Dlaczego A. Wilkońska pozostawiła spadek po bracie S. Strakaczowi?
Jak już pisaliśmy, nieznany był jej los przyrodniego brata, Barbarę Obuchowicz ledwie tolerowała (podobnie jak Ignacy Paderewski), zaś ze strony przyrodniej siostry mogło pochodzić potencjalne zagrożenie, gdyby „w jej imieniu” po spadek zgłosiły się władze ZSRR. Wilkońska zatem, chcąc zabezpieczyć majątek przed nieznanym losem, powierzyła go S. Strakaczowi, uważając, iż zrobi on z niego właściwy użytek, z uwagi na pamięć I. Paderewskiego. Wilkońska znała Strakacza z 20-letniej, pełnej oddania pracy i wspólnego życia pod jednym dachem w Riond-Bosson. Lubiła go i traktowała jak syna, w listach zawsze wyrażała się o nim jak najlepiej. Dała też temu wyraz w swoim testamencie, wyrażając m.in. zamiar – zresztą nigdy niezrealizowany – adoptowania S. Strakacza.
Plany S. Strakacza wobec spadku po Paderewskim
Swoje intencje i zamiary wobec spadku po Paderewskim S. Strakacz przedstawił m.in. w radiogramie datowanym na 21 VII 1943 r., a adresowanym do ministra spraw zagranicznych RP w Londynie. Strakacz był wówczas konsulem generalnym RP w Nowym Jorku i zajmował się przede wszystkim sprawami polskich i żydowskich uchodźców[28], pomocą dla internowanych i jeńców, jak też m.in. poszukiwaniem zaginionych oficerów w Kozielsku i Starobielsku. Odgłosy afery rozpętanej przeciw niemu przez Giron od 1940 r. i pomówienia o zawładnięcie majątkiem Paderewskich dotarły nawet do rządu londyńskiego, toteż Strakacz musiał się tłumaczyć:
Ponieważ nie ma dowodu, że przyrodnia siostra Prezydenta Maria Paderewska nie żyje, postępowanie spadkowe w Ameryce nie zostało zamknięte [...] uważam testament śp. Antoniny Wilkońskiej za najdogodniejszą formę spełnienia intencji śp. Prezydenta, które dobrze mi były znane. Dzieła sztuki, pamiątki, kolekcje, zbiory, śp. Prezydent uważał za własność narodu [...] w Riond Bosson chciał śp. Prezydent widzieć fundację narodową, rodzaj willi Medici, a jeśliby się to nie dało urzeczywistnić, to fundusz, po spieniężeniu, miał iść na Akademię Umiejętności w Krakowie [...].Pisał ponadto:
Realizacji spadku nie przyspieszam, gdyż obecnie wykonanie woli śp. Prezydenta niemożliwe, a również niewykluczone, że znajdziemy testament w Europie. Pełnomocnikiem w Szwajcarii jest dawny radca prawny Prezydenta Henry Vallotton znany ministrowi Ładosiowi, tutaj [w USA] adwokat Walter Bayer, znany ministrowi Drohojowskiemu [...] Posiadłość w Sao Paolo była kłopotliwa już za życia Prezydenta, gdyż po śmierci Pani Paderewskiej nie przeprowadzono postępowania spadkowego [...]
(kopia radiogramu w zbiorach Ośrodka im. I. J. Paderewskiego).
Wnioski płynące z treści powyższego radiogramu, przeczące tezom S. Giron
Jak widać, nieprawdą jest, po pierwsze, że sprawą sukcesji po Paderewskim nie interesował się rząd polski, a działanie S. Strakacza pozostawało bez kontroli. Interesowali się tą kwestią przedstawiciele rządu polskiego na emigracji, do których także docierały plotki (i donosy S. Giron). Ponadto, po drugie, nieprawdą jest, jakoby S. Strakacz świadomie, dla swojej korzyści ukrywał istnienie przyrodniego rodzeństwa Paderewskiego, bowiem cytowany wyżej list dowodzi, że S. Strakacz nawet w oficjalnym piśmie do swych zwierzchników stwierdził, iż nie wyklucza odnalezienia po wojnie potencjalnej spadkobierczyni – Marii Paderewskiej. Po trzecie, Strakacz nie wykluczał także, że po wojnie możliwe będzie odnalezienie testamentu Paderewskiego, zatem wiedział, że I.J. Paderewski taki dokument sporządził. I wreszcie po czwarte, Strakacz znał bardzo ogólnie wolę I.J. Paderewskiego, nieznana mu była dokładna treść zapisu widniejącego w testamencie[29], można więc sądzić, że dokumentu nie znał.
Czy S. Strakacz wiedział, gdzie jest złożony testament Paderewskiego, ale celowo to ukrywał?
Załóżmy, że Strakacz wiedział o testamencie i miejscu jego przechowywania. Pozornie najbardziej „obciąża” go bowiem adnotacja odręczna I.J. Paderewskiego (w j. francuskim), jaka znajdowała się na kopercie testamentu. Adnotacja ta stanowiła, iż należy wydać „ważne dokumenty p. Paderewskiego” S. Strakaczowi, „który się po nie zgłosi”. Adnotacja ta jednak widoczna była dopiero po otwarciu dodatkowej, zewnętrznej, zalakowanej koperty. Nie jest więc wykluczone, że, jak wspomniano, ktoś „trzeci” (w banku lub konsulacie w Paryżu) otrzymał wskazówkę Paderewskiego, w jakich okolicznościach należy tę pierwszą kopertę otworzyć i dokument wydać S. Strakaczowi; w post scriptum Ignacy Paderewski napisał bowiem:
[…] gdyby p. Sylwin Strakacz nie mógł zgłosić się w ciągu 2 miesięcy od daty zgonu I.J. Paderewskiego, niniejszy dokument powinien być doręczony spadkobierczyniom deponującego: Helenie Paderewskiej [...] lub Antoninie Wilkońskiej, jego siostrze [...].Widzimy zatem, że nawet gdyby Strakacz np. umarł, był chory lub też celowo nie chciał zgłosić się po dokument, to był on tak zabezpieczony, aby trafić do rąk legalnej spadkobierczyni (a w chwili zgonu Paderewskiego była nią rodzona siostra Antonina). Można zatem śmiało przyjąć tezę, powtórzmy, że Ignacy Paderewski „wtajemniczył” kogoś w banku, aby ten otworzył pierwszą kopertę testamentu i zawezwał Strakacza, lub by dostarczył dokument legalnym spadkobierczyniom.
Nie mają więc sensu pomówienia o celowym zatajeniu miejsca przechowywania testamentu Paderewskiego. Gdyby nie wojna, w normalnych warunkach zapewne już w 1941 r., po śmierci artysty, testament ujrzałby światło dzienne.
Okoliczności odnalezienia testamentu Paderewskiego
Dopiero po zakończeniu wojny, gdy, po pierwsze, nadeszła wiadomość, jak pisano, o losie Józefa Paderewskiego, a po drugie, pojawił się ważny sygnał z banku Morgana, S. Strakacz podjął wstępne kroki prawne[30]. Bank bowiem (tj. oddział banku Morgana w Châtel-Guyon), wywiązał się niejako z powierzonego mu zadania i na adres Ignacego Paderewskiego w Nowym Jorku nadszedł w 1945 r. [!] wyciąg z konta Paderewskiego[31]. Tak więc formalnie (bo nie faktycznie?) bank nie otrzymał wiadomości o śmierci Paderewskiego. Na podstawie adnotacji o skrytce widniejącej w tym właśnie wyciągu bankowym, Strakacz dowiedział się o jej istnieniu. Po wymianie korespondencji z bankiem – już w 1946 r. rozpoczęto postępowanie o otwarcie zalakowanej koperty z nazwiskiem Paderewskiego. 2l XI 1946 r. Strakacz po raz pierwszy, legitymując się jako ustanowiony przez Antoninę Wilkońską wykonawca i administrator majątku Paderewskiego, przesłał do banku list z zapytaniem o zawartość koperty przechowywanej w skrytce banku, otrzymał jednak odpowiedź (dopiero po kolejnym liście), iż bank nie zna zawartości koperty, a do jej otwarcia, zgodnie z wymogami prawa francuskiego, niezbędne są pewne dokumenty (jak zeznali przedstawiciele banku, w trakcie postępowania spadkowego).
Dalsza, wielostronna wymiana korespondencji (od chwili, gdy do sprawy włączyli się prawnicy reprezentujący władze PRL, jak też Józefa Paderewskiego oraz S. Strakacza) doprowadziła do otwarcia testamentu, dopiero w 1949 r.
Spadek Paderewskiego a sytuacja polityczna w Polsce
Zarazem, po wojnie zmieniła się natomiast radykalnie, jak wiadomo, sytuacja polityczna w Polsce, co miało istotne znaczenie zarówno w kontekście roszczeń Józefa Paderewskiego, jak też postawy S. Strakacza wobec nowej władzy oraz woli I.J. Paderewskiego, by jego majątek otrzymała krakowska uczelnia.
Władze PRL zainteresowały się rychło odzyskaniem majątku po Paderewskim i – jak pisał jeden z autorów interesujących się tym problemem (opierając swe wywody na kilkunastu tysiącach „poufnych,
tajnych i ściśle tajnych dokumentów”) – w zmaganiach o spadek Paderewskiego brali udział:
[…] ministrowie, dyplomaci, sędziowie, adwokaci, pracownicy UB, KGB i wywiadu[32].Wreszcie na 29 X 1948 r. wyznaczono pierwszy termin otwarcia dokumentu Paderewskiego
w Paryżu; tymczasem kilka dni wcześniej konsulat PRL w Nowym Jorku i jego adwokaci Blum i Jolles, zawiadomili bank Morgana, iż domagają się by oni, jako pełnomocnicy Józefa Paderewskiego, byli obecni przy tej czynności oraz że przelewają owe pełnomocnictwa na polskiego konsula w Paryżu.
W oznaczonym terminie notariusz francuski, dokonujący otwarcia dokumentu, nie uznał listownego przekazania pełnomocnictwa konsulatu PRL w Nowym Jorku dla konsula PRL w Paryżu, i zażądał przedłożenia pełnomocnictwa bezpośrednio od Józefa Paderewskiego dla konsula w Paryżu. Na tym sprawa utknęła do 1 IV 1949 r., a bank otrzymał w tej sprawie wiele listów od różnych zainteresowanych stron.
Odkąd władze polskie, rzekomo w imieniu Józefa Paderewskiego, przystąpiły aktywnie do
sprawy spadku po Ignacym Paderewskim (posługując się jedynie osobą Józefa Paderewskiego), a adwokata Ludwika Wirskiego ustanowiono „kuratorem spadku” oraz Sąd Grodzki w Bydgoszczy – Sądem Spadku po śp. Ignacym Janie Paderewskim[33] – faktycznie wszelkie starania S. Strakacza poszły w tym kierunku, aby nie dopuścić do sytuacji, w której majątek Ignacego Paderewskiego dostanie się w ręce „bolszewików”.
Intencje swoje S. Strakacz wyraził w jednym z listów, pisanych w okresie trwającego
postępowania spadkowego:
Sprawa dawno już byłaby uregulowana, gdyby nie fakt oddania Polski w ręce bolszewików. Gdyby Polska naprawdę była wolna, Riond Bosson byłbym już był przekazał jakiejś naukowej instytucji, najprawdopodobniej Krakowskiej Akademii Umiejętności [...] Cóż, kiedy obecny rząd komunistyczny w Polsce na samym początku m.in. skonfiskował majątki Akademii Krakowskiej! Oczywiście, że w takich warunkach nie może być mowy o przekazaniu im Riond Bosson, bo może zamiast młodych poetów czy muzyków posłaliby tam na wakacje zasłużonych komunistów – a to niewątpliwie nie mogło leżeć w intencjach Pana Prezydenta [...].
Oczywiście uczynię wszystko, aby nie dopuścić do tego, aby w dawnym domu Pana Prezydenta rozsiadł się jaki bolszewik, wszystko jedno, polski czy moskiewski. Oczywiście, w prasie warszawskiej ukazują się od czasu do czasu absurdalne pogłoski, że zagarnąłem majątek po Prezydencie, że się na tym wzbogaciłem, że wszystko to będę musiał oddać itd. Nie odpowiadam na takie brednie, bo z bolszewikami nie będę prowadził rozmów. Cały majątek jest pod kontrolą sądów, zarówno w Szwajcarii, jak i w Ameryce. Dostanie go kiedyś Naród Polski, bo taka była intencja Pana Prezydenta, ale nie dostaną go komuniści, a im właśnie o to chodzi. Doszły mnie wiadomości z Polski, że podobno do tej pory zgłosiło się już około 30 osób, dowodząc, że są krewnymi Prezydenta i mają prawo do spadku. Tak wygląda sytuacja. Mam z tym wiele kłopotu, ale muszę uczynić wszystko, aby tak sprawą pokierować, jakby sobie tego życzył Pan Prezydent. Reszta mnie nie obchodzi. Pomimo formalnego zapisu dla mnie w testamencie Pani Wilkońskiej dotąd nic nie przepisałem na moje imię i nie zamierzam tego uczynić. Wszystko jest tak, jak było: Estate of I.J. Paderewski, dec.’d."(z listu S. Strakacza do M. Górskiej, synowej Heleny Paderewskiej, Los Angeles, 8 XII 1947 r., kopia w Ośrodku Paderewskiego).
Batalia władz PRL o wyłączenie Strakacza ze starań o sukcesję po Paderewskim
Jak więc widać, S. Strakacz stanowił istotną przeszkodę dla rządu warszawskiego, toteż postanowiono się go pozbyć za wszelką cenę. I tu, adwokaci reprezentujący konsulat PRL w Stanach Zjednoczonych, gdy nie udało się, jak wspomniano, podważyć testamentu A. Wilkońskiej, znaleźli w 1948 r. formalny, pomocny pretekst. Polegał on na tym, że w chwili przekazania S. Strakaczowi administracji majątku (w 1941 r.) posługiwał się on paszportem dyplomatycznym, a nie był stałym rezydentem stanu Nowy Jork. Ponadto Antonina Wilkońska nie była rezydentką stanu Nowy Jork, w chwili ustanowienia S. Strakacza administratorem majątku; była rezydentką Szwajcarii. W obu wypadkach „złamano prawo”, co zdołali ustalić, dowieść i wykorzystać adwokaci rządu warszawskiego, głównie dla podważenia wiarygodności S. Strakacza. Sąd amerykański ustanowił jednak administratora „z urzędu” w miejsce Strakacza. W dalszym ciągu też moc prawną posiadał testament Antoniny Wilkońskiej, a po otwarciu w Paryżu koperty z testamentem Paderewskiego, okazało się, że S. Strakacz na podstawie tego dokumentu również ma decydujące prawo głosu odnośnie dalszych losów pozostałego spadku[34]: I.J. Paderewski ustanowił go bowiem wykonawcą swego testamentu.
Na tej podstawie S. Strakacz długo próbował utrzymać status quo (tj. Estate of I.J. Paderewski, dec.’d. – a więc własność, majątek zmarłego I.J. Paderewskiego, administrowany przez szwajcarskie i amerykańskie sądy). Wobec jednak twardej postawy władz PRL, które równolegle toczyły przeciwko niemu kampanie dezinformacyjne (na łamach prasy polskiej, zagranicznej, z pomocą S. Giron i in.), S. Strakacz zdecydował się ustąpić. Po kilkuletnich przesłuchaniach sądowych zresztą, wymianie korespondencji i naradach między prawnikami, adwokaci reprezentujący PRL (a konkretnie adwokat Blum w liście z 6 IV 1950 r.) uzmysłowili S. Strakaczowi, że proces będzie przez nich tak długo przeciągany, aż wyczerpią się jego skromne środki finansowe, podczas gdy dla ich klientów (władz PRL) jest to sprawa prestiżowa i zamierzają walczyć za wszelką cenę, gdyż posiadają:
[…] nieograniczone środki, jako aparat rządowy [...] do ostatniej instancji apelacyjnej, a potem do kasacji wyroku(z listu S. Strakacza do żony z 7 IV 1950 r., zawierającego m.in. relację z narady z adwokatem Blumem).Jak podkreślał S. Strakacz – nie walczył wówczas przeciwko prawu do spadku m.in. Uniwersytetu Jagiellońskiego, walczył przeciw „całej” ówczesnej władzy w Polsce, uważając, że pieniądze Paderewskiego zostaną zaprzepaszczone, co też w pewnym sensie nastąpiło. Adwokat Blum zaproponował więc S. Strakaczowi sporządzenie i podpisanie „ugody”, tzw. „pozasądowe załatwienie sprawy” – jak się wyraził, co nastąpiło właśnie w chwili, gdy stało się jasne (po otwarciu testamentu Paderewskiego), iż S. Strakacz jest ustanowiony przez Paderewskiego wykonawcą testamentu; ponadto otrzymał zapis 20 tys. dolarów (jak napisał Paderewski: „wiernemu i drogiemu współpracownikowi”). Uszczuplono nb. tę sumę przy podziale spadkowym do ok. 6 tys. (a nawet, jak twierdzi córka – poza obietnicami – S. Strakacz nic ze spadku nie otrzymał).
Z kolei wieloletnia sekretarka, Helena Lübke otrzymała od Paderewskiego polisę
ubezpieczeniową na życie, opiewającą na 35 tysięcy dolarów. Jak napisał I.J. Paderewski w testamencie:
[…] jako skromny dowód mej bezgranicznej wdzięczności za jej dobroć, troskliwość względem mej żony, za tę wierną, najczulszą opiekę, którą od lat dziesięciu moją drogą żonę otacza. Nigdy córka nie była lepszą dla rodzonej matki.Z pieniędzy pochodzących z tej właśnie polisy oraz własnych środków (po sprzedaży farmy we Francji), H. Lübke kupiła w Los Angeles stary dom (z gniazdem termitów), gdy ją Strakaczowie sprowadzili po kilku latach do Stanów Zjednoczonych. Kupno domu stanowiło jednak „koronny” dowód „przestępstwa” w pojęciu autorów Tajemnicy testamentu Paderewskiego.
S. Strakacz zaś, łudzony rychłym zakończeniem procesu, wyczerpującego go psychicznie i finansowo, powziął zamiar, by zrzec się swych praw do dziedziczenia po A. Wilkońskiej na rzecz Józefa Paderewskiego, jak też prawa administrowania majątkiem. Warunki ugody jednak S. Strakacz wraz ze swymi adwokatami negocjował długo, dowodząc, że wchodzą tu w grę nie tylko kwestie finansowe.
Pisał o tym w jednym z listów do żony:
W tej sprawie nie tylko pieniądze odgrywają rolę. Gdyby oni tutaj, a także adwokat ich klienta w Szwajcarii nie byli postawili oskarżeń, że testament Pani Wilkońskiej został „uzyskany” przez terroryzowanie jej przeze mnie, przez zmuszenie jej do tego, to może mógłbym się zgodzić na zrzeczenie się wszelkich pretensji z tego tytułu na rzecz Józefa P.[aderewskiego], ale sytuacja jest inna ze względu na ich oskarżenia. Gdybym się zrzekł w obecnych warunkach, to można by wyciągnąć wniosek, że istotnie, choć część zarzutów była słuszna i ja, w obawie skandalu, wolałem się zrzec spadku [...] nie odstąpię od żądania symbolicznego mego udziału w spadku, co jest konieczne dla całkowitej mojej rehabilitacji, a także ważne ze względów sentymentalnych, biorąc pod uwagę uczucia, jakie wyraziła Pani Wilkońska nie tylko za swego życia, ale i w samym testamencie [...].Testament Paderewskiego nie stał się więc w gruncie rzeczy podstawą do przeprowadzenia postępowania spadkowego, ale uznano prawo do dziedziczenia przyrodniego brata Paderewskiego – Józefa[35]. Rozwiązanie takie było niekorzystne dla krakowskiej uczelni i dopiero starania przedstawicieli UJ spowodowały uznanie praw uczelni do zapisu zawartego w testamencie Paderewskiego. Taka „podwójna” wykładnia do dziś nb. komplikuje kwestię np. należnych uczelni wypłat tantiem po Paderewskim.
Może okazałem słabość charakteru, idąc na tę ugodę, ale jak sobie uprzytomniłem naszą sytuację i nasz wiek, i całe to ciągłe targanie nerwów, te wyjazdy, to beznadziejne siedzenie od przesłuchu do przesłuchu, a wreszcie ewentualność apelacji i szukanie pieniędzy na jej prowadzenie, doszedłem do wniosku, że ryzyko i poświęcenie są za duże, aby walczyć z wiatrakami sam jeden. Czy ja będę wykonywał testament Pana Prezydenta, czy jakiś szwajcarski adwokat, wyjdzie na jedno. I tak majątek Pana Prezydenta jest zaprzepaszczony, i jeżeli nic się w Polsce prędko nie zmieni, przejdzie pod kontrolę bolszewików
Wszystkie te fakty podważają kolejny głoszony nonsens, jakoby „Polska zawdzięczała Simone Giron odnalezienie testamentu Paderewskiego” oraz twierdzenie, że S. Strakacz „musiał się przyznać”, iż wie, gdzie jest testament, co doprowadziło do otwarcia dokumentu.
„Rewelacje” zawarte w książce Giron tak naprawdę nie zasługują na uwagę, a większość z nich na poważną ocenę, ale nie wszyscy orientują się w niuansach życiorysu Paderewskiego oraz osób z jego otoczenia, zatem nie mogą też właściwie ocenić „lektury” S. Giron. Z tego względu, konieczne jest sprostowanie, nawet pobieżne, kilku wątków pochodzących z tej książki, choć rzecz jest w całości, mówiąc oględnie, daleka od prawdy w relacji wydarzeń, zeznań świadków, a nawet cytowanych „dokumentów”. Dotychczasowe ignorowanie i milczenie biografów „potwierdzałoby” bowiem mimowolnie wersję podaną przez Simone Giron.
© dr Małgorzata Perkowska-Waszek
źródło publikacji:
„Testament Ignacego Jana Paderewskiego – fakty i mity” na podstawie „Ostatnie lata życia Paderewskiego. Studium analityczno-krytyczne w związku z publikacją przez PWM Tajemnicy testamentu Paderewskiego” (maszynopis nie opublikowany, ca. 1996-1997)
kopia z archiwum Uniwersytetu Jagiellońskiego
źródło publikacji:
„Testament Ignacego Jana Paderewskiego – fakty i mity” na podstawie „Ostatnie lata życia Paderewskiego. Studium analityczno-krytyczne w związku z publikacją przez PWM Tajemnicy testamentu Paderewskiego” (maszynopis nie opublikowany, ca. 1996-1997)
kopia z archiwum Uniwersytetu Jagiellońskiego
☞ Paderewski i Jego Testament (część I)
☞ Paderewski i Jego Testament (część II)
28 Jak pisał M.M. Drozdowski, autor hasła o S. Strakaczu w Polskim Słowniku Biograficznym, S. Strakacz, jako konsul generalny RP w Nowym Jorku oraz pełnomocnik ministra pracy i opieki społecznej na teren USA, od połowy 1941 r. „informował, za pośrednictwem posła RP w Szwajcarii, organizacje żydowskie w USA o sytuacji Żydów w okupowanej Europie; wykorzystując pocztę dyplomatyczną i kierując prośby do dyplomatów państw południowoamerykańskich o wyrobienie paszportów dla zagrożonych Żydów, skutecznie pośredniczył w ratowaniu wielu z nich od zagłady”. Por. też I. Lewin Próby ratowania Żydów europejskich przy pomocy polskich placówek dyplomatycznych podczas drugiej wojny światowej, „Biuletyn Żydowskiego Instytutu Historycznego”, 1977 nr 1 s. 88, 91, 93-4, 99.
29 Gdzie np. widniał zapis dla Uniwersytetu Jagiellońskiego, a nie dla Akademii Umiejętności w Krakowie.
30 Mimo że w tym czasie przeżywał najtrudniejszy okres w swoim życiu, naznaczony chorobą, a następnie zgonem żony, a także – brakiem pracy, gdyż po wycofaniu przez USA poparcia dla rządu „londyńskiego” i poparciu rządu warszawskiego, ustąpił ze stanowiska konsula i dyplomacji w ogóle. Nieprawdą jest, jak pisze Giron, że „został usunięty” ze stanowiska.
31 Jego odbitka znajduje się w Ośrodku im. I.J. Paderewskiego w Krakowie. Nie wiemy nadal, czy fakt nadesłania wyciągu bankowego z oddziału, a nie z Paryża może świadczyć, że tam właśnie znalazły się dyspozycje Paderewskiego odnośnie do testamentu, czy też w grę wchodziły jedynie kwestie organizacyjno-logistyczne tuż po wojnie.
32 Zob. Maciej Kledzik Co zostało po Paderewskim, „Przekrój” 1991 nr 2401-2403.
33 Jak czytamy w liście L. Wirskiego do S. Strakacza z 24 VI 1947 r.)
34 Tj. posiadłość Riond-Bosson i ruchomości willi, bowiem pozostałe nieruchomości sprzedał jeszcze za życia Paderewskiego H. Valloton, wg dyspozycji samego Paderewskiego, aby uregulować zaległe zobowiązania podatkowe, długi, renty dla dawnej służby itp.
35 Przypominamy – w testamencie Józefowi Paderewskiemu przypadł jedynie jeden z wielu legatów.
Ilustracje © domena publiczna
ARTYKUŁ PRZYWRÓCONY Z KOPII ZAPASOWYCH, Z TEGO POWODU ORYGINALNY FORMAT ARTYKUŁU MOŻE NIE PASOWAĆ DO FORMATU OBECNEGO BLOGU. NIEKTÓRE ILUSTRACJE MOGĄ BYĆ OBECNIE NIEDOSTĘPNE, A LINKI MOGĄ BYĆ NIEAKTUALNE.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz