Szanowni Państwo!
W dzisiejszych czasach mnóstwo ludzi wierzy w autentyczność demokracji politycznej – że oto grupa jegomościów „skrzyknie się”, założy partię, dajmy na to - „Nowoczesna” i zanim zdążą otworzyć usta, już wdzięczny naród obdarzy ją 11 procentami zaufania. A jak „Nowoczesna” się zaśmierdzi, to powstanie inna partia, dajmy na to - „Teraz” - do której będą truchcikiem przechodzić dawni działacze Nowoczesnej, oczywiście nie wszyscy, bo na przykład pani Katarzynie Lubnauer nie bardzo wypada.
Ciekawe, że podobne rzeczy zdarzają się również w tak zwanych demokracjach dojrzałych.
W połowie 2016 roku Francję zelektryzowała wiadomość, że pan Emanuel Macron, który dotychczas, jak to bywa z karierowiczami, przyczepiał się to tu, to tam - ni z tego, ni z owego stworzył własną partię „En marche!”, co można przetłumaczyć jako „Naprzód!” - no i tamtejszy naród tubylczy nie tylko obdarzył go zaufaniem, ale nawet wybrał go sobie na prezydenta. W ten sposób Emanuel Macron zagrodził drogę do prezydentury Marynie Le Pen, którą we Francji wszyscy mądrzy, roztropni i przyzwoici, co to rozpoznają się po zapachu, uważają za populistkę. Tymczasem na tym etapie jest rozkaz, by z populizmem, a zwłaszcza – z ekstremizmem toczyć nieubłaganą walkę. Kto pana Emanuela Macrona Francuzom nastręczył – tego oczywiście nie wiem, ale mogę się domyślać. U nas na szczęście niczego domyślać się nie trzeba, bo na przykład Lecha Wałęsę na prezydenta nastręczył Polakom Jarosław Kaczyński, podobnie zresztą, jak Andrzeja Dudę, czy Kazimierza Marcinkiewicza na premiera. Czy z inicjatywy własnej, czy też ktoś mu ten pomysł podszepnął – tego też nie wiem, bo Jarosław Kaczyński mi się nie zwierza. Poza tym stare kiejkuty są bardziej gadatliwe, niż bezpieczniacy francuscy, toteż pan generał Dukaczewski w 2010 roku nie mógł powstrzymać się przed wyznaniem, że jak wybory prezydenckie wygra Bronisław Komorowski, to on z radości otworzy sobie butelkę szampana. Najwyraźniej z jakichś zagadkowych powodów musiał uważać Bronisława Komorowskiego za swego faworyta. Czym Bronisław Komorowski tak się zasłużył generałowi Dukaczewskiemu, że akurat w nim sobie upodobał – tajemnica to wielka. Pewne światło na te sprawy rzuca przypadek niemieckiej NPD. W 2003 roku Centralny Komitet Żydów w Niemczech nakazał tamtejszemu tubylczemu rządowi, by wystąpił o zdelegalizowanie tej partii, jako neofaszystowskiej, czy może nawet nazistowskiej. Rząd w podskokach to uczynił, ale Trybunał Konstytucyjny w Karlsruhe orzekł, że NPD zdelegalizować nie można, bo wszyscy członkowie jej kierownictwa są agentami Urzędu Ochrony Konstytucji. A przecież pamiętamy, że i u nas pan generał Gromosław Czempński opowiadał w gazetach, ile to rozmów i bliskich spotkań III stopnia musiał odbyć, żeby powstała Platforma Obywatelska. Widzimy tedy, że niemiecki kanclerz Otto Bismarck miał świętą rację mówiąc, że to bardzo dobrze, gdy ludzie nie wiedzą, jak się robi politykę i parówki. Dzięki temu mogą wierzyć i w autentyczność demokracji i odżywiać się parówkami.
Skoro jednak takie rzeczy trafiają się w demokracjach dojrzałych i młodych, to cóż dopiero mówić o stosunkach międzynarodowych? Oto podczas rozmowy z amerykańskim prezydentem Donaldem Trumpem, francuski prezydent Emanuel Macron powiedział, że europejska armia jest potrzebna między innymi po to, by bronić Europy przed... Stanami Zjednoczonymi. Nie sądzę by prezydent Trump puścił tę deklarację mimo uszu. Już prędzej mógł przekazać amerykańskiej Centralnej Agencji Wywiadowczej polecenie, by temu całemu Macronowi przytarła trochę rogów, a może nawet – by wysadziła go z siodła. Centralna Agencja ma w takich sprawach doświadczenie, jako że na Ukrainie zorganizowała aż dwa Majdany, a w 2015 roku urządziła podmiankę na pozycji lidera sceny politycznej naszego bantustanu. Toteż jak tylko francuski rząd ogłosił podwyżki cen paliwa, w całej Francji z dnia na dzień powstał potężny ruch „żółtych kamizelek”, który w jednej chwili doprowadził niemal do rewolucji francuskiej. W Paryżu i w innych miastach wybuchły zamieszki. Rząd najpierw buńczucznie deklarował, że nie odda ani guzika, ale oto właśnie „zawiesił” te podwyżki aż do Nowego Roku. Najwyraźniej liczy na to, że rozruchy ustaną. Wszystko to oczywiście być może, ale niekoniecznie, bo paliwa – paliwami, ale kto wie, czy prezydentowi Trumpowi nie chodzi o to, by pod pozorem tworzenia europejskiej armii, Niemcy nie położyły palca na francuskim atomowym cynglu? W takiej sytuacji po Nowym Roku „żółte kamizelki” wrócą na ulice francuskich miast z jeszcze większym wigorem, aż szczery prezydent Macron nie zostanie schowany w mysią dziurę. Historia bowiem się powtarza i starsi pamiętają, jak w czerwcu 1976 roku, kiedy to Polska pozostawała pod kuratelą sowieckiego GRU, po rozruchach w Radomiu i Ursusie, premier Jaroszewicz, z widoczną wściekłością na twarzy, odwoływał z sejmowej trybuny ogłoszone wcześniej „konieczne” podwyżki cen. Kilka lat później powstała Solidarność z Lechem Wałęsą na fasadzie, dotychczasowa ekipa odeszła w mroki historii, a władzę przejął premier-generał Wojciech Jaruzelski.
Ilustracja © DeS specjalnie dla ITP
UAKTUALNIENIE: 2018-12-07-08:40 CET / A.P. (informacje o emisji felietonu w Radio Maryja / TV trwam zostały usunięte: brak zapisu audio lub wideo; brak potwierdzenia emisji)
''UAKTUALNIENIE: ... informacje o emisji felietonu w Radio Maryja / TV trwam zostały usunięte: brak zapisu audio lub wideo; brak potwierdzenia emisji)''
OdpowiedzUsuńCzyżby ojciecmatka Rydzyk usunął pana Stanisława z Radio Maryja? Dlaczego?