Nie pozwól aby przepadły stare fotografie, filmy czy pamiętniki! Podziel się nimi ze wszystkimi Polakami i przekaż do zasobów Archiwum Narodowego IPN!
OSTRZEŻENIE: NASZA WITRYNA JEST NIEPOPRAWNA POLITYCZNIE I WYRAŻA BEZMIERNĄ POGARDĘ DLA ANTYPOLSKICH ŚCIERW ORAZ WSZELKIEJ MAŚCI LEWACKIEJ DZICZY I INNYCH DEWIANTÓW.
UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2

Totalni żebrzą o posiłki

Lewactwo zdało sobie sprawę, że nie dysponuje już żadną liczącą się siłą, która mogłaby oddziaływać znacząco na Polaków. Kolejni lansowani przez nich przywódcy-wyzwoliciele sromotnie się skompromitowali. Kijowski, Petru czy Frasyniuk wzbudzają już tyko śmiech i politowanie. Schetyna zgodnie z przewidywaniami okazał się przywódcą o temperamencie i charyzmie mokrego mopa i wyglądzie urzędniczyny z banku.

Lewacy są do bólu przewidywalni. Ledwo przeczytałem kilka pierwszych zdań felietonu towarzysza Jacka Żakowskiego opublikowanego na portalu Wirtualna Polska, od razu wiedziałem, gdzie jest pies pogrzebany i co tak naprawdę trapi zaprzedaną czerwonemu diabłu duszę redaktora oraz całej tej ferajny zwanej totalną opozycją, która do dziś nie może się otrząsnąć po wyroku, jaki wydali na nią Polacy w wyborach 2015 r.
Żakowski zaczyna tak:
To, że reprezentacja poległa na mundialu piłkarsko, mieści się w polskiej normie. Boli mnie, że poległa moralnie. Dlaczego Vukojević i Vida mogą, Xhaka może, nawet osiemdziesięcioletni Mick Jagger jednak może, a Lewandowski i żaden z jego kolegów nie może zachować się przyzwoicie?
Dalej jest bardzo wzniośle o obowiązku moralnym, jaki spoczywa na sportowcach, a w szczególności piłkarzach, którzy, jak podkreśla Żakowski, są celebrytami o możliwościach potężnego oddziaływania na społeczeństwo. Oni zawiedli redaktora nie tyle sportowo, ile politycznie. On pisze dalej:
Piłkarze są pierwszą od paruset lat grupą polskich celebrytów (kiedyś mówiło się: sław), która tę odpowiedzialność zbiorowo odrzuca i zachowuje się tak, jakby nie widziała niczego poza kasą i końcem własnego nosa. To, proszę Państwa, jest chyba polski fenomen wklejony w ekspansję nowego polskiego samolubnego tchórzostwa. Przynajmniej w tak radykalnej formie oraz skali.
No i dochodzę do finału tych wynurzeń i wypocin Żakowskiego, który tak kończy swój tragikomiczny felieton:
Nie wiem, czy któryś „orzeł” Nawałki był na koncercie Stonesów. Ale ciekaw jestem, co by czuł, gdyby był i słyszał Micka Jaggera, który nie ma z Polską nic wspólnego, a jednak pamiętał, żeby choć zażartować z pisowskiej dyktaturki, mówiąc, że jest za stary, by sądzić, ale wciąż dość młody, by śpiewać. Jagger przecież nie musiał, nie miał w tym żadnego interesu, nie potrzebował się przed nikim uwiarygadniać. Ale – jak to jest mocno ugruntowane w tradycji zachodnich szeroko rozumianych elit – czuł, że mając szansę wywarcia jakiegoś wpływu, powinien z niej w dobrej sprawie skorzystać. Dlaczego nasze „orły” tak bardzo tego nie czują?
Ktoś powie, że oto wziąłem na publicystyczny warsztat jeden z wielu dostępnych lewackich produktów, który posłużył mi za wdzięczny pretekst do napisania kolejnego artykułu. To jednak nie jest tak. Ten tekst Żakowskiego jest dla mnie w jakiś sposób wyjątkowy i symboliczny, gdyż jak nic i nikt dotąd ukazuje nastroje panujące dzisiaj we wrogiej Polsce armii, a przecież wiedza o nastrojach w armii wroga to klucz do zwycięstwa. O czym marzył Żakowski, śledząc mecze Polaków i mając świadomość, że oglądają je setki milionów ludzi na całym świecie i kilkanaście milionów przed polskimi telewizorami? On oczyma swojej lewackiej i antypolskiej wyobraźni widział już, jak Robert Lewandowski po ewentualnym strzeleniu gola naśladuje chód kaczki i do kamer robi z palców dłoni coś na kształt więziennej kraty symbolizującej pisowski reżim. On marzył, że Kamil Grosicki, biegnąc uradowany zdobyciem bramki, zdejmuje nagle reprezentacyjną koszulkę, pod którą będzie ta druga, wymarzona, z wizerunkiem znienawidzonego Kaczora przerobionego na Hitlera. Żakowski się zawiódł na polskich piłkarzach, ale to nie wszystko.

