniądze. Nawiasem mówiąc, wiele wskazuje na to, że już wkrótce, za sprawą Naszego Największego Sojusznika, Żydzi wyszlamują Polskę na mniej więcej 65 miliardów dolarów, czyli na pieniądze znacznie większe, niż nawet FOZZ, z którego stare kiejkuty sprywatyzowały sobie zaledwie 1640 mln dolarów!Oczywiście wedle stawu grobla, bo przecież w naszym nieszczęśliwym kraju, to nawet z samego kurzu, jaki podnosi się przy przeliczaniu takich pieniędzy można wykroić wiele fortun i założyć wiele starych rodzin, no ale Żydzi; wiadomo – modlą się o znacznie większe pieniądze, chociaż nie pogardzą i mniejszymi na zasadzie: dobra psu i mucha. Toteż jestem pewien, że pani prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz będzie szła w zaparte podobnie jak były prezydent naszego nieszczęśliwego kraju w sprawie „Bolka” - bo III Rzeczpospolita przypomina domek z kart, z którego nie można wyjąć żadnego elementu bez spowodowania natychmiastowej katastrofy całej konstrukcji – co mogłoby zagrozić nie tylko „legendom” ufundowanym na propagandowej hucpie, ale przede wszystkim – fortunom, stanowiącym fundament starych rodzin. A jak zauważył pewien pozbawiony złudzeń myśliciel - „łatwiej przeżyć śmierć ojca, niż utratę ojcowizny”. Widać tedy, że przyjęła taktykę, którą starożytni Rzymianie, co to każde spostrzeżenie zaraz ubierali w postać pełnej mądrości sentencji określali jako cunctando rem restituere, co się wykłada, by ratować sytuację zwlekaniem. Akurat niemieckie owczarki w Komisji Europejskiej postanowiły wszcząć wobec Polski procedurę przewidzianą w art. 7 traktatu o Unii Europejskiej, więc i pani prezydent może być ożywiana nadzieją, że doprowadzi ona w naszym nieszczęśliwym kraju do politycznego przesilenia – a nowy rząd już nie będzie zainteresowany w ściąganiu majtek zarówno jej, jak i pozostałym „beneficjentom” afery „reprywatyzacyjnej” w Warszawie. Wykluczyć nie można niczego – bo pan premier Morawiecki podczas ostatniego szczytu Unii Europejskiej w imieniu Polski wyraził zgodę na uczestnictwo w stałej współpracy strukturalnej w dziedzinie obronności (PESCO). Jest to ważny krok na drodze utworzenia europejskich sił zbrojnych niezależnych od NATO, czyli wyprowadzenia Bundeswehry spod amerykańskiej kurateli, na czym Niemcom zawsze bardzo zależało. Uruchomiony w ramach PESCO program „mobilności sił wojskowych” przewiduje nawet „swobodne przemieszczanie się wojsk przez terytoria krajów członkowskich UE”. Czegóż można jeszcze chcieć więcej? Oczywiście ambicje europejskich sił zbrojnych zapewne sięgają gwiazd, ale obok celów strategicznych są i taktyczne, a wśród nich obrona fortalicji w postaci majtek pani prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz przez wściekłymi atakami komisji kierowanej przez pana ministra Patryka Jakiego wcale nie musi uchodzić za cel drugorzędny.

Dżysz niczym jutro wszystkim my


- Ajajajajajajaj! Co ja widzę? To pan, panie Kugelschwanz? Ja nie wiem, czy ja mam panu podać rękę, czy może nogę.

- Co pan mówisz takie rzeczy, panie Rotenschwanz!? Pan chcesz mnie obrazić?

- Ale gdzie tam, ja tylko widzę, że pan masz serce tam, gdzie wstydzę się powiedzieć sam.

- Panie Rotenschwanz, pana się wydaje, że pan jesteś wielki puryc, a pan nie jesteś żaden puryc, jak pan mówisz takie rzeczy. Ja serce to mam po lewej stronie, jak Stalin przykazał, to po co pan mówisz takie rzeczy, że pan się wstydzisz powiedzieć sam? Nu? Komu pan się wstydzisz? Stalinu?

- No nie, panie Kugelschwanz, ja się nie wstydzę Stalinu, niech Bóg zabroni. Ja tylko pamiętam, jak pan mówiłeś, żeby pakować manatki. Mówiłeś pan, czy nie? No to u pana serce może i po lewej stronie, jak Stalin przykazał, ale strach to u pana ma wielkie oczy. Czy takie wielkie oczy przystoją stalincu?

- Ja nie mam wielkie oczy, tylko bystre i rękę niechybną i jak w Ameryce zaczęły czepiać się tego Żydka o molestowanie, to ja pomyślałem sobie, żeby może pakować manatki. A i pan, panie Roteschwanz też żeś tak pomyślał, może nie?

- Nu, pomyślałem, ale teraz już tak nie myślę.

- A czemu pan już tak nie myślisz, panie Rotenschwanz? Pan na starość może całkiem przestałeś już myśleć?

- Ja nie przestałem myśleć, tylko ja mam rękę na pulsie, ja wiem, co w trawie brzdąka, a jak ja wiem co w trawie brzdąka, to ja nigdy nie muszę nic myśleć, panie Kugelschwanz.

- Nu, to co panu w tej trawie brzdąka, panie Rotenschwanz?

- To mnie brzdąka, że w Ameryce te senatory przyklepały taki, uważasz pan, panie Kugelschwanz, projekt numer 447 o holokaustu – żeby głupie goje wypłaciły biednym Żydkom odszkodowanie za holokaustu.

- Co pan mówisz, panie Rotenschwanz? Ale jak te senatory mogą kazać tutejszym gojom wypłacić za holokaustu? Ony może też dostały objawów?

