Wiadomo: gdy w pierwszym akcie sztuki na ścianie wisi strzelba, to w trzecim akcie musi wystrzelić. Tymczasem uczestniczymy jakby w dwóch sztukach jednocześnie: pierwsza – chyba wieloaktówka?... – to sztuka niemiecka” pod tytułem „Mitteleuropa”, ze strzelbą zawieszoną w akcie zwanym Traktat Lizboński. Druga – jednoaktówka?... – to PiS-owska „Dobra zmiana”, ze strzelbą zawieszoną w akcie reformie sądownictwa. Jeśli te strzelby miałyby wystrzelić – to jedna przeciwko drugiej, chyba, że któraś ze sztuk zostałaby przerwana. Która?
Wieloaktówka niemiecka toczy się zgodnie ze scenopisem: Komisja Europejska nie tylko skierowała już oskarżenie do Trybunału Luksemburskiego, ale nawet wniosła o przyśpieszenie postępowania. Uwzględniając doniosłe treści i wartości, jakie niesie ta niemiecka sztuka („Ordung muss sein”, „Und morgen ganze welt”, „Die fahne hoch” etc.) nie ulega najmniejszych wątpliwości, że i wyrok, jaki zapadnie przed Wysokim Trybunałem w Luksemburgu będzie piękny, surowy, a zwłaszcza - przykładny! Żeby już więcej nikt, nigdy… Ho,ho – Wysoki Trybunał w Luksemburgu ma takie możliwości: może nakazać przywrócić status quo ante, albo kazać bulić - minimum 100 tysięcy euro za każdy dzień zwłoki. Lecz gdy w sprawę zaangażowane są tak doniosłe treści i wartości -minimalna stawka nie wchodzi w ogóle w rachubę. Taką minimalną stawkę rząd polski mógłby zwyczajnie olać: to trzy miliony euro miesięcznie, czyli 12 milionów złotych z hakiem, co daje w roku ok.150 milionów złotych, niechby i 160 z odsetkami. Phi! Więcej kosztował nowy dworzec PKP w Łodzi… 160 milionów złotych rocznie możemy płacić i co roku- czyż nie warta tych pieniędzy zbawienna naprawa sądownictwa? Sądowa sprawiedliwość? Zwłaszcza, że jesteśmy dynamicznie rozwijającą się gospodarką z „niebywałymi perspektywami na przyszłość”, co (przypadkowo) brzmi trochę jak „stół z powyłamywanymi nogami”. Toteż wyrok Trybunału Luksemburskiego nie może być tak łagodny, symboliczny, strawny: nie, on musi być piękny, surowy i przykładny, zwłaszcza że Trybunał nie jest w tej materii ograniczony: górnej granicy kary nie ma!… Milion euro za każdy dzień zwłoki w przywracaniu „ europejskich demokratycznych wartości” nie będzie wcale za mało: czyni to już 360 milionów euro rocznie, czyli ok. 1,5 miliarda złotych rocznie – ale znów: cóż to jest 1,5 miliarda złotych rocznie dla naszej prężnie rozwijającej się gospodarki z powyłamywanymi nogami… - pardon – z szalonemi perspektywami na przyszłość, hojnej socjalem, którą stać na zafundowanie Amerykanom „Fortu Trump”, bazy za dwa miliardy złotych i to bez wpływu na ewentualne decyzje amerykańskie względem stacjonujących tam wojsk ( bo jeśli Żydzi upomną się u prezydenta Trumpa o realizację ustawy 447, a rząd polski odmówi -co buńczucznie zapowiadał jeden z polskich dygnitarzy - zrobi się bardzo nieprzyjemnie wokół tej bazy…. Gdyby jeszcze prezydent Duda omówił tę kwestie z prezydentem Trumpem podczas swego ostatniego z nim spotkania, ale gdzie tam: bo „strona amerykańska nie zaplanowała tego tematu” – wyjaśnił dociekliwemu dziennikarzowi. Ale dlaczego sam nie zaplanował?... Tego nie wyjaśnił. Szkoda. Ciągle więc winien jest Polakom to wyjaśnienie.
Tak więc sprawa „kary za każdy dzień zwłoki”, jaką wyrychtuje Trybunał Luksemburski jest „szeroko otwarta” na kieszeń i budżet Polski, niezależnie od kwestii unijnych sankcji polityczno-ekonomicznych, jakie grozić mogą opornemu skazańcowi: jedno drugiego nie wyklucza!
Tak więc strzelba powieszona w akcie pierwszym – w akcie ratyfikacji Traktatu Lizbońskiego- jest już zdjęta ze ściany… przyłożona już do ramienia… starannie wycelowana…
A co ze sztuką polską? Co z nasza strzelbą, zawieszoną na ścianie w akcie pierwszym „dobrej zmiany”? Też niby ze ściany już zdjęta i jakby przyłożona do ramienia, też wycelowana, nawet naciśnięto spust, ale… Czy wystrzeliła – czy jeszcze nie? Będzie odjęta od ramienia i nazad powieszona na kołku? Wskazują na to rozmaite sprzeczne wypowiedzi naszych dygnitarzy: niby nie uznajemy kompetencji UE w sprawach reformy sądownictwa, ale tłumaczymy się tak, jakbyśmy jednak uznawali te kompetencje – co zachęca szantażystów z Komisji Europejskiej, zamiast ich zniechęcać. Tymczasem konsekwencje zawieszenia naszej strzelby nazad na kołku mogą być porażające. W ślad za przywróceniem status quo ante, nakazanym przez Trybunał Luksemburski (jego orzeczenia mają charakter źródeł prawa!) pójdą, oczywiście, wspierane przez Brukselę żądania opozycji, by pociągnąć do odpowiedzialności politycznej i karnej (!) autorów inkryminowanych reform sądownictwa. Ci odkrzykną: „My chcieliśmy dobrze!” – ale usłyszą w odpowiedzi: „Nieprawda, wstrętni łgarze! Od początku ostrzegaliśmy was, tłumaczyliśmy po dobroci, ale wy ze zbrodniczym uporem brnęliście w faszyzację Polski, łamanie praw człowieka, obywatela sędziego, łamaliście praworządny ordung, który muss sein, albowiem w Unii Europejskiej „Die Reichen fest geschlosen” etc.,itd., itp. Chcieliście złamać Jedność Europejską pod jedynie słusznym kierownictwem Zwiazku… – pardon – Berlina – pardon, tfu! – Brukseli, a to zbrodnia, której się nie wybacza! Precz zatem, rauss od władzy!”.
Na to właśnie tylko czeka wspólnota rozbójnicza, z którą naród polski musi dzielić od 1945 roku terytorium Polski, a jej polityczna emanacja o znanym z czasów rozbiorowych targowickim charakterze i profilu nie raz już dawała niedwuznaczne sygnały PiS-owi, że „Pójdziecie siedzieć!”.
(„Jak się pieni całe bractwo na spróchniałe demokractwo, jak na zamach czyha –ha!”)
Wszystko wskazuje zatem, że wycofanie się z reform sądownictwa wskutek wyroku Trybunału w Luksemburgu pociągnie za sobą jeszcze większe napięcia polityczne w kraju, niż obecne. Może lepiej jednak „dać ognia” jako pierwszy? A co potem? Niechby i „Polexit”.
Mało kto pamięta, że Mussolini – zanim stał się wiernym druhem Hitlera – proponował Francuzom i Anglikom wojnę prewencyjną z Niemcami, co wcześniej proponował i Piłsudski. Jeśli Brexit jest współczesną „wojną prewencyjną” Anglików wobec niemieckiej dominacji w UE, to – zwłaszcza w obozie współczesnych piłsudczyków – idea ta nie powinna być obmierzła. A już szczególnie pośród zwolenników „Fortu Trump” w Polsce. Ale władza zapewnia, że trwanie w UE leży w naszym interesie – „jak forsa, to mi wsuń ją”? – chociaż gołym już okiem widać, że wprost przeciwnie, a co do tej forsy – to kończy się, wnet zaczniemy dopłacać do UE, a surowa i przykładna kara Trybunału Luksemburskiego raczej wyszlamuje nas ze szmalu, niż go nam wsunie. A propos: kary orzekane przez Trybunał w Luksemburgu przeznaczane są na … koszty utrzymania biurokracji unijnej! I jakże tu wątpić w piękny, przykładny wyrok?
Ilustracja © brak informacji / Archiwum ITP
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz