Nie pozwól aby przepadły stare fotografie, filmy czy pamiętniki! Podziel się nimi ze wszystkimi Polakami i przekaż do zasobów Archiwum Narodowego IPN!
OSTRZEŻENIE: NASZA WITRYNA JEST NIEPOPRAWNA POLITYCZNIE I WYRAŻA BEZMIERNĄ POGARDĘ DLA ANTYPOLSKICH ŚCIERW ORAZ WSZELKIEJ MAŚCI LEWACKIEJ DZICZY I INNYCH DEWIANTÓW.
UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2

Między Scyllą i Charybdą – pochwała niekonsekwencji

W polityce społecznej nie ma dobrych rozwiązań. Są, jak mówi profesor Dakowski: „oba gorsze”. Spróbuję podać przykłady.

500+ z kryterium dochodowym – premiuje niezaradność i lenistwo, hoduje margines społeczny dziedziczący z pokolenia na pokolenie obyczaj życia na cudzy koszt.

500+ bez kryterium dochodowego nie ma sensu. Zamożni ludzie wydają tyle na kolację ze znajomymi.

Jeżeli ktoś zarabia miesięcznie 5000 kwota 500+ stanowi 10% jego dochodów. jeżeli zarabia 50 000 (a takich osób jest wbrew pozorom sporo) to tylko 1%. Ma to efekt porównywalny psychologicznie ze zrezygnowaniem z dodatku w wysokości 18 złotych przez nauczycielkę z emeryturą wynoszącą! 800 złotych. Trudno jednak uwierzyć, że ci zamożni ludzie dobrowolnie i honorowo zrezygnują z zasiłku.
Większość ludzi hołduje zasadzie: „tańcuj kiedy grają- bierz kiedy dają” i bierze nawet to co nie jest im potrzebne. Na przykład za czasów stanu wojennego większość gromadziła przysługujące na kartki towary-toporne buty, cukier (nawet nie słodząc) oraz alkohol (nawet nie pijąc).

Pamiętam koleżankę, córkę profesora Politechniki, która otwarcie przyznawała się, a nawet się szczyciła faktem, że stypendium w wysokości 600 złotych wystarcza jej na wizytę u kosmetyczki. Pamiętam również miny kolegów z prowincji, mieszkających w akademiku, którzy za tą sumę musieli przeżyć cały miesiąc. Nie wiem jak koleżanka załatwiła sobie to stypendium socjalne, nie naukowe. Była jednak na tyle pewna siebie, że nie wstydziła się publicznie tym przechwalać.
Natomiast całkowita rezygnacja z 500+ zostawiłaby bez pomocy ogromne obszary nędzy, często niezawinionej, dotykającej przede wszystkim dzieci.

Kolejny przykład to bezpłatne lekarstwa dla seniorów. Prawdą jest, że emerytów często nie stać na leczenie, w tym na wykupienie leków. Prawdą jest również, że wielu z nich po odebraniu w aptece darmowych leków nie będzie chciało ich przyjmować albo zapomni o ich przyjmowaniu. Pisałam już kiedyś, że kilka lat temu wyniosłam do apteki (do legalnego śmietnika) dwa wory nie rozpakowanych leków pozostawionych przez zmarłego sąsiada, którym się bezinteresownie opiekowałam.
Powszechne ubezpieczenie zdrowotne choć słuszne z punktu widzenia chrześcijańskiego miłosierdzia sprawia, że niepracujący alkoholik, który nigdy nie płacił żadnych składek i doprowadził swoim trybem życia do marskości wątroby wypycha z kolejki do szpitala osobę, która całe życie harowała, płaciła stosowne składki i straciła zdrowie w pracy.

Wątpliwa jest również słuszność starożytnej zasady:” chcącemu nie dzieje się krzywda” (volenti non fit iniuria), którą propagują liberałowie z Korwinem- Mikke na czele. Zgodnie z logiką tej zasady jeżeli osoba bez kwalifikacji wybierze się na wspinaczkę, utknie w trudnym miejscu i będzie groziła jej śmierć należy pozostawić ją jej losowi. Tak się jednak nie robi, po niefortunnego wspinacza idą ratownicy ryzykując życie. Obciążanie ratowanych kosztami akcji, które ma służyć jako regulator ich wyborów też nie jest najlepszym rozwiązaniem. Ludzie których nie stać na opłacenie akcji ratunkowej, na przykład rodzice z dziećmi którzy zabłądzili w górach, albo których poturbowała lawina będą zwlekać z wezwaniem pomocy, co może mieć tragiczne skutki. Oczywiście można nie chodzić z dziećmi w góry, nie uczyć ich jazdy na nartach, nie pozwalać jeździć konno i żeglować, ale chyba nie o to nam chodzi, a w drewnianym domu też może nam i naszemu dziecku spaść cegła (z komina) na głowę. Tak więc zakazy wspinaczki bez uprawnień, nakazy używania w samochodach pasów bezpieczeństwa, zakazy przechodzenia jezdni przy czerwonym świetle mają pewien sens. Za głupotę lub przerost indywidualizmu jednych płaca inni. Ratownicy GOPR ryzykują życie, a społeczeństwo ponosi koszty akcji ratunkowych, społeczeństwo płaci również za leczenie narkomanów i alkoholików oraz poszkodowanych w wypadkach komunikacyjnych. Ale przecież nie można zostawić ich bez pomocy.

Przeciwnego zdania są zdaje się liberałowie i libertarianie. Pewien mój znajomy twierdził, że nie należy hamować na szosie widząc dzieci. Dzieci wtargnęły przecież na szosę na własne życzenie oraz na własną odpowiedzialność i nie mamy obowiązku ryzykować życia i rozbicia samochodu dla ich ratowania. Do opieki nad dziećmi powołani są ich rodzice, a nie obcy kierowcy. Poza tym bardziej inteligentne się wyratują, mniej inteligentne zginą i tak realizuje się jego zdaniem dobór naturalny i na tym polega eugenika. Był to oczywiście tylko ponury żart. Liberałowie, którzy protestują przeciwko rozdawnictwu PiS wydają się jednak prezentować ten sam punkt widzenia. Ten kto jest głupi lub niezaradny niech ginie z korzyścią dla społeczeństwa. Niech dzieci żywią się zbieranymi po miedzach mirabelkami i szczawiem. Niech słabi i niezaradni nie rozmnażają się z przyczyny braku pracy i mieszkania. To tylko poprawi kondycję społeczeństwa.

Nie sposób jednak nie przyznać racji twierdzącym, że nadmiar regulacji prawnych wcale nie poprawia sytuacji osób chronionych, czasami wręcz przeciwnie działa przeciwko nim. Ochrona kobiet w ciąży powoduje, że nie zatrudniłabym w stajni dziewczyny w wieku rozrodczym. Zakaz hodowania bez specjalnego pozwolenia psów ze specjalnej listy psów niebezpiecznych nie zapobiega pogryzieniom przez psy. Wiadomo, że najgroźniejsze są mieszańce tych ras, a ich właściciele są praktycznie bezkarni. O wiele skuteczniejsze byłoby przyznawanie wysokich odszkodowań za szkody spowodowane przez psy (tak jak za wszelkie inne szkody), ale nie ma klimatu do rozumienia tego w idiotycznie rozpolitykowanych sądach. Obciążenie gmin obowiązkiem opieki nad bezdomnymi zwierzętami nie poprawia sytuacji tych zwierząt. Powszechnie wiadomo, że prywatne schroniska czerpiące dochody z dotacji gmin są często obozami koncentracyjnymi dla zwierząt. O wiele lepiej byłoby przeciwdziałać niekontrolowanemu rozmnażaniu zwierząt opodatkowując wszelkie hodowle.

We wszystkim potrzebny jest zdrowy rozsadek a nie ideologia.

Tekst drukowany w Warszawskiej Gazecie.


© Izabela Brodacka Falzmann
11 marca 2019
źródło publikacji: blog autorski
www.naszeblogi.pl





Ilustracja © domena publiczna / Archiwum ITP

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2