- Ony nie dostały żadnych objawów, tylko ony tak uchwaliły, że jak goje nie zechcą wypłacać za holokaustu, to ony będą mogły przysolić im sankcje, tak jak kiedyś Szwajcarom, pan chyba pamiętasz, panie Kugelschwanz?

- Aj, panie Rotenschwanz, kto by nie pamiętał? To było tak, jak za Mojżesza, co to przed ucieczką z Egiptu kazał Żydkom napożyczać kosztowności. Głupie goje im napożyczały, a ony jeszcze do dnia poooszłyyy – na pustynię z te kosztowności i potem mogły sobie ulać złotego cielca. Ale, ale – jak to sze stało, że ony tak uchwaliły, te senatory? Rabiny im kazały?

- Może im kazały, a może nie musiały, bo pan wiesz, panie Kugelschwanz – ony same wiedzą, że jak będą sze słuchacz, to ony będą senatorami aż do śmierci, a jak nie – to zaraz im wykryją molestowanie, albo jeszcze coś gorsze i skończy sze dobry fart. To ony przez rabinami skaczą z gałęzi na gałąź i same uchwalą, co tam trzeba.

- No dobrze – ale dlaczego dawniej tego nie uchwaliły, tylko dopiero teraz?

- A, to słuchaj pan, panie Kugelschwanz i ucz sze pan polityki. Chodży o to, że w czerwcu 2009 roku była w Pradze konferencja „Mienie ery holokaustu”. A pan wiesz, kto był wtedy w Warszawie ministrem spraw zagranicznych?

- Nie pamiętam, pewnie jakiś goj?

- Nu, to był Książę-Małżonek, ten, co go goje nazywają „paź”, a tak naprawdę, to on nazywa sze Szykorski. On tam był minister i on siedział w gabinecie i on wiązał krawaty. Ale o trzeciej zawsze przychodził tam do gabinetu taki jeden, co jest tam portierem i wołał: nu, panie Sikorski, do roboty! Podpisujemy papiery!

- Co pan mówisz takie rzeczy, panie Rotenschwanz?! Do gabinetu wchodził portier i ministru mówił takie rzeczy?

- Ten portier nie takich sadzał na nodze od krzesła, panie Kugelschwanz. Jak jego Berman tam posadził na portierni, to on do dziś tam siedzi i tych wszystkich ministrów pilnuje. Ale masz pan Recht, na początku „paź” też się zdziwił i chciał te wszystkie papiery czytać. Ale tamten powiada jemu: pan chcesz czytać? Pan umisz czytać? Może jeszcze ze zrozumieniem, co? Ale po co panu czytać, panie Sikorski, jak starsze i mądrzejsze już to przeczytały? Pan nie marudź, tylko pan podpisuj, o tu! No to on zrozumiał i już podpisywał, bez gadania. No i podpisał, żeby na te konferencje do Pragi wysłać Bartoszewskiego. A Bartoszewski – pan przecie wiesz – on dla Żydków wszystko by zrobił, bo on chciał być autorytet moralny, no a pan wiesz, że bez Żydków, to nic po tem. No i w tej Pradze ony uchwaliły moralne podstawy restytucji za holokaustu. A teraz senatory powiadają: jak tak, to niech płacą te goje. No i jak pan myślisz, panie Kugelschwanz – będą płacić, czy nie będą?

- Nu, ja myszlę, że ony zapłacą, bo jak ony chodzą na szabas do pana Danielsa, a pan Daniels im sze nastręczył jako największy przyjaciel, to czemu ony mają nie zapłaczycz? Ony myszlą, że ten pan Daniels, to wszystko naprawdę, bo jak on pojechał do Torunia i tam wszystkich wziął pod włos, to nawet Hartmanu tak sze przedstawiło że aż podniósł klangor, że „Żydzi zdradzili”.

- Daj mnie pan święty pokój z tym Hartmanem, panie Kugelschwanz. On u głupich gojów biega za filozofa, ale to ein myszygene Kopf i jemu nic ważnego nie można powiedżecz. Jeszcze tego brakowało, żeby jemu pan Daniels tłumaczył, że Soros przedstawia złego Żyda, a on dla rozmaitości – dobrego. Taka to kombinacja, panie Kugelschwanz.

- Panie Rotenschwanz, co tu gadać, taka kombinacja, to sam cymes! To jak pan myszlisz, jakby tu sze podłączycz do tych ocalałych z holokaustu? Pan przecież ocalał, tak samo, jak i ja, bo przecież pan cały i zdrowy.

- Ja myszlę, panie Kugelschwanz, że my wszystkie musimy założycz takie Towarzystwo Ocalałych, które będże zarządzało własnoszczą i rozdżelało te prowyzje na wsparcze, na edukacje – bo trzeba głupich gojów edukowacz, żeby ony myszlały tak, jak my im każemy - no i na te „inne cele” – jak postanowiły senatory. Jak dobrze pójdże, to pan, panie Kugelschwanz, zostaniesz hrabią kalwaryjskim...

- Dlaczego kalwaryjskim, panie Rotenschwanz? Pan sobie stroisz ze mnie żarty?

- Jakie tam znowu żarty? Pan zostaniesz właszczyczelem Góry Kalwarii i może nawet sprowadżysz tam cadyka, no to dlaczego pan nie możesz zostacz hrabią kalwaryjskim, a na ten przykład ja – hrabią Sandomierza? Pan chyba nie zapomniał, panie Kugeschwanz: „dżysz niczym, jutro wszystkim my!” Znaczy sze – szlachtą!


© Stanisław Michalkiewicz
27-30 grudnia 2017
www.michalkiewicz.pl
☞ WSPOMÓŻ AUTORA





Ilustracja © brak informacji

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2