Nawoływanie do godzenia się z przeciwnikiem jest stratą czasu. Neokomunie tak się udało zmienić znaczenie słów, że tylko pozornie posługujemy się tym samym językiem. Młodzi podchwytują tę tendencję. W mowie młodzieżowej już się przyjęło, że „sprywatyzować” znaczy po prostu ukraść.
„Niewidzialna ręka rynku” przynosi również ogłoszenie „upadłości”, czyli też kradzież, ale już na nieco większą skalę.
Zakłada się firmę, zamawia towar i go sprzedaje, a gdy nadchodzi pora rozliczenia się z dostawcą, ogłasza się upadłość i nikomu nic się nie jest winnym. „Wolna konkurencja” to jak kopanie się z koniem. Wielkie zagraniczne firmy są uprzywilejowane, bo nie płacą podatków. Wynika to z prawa dla nich szczególnie przyjaznego. Czyż te przykłady nie są wystarczające, żeby obrzydzić ludziom kapitalizm? Niech pokochają znowu komunizm!
W sprawach obyczajowych zawłaszczanie słów trwa już tak długo, że zdążyliśmy się do niego przyzwyczaić. „Poprawność polityczna” polega na bezczelnym kłamstwie, ale niestety nikogo to już nie oburza. „Równość” była czymś oczywistym, póki zboczeńcy nie zaczęli się upominać o szczególne przywileje. Urządzają parady, domagając się podziwu dla swoich obrzydliwych ułomności.
Feministki już całkiem się pogubiły i nie wiedzą, czego chcą. Chwilami zdaje im się, że są mężczyznami, ale takimi szczególnej troski, czyli też domagają się przywilejów z faktu, że są kobietami. Wszelkie jednak szarmanckie zachowania panów uważają za uwłaczające im.Z kim tu i o czym rozmawiać?
Pozdrawiam i do następnej soboty.
© Małgorzata Todd
15 lutego 2019
źródło publikacji:
„Zawłaszczanie słów 7/2019 (398)”
15 lutego 2019
źródło publikacji:
„Zawłaszczanie słów 7/2019 (398)”
Ilustracja © brak informacji
Audio © Małgorzata Todd
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz