Rzekome „uprowadzenie” I. J. Paderewskiego przez S. Strakacza do Stanów Zjednoczonych w 1940 r. w świetle faktów
Faktem jest, że S. Giron z całych sił starała się nie dopuścić do wyjazdu Paderewskiego doStanów Zjednoczonych, a zwłaszcza – jak się wyraziła – „tego zbiega Strakacza”. Napisała w tej sprawie kilka donosów do osób, które, jej zdaniem, mogły wspomnianej podróży zapobiec. Pierwszy list wysłała do Eugène’a Simona, adwokata w Lozannie, jej obrońcy w postępowaniu sądowym z powództwa Strakacza.
Właśnie dowiedziałam się z Berna, że poproszono o dokumenty [wizy], żeby Paderewskiego porwać do Ameryki [!]. Ten bandyta Strakacz wywinął się sprawiedliwości, wyjazd ma się odbyć w ciąguPo „zasięgnięciu języka” adwokat ów starał się dyskretnie wyjaśnić Giron nieporozumienie, a gdy to nie poskutkowało, odstąpił od jej obrony, oskarżany przez nią o niegodziwość. Giron interweniowała z kolei u innego adwokata, Henry’ego Vallottona, zaprzyjaźnionego od wielu lat z Paderewskim, a nawet będącego pełnomocnikiem prawnym Mistrza:
następnych 3 dni najpóźniej. Ja pana proszę o zatrzymanie tego zbiega i ochronę Mistrza, jesteśmy w trakcie śledztwa sądowego, to indywiduum nie ma prawa wyjeżdżać [...]
(list S. Giron z 7 IX 1940 r.).
Proszę pana – pisała Giron – aby pan przeszkodził p. Paderewskiemu w zaokrętowaniu [w oryginale: de s’embarquer] Strakacz teraz ucieka przed moimi oskarżeniami [!] [...] Gdyby Mistrz mógł w końcu poznać oszustwa, zdrady, oszczerstwo, zbrodnie tego bandyty, w końcu oczy by mu się otworzyły i byłby uwolniony...(list S. Giron z 7 IX 1940).Listy w podobnym tonie dostał też przyjaciel Paderewskiego, Gustave Doret, znany szwajcarski muzyk, który jej m. in. tak odpowiedział:
Otrzymałem list pani z 8 IX 1940 r. Pozwoli pani powiedzieć sobie, że się pani myli. Paderewski informując mnie osobiście o swoim wyjeździe wyraził mi swoją własną wolę bardzo stanowczo, chce oddać, jeżeli to jest możliwe, ostatnią przysługę swemu drogiemu narodowi polskiemu. [...] Niech pani uważa, żeby pani wyobraźnia nie wypaczyła tego wspaniałego aktu ostatniego poświęcenia drogiego i wielkiego człowieka.Z kolei Antonina Wilkońska, na przesłuchaniu sądowym w dn. 11 IX 1940 r., powiedziała m. in.:
Absolutnie niezrozumiałe zachowanie i bezpodstawne oskarżenie pani Giron [wobec Strakacza], zmusza mnie do skonstatowania, że ona postradała zmysły. Głęboko żałuję tego, z powodu matki pani Giron, dla której czuję wiele życzliwości.Jaki był cel Giron w powstrzymaniu Paderewskiego od wyjazdu ze Szwajcarii – trudno dociec;
można przypuszczać jedynie, że chodziło jej w dalszym ciągu o polityczne nękanie artysty, albo też – co bardziej prawdopodobne – miała nadzieję, że w obliczu niekorzystnego przebiegu procesu Paderewski się ugnie i skłoni swego sekretarza do wycofania oskarżeń.
Faktyczne przyczyny wyjazdu Paderewskiego ze Szwajcarii
23 września 1940 roku Paderewski opuścił swój pozornie bezpieczny dom w Szwajcarii i wyjechał przez Hiszpanię i Portugalię do Stanów Zjednoczonych. Zamierzał tam przede wszystkim, wraz ze środowiskami tamtejszej Polonii, organizować pomoc dla rodaków w kraju. Pisał na ten temat m.in. w liście do gen. Władysława Sikorskiego[14] Stwierdził, iż obawia się roli „więźnia Europy” w przypadku ewentualnego zajęcia Szwajcarii przez Niemców, zerwania stosunków z Wielką Brytanią i okupacji terytoriów aż po Morze Śródziemne. Paderewski nie wykluczał też możliwości interwencji dla „naszej sprawy” u prezydenta Roosevelta i amerykańskich przyjaciół. Z pewnością, jak wiemy, neutralność Szwajcarii uniemożliwiała mu wszelką aktywność polityczną, a nawet humanitarną wobec rodaków w kraju i za granicą.
Istotnie, o wyjeździe wiedzieli jedynie najbliżsi przyjaciele artysty. Nie bez powodu. Jak wiadomo, Paderewski nie był osobą prywatną; jako Przewodniczący Rady Narodowej RP był oficjalnym reprezentantem emigracyjnej władzy ustawodawczej polskiej i z tego względu – rzecz oczywista – osobą dla Niemców niewygodną. Od kwietnia 1940 r. jego muzyka znajdowała się na niemieckiej czarnej liście "sztuki zwyrodniałej" (obok nazwisk kompozytorów żydowskiego pochodzenia)[15]. Nic więc dziwnego, że artysta i jego bliscy mieli poważne obawy o swoje bezpieczeństwo, mimo zapewnień oficjalnych kół niemieckich o braku niebezpieczeństwa.
W momencie wyjazdu ze Szwajcarii Paderewski był żegnany przez przyjaciół: pp. Opieńskich, Aleksandra Ładosia – posła polskiego w Szwajcarii, Józefa Turczyńskiego, pp. Sienkiewiczów. Nie była to więc "ucieczka w tajemnicy, przed wszystkimi", czy też "uprowadzenie" – jak się to niekiedy słyszy. Paderewski przed wyjazdem do USA nagrał też dla radiostacji Radio-Sottens pożegnalne przemówienie do Szwajcarów w j. francuskim, emitowane już po jego wyjeździe, w którym wyjaśnił motywy swej decyzji o opuszczeniu Szwajcarii. Trasa podróży Paderewskiego, jego siostry i rodziny Strakaczów oraz Ignacego Kołłupajły (który kierował drugim samochodem) wiodła przez Hiszpanię i Portugalię.
Faktem jest, że wyprawa ta napotkała na niespodziewane przeszkody, m. in. zaginęła część bagaży, na terenie Hiszpanii policja zabroniła im wjazdu do Saragossy i żądano zawrócenia pod eskortą do Barcelony, itp.
Jak pisze M.M. Drozdowski w: Ignacy Paderewski. Zarys biografii politycznej[16]:
W tym postępowaniu można dopatrywać się interwencji niemieckiej ambasady. Policja frankistowska obserwowała każdy krok Paderewskiego. Minister pełnomocny RP w Madrycie Marian Szumlakowski prosił o pomoc amerykańskiego ambasadora Weddella oraz nuncjusza papieskiego. U generała Franco w tej sprawie interweniował prezydent Roosevelt.Komuś zależało w dalszym ciągu na powstrzymaniu Paderewskiego przed wyjazdem do USA.
Podczas postoju w Madrycie odbyło się śniadanie w poselstwie polskim, zorganizowane na cześć
Paderewskiego przez posła RP Mariana Szumlakowskiego, na którym obecni byli także ambasador USA w Madrycie Alexander Weddell i nuncjusz papieski. Paderewski złożył następnie wizytę w ambasadzie USA, by podziękować za pomoc i interwencję u władz Hiszpanii oraz uzyskanie zgody na dalszy przejazd. Poseł RP odwiózł Paderewskiego do granicy portugalskiej. Na granicy hiszpańsko-portugalskiej w Badajos nastąpiło spotkanie z posłem RP w Lizbonie Karolem Dubicz-Pentherem, ks. prałatem Kaczyńskim i Józefem hr. Potockim. W dniu swoich 80. urodzin, 6 listopada 1940 roku, Paderewski przybył do Nowego Jorku, witany z nadzieją i ufnością w skuteczność działania dla Polski. Cały przebieg podróży do USA ze szczegółami opisany jest w listach Anieli i Sylwina Strakaczów oraz Antoniny Wilkońskiej do – pozostającej w Lozannie – Heleny Lübke.
Powtórzmy zatem pytania: czy Giron była świadomą agentką i mistrzynią dywersji, czy tylko po
amatorsku pełniła tę rolę, mając zarazem kłopoty z rozpoznawaniem rzeczywistości? Czy przeważyła
polityczna motywacja, czy też duma urażonej kobiety? Nie wiemy, brak bowiem dowodów na to, czy
Giron działała faktycznie w porozumieniu z przedstawicielami III Rzeszy, czy tylko na własną rękę
próbowała realizować swoje wizje, powołując się jedynie na koneksje z hitlerowcami i nie do końca mając świadomość skutków tej „politycznej” gry u boku Paderewskiego. Wydawcy cytowanego już dziennika „Nowy Świat” nie mieli jednak wątpliwości, nazywając ją wprost hitlerowską agentką; uznano także, iż wykazywała zadziwiającą znajomość niektórych okoliczności i antycypowała w listach pewne posunięcia nazistów.
Po przegranych kolejnych procesach i odbyciu kary więzienia Giron przyjechała do Polski, gdzie była z honorami goszczona w 1968 r. Trzeba tu zresztą dodać, że po wojnie u tej wielbicielki Hitlera, inny totalitaryzm zyskał uznanie i aprobatę. Giron pełniła bowiem rolę sekretarki Leona Nicole’a – lidera szwajcarskiej partii komunistycznej, nb. jedynej pozytywnej postaci na kartach książki Tajemnica testamentu Paderewskiego. Autorka pisała o nim: „człowiek rycerski i odważny, Przewodniczący Partii Pracy”[17]. Komuniści w Polsce stali się zatem sprzymierzeńcami Giron w oczernianiu Strakacza o kradzież majątku artysty. Władze PRL sprzyjały Giron zapewne nie tylko ze względu na „pokrewieństwo” ideologiczne. W kraju z ochotą podtrzymywano wówczas oskarżenia przeciw Strakaczowi[18], od momentu, gdy stało się jasne (tj. po odnalezieniu testamentu Paderewskiego w 1949 r.), że „w imieniu” Uniwersytetu Jagiellońskiego, w zabiegach o spadek Paderewskiego władza ludowa może stać się zainteresowaną stroną.
Dla przedstawienia czytelnikom złożoności wielu innych problemów, które w uproszczeniu Simone Giron sprowadzone są do „kryminalnych” postępków Sylwina Strakacza, omówmy, przykładowo, dwie kwestie związane z testamentem Paderewskiego (nb. są one uwypuklone we wstępie książki Tajemnica testamentu Paderewskiego jako główne tezy obciążające Strakacza).
Oto na s. 12 wstępu do Tajemnicy testamentu Paderewskiego widnieje stwierdzenie:
[…] co najmniej jedno dokonanie Strakacza jest jawną malwersacją: ukrycie, zatajenie istnienia testamentu Paderewskiego [...];natomiast w trzecim akapicie na tej samej stronie pojawia się kolejny zarzut:
zatajenie [...] istnienia żyjącego przyrodniego rodzeństwa Paderewskiego
Kwestia rzekomego „ukrycia” lub „zatajenia” testamentu – fakty
Łatwo udowodnić, że nikt testamentu Paderewskiego nie ukrył, nie ukradł, ani nie zataił jego istnienia. Paderewski osobiście złożył dokument (napisany w 1929 r.) w banku Morgana w Paryżu w 1930 r. Ten sam dokument został odnaleziony po wojnie, w 1949 r., w tym samym miejscu, tj. skrytce bankowej, opłacanej automatycznie z konta Paderewskiego. Świadczą o tym daty widniejące na dokumencie: w jego zakończeniu – podpis I. J. Paderewskiego oraz pieczęć i podpis attaché konsularnego Polski w Paryżu (z datą 30 IX 1930), w obecności którego Paderewski swój podpis uwiarygodnił; na tej samej stronie dokumentu widnieje podpis i pieczęć z datą: Paris, le 1 avril 1949 (jest to data otwarcia testamentu Paderewskiego). Tę właśnie stronę testamentu publikuje wydawca Tajemnicy testamentu Paderewskiego (na s. 315), nie wyciągnąwszy jednak właściwych wniosków z oczywistych danych.
Inną jest kwestią, że w chwili śmierci Paderewskiego nikt nie wiedział, gdzie testament artysty się znajduje, lub też – ze względu na działania wojenne oraz okupację Paryża – nie można było doń dotrzeć. Jak zresztą przeprowadzać postępowanie spadkowe, gdy ani Francja, ani Polska nie były wolne, a majątek Paderewskiego obejmował nie tylko dobra znajdujące się w Szwajcarii?
Istnieje też oczywiste, uzasadnione pytanie: dlaczego artysta zachował się w ten zagadkowy sposób i nie pozostawił testamentu w domu, czy u swego notariusza Gonversa w Lozannie, lecz pojechał za granicę, by tam zdeponować dokument w paryskim banku? Dlaczego w chwili śmierci artysty (tj. w 1941 r. w Nowym Jorku) rodzona siostra, sekretarz, czy ci wieloletni notariusze (jak pisze sama Giron) nie wiedzieli, gdzie testament jest przechowywany, choć pamiętali i zeznali później (po wojnie), że artysta sporządził testament w 1929 r., tuż przed operacją, jaką odbył w tym samym roku. Podobne zeznanie złożył ksiądz prałat Kaczyński, od lat zaprzyjaźniony z Paderewskim, który miał wiedzę na ten temat. Pewne przesłanki wskazują na to, że Paderewski nie powiadomił nikogo z bliskich, a jedynie upoważnił kogoś w paryskim banku (lub też urzędnika ambasady polskiej w Paryżu), do wszczęcia postępowania na wypadek jego śmierci. Wybuch wojny znacznie tę sytuację skomplikował.
Jest oczywiście kwestią bez znaczenia, czy dokument sporządzony w 1929 r. był tym samym
dokumentem, który został zdeponowany w 1930 r. w Paryżu, bowiem każdy następny testament miał anulować wszystkie poprzednie, co zresztą Paderewski napisał w pierwszym zdaniu swego dokumentu z datą 1930 r. Powróćmy jednak do interpretacji zagadkowego zachowania Paderewskiego, który zdeponował swój testament z dala od domu. Można przypuszczać, że istotnie artysta obawiał się, np. kradzieży, zniszczenia lub ukrycia dokumentu, w którym, przypomnijmy, dla najbliższej rodziny, rodzeństwa przyrodniego, przyjaciół, sekretarzy [!] i in. osób przypadły wyłącznie jednorazowe zapisy pieniężne lub tzw. dożywocia, czyli znaczne sumy przeznaczone dla żony i siostry. Po wygaśnięciu dożywoci, tj. z chwilą śmierci wskazanych spadkobierczyń, artysta ustanowił głównym zapisobiorcą
Uniwersytet Jagielloński w Krakowie.
Gdyby ten testament nie istniał, cały majątek przypadłby z mocy prawa tzw. „ustawowym
spadkobiercom”, tj. najbliższej rodzinie Paderewskiego. Tak więc – co logiczne – ewentualne „zagrożenie” mogło pochodzić ze strony jego potencjalnych spadkobierców, zakładając, że byliby oni zainteresowani „zawładnięciem” majątku wyłącznie dla siebie. Innymi słowy, oni właśnie, w przypadku odnalezienia testamentu, po przeczytaniu „niekorzystnych” decyzji, mogli mieć powód, aby zmienić wolę Paderewskiego na swoją korzyść.
Kim byli zatem potencjalni spadkobiercy Paderewskiego w 1930 roku?
W chwili, gdy Paderewski składał swój dokument w Paryżu, w kilka miesięcy po pomyślnej
rekonwalescencji, jego legalnymi, ustawowymi spadkobiercami mogło być kilka osób: pominąwszy żonę i rodzoną siostrę (pozostające poza wszelkim podejrzeniem o chęć niedotrzymania woli Paderewskiego), byli to:
- pasierb Paderewskiego – Wacław Górski i jego żona,
- siostra przyrodnia Heleny Paderewskiej – Barbara Obuchowicz i jej syn Ignacy,
- rodzeństwo przyrodnie Paderewskich – Józef i Maria[19].
Szczególnie zaś trudne były stosunki Paderewskiego z pasierbem oraz Barbarą Obuchowicz, przyrodnią siostrą żony. Paderewski mimo wszystko ją wspierał, czuł się zobowiązany do utrzymywania jej oraz jej syna Ignacego przez wiele lat. Co znamienne, to właśnie Barbara stała się jednym z ważnych „świadków” dla Giron w batalii przeciwko Strakaczowi, ale relacje Barbary z Paderewskim wyraźne naświetla m.in. treść poniższego listu, dotyczącego części spadku po zmarłej w 1934 r. Helenie Paderewskiej, pisanego do pasierba Wacława:
[…] nie mogłem Ci dotychczas wyrazić do jakiego stopnia zmieniły się względem Ciebie moje uczucia [...] Twój szlachetny sposób obecnego postępowania wymazał przeszłość z mej pamięci [...] Nie chciałbym, aby z mej pracy korzystał ktoś prawie obcy. Gdybyś bowiem upierał się przy odmowie, wówczas spadek, według prawa musiałby przypaść przyrodniej siostrze śp. Matki, to jest pani ObuchowiczowejZdanie dotyczące „wymazania przeszłości z mej pamięci” odnosi się do pewnego smutnego nałogu pasierba artysty, mianowicie jego skłonności do hazardu i zaciągania długów, które potem spłacał Ignacy Paderewski. Aż do chwili śmierci w 1937 r. pasierb był stale źródłem trosk – zwłaszcza finansowych – Heleny i Ignacego Paderewskich. Wspomniana zaś w liście część spadku po Helenie Paderewskiej to posiadłość w Brazylii, na której nb. ciążyły zaległe płatności wobec rządu Brazylii (wobec nieprzeprowadzenia postępowania spadkowego po Helenie), przekraczające znacznie wartość ziemi. Co więcej, tą posiadłością nie administrował ani adwokat Valloton, ani Strakacz, nie mają więc sensu i te zarzuty Giron zawarte w Tajemnicy testamentu Paderewskiego sugerujące, że tę część spadku plenipotenci „ukrywali”.
(odbitka autografu w zbiorach Ośrodka Dokumentacji Muzyki Polskiej XIX i XX wieku im. I.J. Paderewskiego).
Ignacy Paderewski nie mógł przewidzieć, że jego pasierb umrze przedwcześnie, a więc
sporządzając testament w 1929 (czy też w 1930 r.), wolał dokument dobrze zabezpieczyć. W tym więc kontekście należy rozumieć poniższe zdanie, zaczerpnięte z ostatnich akapitów testamentu Paderewskiego:
Jeżeli wspominam o mych wyłącznych prawach do wykazanego majątku, to tylko na wypadek, gdyby jakieś pokrewne lub spowinowacone z nią [żoną] osoby zechciały wyciągać pożądliwe ręce po spuściznę, która jedynie z mej osobistej, długiej i ciężkiej powstała pracy.Pisząc o pozostałych, potencjalnych spadkobiercach, tzn. rodzeństwie przyrodnim Paderewskiego, dotykamy zarazem drugiej kwestii o jakiej czytamy we wstępie do Tajemnicy testamentu Paderewskiego: „jawnej malwersacji dokonanej przez Strakacza” – tj. rzekomego zatajenia istnienia przyrodniego rodzeństwa artysty.
Rzekome zatajenie istnienia przyrodniego rodzeństwa Paderewskiego – fakty
Dlaczego jednak istnienie rodzeństwa przyrodniego „zataiła” w chwili sporządzania w 1941 r. własnego testamentu Antonina Wilkońska – rodzona siostra i legalna spadkobierczyni Paderewskiego (jak wiemy jednak, nie była ona jedyną spadkobierczynią, jak twierdzi autor wstępu na s. 12). Problemu tego nie roztrząsała ani S. Giron, ani autor wstępu jej książki. W zapędzie oskarżycielskim Giron pisze nawet, że testament Wilkońskiej był „nielegalny”, pomimo iż nie kwestionował jego legalności ani sąd w Nowym Jorku, ani nie zdołali go podważyć adwokaci Blum i Jolles, reprezentujący po wojnie rząd warszawski (jeszcze przed przystąpieniem Uniwersytetu Jagiellońskiego do tej sprawy). Nawet próba użycia przez nich wariantu „terroryzowania staruszki” przez Strakacza – rzekomo dla uzyskania korzystnego dla siebie zapisu – nie powiodła się zupełnie. Nie pomogły też zeznania fałszywych świadków opłaconych przez adwokatów – zbyt wiele osób przebywało w otoczeniu Wilkońskiej w jej
ostatnich miesiącach życia, zbyt często występowała na forum publicznym, przemawiając, reprezentując, pomagając w pracy dla dobra Polski – aby udowodnić jej rzekomą niepoczytalność w chwili sporządzenia testamentu[20]. O tym okresie swego życia pisała w liście do Heleny Lübke:
Honorów mam tu furę, śniadania, przyjęcia, herbatki, robię co mogę by kłopotów żadnych nie sprawiać [...] (z Nowego Jorku 15 XI 1940 r.).Sylwin Strakacz zaś pisał do Heleny Lübke:
Pani Wilk.[ońska] ma tu ogromne towarzyskie powodzenie: nie mogąc mieć Pana Prezydenta wszyscy się o nią ubiegają – 7 stycznia będzie w Lotos Club’ie śniadanie na przeszło 200 osób – choć zgłoszeń już jest przeszło 800, tylko miejsca nie ma – takie to śniadanie na cześć Pani Wilkońskiej ma popyt. Mowa po angielsku, którą p. Wilk.[ońska] wygłosiła na poprzednim śniadaniu taką zrobiła furorę, że teraz wszyscy chcą p. Wilk.[ońską] usłyszeć (16 XII 1940 r.)Daleko tu więc do wizerunku zniewolonej staruszki, jaki na temat Wilkońskiej nakreśliła Giron w Tajemnicy testamentu Paderewskiego.
Sprawa Marii Paderewskiej, siostry przyrodniej
W swym testamencie, powtórzmy, Antonina Wilkońska nie uwzględniła ani brata przyrodniego Józefa, ani przyrodniej siostry Marii; dopiero w kodycylu do tego testamentu, adwokat Wilkońskiej,
Walter Bayer, zgłosił w jej imieniu, w petycji do sądu w Nowym Jorku, potencjalne prawo do spadku Marii Paderewskiej, mieszkającej w Żytomierzu (a więc w ZSRR). Ponieważ los Marii Paderewskiej był nieznany – kuratorem jej spraw sąd ustanowił Lawrence’a F. Shermana z Nowego Jorku.
W tym miejscu warto dodać, że pomimo starań samego Ignacego Paderewskiego, czynionych
jeszcze w latach trzydziestych XX w., aby Marię odnaleźć i uzyskać zgodę na jej wyjazd z ZSRR, nie udało się jej sprowadzić do Polski[21]. Władze radzieckie nie wypuszczały, rzecz jasna, nikogo ze swego terytorium i siostra przyrodnia Paderewskiego zmarła około 1952 r. w skrajnej biedzie – wg informacji, jakie uzyskałam od żyjących jeszcze świadków – nękana przez NKWD.
Sprawa Józefa Paderewskiego, brata przyrodniego
Z kolei brat przyrodni, Józef Paderewski, uważany był w Riond-Bosson od 1939 r. za zmarłego. Wiadomość o jego śmierci nadeszła wówczas z Polski, a jej potwierdzeniem stały się niejako zwroty
pieniędzy wysyłanych do Józefa przez Antoninę Wilkońską za pośrednictwem banku szwajcarskiego;
także i listy wracały z adnotacją, iż adresat wyjechał nie pozostawiwszy adresu. W bydgoskich aktach meldunkowych łatwo sprawdzić, że Józef Paderewski w 1939 r. dwukrotnie, w lutym i listopadzie zmieniał adres. Dlatego więc prawdopodobnie w testamencie rodzonej siostry Paderewskiego, Antoniny Wilkońskiej, nie figurował zapis na imię brata.
Dopiero zresztą w 1946 r., wiadomość o tym, że Józef Paderewski przeżył wojnę i nadal mieszka w Bydgoszczy, przeczytała jako pierwsza, w jednej z francuskich gazet polonijnych, Helena Lübke i ona przesłała tę wiadomość Strakaczowi do Stanów Zjednoczonych, wraz z wycinkiem z gazety "Narodowiec" (nr 138 z dn. 14 VI 1946), z artykułem pt. Rehabilitacja Józefa Paderewskiego [który miał rzekomo podawać się za Ukraińca, by się chronić przed Gestapo]. Lübke poprosiła też listownie (18 VI 1946 r.) dawnego plenipotenta Ignacego Paderewskiego, Andrzeja Moszczyńskiego, o odnalezienie aktualnego adresu Józefa Paderewskiego w Polsce i o objęcie go opieką materialną. Prosiła też, aby na ten cel Moszczyński spieniężył jej pierścionek pozostawiony w Warszawie.
Strakacz więc w ten właśnie sposób nawiązał z Józefem Paderewski korespondencję (po raz pierwszy 18 XII 1946 r.). Opisał w listach sytuację pozostałego spadku po Ignacym Paderewskim, swoje zamierzenia i plany z nim związane (m. in. utworzenie w Riond-Bosson Fundacji Paderewskiego), zaproponował też Józefowi przyjazd do Stanów Zjednoczonych i współpracę w realizacji projektów. Poinformował go także o możliwości otrzymania drogą sądową pieniędzy ze spadku po bracie, po przedłożeniu niezbędnych dokumentów. Przesłał mu ponadto dwie paczki żywnościowe CARE [Cooperative for American Remittance to Europe, Inc.][22].
Tak wyglądała faktycznie kwestia „ukrycia” przez S. Strakacza istnienia rodzeństwa Paderewskich. Ani Giron, ani polski wydawca jej książki o tych sprawach nie wspominają, nie mając wiedzy na ten temat, lub też świadomie (Giron) dezinformując czytelników.
Nie wyjaśniliśmy jednak jeszcze bodaj najważniejszych kwestii: w jakich okolicznościach odnaleziono testament Paderewskiego? Kiedy i w jaki sposób Antonina Wilkońska udzieliła pełnomocnictwa adwokatowi Vallotonowi w Szwajcarii i dlaczego sporządziła własny testament?
Wreszcie jaką rolę w całej sprawie odegrał oskarżany przez S. Giron o zagarnięcie spadku po I. J. Paderewskim S. Strakacz?
Zacznijmy od sprostowania kłamstw S. Giron na temat pełnomocnictw Antoniny Wilkońskiej, jej choroby i testamentu. Biorąc pod uwagę zarysowaną powyżej sytuację prawno-rodzinną Paderewskich (brak wiedzy o testamencie brata[23] oraz brak wieści o przyrodnim rodzeństwie), trudno się dziwić, że po zgonie brata, jego rodzona siostra, 83-letnia Antonina, jako najbliższa krewna i legalna spadkobierczyni chciała uregulować i zabezpieczyć prawnie majątek pozostawiony w Szwajcarii i po części w Nowym Jorku. Przesłała zatem wkrótce po śmierci Ignacego Paderewskiego swoje pełnomocnictwa dawnemu adwokatowi brata, zaprzyjaźnionemu z nimi od lat, H. Vallotonowi. 7 lipca 1941 r. wysłała najpierw telegram z zawiadomieniem o śmierci brata, a później dopiero formalne, poświadczone notarialnie pełnomocnictwo. Sporządziła ponadto własny testament, w którym majątek w całości zapisała sekretarzowi – Sylwinowi Strakaczowi. Fakt ten najbardziej bulwersował autorkę Tajemnicy testamentu Paderewskiego.
Kwestia pełnomocnictwa Wilkońskiej dla adwokata Vallotona
W książce S. Giron czytamy przede wszystkim, że „każdy mógł wysłać taki telegram” i że tylko w ten sposób (rzekomo wyłącznie telegraficznie) Wilkońska scedowała pełnomocnictwa na Vallottona; czytamy ponadto, że „zalegalizowanie podpisu Wilkońskiej” nastąpiło 11 dni po jej śmierci, tj. 17 października 1941 r. (s. 91). Sama Giron pisze przy tym, że w księgach wieczystych Riond-Bosson wpisano Wilkońską jako właścicielkę posiadłości szwajcarskiej, bez odpowiednich dokumentów.
Zbadajmy zatem tę kwestię, a zwłaszcza daty dokumentów prawnych, o których mowa, bowiem
Giron „myląc” drobne z pozoru fakty, manipuluje nimi po mistrzowsku i wyciąga z nich całkowicie nieprawdziwe wnioski.
Przede wszystkim: A. Wilkońska we wspomnianym telegramie z 7 lipca 1941 r. prosiła Vallotona jedynie o przesłanie jej do podpisu tekstu pełnomocnictwa. Zgoda, taki telegram mógł wysłać każdy, np.
„podejrzany” S. Strakacz, tyle tylko, że nie ma to żadnego znaczenia; ważne jest natomiast, że otrzymawszy od Vallotona formularz (w j. francuskim „Procuration” – pełnomocnictwo[24]), Wilkońska wypełniła go i 11 września 1941 r. podpisała osobiście, zaś podpis ten potwierdził formalnie (wraz z pieczęcią i numerem 22300) notariusz Edwin B. Orcutt w Nowym Jorku. Pełnomocnictwo Wilkońskiej było więc ważne właściwie już 11 września 1941 r.; dodatkowo jednak podpis E. B. Orcutta potwierdził (na kolejnym, załączonym do dokumentów formularzu), w dn. 12 września 1941 r., urzędnik Sądu Najwyższego – Archibald R. Watson.
Dopiero w związku ze zgonem Wilkońskiej[25], dn. 14 października 1941 r. (a więc 4 dni po
śmierci A. Wilkońskiej) w konsulacie generalnym Szwajcarii w Nowym Jorku, konsul generalny L. Rosset potwierdził autentyczność podpisu Archibalda R. Watsona[26], nie zaś autentyczność podpisu Wilkońskiej – co utrzymuje w swej pracy Giron.
Całkowicie więc niezgodne z prawdą są wszystkie te stwierdzenia zawarte w książce Giron, jakoby Vallotton i Baumgartner działali nielegalnie, bezprawnie, bez jakichkolwiek upoważnień, bądź nawet – jak twierdzi autorka – na podstawie sfałszowanych dokumentów (np. na s. 92 czytamy: „Pełnomocnictwa tak Paderewskiego, jak Wilkońskiej były zmyślone! Od A do Z!”).
Należy dodać ponadto, że w akcie zgonu Wilkońskiej, jak wspomniano wcześniej, w rubryce
„przyczyna śmierci” widnieje diagnoza: „Carcinoma of uterus” (rak macicy), oraz „metastases” (przerzuty) na oskrzela, płuca i opłucną[27]. Nie zaś – jak insynuuje Giron – śmierć Wilkońskiej miała mieć związek z napisaniem testamentu.
Pełny opis ostatnich miesięcy życia, choroby i śmierci Wilkońskiej znajduje się nie tylko w doniesieniach prasy polonijnej z tego okresu, ale zwłaszcza w prywatnych listach do H. Lübke, pisanych przez Anielę Strakaczową, która do ostatnich chwil pełniła opiekę nad „Panią Wilkońską” w szpitalu i w domu. W świetle tej lektury wszystkie oszczerstwa Giron brzmią szczególnie odrażająco i niesprawiedliwie.
Zapis Wilkońskiej na rzecz Strakacza
Oprócz pełnomocnictwa dla Vallottona, największym „błędem” Wilkońskiej (w rozumieniu
Giron) stało się sporządzenie testamentu, w którym ustanowiła swym spadkobiercą Sylwina Strakacza.
Na pierwszy rzut oka (po lekturze „rewelacji” Giron) może się to wydać mocno podejrzane. Tyle tylko, dodajmy, że Strakacz, przez 7 lat, aż do chwili odnalezienia testamentu Ignacego Paderewskiego, nie zrobił użytku z testamentu Wilkońskiej.
Postawa Strakacza wobec sukcesji po Paderewskich
Należy sądzić, że gdyby Strakacz miał wobec spadku własne, prywatne plany, a w dodatku,
gdyby wiedział, gdzie znajduje się testament Paderewskiego (jak podejrzewała Giron) – z całą pewnością dążyłby, zwłaszcza po wojnie, do zniszczenia tego dokumentu, a także, nazajutrz po śmierci Wilkońskiej, zgłosiłby swoje prawo do spadku jako jej sukcesor. Nigdy jednak tego nie uczynił.
28 VIII 1941 r. Strakacz został ustanowiony przez sąd (Surrogate Court w Nowym Jorku), na własny wniosek, jedynie administratorem majątku Paderewskiego, znajdującego się w stanie Nowy Jork. Składały się nań 3 konta bankowe oraz pamiątki osobiste po Paderewskim, które Strakacz przekazał, zresztą na polecenie A. Wilkońskiej, Muzeum Polskiemu w Chicago, już w sierpniu 1941 r. Ponadto Strakacz nie administrował majątkiem „samodzielnie i bez żadnej kontroli” (jak czytamy w Tajemnicy testamentu Paderewskiego), lecz pod kontrolą sądu nowojorskiego czynił to w jego imieniu adwokat Walter Bayer.
Administracją majątku pozostawionego w Szwajcarii i w innych miejscach zajmował się nadal Henry Vallotton, mający, jak już wspomniano, legalne pełnomocnictwa Paderewskiego do lipca 1941 r. (i działający ściśle w porozumieniu z nim), przedłużone następnie, po śmierci artysty, przez jego rodzoną siostrę.
Taki stan prawny trwał niemal do 1949 r., do chwili odnalezienia, a następnie otwarcia w Paryżu, w banku Morgana testamentu Paderewskiego (sporządzonego w 1929 lub 1930 r.) i aż do rozpoczęcia postępowania spadkowego.
© dr Małgorzata Perkowska-Waszek
źródło publikacji:
„Testament Ignacego Jana Paderewskiego – fakty i mity” na podstawie „Ostatnie lata życia Paderewskiego. Studium analityczno-krytyczne w związku z publikacją przez PWM Tajemnicy testamentu Paderewskiego” (maszynopis nie opublikowany, ca. 1996-1997)
kopia z archiwum Uniwersytetu Jagiellońskiego
źródło publikacji:
„Testament Ignacego Jana Paderewskiego – fakty i mity” na podstawie „Ostatnie lata życia Paderewskiego. Studium analityczno-krytyczne w związku z publikacją przez PWM Tajemnicy testamentu Paderewskiego” (maszynopis nie opublikowany, ca. 1996-1997)
kopia z archiwum Uniwersytetu Jagiellońskiego
☞ Paderewski i Jego testament (część I)
☞ Paderewski i Jego testament (część III)
14 Zob. Archiwum Polityczne I. J. Paderewskiego, t. IV 1935-40, opr. Tadeusz Jędruszczak, Artur Leinwand, Wrocław: Ossolineum, 1974, s. 387-388.
15 Świadczy o tym: "Zweite Liste unerwünscher musikalischer Werke" publikowana w jednym z obecnie wydawanych niemieckich pism muzycznych.(por. - "Mitteilungen" Nr 13 s. 48 z 15 XII 1988 r.)
16 Marian Marek Drozdowski, Ignacy Jan Paderewski. Zarys biografii politycznej, Warszawa: Wydawnictwo Interpress, 1979, s. 235.
17 Simone Giron, Tajemnica testamentu..., op. cit., s. 253.
18 W czasie, gdy rozpisywano się o tym, jak to sekretarz sprzeniewierzył majątek Mistrza, potajemnie (bez informowania opinii publicznej) przechowywano w magazynach muzealnych, w 60 skrzyniach, wszystkie jego ruchomości, przywiezione ze Szwajcarii w 1951 r., a do banku polskiego spływały z zagranicy pieniądze ze sprzedaży jego nieruchomości.
19 Józef i Maria mieszkali jednak w Polsce, zatem z dala od dziejących się w Szwajcarii wydarzeń. Jak się z czasem okazało, Józef Paderewski pozostał liczącą się osobą w staraniach o spadek; z roszczeniami o majątek wystąpiła też B. Obuchowicz. Drugi brat przyrodni, Stanisław nie żył już od 1914 r., choć – co ciekawe – artysta pozostawił i dla niego zapis w swoim testamencie (Paderewski prawdopodobnie miał nadzieję, że wiadomości o żołnierskiej śmierci brata mogą być nieprawdziwe).
20 Siostra Paderewskiego, która zmarła na raka (jak czytamy w dokumentach szpitalnych, a nie – jak sugeruje Giron – w niewyjaśnionych okolicznościach, była do końca osobą w pełni samodzielną i poczytalną.
21 Zob. pismo Paderewskiego do Maksyma Litwinowa i jego odpowiedź z 27 XII 1935 r. w sprawie zezwolenia na wyjazd z ZSRR Marii Paderewskiej, w: Archiwum polityczne Paderewskiego, t. IV, op. cit., s. 72.
22 Wszystkie te informacje czerpiemy z zachowanej korespondencji H. Lübke oraz Anieli i Sylwina Strakaczów, jak też Józefa Paderewskiego.
23 Lub też równie prawdopodobny brak możliwości – ze względu na sytuację wojenną – dotarcia ze Stanów Zjednoczonych do Europy, gdzie znajdował się dokument.
24 „wraz z możliwością substytucji dla adwokatów: Henry Vallotona, Pierre Loewa i André Baumgartnera – „w celu likwidacji sukcesji” po jej bracie I. Paderewskim, zmarłym 29 VI 1941 r.” etc.
25 I zapewne też z rozpoczętą przez Giron nagonką w kwestii testamentu...
26 Odbitki z oryginału w/w dokumentów znajdują się w Ośrodku Paderewskiego w Krakowie.
27 Odbitka aktu zgonu A. Wilkońskiej znajduje się w zbiorach Ośrodka Paderewskiego.
Ilustracje © domena publiczna
ARTYKUŁ PRZYWRÓCONY Z KOPII ZAPASOWYCH, Z TEGO POWODU ORYGINALNY FORMAT ARTYKUŁU MOŻE NIE PASOWAĆ DO FORMATU OBECNEGO BLOGU. NIEKTÓRE ILUSTRACJE MOGĄ BYĆ OBECNIE NIEDOSTĘPNE, A LINKI MOGĄ BYĆ NIEAKTUALNE.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz