Nie pozwól aby przepadły stare fotografie, filmy czy pamiętniki! Podziel się nimi ze wszystkimi Polakami i przekaż do zasobów Archiwum Narodowego IPN!
OSTRZEŻENIE: NASZA WITRYNA JEST NIEPOPRAWNA POLITYCZNIE I WYRAŻA BEZMIERNĄ POGARDĘ DLA ANTYPOLSKICH ŚCIERW ORAZ WSZELKIEJ MAŚCI LEWACKIEJ DZICZY I INNYCH DEWIANTÓW.
UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2

W wojnie z nienawiścią – żadnych samowolek! Gdański Smoleńsk Jasnogrodu

W wojnie z nienawiścią – żadnych samowolek!


        Ajajajajajajaj! Wprawdzie po uroczystościach pogrzebowych w Gdańsku, na które wyznaczył sobie rendez-vous cały Salon oraz Kukuniek, wypowiedziana została nieubłagana wojna wszelkiej nienawiści, ale taką wojnę trzeba prowadzić rozważnie, bez niepotrzebnych eskalacji, no a przede wszystkim – wystrzegać się samowolek.

        Jeśli, dajmy na to, stare kiejkuty, albo jeszcze lepiej – Nasza Złota Pani nieubłaganym palcem wskaże, kto jest nienawistnikiem i kogo w ramach walki z nienawiścią powinniśmy rozsmarować na podłodze, to wtedy cały Salon i stado autorytetów moralnych może zawyć – ale jednym głosem – dając sygnał do ataku. Inaczej być nie może, bo gdyby zapanował tu stan anarchii, to doprowadziłoby to do opłakanych nastepstw.
Przestrogę przed takimi pochopnymi działaniami znajdujemy już w Ewangelii, w przypowieści o pszenicy i kąkolu. Jak pamiętamy, nadgorliwi słudzy chcieli powyrywać kąkol z korzeniami, ale właściciel pola ich ofuknął i zastopował wskazując, że wyrywając kąkol, mogliby powyrywać i pszenicę. Jak mawiał major Czeżowski ze Studium Wojskowego UMCS w Lublinie - „tak samo i w wojsku”, to znaczy, tak samo w przypadku wojny z nienawiścią. Ktoś na przykład mógłby dojść do wniosku, że jednym z nienawistników jest, dajmy na to, pan red. Adam Michnik, bo „jątrzy”, bo „dzieli” i w ogóle – a tymczasem pan redaktor, jeśli nawet niekiedy sprawia takie wrażenie, to przecież au fond jest w pierwszym chórze autorytetów moralnych, kto wie, czy nawet nie dyrygentem, więc widać jak na dłoni, że szkody z takiej samowolki byłyby nieopisane i brzemienne w skutki. Nawiasem mówiąc, ten ewangeliczny przykład przywołałem zainspirowany płomienym przemówieniem przewielebnego ojca Wiśniewskiego podczas wspomnianego rendez-vous w Gdańsku. Przewielebny ojciec Ludwik Wiśniewski z ogniem w oczach wzywał do wykorzenienia nienawiści i w ogóle – zatem wojna z nienawiścią może mieć również pozory sankcji nadprzyrodzonej.

        Tymczasem mamy do czynienia z nadgorliwością rozmaitych neofitów miłości społecznej, no i zaraz widać, do czego to może doprowadzić. Oto jeden z żałobników zaproponował, by raz na zawsze „skończyć z nienawistnymi oskarżeniami”. Z pewnością chciał dobrze, bo po co komu „nienawistne oskarżenia”, zwłaszcza wzajemne? Jeszcze tego brakowało, aby przy tej okazji suwerenowie dowiedzieli się, jak się robi politykę i parówki, co mogłoby nie tylko zniechęcić ich do Naszych Umiłowanych Przywódców, a nawet zasiać w nich ziarno zwątpienia w demokrację. Jasne, że zamiast rzucania „nienawistnych oskarżeń”, lepiej przestrzegać niepisanej zasady konstytuującej III Rzeczpospolitą: „my nie ruszamy waszych – wy nie ruszacie naszych”. Ta zasada jest ostoją mocy i trwałości III Rzeczypospolitej, której Ojcem Założycielem był pan generał Czesław Kiszczak oraz Michnikuremek – czyli Jeden Autorytet Moralny, ale w Trzech Osobach: Adama Michnika, Jacka Kuronia i Bronisława Geremka. Wszystko zatem wydaje się w jak najlepszym porządku, ale z drugiej strony, jeśli zaniechamy „nienawistnych oskarżeń”, to w jaki sposób mamy się „pięknie”, a przede wszystkim – bezpiecznie różnić? Gdyby nasi Umiłowani Przywódcy w ramach walki z nienawiścią zaczęli popadać w jakąś amikoszonerię, to czy nie wzbudziłoby to wśród suwerenów wątpliwości, czy ktoś ich tu przypadkiem nie robi w konia? I tak źle i tak nieobrze, więc widać wyraźnie, że i w wojnie z nienawiścią też trzeba wyznaczyć jakieś nieprzekraczalne granice, by nie wylać dziecka z kąpielą. Jeśli mamy „pieknie”, a przede wszystkim, bezpiecznie się różnić, to rzeczywiście – trzeba unikać „nienawistnych oskarżeń”, a zwłaszcza – oskarżeń konkretnych. Z drugiej jednak strony oskarżać się wzajemnie przecież trzeba, bo inaczej suwerenowie... - i tak dalej. W tej sytuacji jeśli już oskarżać, to ogólnie, krytykując rozmaite ludzkie przywary, ale też w tonie dobrotliwym, z którego również dla strony krytykowanej wynikałaby pewność, że tak naprawdę to nikt nikomu oka nie wykole, że nawet krytykując pamiętamy, iż zgoda buduje, a niezgoda rujnuje, że ręka rękę myje, a noga nogę wspiera, więc należy robić sobie na rękę, a nie wbrew. Wojna z nienawiścią prowadzona według takich wytycznych może być nie tylko całkowicie bezpieczna, ale w dodatku – widowiskowa, a – jak powiadają filozofowie – co daje nam szczęście, a przynajmniej – dostarcza przyjemności – nie może być złudzeniem. Dlatego wypada przyklasnąć decyzji pana prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego, który na zbitą głowę wywalił z posady pana Jarosława Trybusia, wicedyrektora Muzeum Warszawy. Pan Trybuś bowiem, z nadgorliwości, sporządził grafikę przedstawiającą nóż, „w którego rękojeść wkomponowano profil Jarosława Kaczyńskiego”. Najwyraźniej nie zauważył, że po gdańskim rendez-vous weszliśmy w nowy etap i myślał, że nadal obowiązują mądrości etapu poprzedniego. O ile na poprzedniem etapie nóż z taką rękojeścią byłby w jak najlepszym porządku, o tyle na etapie obecnym, kiedy strategia walki z nienawiścią dopiero się rodzi, lepiej powstrzymać się od jakichś dosłowności, a zwłaszcza – od piętnowania konkretnych osób pamiętając, że nomina sunt odiosa, co się wykłada, że nazwiska są wstrętne, to znaczy – niepotrzebne. O tym, co powinno być na rękojeściach noży, którymi będziemy dźgali nienawistników, decydować będą starsi i mądrzejsi, a więc – Nasza Złota Pani, stare kiejkuty, albo i pani Żorżeta, która pokazała, że interesuje się i to w sposób władczy, nawet najdrobniejszymi aspektami funkcjonowania naszego bantustanu. Dopiero kiedy w tym gronie zostałaby podjęta decyzja, w jaki sposób tubylczy Umiłowani Przywódcy mają się między sobą „pięknie”, a przede wszystkim – bezpiecznie różnić – to wtedy pan Trybuś mógłby sobie komponować swoje grafiki – ale nie wcześniej. Co wolno wojewodzie, to nie tobie, smrodzie i pan prezydent Rafał Trzaskowski w samą porę tę uniwersalną, bo przekraczającą granice etapów mądrość tak ostentacyjnie nam wszystkim przypomniał.


Gdański Smoleńsk Jasnogrodu


        Miało być odlotowo i wesoło, a skończyło się tragedią. Podczas koncertu Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy w Gdańsku, będący na estradzie prezydent miasta Paweł Adamowicz został wielokrotnie ugodzony nożem przez osobnika prawdopodobnie niezrównoważonego psychicznie i w następstwie odniesionych ran, następnego dnia zmarł. Tragedia jest tym większa, że nożownik zaatakował prezydenta Adamowicza na oczach tysięcy ludzi, z których początkowo żaden nie próbował nawet napastnika obezwładnić. Jeszcze gorzej, że nie obezwładnili go ani pracownicy firmy ochroniarskiej, którzy teoretycznie pilnowali estrady, ani też osoby towarzyszące prezydentowi Adamowiczowi na estradzie. Nożownik uderzył go wielokrotnie, a potem nawet wygłosił krótkie orędzie do narodu, wyjaśniając, że zadźgał swoją ofiarę, bo był niesłusznie wtrącony do więzienia i „torturowany przez Platformę Obywatelską”.
Został obezwładniony prawie minutę później i to – przez jakichś cywilów z obsługi technicznej - i dopiero do leżącego na scenie podeszli pracownicy ochrony i go wyprowadzili. Okazuje się, że nauki aplikowane od lat przez policję, żeby napastnikom się nie sprzeciwiać, wyroki wydawane przez niezawisłe sądy, które bardzo nieufnie podchodzą do obrony koniecznej, jakby uważały, że ich najważniejszym zadaniem jest ochrona państwowego monopolu na przemoc, no i perswazje wychowawców mniej wartościowego narodu tubylczego, żeby, Boże broń, nie ulegał pokusie „nienawiści”, nie mówiąc już o „przemocy”, a jeśli już – to najwyżej w postaci uczestnictwa w eunuchoidalnych „marszach przeciw przemocy” - przynoszą rezultaty. Przewidział to Stanisław Lem w „Powrocie z gwiazd”, pisząc o procesie „betryzacji”, jakiemu przez totalnych irenistów została poddana ludzkość. Osobniki zbetryzowane były absolutnie niezdolne do działania nawet w sytuacji, gdy na ich oczach kogoś by mordowano. Czyż właśnie tego nie widzieliśmy na ekranach telewizorów 13 stycznia 2019 roku w Gdańsku? W tej sytuacji policja powinna zaprzestać eunuchoidalnej propagandy, a Umiłowani Przywódcy - jeszcze raz wrócić do debaty o dostępie obywateli do broni. Cóż bowiem znaczą „gwarancje obrony koniecznej”, jeśli władza zabrania obywatelom posiadania narzędzi służących obronie? Nie tylko sobie z nich kpi, ale w dodatku – doprowadza do stanu bezbronności wobec tych, którzy porządek prawny mają w du...żym poważaniu.

        Obawiam się jednak, że nic z tego nie będzie, bo już w pierwszych godzinach po incydencie wyjaśniło się, w jakim kierunku sprawy idą. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, więc jeśli nawet krew z nosa można wykorzystać politycznie, to cóż dopiero – nieboszczyka? Nieboszczyk już nic nie powie, a w tej sytuacji można mu w usta włożyć wszystko, co akurat w danym momencie, czy na aktualnym etapie pasuje jego samozwańczym rzecznikom, którzy jednocześnie bardzo skwapliwie drapują się w płaszcze Konrada w nadziei, że będzie można nimi zakryć ubeckie cholewy. Toteż już w godzinę po zamachu na prezydenta Adamowicza okazało się, że największym zmartwieniem funkcjonariuszy TVN było ustalenie, czy nożownik nie chciał aby w ten sposób zaprotestować przeciwko Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy. Tego jeszcze na pewno nie wiemy, bo kiedy to piszę, niezależna prokuratura też chyba jeszcze nie wie, jaką prawdę ma ustalić i jeśli dostanie rozkaz, że nożownikowi przyświecała taka świętokradcza intencja, to nie tylko nie zasłuży na życzliwą recenzję ze strony Jasnogrodu, ale położy też fundamenty pod liturgię konkurencyjną wobec liturgii smoleńskiej. Dotychczas bowiem Jasnogród nie miał męczenników, chociaż mógłby mieć, bo przecież w Smoleńsku zginęli też zarówno jego reprezentanci, jak i faworyci – ale najwyraźniej nie chciał ich strefić liturgią wspólną z męczennikami zawłaszczonymi, czy anektowanymi przez Ciemnogród. Toteż całą swoją pomysłowość wykorzystał na blokowaniu albo utrudnianiu Ciemnogrodowi sprawowania liturgii smoleńskiej. Zaczęło się to od „ożywczego powiewu”, jaki za sprawą pana Dominika Tarasa pojawił się na Krakowskim Przedmieściu, kiedy to jegomoście ozdobieni złotymi łańcuchami z tombaku na byczych karczychach proponowali modlącym się starszym paniom, by „pokazały im cycki”, albo olewali ciepłym moczem znicze zapalone przez Pałacem Namiestnikowskim. Warto przypomnieć, że tym „ożywczym powiewem” najbardziej inhalowali się funkcjonariusze żydowskiej gazety dla Polaków, której szef zabójstwo prezydenta Adamowicza nazywa dzisiaj „ciosem w rdzeń polskiej demokracji”. Kto by pomyślał, że „rdzeń polskiej demokracji” znajdował się w osobie pana prezydenta Adamowicza? Ale tego wymaga mądrość etapu, podobnie, jak w marcu 1968 roku, mądrość etapu skłaniała Adama Michnika do zatroskania, czy studenci nie byli aby przeciwko socjalizmowi. Toteż, zgodnie z leninowskimi normami o „organizatorskiej funkcji prasy”, a także – jak przypuszczam – przy udziale starych kiejkutów, co to serca mają, jak Stalin przykazał, po lewej stronie - rychło się zinstytucjonalizowali w postaci „Obywateli SB” i próbowali wypracować antyliturgię. Jej bohaterem został „legendarny” Władysław Frasyniuk, którego właśnie niezawisły sąd uwolnił od zarzutu podawania policji nieprawdziwych danych personalnych. Co wolno wojewodzie, to nie tobie smrodzie – więc gdyby tak jakiś obywatel, za którym nie ciągnie się smród „legendy”, podał policjantom do protokołu fałszywe dane personalne, to bez ceregieli zostałby oskarżony o „fałszywe zeznania” i odesłany do „poprawnika” - ale Władysław Frasyniuk, to co innego. Niezawisłe sądy doskonale przecież wiedzą, że świętokradcza ręka podniesiona na Władysława Frasyniuka, albo inną legendarną postać, jeśli nawet nie zostanie natychmiast odrąbana, to sama uschnie ze wstydu i zgrozy.

        W tej sytuacji śmierć pana prezydenta Pawła Adamowicza może dla Jasnogrodu okazać się prawdziwym darem Niebios. Wskazują na to już pierwsze reakcje, kiedy to w żarliwej modlitwie pogrążyli się zarówno partyjni, jak i bezpartyjni, wierzący i niewierzący, żywi i... - no mniejsza z tym. Na taką możliwość wskazuje też deklaracja pani Marty Lempart, która wcześniej koncentrowała się na „waginach” i „macicach” - że „to jest moment, kiedy możemy stanąć razem”. Wprawdzie pan prezydent Adamowicz, w odróżnieniu od pana Roberta Biedronia, raczej nie słynął z jakichś osobliwych seksualnych predylekcji, ale – skoro już nie żyje i nic powiedzieć nie może, to co to szkodzi wetknąć mu w usta jakąś „waginę”, czy nawet „macicę”? Tedy pan Rafał Trzaskowski od razu zarządził w Warszawie trzydniową żałobę, a przecież na tym chyba się nie skończy, bo takie wydarzenie trzeba potraktować po gospodarsku, żeby wystarczyło nie tylko do jesiennych wyborów, ale również – do przyszłorocznych wyborów prezydenckich, a może nawet jeszcze dłużej? W tej sytuacji warto sięgnąć do dorobku specjalistów od obrzędowości świeckiej przy KC PZPR, którzy zwłaszcza do alternatywnych liturgii mają specjalnego nosa. Jest to tym bardziej na czasie, że liturgia smoleńska już się wypaliła, a natura nie znosi próżni zwłaszcza w sytuacji, gdy naszym Umiłowanym Przywódcom nie wolno uprawiać żadnej polityki, więc muszą wyżywać się w liturgiach – jak nie w takiej, to w innej.


© Stanisław Michalkiewicz
22-23 stycznia 2019
źródła:
www.Prawy.pl / www.Michalkiewicz.pl


Jeżeli podobają Ci się materiały publicystów portalu Prawy.pl wesprzyj budowę Europejskiego Centrum Pomocy Rodzinie im. św. Jana Pawła II poprzez dokonanie wpłaty na konto Fundacji SOS Obrony Poczętego Życia: 32 1140 1010 0000 4777 8600 1001. Pomóż leczyć ciężko chore dzieci.





Ilustracja © domena publiczna / Ilustrowany Tygodnik Polski²

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2