Zauważmy coś innego. Lewactwo zdało sobie sprawę, że nie dysponuje już żadną liczącą się siłą, która mogłaby oddziaływać znacząco na Polaków. Kolejni lansowani przez nich przywódcy-wyzwoliciele sromotnie się skompromitowali. Kijowski, Petru czy Frasyniuk wzbudzają już tyko śmiech i politowanie. Schetyna zgodnie z przewidywaniami okazał się przywódcą o temperamencie i charyzmie mokrego mopa i wyglądzie urzędniczyny z banku – jak mówił o byłym przewodniczącym Rady Europejskiej, Hermanie Van Rompuyu brytyjski europoseł Nigel Farage. „Bolek” Wałęsa jest już dzisiaj tylko żałosnym pajacem, którego nikt nie traktuje poważnie. Armia celebrytów, która wiernie wspierała i wspiera marzących o powrocie do koryta, to dzisiaj już tylko pozbawiona jakiegokolwiek autorytetu, a więc i społecznego posłuchu, zgraja wyeksploatowanych, podstarzałych lub całkiem starych pudernic oraz stetryczałych, nudnych pryków, których tak naprawdę nikt już nie słucha i nie bierze na serio. Te wszystkie jandy, stalińskie, cieleckie i ostaszewskie oraz stuhry, pszonaki, olbrychscy i zborowscy to zgrane, wysłużone do maksimum i wyświechtane karty, które coraz bardziej robią już tylko za powietrze, i to to nazywane w historycznych czasach morowym, czyli odpowiedzialne za rozprzestrzenianie się epidemii dżumy, cholery i czarnej ospy.

Żakowski swoim tekstem potwierdza, że koryciarze III RP już o tym wiedzą i doskonale zdają sobie sprawę z rozpaczliwej sytuacji, w jakiej się znaleźli. Najbardziej tragiczna w ich dzisiejszym położeniu jest kompletna niemoc. Oni zdali sobie sprawę, że ich apele do Polaków wzywające do obalenia obecnej władzy nie mają sensu, ponieważ padają one z ust osób zakłamanych, skompromitowanych i totalnie niewiarygodnych. Osób, które nie mają rodakom niczego do zaoferowania oprócz nienawiści. To dlatego Żakowski i spółka liczyli na dopływ świeżej celebryckiej krwi, która mogłaby odwrócić poparcie Polaków dla rządów Zjednoczonej Prawicy. Oni liczyli, że sportowcy zrobią za nich to, czego oni sami nawet z pomocą komediantów zwanych artystami nie są już w stanie uczynić. Nawet ich zmasowana donosicielska akcja prowadzona za granicą nie przekłada się na zmianę nastrojów Polaków. Można powiedzieć, że po dwu i pół roku kosztownej i wyczerpującej ofensywy dla Polaków oni stoją ciągle tam, gdzie stało ZOMO.

To znamienne i optymistyczne, że lewactwo i tak zwane elity III RP ustami Żakowskiego przyznają, że nie o Polskę i dobro narodu zabiegają, ale o nowy zaciąg autorytetów i celebrytów, którzy podziałają na nasze społeczeństwo niczym stado dobrze wytresowanych bolszewickich agitatorów. Oni już doszli do ściany. Widząc puste sale podczas spotkań z wyborcami organizowanych przez polityków totalnej opozycji, nie analizują i nie dociekają, dlaczego tak jest i jaki jest powód tego braku frekwencji. Ich odpowiedzią jest rzucanie do boju rozbijackich grup zakłócających spotkania z wyborcami polityków Zjednoczonej Prawicy. Idąc śladami przedwojennych hitlerowców i powojennych stalinowców, doszli do wniosku, że jedyną metodą, która im pozostała, jest zastraszanie. Oni zachowują się jak niedoszły żonkoś, który zamiast posłać własnych swatów do rodziców oblubienicy, woli iść na skróty i spuścić oklep swatom konkurenta.

Taki Żakowski na podstawie własnych doświadczeń już wie, że jego poparcie dla jakiegoś kolejnego przywódcy i potencjonalnego zbawcy totalnej opozycji bardziej by zaszkodziło, niż pomogło. To przecież on totalnie się skompromitował swoim wsparciem dla alimenciarza z prokuratorskimi zarzutami Kijowskiego. Przypomnę, jak usprawiedliwiał fakt jego zalegania z alimentami. W wywiadzie dla „Super Expressu” mówił:
W Polsce od pokoleń mężczyźni zostawiają kobiety z dziećmi i idą na wojnę. Są takie sytuacje, jak Wałęsy… To jest złe, ale nie ma ratunku. Jak jest sytuacja, którą oceniamy jako wyższą konieczność, np. obrony demokracji albo wolności, to rodzina cierpi! I jeżeli człowiek decyduje się zapłacić tak ogromną cenę, by zrobić coś dla kraju jak pan Kijowski, to tym bardziej należy mu się szacunek i uznanie!
Czy można się bardziej pogrążyć? Przecież wszyscy wiedzieli, że Kijowski zalegał z alimentami jeszcze przed „wojną”, czyli w czasie „pokojowych rządów miłości” Tuska. To rodzina Kijowskiego, a nie on, płaciła ogromną cenę, pozbawiona przez „niezłomnego tatusia” pieniędzy na utrzymanie. Żakowski w końcu zrozumiał, że nikt przyzwoity już nigdy nawet nie spojrzy na lidera, którego on lub jemu podobni spróbują na siłę stręczyć Polakom, robiąc z własnych gęb propagandowe mokre, brudne ściery.

Tekst Żakowskiego, który postarałem się w skrócie omówić, by zdemaskować prawdziwe nastroje autora i jego środowiska, jest dla nas w swojej treści bardzo pozytywny i optymistyczny. To jest tak naprawdę demonstracja apatii i poczucia całkowitej niemocy oraz rozpaczliwe poszukiwanie kogoś cudownego, kto będzie mógł skutecznie podburzyć Polaków. Oni widzą, że ulica i zagranica nie zdały egzaminu, a sami wraz z wspierającymi ich celebrytami i „autorytetami” stali się dla Polaków kompletnie niewiarygodnymi, skompromitowanymi kłamcami i łajdakami. Ich ostatnią nadzieją, podobnie jak w przypadku Hitlera na kilka miesięcy przed popełnieniem samobójstwa, jest jakaś cudowna wunderwaffe, która, jak już przeczuwa Żakowski, nigdy nie istniała i nie istnieje. No cóż, towarzyszu Jacku, czas schodzić do bunkra.


© Mirosław Kokoszkiewicz
19 sierpnia 2018
źródło publikacji: „Warszawska Gazeta”
www.WarszawskaGazeta.pl







Ilustracja © DeS ☞ tiny.cc/des

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2